konto usunięte

Radoslawie - skoros zasadniczy - to Niemcy pisze sie zduzej litery, chyba za latwo troche przychodzi Ci szafowac slowem chamstwo, biorac pod uwage ile i w jakim stylu napisales - to jestes po prostu pieniaczem. Uznaje niektore Twoje racje, ale czlowieku - wiecej szacunku dla innych ludzi!!!
Radosław Zasadziński

Radosław Zasadziński Kierownik sprzedaży,
Dasoft S.A.

Nie wiem skąd wziąłeś przekonanie że nie szanuje amatorów. Szanuje ich i pisałem to wielokrotnie że tego typu biegi są dla każdego ale też chciałbym żeby oni szanowali mnie.

Wiadomo że amator może nie być świadomy że jakieś jego zachowanie będzie problemem dla szybszych zawodników, ale właśnie po to organizator opisał w książeczce dołączonej do pakietu startowego co i jak robić na starcie.

Ty mój brak czasunku do amatorów próbujesz mi wmówić na podstawie jakiś zdań wyrwanych z kontekstu, a ja mówie że amatorzy źle się zachowali na starcie co jest już faktem dokonanym nie podlegającym dyskusji i uwiecznionym na wielu zdjęciach.

Sport to przedewszystkim rywalizacja. Poza zawodami się lubimy a na starcie poprostu rywalizujemy i tu nie ma sentyntów. Albo traktujesz bieganie jako zabawę (i są dla Ciebie odpowiednie strefy), albo podchodzisz do tego poważnie (i dla takich jak ja również są odpowiednie strefy).

Tu chyba temat się zamyka.

Szanujemy się nazwzajem, a niech wyrazem tego szacunku będzie wzajemne nie przeszkadzanie sobie.

Ogólnie mam wrażenie że nie zrozumiemy się jak "głodny z najedzonym". Ty biegniesz taki bieg w około godzinę, nie robi Ci różnicy czy zrobisz to minutę szybciej czy wolniej, a uwierz mi ze poniżej 40 minut na 10 km robi się naprawdę niewiele czasu na wymijanie wolniejszych, zwłaszcza gdy jest ich większa ilość.

Może komuś własnie zabrakło tych kilku/kilkunastu sekund do poprawienia rekordu życiowego, może właśnie przez to ze tuż po starcie włożył dużo wysiłku w slalom pomiedzy zawodnikami biegnącymi na około 50-70 min. Dla Ciebie to tylko kilka sekund i robienie z igły widły, a dla tego kogoś zmarnowane miesiące przygotowań i treningu aby poprawić w końcu rekord życiowy.

Szkoda że nie potrafisz spojrzeć na problem właśnie z tej strony.Radosław Zasadziński edytował(a) ten post dnia 27.11.09 o godzinie 14:27
Sebastian B.

Sebastian B. Ludzie mówią:
"chwast", ja mówię:
"roślina, która
rośnie ...

Sebastian Jarosław B.:
Zasadniczy dyslektyku,
Mistrzu,
Profesjonalisto,
Panie z łukiem,
Edukatorze,

(...)
Od początku dyskusji waham się pomiędzy dwoma opiniami. Albo jesteś głupi, albo nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Ze względu na to, że jesteś ssakiem, mam nadzieję, że to drugie ;)

Po Twoim ostatnim poście już nie mam wątpliowości, i jedno i drugie!

Ludzie do Ciebie wyciągają rękę, a Ty nadal swoje. Po raz kolejny robisz z siebie frajera, wiesz? Ale natury nie oszukasz, więc jesteś w "domu".

Trzymam kciuki, żebyś któregoś dnia obudził się innym człowiekiem. I gdy kiedyś (nie daj Boże) przydarzy Ci się coś złego, zlitował się nad Tobą ktoś kosztem swojej "życiówki", wieloletnich treningów lub czymś dużo ważniejszym. Że będzie to ktoś, kto nie jest egoistą. Biedny jesteś i żal mi Ciebie.

konto usunięte

Ale chyba taki amator umiejętności czytania po polsku nie traci, prawda? Bo wszystko jest napisane w regulaminie biegu:

http://www.biegniepodleglosci.com/?page_id=497

Oraz w książeczce dołączonej do zestawu startowego. Gdyby ktoś to przeczytał nie byłoby pytań po co ten chip, jak on działa i po co te strefy.

