Wojciech Wrzesień:
A co do minimalizmu - traktuję to jako kolejną modę.
To prawda. Zwolennicy "minimalizmu" mylą przyczynę ze skutkiem, mylą metodę z celem.
Kupują buty "minimalistyczne", aby 1) biegać szybciej 2) lansować się. Niekoniecznie w tej kolejności. Nic nie robią ze swoim bieganiem oprócz zmiany butów, które mają być cudownym antidotum na ich kontuzje lub słabe wyniki.
Tymczasem... bez wcześniejszych (albo równoległych) zmian w technice biegu buty "minimalistyczne" bardziej zaszkodzą niż pomogą.
To nie obuwie samo w sobie jest celem (na Fivefingersy moda trwa...), a prawidłowa technika, powodująca zdrowe i szybkie bieganie. Dopiero zmiana techniki wymusza przestawienie się na lżejsze, miękkie, mniej amortyzowane buty, bo po prostu wtedy jest wygodniej. Nie na odwrót. Buty są tylko środkiem, a nie celem. Środkiem, metodą do ładnego, zdrowego, efektywnego biegania.
A że producenci eksploatują temat marketingowo... normalna sprawa. Cena Fivefingersów moim zdaniem jest z d***y, mocne przegięcie. Ale jest sporo fajnych, lekkich butów z małą amortyzacją w cenie 200-300 zł. Da się przeżyć.
Teraz nie wyobrażam sobie biegania w ciężkich amortyzowanych koturnach na zawodach i większości treningów. I nie jest to efekt mody na minimalizm, po prostu tak mi się biega lepiej. Ale nad zmianą techniki pracowałem kilka ładnych miesięcy w zeszłym roku (i ciągle pracuję). Nie żałuję :)
Marcin S. edytował(a) ten post dnia 21.03.13 o godzinie 11:37