Pierwsza dycha za mną. Wrażenia następujące:
Pierwsze kilkaset metrów: "ja pier**, co mnie podkusiło, żeby to chomąto zakładać... Nie , nie sprzedam tego, po prostu wypieprzę do najbliższego śmietnika.
Około kilometra: czuję wszystkie szwy w spodenkach, jeszcze moment i dostanę szału
drugi kilometr: ok, ujdzie, ale dupy nie urywa
trzeci: nawet rytmicznie ta woda chlupie - w sumie nie ma tego złego...
A potem to już było ok.
Wąski pasek (czyli to, czego obawiałem się najbardziej) zupełnie nie przeszkadza. nic się nie ociera, nie wpija. Jest ok.
Bidon: skośne położenie to super pomysł. Wyciąganie i wkładanie w trakcie biegu jest bardzo intuicyjne - widać, że ktoś pomyślał nad tym rozwiązaniem. Brak "uwiązania" bidonu zupełne nie przeszkadza - siedzi pod takim kątem, że nic się nie wysuwa w trakcie biegu.
Kieszeń: smartfon wchodzi bez problemu, ale żelu wcisnąć się już nie dało ( a jest to jedna z większych kieszeni, jakie widziałem w pasach do biegania ). Klucze jeszcze wejdą, ale to wszystko. Na żel/cukierki trzeba będzie dokupić dodatkową kieszeń.
W niedzielę przetestuję toto na 20km i zobaczę, czy na długich dystansach też jest tak bezproblemowe.
Nie jest to rozwiązanie idealne, ale póki co jestem z niego zadowolony.