Co wogóle ma psychiczny wysiłek do przestrzegania regulaminu. Tłumacz policjantowi że masz psychiczny wysiłek i dlatego nie zauważyłeś zakazu skrętu, ciekawe czy przyjmnie on taką argumentację.

Jak rozumiem Ty znasz cały kodeks drogowy na wyrywki. Oczywiście wychodząc z domu do pracy zawsze sprawdzasz czy nie nastąpiły aby przypadkiem aktualizacje. To samo dotyczy się ztm. Bo przecież wsiadając do tramwaju akceptujesz regulamin. Kupując bilet w kinie również zapewne prosisz o regulamin a jak kupujesz totolotka to najpierw studiujesz dokładnie każdą stronę umowy jaką zawierasz z totalizatorem, podobnie sprawa ma się z instalowaniem oprogramowanie, robieniem zakupów w sklepach internetowych, kupowaniu bilet kolejowych itp.... Zmierzam do tego, że albo jesteś strasznych hipokrytą albo oszustem bo nikt z takim "formalnym" podejściem nie miałby czasu na robienie czegokolwiek innego tylko studiowania regulaminów.

A co do regulaminu biegu... No cóż dla niektórych nie jest to sprawa życia i śmierci.
Co do baletnicy.... wiesz że komuś takiemu jak Hicham El Guerrouj (rekordzista świata na 1500, 1 mila i 2000) organizatorzy biegów regularnie załatwiali co najmniej dwóch zawodników prowadzących bieg. Nikt mu nie mówił że "masz pobić rekord samotnie, bo jak nie to jesteś cienias, bo kiepskiej baletnicy....". Do ustanowienia dobrego wyniku trzeba warunków optymalnych, a nie toru przeszkód.

Co do baletnicy... wiesz że ktoś taki jak Piotr Pustelnik zawsze chciał wejść Annapurnę (taki całkiem trudny ośmiotysięcznik). Takie marzenie życia. Lata życia podporządkowane tylko i wyłącznie tylko temu celowi. Jest to jedyna góra jakiej mu brakuje do zdobycia korony himalajów i na zawsze wpisać się w panteon największych. Za każdym razem jednak pogoda nie dopisywała. Ale nie było płaczów, szukania winnych. W prasie tylko jeden komentarz: góra mnie pokonała. Tygodnie w namiocie spędzane pod górą i powrót do domu. I raz się udało. Pogoda idealna. Wszystko jak pomaśle. Wydawało by się że już nic niestanie na drodze. Doszli do wysokości 8010 a Annapurna ma 8091. Szczyt był na wyciągnięcie ręki.... I wraz z Piotrem Morawskim (jego partnerem górskim) spotkali oślepionego himalaistę tybetańskiego - kompletnie obcą osobę. Mieli do wyboru zdobyć szczyt albo zostawić go na pastwę losu - co prawdopodobnie (ale nie na pewno) zakończyło by się jego śmiercią. Dwaj Piotrzy odpuścili swoją górę. Sprowadzili oślepionego himalaistę na dół. Warto dodać iż Pustelnik ma 58 lat. To mogłabyć jego ostatnie próba. Gdy potem zapytany co czuje stwierdził:
- Są rzeczy ważniejsze niż cele. W górach najważniejsi są ludzie.

Po co taka historyjka? Bo może nie zdobywanie celów są wyznacznikiem wielkości a sposób w jaki się je zdobywa. Odłóżmy jednak na bok wyniosłe filozoficzne dysputy. Tak naprawdę piszę do Ciebie abyś zastanowił się trochę nad tym bo w biegach też najważniejsi są ludzie. Bez nich nie było by biegów po prostu :)Krzysztof Drelczuk edytował(a) ten post dnia 27.11.09 o godzinie 15:55
Stanisław K.

