Piotr Ciuk:
Magda K.:
Piotrek, tak z ciekawości, ile 'wycisnąłeś'?
zawsze zakładalem, że HRmax mam 195. Na tamtych zawodach wycisnąłem 193 a nie mdlałem jeszcze (choć byłem mega zmęcznony). Kiedyś fizjoterapeuta powiedzia mi, że do HRmax osiągniętewgo na testach czy zawodach powinienem dodać jeszcze 10 bo organizm ludzki spokojnie może więcej niż nam się wydaje.
W związku z tym od 2 tyg. bazuję na HRmax 200 ;-)))).
A nie boisz się, że to może ciut za dużo, że pomijając zmęczenie ogólne co jest normalne, obciążasz zbyt mocno mięsień sercowy?
Od lat można się spotkać z tak różnymi teoriami w temacie, że ja w którymś momencie zaczęłam sama głupieć.
Regularnie biegam z pulsometrem, ale im 'dalej w las', tym bardziej mnie to urządzenie stresuje.
Mam na myśli fakt, że dość szybko wpadam w tzw. beztlen czy inaczej III zakres i mimo, że odczuwam, iż mogłabym pocisnąć jeszcze kawałek w tempie, automatycznie zwalniam lub przechodzę na 1-1,5 do marszu w celu uspokojenia pracy serca.
Tak czy inaczej liczy się regularność i logiczne jest, że w miarę upływu czasu ów wysiłek będzie się charakteryzował poprawą parametrów wydolnościowych gdzie w tym samym czasie będę mogła w stanie zrobić dłuższy kilometraż, bądź zostać przy tej samej jednostce, ale biec równo, szybko i bez zbędnego postoju.
Tak więc zastanawiam się której opcji się trzymać, bo może niepotrzebnie się w jakiś sposób ograniczam i pieszczę ze sobą?
Jednym z powodów np. dlaczego jeszcze nie pora, aby biegać w grupie jest fakt, że głupio by mi było się słowem nie odezwać do ludzi, a prawda jest taka, że każde wypowiedziane zdanie powoduje, iż łapię nieregularny oddech, puls automatem wzrasta, a ja się znowu stresuję i takie koło zamknięte...
Sorry, że tak się rozpisałam w tym wątku akurat, ale żeby nie dublować, pozwoliłam sobie na kontynuację wypowiedzi Piotra.