Wprawdzie Arek podał w międzyczasie już przekierowanie na wcześniejszy wątek w temacie więc zastanawia mnie mały bałagan w grupie i to w jakim celu są dwa równorzędne, że tak to ujmę, wątki tematyczne...?
Niemniej w związku z faktem, iż się tu widzę dyskusja nawiązała, postanowiłam zajrzeć i powiem Wam, bez urazy, trochę mnie bolą oczy od niektórych wypowiedzi.
Ja mam świadomość, że w nadmiarze wszystko może wyjść bokiem i się po prostu znudzić, dlatego tak ważne jest urozmaicenie diety. Warto jednak wyliczyć swoje zapotrzebowanie kaloryczne uwzględniające m.in. aktywność fizyczną i tryb życia oraz proporcjonalnie rozłożyć makroskładniki z odpowiednim podziałem na białko/węglowodany/tłuszcze.
I tak naprawdę, aby organizm prawidłowo funkcjonował i niczego mu nie brakowało, tych wszystkich powyższych makroskładników nie powinno zabraknąć.
Jeśli ktoś powiedzmy ewidentnie nie ma fazy na śniadanie zawierające białko (i nie mówię o ilości 4g na krzyż b. roślinnego zawartego w kaszy), ale w pozostałych posiłkach w ciągu dnia uwzględni całodzienne zapotrzebowanie to jestem w stanie to przyjąć i zrozumieć.
Niemniej wyłączenie w ogóle np. takiego białka na dni kilka jest karygodnym błędem, który wytknie każdy znający się na rzeczy trener sportu, dietetyk, lekarz i tyczy się to zwłaszcza ludzi aktywnych.
Białko to nie tylko budulec mięśni, ale przede wszystkim budulec całego organizmu.
Poza tym produkty białkowe, czyli mięso, ryby, jaja i chudy nabiał mają dodatkowe zalety, bo ograniczają produkcję insuliny i zwiększają uczucie sytości.
Nie chcę nic narzucać jak zwykle, ale proponuję się głębiej nad tym w wolnej chwili zastanowić, wybór należy do Was.