Stanisław K. Technical Director,
R&D and Innovation
Technologies

Krzysztof Drelczuk:
z takim "formalnym" podejściem nie miałby czasu na robienie czegokolwiek innego tylko studiowania regulaminów.

A co do regulaminu biegu... No cóż dla niektórych nie jest to sprawa życia i śmierci.
regulamin BN to niespelna 1200 slow. przeczytanie tak dlugiego i skomplikowanego tekstu nie powinno chyba nikomu sprawic wiekszej trudnosci.

ponadto, jak to juz zostalo tu powiedziane, nieznajomosc prawa nie stanowi okolicznosci lagodzacej.

(pkt 4. Opłacenie startowego oraz pobranie numeru jest równoznaczne z akceptacją niniejszego „Regulaminu”.

pkt 6. f: Uczestnicy biegu mają obowiązek stosować się do „Regulaminu biegu”)
bo w biegach też najważniejsi są ludzie.
i chocby z tego powodu warto uszanowac tych, ktorzy wlozyli mnostwo czasu i wysilku by stanac na linii startu i walczyc o jak najlepszy wynik.
Jakub Osina

Jakub Osina menadżer projektów

Krzysztof Drelczuk:
Po co taka historyjka? Bo może nie zdobywanie celów są wyznacznikiem wielkości a sposób w jaki się je zdobywa. Odłóżmy jednak na bok wyniosłe filozoficzne dysputy. Tak naprawdę piszę do Ciebie abyś zastanowił się trochę nad tym bo w biegach też najważniejsi są ludzie. Bez nich nie było by biegów po prostu :)

Krzysztof, z jednej strony zarzucasz komuś hipokryzję, a sam dyskutujesz na zasadzie przytaczania kompletnie nieprzystawalnych do sytuacji z BN historii.

Np. nie wahałbym się ani chwili, żeby się zatrzymać na 42 km maratonu i kosztem wymarzonej życiówki pomóc komuś kto by przede mną upadł, zasłabł (zresztą pomagałem w tegorocznym MW podnieść się biegaczowi stratowanemu przez innych na punkcie z napojami) - tylko że tu nie mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której przestrzeganie regulaminu w jakiś sposób krzywdziłoby biegaczy ustawionych w odpowiednich strefach, zagrażało im (wręcz przeciwnie).

Pewnie, że najważniejsi są ludzie. Rzecz w tym, że Ty za "ludzi" uważasz tylko tych, którzy popełnili ów błąd, tych którzy wyłącznie dla przyjemności biegają i nie mają ochoty czytać regulaminu. Zaś tych, którzy znają regulaminy, ustawili się zgodnie z nimi i oczekują tego na zasadzie wzajemności (na której społeczeństwa są budowane) od innych uważasz za hipokrytów itd.

Przecież tu chodzi o elementarną równość traktowania - wiem, że to być może niemodne pojęcie. O podstawowe (lockowskie) pojmowanie wolności - o to by swoimi czynami nie zakłócać życia innych. I po są właśnie strefy startowe.

A ponieważ widzę, że trwa zaciekła wojna na klikanie wartościowych wypowiedzi ;-) to dałem swój głos na obie powyższe ;-)Jakub Osina edytował(a) ten post dnia 27.11.09 o godzinie 21:41

konto usunięte

Krzysztof, z jednej strony zarzucasz komuś hipokryzję, a sam dyskutujesz na zasadzie przytaczania kompletnie nieprzystawalnych do sytuacji z BN historii.

Masz rację. To było w odpowiedzi na przytoczoną historię o Hicham El Guerrouj - i przyznaje się się do Twoich zarzutów :)
Przecież tu chodzi o elementarną równość traktowania - wiem, że to być może niemodne pojęcie. O podstawowe (lockowskie) pojmowanie wolności - o to by swoimi czynami nie zakłócać życia innych. I po są właśnie strefy startowe.

