Joanna H. Duńszczyzna!
W piątek poszłam pobiegać rano, ale że nie miałam gdzie wsadzić kluczy, to wzięłam torebeczkę na rzepa (taką, jak to noszenia mp3 na ramieniu), schowałam tam klucze i owinęłam torebeczkę tuż nad kostką lewej nogi. I pobiegałam. Po powrocie czułam, że to był zły pomysł, bo odrobinkę mnie bolało. Ale nie bardziej niż gdybym się uderzyła o nogę krzesła.
W sobotę nie biegałam i było ok. W niedzielę znów poszłam pobiegać do lasu (tym razem bez kluczy w torebce).
Po 2 km ból w miejscu, gdzie siedziały klucze zaczął dokuczać, przy 3 km już bolało jak diabli, po kolejnych 300m poddałam się i pokuśtykałam do domu. Do końca dnia było już tylko gorzej.
Wczoraj, czyli w poniedziałek stałam się regularną kuternogą i wylądowałam u ortopedy. Krótkie badanie - zapalenie pochewki ścięgna - lek do łykania, do wcierania, zakaz biegania na 2 tygodnie i zalecenie unikania chodzenia dopóki ból nie ustąpi.
Fajnie, co? Co za bezsens...