Temat: Fakty i mity w fizjoterapii
Nie przejmujmy się tak. Generalnie albo coś konkretnego potrafisz w gabinecie i przede wszystkim tym ściągasz pacjentów, klientów, albo ściągasz klientów czymś innym. Tylko czym? Podstawa to nie mylić promocji usług medycznych z popularnym rozumieniem promocji jako narzędzia marketingowego. Jest spora różnica.
Pozwolę sobie na dłuższą uwagę, bo od miesięcy kręcimy się w miejscu, na bliźniaczych grupach zresztą też. Poza tym pytania z prv:) W mojej branży od kilkunastu lat zajmowałem się nie tylko praktyką, ale promocją tego czym się zajmuje moje środowisko, proste. Podstawa to informacja dla odbiorcy tu pacjenta, klienta w miarę jak się tylko da obiektywna.
Zaangażowanie na forach w zawodową tematykę.
Jakie to ma przełożenie na twoją praktykę, tu mam na myśli gabinet? Prawie żadne!!! Bo zdecydowana większość klientów przychodzi z rekomendacji osób trzecich. Po prostu inne formy reklamy to pikuś. Podstawa to rekomendacje osób trzecich i to jak cię ludzie widzą. Może jako ciekawostkę podam. Mam od czasu do czasu przykładowo klientów z kontaktów z GL. Co ciekawe nie z grup typu Masaż czy Fizjoterapia, ale w wyniku zupełnie innych wypowiedzi. To daje do myślenia. Na ile przyciągamy uwagę naszymi dyskusjami, a na ile to jest dla pacjenta po prostu nudne!!!
A więc to dodatkowe zaangażowanie, promowanie, udzielanie się na tematycznych forach, to jest raczej pasyjne zainteresowanie. Generalnie wspierasz pomysłami innych, tych co cię obserwują. Nie bądźmy dziecinni, tak to działa.
Powiedzmy sobie to otwarcie. Kilkunastu dyskutuje, setki obserwują:).
"Fizjobizbes" czy "masażobiznes" to mit. Jaki biznes? Znasz takich co się w tej branży - materialnie - czegoś konkretnego dorobili? Inna sprawa to jak was/nas widzi społeczeństwo. Uwierzcie mi cokolwiek byś jako fizjoterapeuta, psycholog, masażysta, kosmetolog, itd. nie zdziałał przełomowego w branży, niewiele to znaczy. Ale zmień sobie i np w profilu na początku wpisz marketing, szkolenia, wydawnictwo. Absurdalne to jest, ale zaczną cię zupełnie inaczej traktować. Trudno w tym miejscu o komentarz, ale tak to działa.
Ludzie są zbyt dużymi indywidualistami aby pracować w grupie, wspierać się. Szukają raczej dziury w całym. I TO NIE JEST ZARZUT, NARZEKANIE, to jest prosty fakt. Dam przykład. Przez lata prowadziłem szkolenia, setki zainteresowanych ludzi, ale nigdy się nie udało stworzyć choćby namiastki networkingu. Bo każdy chce aby to czym się zajmuje, wyglądało bardzo indywidualnie. Dostali wsparcie medialne, platformę do wspólnej reklamy, linki itd. wszystko za darmo i co? Współpracuje kilkanaście osób.
W latach 1995-2000 próbowałem zorganizować w ekipie badania, w ramach tzw "klubu bodywork". Zawsze te same pytanie, a po co ci to? Co chcesz udowodnić? Zbyt duże zabieganie nie pozwoliło mi aby zajmować się tym wszystkim samemu.
Jest też totalny kryzys w szkoleniach. Nie zauważacie tego? Zauważyli zwłaszcza ci, co myśleli że tak będzie zawsze. A fakt jest taki, że proszą się o szkolenia zarówno fachowcy w Polsce jak i guru z zagranicy. Dlaczego? A no bo rozbestwiły nas dotacje unijne na szkolenia. Tak absurdalnie wydawane że się w głowie nie mieści. Więc ceny poszły tak w dół, ale chętnych nadal mało. A ci co postawili wyłącznie na nie, są teraz bez pracy. To tak z obserwacji, nie mój problem.
Jak się myli promocję w medycynie z rasowym, wyspecjalizowanym marketingiem z biznesu, to takie są skutki. Młodzież po 2-3 latach po studiach już się bierze za kursy! To nie jest przytyk, jedynie opisuję rzeczywistość. W sumie z ekonomicznego punktu wodzenia nie dziwię się.
A konkurencja? Konkurencja jest ilościowa (puchnie), a nie jakościowa, tyle że pacjent lub klient jak kto woli, o tym nie wie.