No dobrze. A co z VIP'ami o których już wspomniałem. Czyżby w tej kwestii elementarnej równości są równiejsi?

konto usunięte

Stanisław Kowalik:
Krzysztof Drelczuk:
z takim "formalnym" podejściem nie miałby czasu na robienie czegokolwiek innego tylko studiowania regulaminów.

A co do regulaminu biegu... No cóż dla niektórych nie jest to sprawa życia i śmierci.
regulamin BN to niespelna 1200 slow. przeczytanie tak dlugiego i skomplikowanego tekstu nie powinno chyba nikomu sprawic wiekszej trudnosci.

1248 dokładnie :)
ponadto, jak to juz zostalo tu powiedziane, nieznajomosc prawa nie stanowi okolicznosci lagodzacej.

(pkt 4. Opłacenie startowego oraz pobranie numeru jest równoznaczne z akceptacją niniejszego „Regulaminu”.

pkt 6. f: Uczestnicy biegu mają obowiązek stosować się do „Regulaminu biegu”)
bo w biegach też najważniejsi są ludzie.
i chocby z tego powodu warto uszanowac tych, ktorzy wlozyli mnostwo czasu i wysilku by stanac na linii startu i walczyc o jak najlepszy wynik.

No dobrze. Więc dla wszystkich formalistów. Piszę odnośnie regulaminu znajdującego się na stronie (którego, mam takie wrażenie, wiele osób powołujących się na niego nie czytało):
http://www.biegniepodleglosci.com/?page_id=497

No i mam dwie kwestie (może trochę z przymrużeniem oka:)
1. Pierwsza to cel. Punkt pierwszy mówi iż jest to "Bieg dla upamiętnienia 91 Rocznicy Odzyskania Niepodległości Narodowej."

Tak więc twierdzenie iż ściganie się i wykręcanie czasówek jest celem biegu to nadinterpretacja. Celem określonym w regulaminie było tylko i wyłącznie upamiętnienie historycznego doświadczenia - nie ma nigdzie informacjo o sportowym charakterze spotkania. A "We wszystkich sprawach nie ujętych Regulaminem decyduje Organizator biegu, któremu przysługuje wyłączne prawo interpretacji Regulaminu."

2. W którym miejscu w owym regulaminie jest informacja o strefach bo ja rozumiem o tym tu tyle prawimy?Krzysztof Drelczuk edytował(a) ten post dnia 27.11.09 o godzinie 22:54
Jakub Osina

Jakub Osina menadżer projektów

Krzysztof Drelczuk:
No dobrze. A co z VIP'ami o których już wspomniałem. Czyżby w tej kwestii elementarnej równości są równiejsi?

Zawsze byli niestety ;-) Tu masz rację - tyle że to "wilcze prawo organizatora" (i odpowiednie zapisy są w regulaminach - jeśli nie o VIPach to o "władzy decyzji orgów"). Wśród VIPów są rzeczywiście różni biegacze (bo Korzeniowski biega szybko, a Niedźwiecki wolno), ale wyprzedzanie garstki VIPów nie stanowi problemu praktycznego.

A historia o górach sama w sobie w porządku. Sądzę, że w biegach też takie są i myślę, że każdy z nas by tak postąpił - po pierwsze z prostych odruchów,; po drugie z imperatywu Kanta ;-)

konto usunięte

Jakub Osina:
Krzysztof Drelczuk:
No dobrze. A co z VIP'ami o których już wspomniałem. Czyżby w tej kwestii elementarnej równości są równiejsi?

Zawsze byli niestety ;-) Tu masz rację - tyle że to "wilcze prawo organizatora" (i odpowiednie zapisy są w regulaminach - jeśli nie o VIPach to o "władzy decyzji orgów"). Wśród VIPów są rzeczywiście różni biegacze (bo Korzeniowski biega szybko, a Niedźwiecki wolno), ale wyprzedzanie garstki VIPów nie stanowi problemu praktycznego.
Skoro VIP'om możemy odpuścić to ja twierdzę, że dla dobrych biegaczy wyprzedzenie kilku zagubionych duszyczek, którzy znaleźli się przez przypadek w nieswojej strefie (lub też cwaniaków którzy z powodu niedojrzałości się tam znaleźli) też problemu taktycznego stanowić nie powinno. Bo wyprzedzenie VIP'a dla mnie jest tak samo skomplikowane jak wyprzedzenie szaraka. Generalnie ich budowa jest mniej więcej taka sama a i zachowanie porównywalne - w końcu ten sam gatunek :)
Jakub Osina

