Maraton Poznański jest dla mnie maratonem szczególnym. To tu, przed dwoma laty debiutowałam na królewskim dystansie. Poznań to moje rodzinne miasto. To tutaj, cztery lata temu swój jedyny maraton przebiegł mój syn, Sebastian. Kibicując mu wówczas sama nabrałam ochoty na bieganie. Miałam z MP rachunki do wyrównania- przed rokiem, pomimo opłaconego pakietu startowego z powodu kontuzji zostałam w domu. Był to 13 maraton w Poznaniu, tegoroczny miał specyficzną datę- 13.10.13. Miał być częścią Korony Maratonów Polskich, nie będzie. Jeszcze.
Po ciężkim ultra maratonie dwa tygodnie temu zakładałam spokojny bieg w Poznaniu. Kochani, w takim towarzystwie, jak Wasze spokojnie się nie da!! Moja życiówka, poprawiona o 6 minut to nie tylko moja zasługa, także w bardzo dużym stopniu Wasza. Kasiu, Karolino, Krzysztofie- Wasz doping na trasie był bezcenny. Katarzyno, w tym miejscu deklaruję, że gdy będziesz gotowa do spotkania ze swym maratońskim debiutem będę przy Tobie, nie jako kibic - chyba że kontuzja jaka- ale jako wsparcie na trasie. Z prawdziwą przyjemnością. Na swą fankę możesz liczyć w Gdyni, gdy wystartujesz w ukochanym przez siebie triathlonie.
Ten puchar to także zasługa Oli, Joasi, Mariusza i wszystkich GT- mowców i sympatyków, w gronie których tak dobrze się czuję, to daje siłę i niweluje stres, biegłam na luzie a sam bieg sprawił mi wyjątkową frajdę. Szkoda, że pogubiliśmy się na starcie ale jakoś dużo ludzi tam było...
A o maratonie. Najpierw o plusach. Wolontariusze, wielkie brawa, to bardzo ciężka, wielogodzinna praca, ileż litrów płynów przeszło przez ich ręce, kilogramów owoców, czekolady, cukru, a jeszcze dopingowali i to jak! Muzyka na trasie, Poznań słynie z tego, inaczej biegnie się gdy zespół daje czadu. Strefy Kibica, Rondo Sródka to było apogeum, 33 kilometr a nogi same niosły. Poznańscy kibice , jak zawsze pokazali się od najlepszej strony.
Posiłek po biegu- pychota. Nie zawsze na maratonach tak jest, najczęściej tak nie jest. Dziesiątki, może setki toj-toji na starcie , trasie i mecie,niby takie przyziemne a jak ważne!
Depozyt- zorganizowany świetnie- znowu wolontariusze. Nie zdążyłam gęby otworzyć a mój worek już leżał na ladzie. Zero kolejek.
Róże dla kobiet na mecie- sorry panowie-nie jestem feministką, podobało mi się to. Złoty płaszczyk, cobyśmy nie marzli.
Były i minusy, jest to moja subiektywna ocena ale Maraton Poznanski biegłam dwukrotnie, na różnych trasach a i kilka biegów 42 km w różnych miejscach mam za sobą
Umiejscowienie startu i mety na targach jest jakimś nieporozumieniem. Dwa lata temu mieściły się one nad Jeziorem Maltańskim, miejscem , w którym organizowane są liczne imprezy sportowe, także mistrzostwa świata. Wiele imprez masowych ( koncerty, e.t.c.), baza hotelowa, rekreacyjna, parkingi lub miejsca parkingowe, olbrzymia przestrzeń dla biegaczy i kibiców. Piękne to miejsce i stworzone do imprez masowych. Biegłam 12 maraton w grupie podobnej jak w tym roku,ponad 5 tysięcy osób, było świetnie!
Zafundowano nam teraz ścisk na starcie na połowie szerokości jezdni, w koleinach tramwajowych szyn, a na mecie masakra. Gnieżdżenie się pomiędzy targowymi pawilonami, pomieszanie z poplątaniem, ludzie błądzili szukając depozytów, wejścia, wyjścia, przejścia. Podium wciśnięte w kącie, dekoracje na łapu-capu, w pośpiechu,za wcześnie, w trakcie biegu, wywoływanych osób często nie było bo nie wiedzieli o swych nagrodach lub jeszcze przebierali się w szatniach. Bądż błądzili po terenie. Kibicami tych dekoracji byli ochroniarze, osoby zainteresowane ( które dotarły) i sami wręczający nagrody. W tym samym czasie, tyłem do podium kibice witali kolejnych, kończących maraton. Jeden spiker witał zawodników na mecie, jednocześnie drugi, gdzieś na zapleczu wywoływał do dekoracji. Jakaś kobitka wręczała mi puchar tak, jak konduktor bilet w pociągu. Następny proszę. Na żadnych zawodach nie spotkałam się z takim bylejactwem. Żenujące, tym bardziej, że udział w maratonie wzięli uczestnicy z prawie 30 państw.
Fatalnie oznaczona trasa biegu, kilka tablic z kilometrówką i jakieś rysowanki kredą na krawężnikach.
Trasa biegu. Najmniej ciekawa z 7 maratonów, które przebiegłam w tym roku. Takie tłuczenie kilometrów aby je wybiegać. Zero atrakcji dla nas, biegaczy, nie zapamiętałam niczego charakterystycznego, no chyba że te targi, ale one celom handlowym służą a nie masowym biegom. A przecież Poznań naprawdę ma się czym pochwalić!
Trochę się czepiam, ale coś jest na rzeczy skoro inne maratony pęcznieją z roku na rok od chcących w nich biegać zawodników a poznański maraton zatrzymał się w miejscu. Dwa lata temu w Poznaniu pobiegło więcej zawodników niż w Warszwie, w tym roku w stolicy pobiegło ich dwukrotnie więcej niż w Poznaniu.
Niemniej atmosfera była wspaniała, przeżycia bezcenne, radość z biegu i życiówki, wspaniałe towarzystwo GT, biforek i afterek, poznanie nowych, zwariowanych ludzi ( byli tacy, chćby z Lublina na biforku), dzięki wszystkim i czekam na kolejne nasze wspólne spotkania.