konto usunięte
Łukasz S.:
ja zaczynałem bieganie półtora roku temu- też wydawało mi się,że biegać można w czymkolwiek...ale życie zweryfikowało mój pogląd- po betonie w butach bez amortyzacji???jak się "przesiadłem" ze zwykłego obuwia w reebok runner z "zawieszeniem pneumatycznym" przestały mnie boleć kolana,podbicie stopy i golenie...
O co chodzi z tymi kolanami, stopami, goleniami?
Dozo w zyciu biegalem, teraz biegam w pseudorajdowych butach (uzywam ich tez do roweru, bo sa waskie i wchodza do klipsow (niektorzy mowia koszyczki)
Zwykle adidasowate buty, bez amortyzatorow, profilowanych podeszw, powietrznych poduszek...
Zawsze biagalem, nawet czasami duzo biegalem i zawsze w zwyklych butach (halowkach tez) i NIGDY nie mialem zadnych problemow.
A moze to SPOSOB BIEGANIA?
Biegajac wokol Blon (krakowskich) widze, jak CIEZKO biega mnostwo ludzi: wala pietami, podskakuja im policzki, biusty (nie tylko kobietom).
Ja jakos tak ukladam stopy, ze NIGDY nie mam problemow z "amortyzacja" - moglbym nawet biegac boso (ale nie przepadam - mam delikatne stopki). Wiem, ze biegne "lekko" - wybijam sie z palcow, laduje na przedniej czesci stopy, pieta lekko dotyka podloza.
Znajoma napisala mi niedawno, ze odkad kupila odpowiednie buty, biega jej sie o niebo lepiej - ale znajac ja, wiedzialem, ze mimo filigranowej figury (mogla bu byc modelka), biegna ciezko, jak slon. Stad ten moj tok myslenia.
Ale moze ktos mi wytlumaczy, ze sie myle? Bo nic innego nie przychodzi mi do glowy.
Zaznaczam jednoczesnie, ze z pewnymi oporami przyjmuje "gadzety" - o ile np. rewer gorski lyknalem bez oporu (uwazam, ze jego twrca powinien dostac Nobla za popularyzacje tego sprzetu), o ile jako stary gorski turysta (przepraszam - trekkingowiec-survivalowiec wg. wspolczesnej nomenklatury :P) z blogoslawienstwem zaakceptowalem dzisiejsze buty i spiwory, z rezerwa podszedlem do plecakow, uwielbiam prostote maszynki gazowej, a reszta dla mnie to tylko gadzety do wyjmowania pieniedzy z kieszeni (jak np. skarpety za 90 zl z jakimis platynowymi czy innymi nitkami, ktore na brudnych nogach jednak uparcie smierdza), jako narciarz nie widze zadnych zmian od 20 lat (mam 2 pary nart, uwielmiam jednak moje "polkarwingowe" narty na 185 cm), w spinaczce widze tylko roznice w jakosci (30 lat temu taki sprzet byl podobny, tylko trzeba go bylo sprwadzac z zagranicy), widze rewolucje w ksztalcie i materialach pletw do plywania, za to chetnie po wysilku pije Poweride itd.
Chodzi mi o to, ze NIE CZUJE POTRZEY zmiany obuwia do biegania.
Pytam wiec Was, lepiej znajacych sie na bieganiu:
co zyskam, kupujac profesjonalne buty do biegania (3,5 - 7 km z predkoscia 10 km/h)?
Tylko jeszcze raz powtorze:
- nie obciaraja mnie zadne buty
- jedyne co czuje po wysilku to bol pluc i miesni, stawy, kosci, sciegna sa ok
- nie czuje ZADNEJ potrzeby amortyzatorow, ksztaltowanej podeszwy, profilowanej wkladki
Wiec czy jak kupie buty za 300 zl poczuje roznice jak miedzy "pionierkami" sprzed 30 lat a wspolczesnymi "Salomonami" czy dam sie nabrac PR-owcom, ktorzy w innych dziedzinach chca mi wmowic, ze dobrze sie bede bawil tylko z wybranymi chipsami, a dobry plyn do prania czy proszek da szczescie calej rodzinie, a jak umyje wlosy preferowanym szamponem, to wszystkie lask na mnie poleca... ;)
Jak to jest?
Pomozcie!
:)