Jakub Osina menadżer projektów

Krzysztof, uwierz mi proszę, że gdyby to było "kilka zagubionych duszyczek" to nie wkładałbym kija w mrowisko. To było co najmniej 200-300 osób, których wyprzedzanie zajęło ok. 2 -2,5 km. To robi różnicę, serio. Jak napisałem gdzieś tam , ponieważ moim celem było złamać 40-stkę i to się udało, to tak naprawdę mam luz. Ale potrafię pomyśleć o tych, którym zabrało kilku-kilkunastu sekund przez pryzmat pracy jaką sam w to włożyłem. Jesteśmy amatorami i ta bariera wymaga od nas pracy (zresztą inne czasy też) - warto się wzajemnie szanować. Słowa, które padły (także spod mojej klawiatury) były pewnie trochę na wyrost, ale ja do dziś nie rozumiem jak można stać pod dużą tablicą "biegnę na 35 min" i nic sobie z tego nie robić - być może czytanie jest passe, jednak nigdy nie będę tego usprawiedliwiał.
Radosław Zasadziński

Radosław Zasadziński Kierownik sprzedaży,
Dasoft S.A.

Nie zrozumiemy się nawzajem bo zupełnie inaczej podchodzimy do wysiłku fizycznego jaki wkładamy w taki bieg.

Amatorzy będą tłumaczyć jak wielkim stresem i wydarzeniem jest dla amarota start w takim biegu (nie przeczę że tak nie jest). Tyle że dla was wynik nie jest jakimś tam nadrzędnym celem, wynik który osiągacie często jest daleki od możliwości waszego organizmu, czesto lecicie grupką towarzyską, a co za tym idzie tempem najwolnieszego, itp.

Dla was amatorów, cieszenie się poprawieniem życiówki o kilka/kilkanaście sekund jest niezrozumiałe i nie macie świadomości jak mała ilość elementow niekorzystnych na trasie, może te kilkanaście sekund skasować. Nawet zwykłe wybicie z rytmu, przez potrzebę wyminięcia slalomem większej grupki dużo wolniejszych zawodnikow.

Nie zdajecie sobie sprawy ze ludzie biegający wyczynowo lub jako zaawansowani amatorzy, znają swój organizm na tyle że biegną na granicy swojej wytrzymałości. Zdajecie sobie sprawę że na trasie takiego biegu przechodzi się kilka kryzysów które albo czlowiek pokona, a jeśli się podda przy którymś z nich to już po biegu? Możliwe wydaje się wam że ostatnie metry biegnie się na takim zmęczeniu (niedotlenieniu) że prawie nie pamięta się ostatnich kilkuset metrów, a za metą chce się czlowiekowi wymiotować ze zmęczenia?

Nikt z takich zawodników nie ma czasu ani siły na finisz z dzieckiem za rękę, wymachiwanie widzom uśmiechy bo jest tak wypruty że nawet linia na jezdni go irytuje i przeszkadza.

Dla was BN to świąteczna rozrywka, bardziej impreza towarzyska i okolicznościowa, po to aby potem pochwalić się wśród znajomych "przebiegłem" (tylko nie zarzucajcie mi znów braku szacunku - wiem to z autopsji). Też się na tym biegu męczycie, ale uwierzcie mi że nie tak jak ludzie którzy startują tam po wynik. Dla nas sam fakt przebiegnięcia jest oczywisty, ale zapewniam że adrenalina przed startem z niepewności o wynik i o to czy na trasie będzie wszystko OK aby ten wynik byl dobry, też nie jest mała.

