Dokładnie! Niech, każdy się mierzy swoją, miarą. Swoje robi, tak Natalka ;-)
To, ja się podzielę swoimi spostrzeżeniami, z przebiegu całego Rzeźnika. Oczywiście, są to moje subiektywne odczucia. Tomek, zweryfikuje- wszystko.
Zacznę od tego,że ja tam z tym swoim barkiem, biegłam jak biegłam. Na koniec, to już nie bark bolał lecz kolana, bardzo! Biegłam z jedną ręką włożoną/przełożoną/wsuniętą niczym temblak w szelki od plecaka, drugą mogłam swobodnie manewrować ;-)
Było ciężko do momentu kiedy zaczęłam odczuwać ból jednego kolana( jednak leciutka nie jestem, a zbiegi z gór to masakra). Wchodzenie pod górę było wybawieniem, na prostej, gdy biegliśmy tak bardzo nie odczuwałam, bólu kolana. Osamotniona w tym nie byłam, bo innych biegaczy również to dotyczyło. "Jak oni biegną to i ja mogę" nastawienie psychiczne w takich warunkach jest najważniejsze. Człowiek jest w stanie wiele znieść, psycha musi być silna. Miałam kryzys, może dwa. Tomek: "Monika, co z twoją głową"- wystarczyło, szybko się nastawiałam inaczej, chyba ;-) Jego stoicki spokój.
Tutaj ważne jest partnerowanie podczas biegu, ale i bezpieczeństwo. O tyle ja miałam mniejszą presję niż Tomek, który pilnował czasu...nie po to,żeby zrobić Bóg wie, jaką życiówkę...choćby po to,żebym ja mogłam już ostatnią górę przejść, spokojnie. W takich biegach strategia, rozłożenie siły jest bardzo istotne. Warunki, podłoże, jakim biegliśmy też ma znaczenie.
Ogólnie tak...
Od przepaka, do przepaka, odcinkami, ( na przepakach, jedzenie dawali ;-)organizacja bardzo sprawna, zabrakło mi tylko herbaty na mecie :(
Pojechałam tam przebiec Rzeźnika, chciałam tego i dokonałam tego :-) Nie napisze,że przebiegłam go na wielkim zmęczeniu, zmordowaniu, miałam czas czasem na oddech ;-) Co poniektórzy mogli to zobaczyć na załączonych obrazkach ;-)
Niezastąpiony zespół Golden Team, był wszędzie. W miejscu, gdzie usytuowane było biuro zawodów, odprawa :-) Bardzo sympatycznie i życzliwie podchodząc do takich "amatorów"jak - Ja ;-) Wspólna posiadówka na trawce, jedzonko. Tomka. S- wskazóweczki,( o tych, gafach, moich, nie będę wspominała, co?) ;-) Iwonki. L- wystarczyło, jedno słowo, a w głowie podczas biegu - wciąż siedziało ;-)
Oczywiście, Wasze wsparcie! Najważniejsze jednak podejście, zrozumienie, zaufanie do mnie, partnera- Tomek, bardzo dziękuję Tobie za to. Może myślałeś,że ja będę z tych z Warszawy- zawodowców- sportowców, no cóż, trochę cię rozczarowałam :P
Ten post został edytowany przez Autora dnia 22.06.14 o godzinie 19:58