Każdy zna swój organizm najlepiej. Jeden się poci więcej, drugi mniej. Ja przestrzegam zasady dobrego, odpowiedniego nawodnienia przed biegiem, począwszy od dnia poprzedzającego start (solidnie posolony sok pomidorowy, izotoniki). W trakcie biegu można uzupełnić tylko doraźną utratę płynów, ale pić trzeba, nawet, jeśli się nie chce. Raczej izotoniki, sama woda nie może zrekompensować ubytków energetycznych podczas biegu. Wyjątkiem jest jedzenie żeli energetycznych - po zjedzeniu na trasie lepiej popić wodą - żel będzie się lepiej, szybciej wchłaniał niż z izotonikiem.
Nie czytałem tego artykułu, ale zdaje się, że tam chodzi o picie tylko wody i to w nadmiernych ilościach - wtedy faktycznie dochodzi do nadmiernego wydalania wszystkich cennych pierwiastków itp. z organizmu co może się skończyć źle. Ale nie pić, nawet jak się chce to już przesada. Po to organizm daje sygnał, żeby coś z tym zrobić. Tyle, że jak pisałem wyżej, jeżeli złapie nas pragnienie na maratonie, to może być już za późno...
Według mnie sprawa picia w trakcie ma sens jedynie w przypadku maratonu, na półmaratonie nie ma czasu i sensu zastanawiać się nad piciem - no chyba, że jakiś ekstremalny, przy 30 stopniach w cieniu - na jesieni szkoda zawracać sobie głowę. Podobnie przy treningach - nie piję do 1h 30 - 2h biegania, za to pamiętam, żeby dojść do siebie po treningu w miarę szybko - banan, izotonik.