Skoro tacy ludzie jak Jakub biegnący na 40 min oraz zawodnicy mający za zadanie prowadzić chętną grupę zawodników na określony czas (40 min, 45 min itd.) mówią że problem był, to znaczy że tak było i nie było to kilka zbłądzonych duszyczek. Dobrze widziałem kto stal koło mnie w strefie "poniżej 35 min" i zapewniam ze już po sylwetce lub wieku widać było że nie są to zawodnicy na czas tej strefy.

Pytanie o VIP-ów. Wśród VIP-ów stoją zaproszeni zawodnicy zawodowi którzy będą walczyć o nagrody finansowe (zarówno kobiety jak i mężczyźni). Część to VIP-y którzy nie są biegaczami, ale startują tylko po to aby się pokazać i mają przebiec najwyżej kilkaset metrów potem dyskretnie schodzą z trasy. W każdym razie w strefie VIP jest nie więcej jak kilkanaście do 30 osób które rzeczywiście po starcie będą wymijane przez sporą liczbę szybszych zawodników.

Rafał Bialy-> wygadany to Ty jesteś musze przyznać. Policz tylko swoje posty w tym wątku i sprawdź w ilu napisałeś coś merytorycznego. Swoją bytność tutaj zacząłeś od czepiania się mojej ortografii (nie przecze że robie błędy) i odrazu stanąłes w opozycji do mnie, bo śmiem się wypowiadać przeciw ilościowej większości czyli biegaczom amatorom. Właściwie to nie przeciw wszystkim amatorom, ale tylko tym którzy przeszkadzali ustawiając się nie w swojej strefie. Nie wiem dlaczego duża część amatorów (w tym Ty) wzięli to osobiście i zaczęła się burza. Zaraz ktoś za Tobą powiedział że nazwałem amatorów "kretynami", kto inny że jestem pieniaczem, podczas gdy ja w każdym poście pisalem ze BN jest dla każdego z nas, a wzajemny szacunek wymaga tylko tego aby sobie nie przeszkadzać. To chyba nie jest zbyt wiele.

Wielu zwala tu winę na zdenerwowanie ludzi startujących pierwszy raz. Przed startem duża część zawodników ma podwyższoną adrenalinę, a jak zauważyli inni, oznaczenia były aż nazbyt czytelne.

Także proszę Cię, zmień ton, przestań skupiać się na najeżdżaniu na mnie, a bardziej skup na omawianym temacie.Radosław Zasadziński edytował(a) ten post dnia 28.11.09 o godzinie 01:58

konto usunięte

Radosławie. Po raz ostatni. Nikt nie twierdzi że nieprzestrzeganie stref jest dobre i akceptowalne. Wszyscy się zgadzają co do tego, że byłoby lepiej gdyby każde stał tam gdzie powinien. Ja biegam rekreacyjnie i czas brutto nie ma dla mnie żadnego znaczenia. To czy będę miał miejsce 3900 a 3400 nie jest dla mnie istotne. Czas netto mi wystarczy. Tylko powiedz mi na jakiej podstawie twierdzisz, że czas dla amatorów jest mniej ważny jak dla profesjonalistów? Dla mnie jest diabelnie ważny! Kolejne Twoje założenie, które ja odczytuje jako wywyższanie się.

Powrócę jeszcze do tematu gór. Choć biegam nawet nie amatorsko (ja nazywam to bieganiem rekreacyjnym) to wspinam się w skałkach i górach. Robię to od dłuższego czasu (choć nie odważyłbym się nazwać profesjonalistą). I to czegoś mnie nauczyło mnie. Porażka jest normą a sukces odstępstwem od tej normy. Ja też wielokrotnie spędziłem miesiące ciężkich treningów na sztucznych obiektach a potem kiedy był wyjazd w góry pogoda była tak okropna że nawet nie udało się wejść w drogę. Z tego powodu, że pracuje często jeżdżę w "teren" w weekendy kiedy tam są tłumy i często nie udaje mi się zrobić czegoś pod co trenowałem właśnie ze względu na, nazwijmy ich amatorami, którzy okupują jedną drogę cały dzień. Czy jestem wtedy zły. Oczywiście! Czy na nich? Nie! Bo oni mają być tam prawo tak samo jak ja. A to że robią coś gorzej nie oznacza że powinienem być jakoś faworyzowany.