Marketing? Na boga, samo wpisanie jawnego profilu jest już formą marketingu. Przecież nie piszemy o agroturystyce czy pralkach automatycznych. Czasem mam wrażenie że ludzie się wstydzą tego czym się zajmują, czy jak?
Jak reagują ludzie?
Wprost przeciwnie, jak wyczują że nie jesteś pewny w tym co robisz to nie chcą. Bo króluje jeszcze mit polskiego omnibusa, co wszystko potrafi.
Podchodzę do tego inaczej, promuje to na czym mam nadzieję że się znam, to działa. Zdecydowanie do gabinetu przychodzą osoby, które wiedzą konkretnie czego oczekują,a ja mogę ich oczekiwaniom sprostać. Na cuda nie ma miejsca. Jeśli wiem że danych oczekiwań nie mogę spełnić, odsyłam/rekomenduję osoby z którymi współpracuję. Pomimo, powtarzam pomimo że nie zawsze jest tak w druga stronę.
Wracając do obalanie mitów, potrzeby badań itd. Tu już ogólnie, nie jest to odpowiedz dla jednej osoby. Podstawowe pytanie, co chcemy i komu udowodnić poprzez badania. Czy wynikają z ciekawości świata, potrzeby zaistnienia w medycznym, medialnym świecie, czy po to aby się spełniać?
Bardzo szanuję osoby które odnajdują czas na prowadzenie badań, pomimo swojej obfitej praktyki. Nie istotne czy je publikują czy nie. Inspiruje mnie ich otwartość, poszukiwanie.
Także mam ochotę na badania, robię to każdego dnia. Co do publikacji, a bo ja wiem czy chce aby były w zakurzonych annałach akademickich bibliotek. Co z tego będzie miał pacjent?
(DW). Po różnych przejściach, piszę sobie (poza internetem), do dwóch pism, nie do końca branżowych. Jednak wiem, że to ludzie czytają, mam pozytywne odpowiedzi. Nie muszę też zabiegać o łaski szacownego gremium, redakcji. Piszę tam gdzie mi zaufali, dali wolną rękę. Tam gdzie czuję partnerstwo i współpracę. To ma dla mnie sens. Pacjent nie sięga do naukowych badań, bynajmniej nie często. Rzecz w tym aby wyjść do niego. W tym właśnie momencie widzę sens takich działań, kiedy jest informacja zwrotna. Sporo e-maili to korespondencja rozpoczynająca się od:
- Panie Piotrze w artykule ..... informacji ... znalazłam opis podobnej sytuacji. Ale pan chyba praktykuje w Poznaniu, a ja szukam wsparcia w mieście X,Y,Z no i tu się zaczyna problem.
Bo generalnie tzw. networking leży.
To też jest temat faktów i mitów w fizjoterapii. Widzisz przez moment sens tego co robisz poza praktyką zawodową, ale w sumie trudno ci polecać kogoś z przypadku. To jest główny problem. Sam fakt przynależności do danej grupy zawodowej lub pokrewnej zdecydowanie nie wystarcza:). Osoby z którymi chcemy współpracować i je ewentualnie rekomendować pragniemy lepiej poznać. Czy tak?
Wielokrotnie miałem okazję uczestniczyć czynnie, w konferencjach medycznych w tym z udziałem lekarzy. (O tym pisze aby zobrazować pewne zjawisko). Ale ich pytania dotyczące mojej dziedziny są czasem podobne do tych, które zadaje potencjalny pacjent, laik. To mnie nie dziwi. Powstaje pytanie, dla kogo więc warto publikować?
Mity i prawdy sprawdzą się przede wszystkim w świadomości pacjentów, czy w przypadku odnowy biologicznej, spa, u klientów. Powstaje pytanie o czyją wyższą świadomość tak zabiegamy?
Mam nadzieję że o dobro pacjentów.
Akurat w moich tematach dostaję dzięki uprzejmości kolegów, koleżanek z kraju i zwłaszcza z zagranicy taką ilość nowinek i publikacji wyników badań że nie jestem w stanie tego ogarnąć do końca życia. Badania pozostawiam więc innym.
Wiem, iż podjąłem powyżej trudne tematy. Jeśli kogoś coś tam dotknęło, to z góry przepraszam. Ale albo dyskutujemy mając jakiś cel, albo sztuka dla sztuki.
To nie jest odpowiedz dla jednej osoby, ale także na kilka pytań z prv.
I z mojej strony, kolejna prośba, żeby tak te fora były żywe jak poczta poza nimi :).
Fakty i mity ciekawy temat, pytanie tylko czy coś to zmieni po uzyskaniu odpowiedzi.
Życzę wszystkim spełnienia zawodowego, pozdrawiam Piotr.
Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 17.10.12 o godzinie 15:08