Wracając do biegania. Ci niektórzy amatorzy, o których piszesz, też pewnie chcieli zrobić swoje życiówki (na przykład złamać 55 minut). Ze względu na swoje umiejętności stali dalej i musieli omijać dużo więcej ludzi niż Ty (jestem tego pewien). I też musieli sobie radzić z tłumem. Niektórym się to udało a niektórym nie. I tak po prostu jest.

Piszesz o swoim profesjonalizmie. Biegasz dużo - ja mało. Ale wiem, że są dwa biegu na których życiówkę zrobić trudno. Są to BN i Biegnij Warszawa. Skoro ja to dostrzegłem to jak Ty nie mogłeś?

Pisz o atakowaniu siebie. Ale zauważ, że nikt nie kwestionuje Twojego podejścia do stref (prawie nikt) - co więcej znacząca większość się z Tobą zgadza (tak jak i ja). Tutaj chodzi o Twoje podejście do ludzi. Nie znam Cie osobiście. Może w życiu jesteś innym człowiek a tu na forum próbujesz coś przekaż i problem ze zrozumienie Twoich prawd jest dla Ciebie irytujący - stąd ta forma wypowiedzi. Ale jeśli nie to zastanów się, po raz kolejny to piszę, bo jeśli większość ludzi piszę Ci że jest coś nie tak z Twoim podejściem... to kurczę może coś w tym jest.

konto usunięte

Nikt z takich zawodników nie ma czasu ani siły na finisz z dzieckiem za rękę, wymachiwanie widzom uśmiechy bo jest tak wypruty że nawet linia na jezdni go irytuje i przeszkadza.

Fałsz, biegam 10 km w 38 min i stać mnie na uśmiech, przybicie piątki na ostatnich metrach, i kurna żadne linie mnie nie drażnią.

Może Ty trenuj zamiast pisać te elaboraty po nocy to Ci linie nie będą przeszkadzały.
Radosław Zasadziński

Radosław Zasadziński Kierownik sprzedaży,
Dasoft S.A.

Czy możecie łaskawie przestać łapać mnie za słowka. Na dodatek za wybrane przez siebie słówka. Czy to jakaś zbiorowa nagonka? W każdym poście piszę że biegi masowe są dla kazdego, a i tak zaraz znajdzie się ktoś kto odczytał to jako brak szacunku dla amatorów.

Na jakiej podstawie twierdze że dla amatorów czas jest mniej ważny. Napewno uważnie czytałeś wszystkie wypowiedzi tutaj?

Łukasz Grycner: "ale przeciez tutaj bardziej chodzilo o idee, bieganie w rocznice odzyskania niepodleglosci, tworzenie flagi, zjednoczenie, bycie razem - to nie byl wyscig - to byl bieg... "

Ewa Awdziejczyk: "Czytam z uwaga i jakos nie moge znalezc w wielu wypowiedziach tego, co moim zdaniem w takich masowych, popularnych biegach jest najwazniejsze: odwaga, by stanac na starcie, przyjemnosc i zabawa podczas, oraz wytrwalosc, ktora pozwala dobiec do mety, a tymczasem slysze tylko: wyniki i wyniki i szukanie winnych, ktorzy ow wynik zepsuli... "

Sebastian Jarosław Biały: "Ale spróbuj kiedyś przebiec taką okolicznościową dychę nie patrząc na zegarek, nie zważając na tempo i wynik. Pobiegnij wśród innych i przyjrzyj się im. Zobacz ile radości, pomimo zmęczenia, mają Ci, którzy raz lub dwa razy do roku startują w biegach okolicznościowych. I przeczytaj jeszcze raz, co napisał Łukasz a propos biegania i ścigania się :)"

Mało? O czym świadczą te wypowiedzi? Swojej opinii nie napisałem bezpodstawnie. Znam wielu amatorów i zapewniam Cię że dla nich największą radością jest właśnie to ze przebiegli te 10 km. Owszem, czas też ma jakieś znaczenie i gdy taki ktoś drugi raz pobiegnie w podobnym biegu i np. poprawi się o 10 min (bo co nieco ruszał się pomiędzy tymi biegami), to sprawia mu to niezwykłą radość.

Oczywiście amator to określenie bardzo szerokie i mało prezycyjne. Ja też mogę być uważany za amatora, bo przecież nie robie tego zarobkowo, obecnie nawet nie mam trenera, choć najczęściej za amatora uważa się kogoś kto nigdy nie miał styczności ze sportem w charakterze wyczynowym. Ale i tu rozrzut podejścia do biegania jest bardzo duży.

Umiem czytać i widzę ze duża część z was zgadza się co do słuszności stref startowych, tyle że ostatnie kilka stron to najazdy na mnie za to że nie szanuje amatorów, bo śmiałem zwrócić uwagę na to że strefy te były nie przestrzegane. Własciwie sama dyskusja o strefach umarła dawno.

Powiem szczerze że własciwie temat mnie nie dotyczy. Wymijanie wolniejszych zawodników nie było moim problemem bo startowałem 3 lini VIP. Potrafie natomiast zrozumieć takich zawodników jak Jakub, dla których był to problem i dlatego włączylem się do dyskusji. Ale trudno. Skoro dużej części z was to nie przeszkadza i takie zachowanie spotyka się ze zrozumieniem, bo ktoś był zestresowany itp. pozostaje i mi to zaakceptować. W końcu mamy demokracje i decyduje większość. Miałem po prostu nadzieje że może przeczyta to ktoś, kto nieswiadomie stanął w nie swojej strefie i zwróci na to uwagę nastepnym razem. Ale OK, nie było tematu.

Gorzegorz-> już widze jak przybijasz piątki z walczac o pozyje lub na 100 m przed metą gdy 30 s brakuje Ci do życiówki. Gdy dobiegnę do mety i nieco dojdę do siebie widzę właśnie zawodników którzy dobiegają w 38-40 min. W okolicach 40 min zaczyna się robić ciasno i dobiegają już nie pojedynczy zawodnicy a kilkuosobowe grupki. Nie wiem, ale z moich obserwacji wynika ze towarzyszy temu ostre ściganie na ostatnich kilkuset metrach bo odpuszczenie takiej grupki aby przybić z kimś piątkę może oznaczać kilka pozycji w dół.

Oczywiście byłbym naiwny gdybym wątpił że ktoś nie odczyta tej wypowiedzi jako braku szacunku do amatorów.
Ewa A.

Ewa A. na moście

Mniej wazny nie oznacza, ze niewazny:)
Radosław Zasadziński

Radosław Zasadziński Kierownik sprzedaży,
Dasoft S.A.

Jakoś niedawno przypomniałem sobie ten temat. Mineło sporo czasu, ale w tym czasie Warszawa znacznie dojrzała biegowo...zakładam też że osoby biorące udział w tej dyskusji, również zdobyły sporo doświadczenia i obiegały się na różnych imprezach.

Aby streścić osobom nieznającym tematu w dyskusji (od 7 strony) pojawiały sie dwa główne głosy:

1. Strefy startowe na biegach są nieistotne, bo biegi uliczne są "ku czci, a nie są to wyścigi i biegnie się dla samego uczestnictwa", a nawet jeśli uznać że są słuszne i potrzebne, to ich nieprzestrzeganie nie jest wielkim przewinieniem, bo amatorów jest więcej, a bieg jest dla nas .

2. Zawodnicy ustawiający się w nie swoje (za szybkiej) strefie startowej, przeszkadzają szybszym zawodnikom, którzy są zmuszeni zaraz na początku biegu przepychać się przez liczne grupy wolniejszych zawodników.

Do którego poglądu bardziej przychyla się dzisiejsza, już bardzo rozbiegana Warszawa?Ten post został edytowany przez Autora dnia 13.09.19 o godzinie 14:30

Wyślij zaproszenie do