Piotr
R.
Właściciel Firmy
BeHaPeks.pl
Temat: Wietrznie Ku..a Wiecznie
Dziennik pokładowy dzień 2 - Skrzyczne, Barania Góra, Istebna. 15.12.2012rTak się zastanawiałem, jak mam nazwać opis naszej sobotniej przygody i nic mądrzejszego mi do głowy nie przyszło. Może to też z tego powodu, że "z pustego i Salomon ..." coś tam, coś tam. No cóż, "idiota" też człowiek. A propos "idioty", mam wrażenie że Ci wszyscy ludzie widzący nas nad ranem w górach przebranych za drobnych złodziejaszków z latarkami na głowach, właśnie tego słówka używają opisując to co widzieli.
Znów wybraliśmy się w podróż o zwykłej porze, czyli o 4:30. Tzn nie dla wszystkich "zwykłej". Tym bardziej, że jest sobota i można by pospać do 10... A mój budzik przerwał mi piękny sen o długowłosej blondynce już o 3:50. A niech to... Co zrobić, blondyna musi zaczekać...
Temperatura wskazuje 2 stopnie powyżej zera. Cała ubiegłotygodniowa zima się rozpływa. Na dodatek, co się wczoraj roztopiło, to dziś w nocy zamarzło. Jakoś udaje nam się bezkolizyjnie dostać do Szczyrku. Temperatura o 5:50 wskazuje już 7 kresek powyżej zera. Mamy świadomość co na nas czeka. Mamy nowe buty. Szkoda że nie są nieprzemakalne... Wysiadamy z samochodu pod, bobrze nam już znanym, sklepem i nagle uderza w nas ogromny wiatr. Wyobrażamy sobie tylko co może się dziać tam u góry. No cóż, dobrze chociaż że nie pada.
Start o punkt 6. Już po kilkuset metrach przekonuję się, że moje nowe-super-extra-wypaśne buty nie są już takie super, bo z każdym krokiem są co raz cięższe od wszechobecnej wody... Chwilę biegniemy po asfalcie w kierunku Skrzycznego szukając początku szlaku. Jest. Chociaż w nocy ciężko z widocznością. Mijamy ludzi spieszących do pracy, po czym skręcamy już pod górę na właściwą trasę. Zaczynamy wdrapywanie na Skrzyczne. Im wyżej, tym zimniej i bardziej wieje. Coraz słabsza widoczność. Nasz trening biegowy przeradza się w wietrzną wspinaczkę. Co jakiś czas tracimy szlak ale zawsze go odnajdujemy. Po 65 minutach docieramy na szczyt. Nie byłem na Syberii ale podejrzewam, że widoki tam są podobne (czyli żadne). Wieje już tak, że czym prędzej postanawiamy (spier...) uciec stamtąd jak najszybciej.
Szlak niebieski - kierunek Barania Góra. Mamy nadzieję, że im dalej tym łatwiej. Niestety szybko się orientujemy, że się myliliśmy. Do ogromnego, przenikliwego wiatru dochodzą zaspy śnieżne powodujące nasze zniechęcenie. Po, w sumie, 6,5 km postanawiamy zmienić plany i udać się pobiegać po mieście. Tym razem uznajemy wyższość gór, ale jeszcze tu wrócimy i nie damy za wygraną, obiecujemy sobie.
Zbiegamy szlakiem narciarskim. Szkoda, że nie mamy nart. Po chwili znajdujemy się w Solisku. Trafiamy na szlak żółty prowadzący na Przełęcz Salmopolską. Fajny szlak ale w większości po asfalcie. Gdy znaleźliśmy się na Przełęczy, decydujemy się kontynuować wycieczkę szlakiem czerwonym w kierunku Klimczoka - trasa do Chaty Wuja Toma. Znowu trafiamy, co jakiś czas, na mocne podmuchy wiatru, zaspy śnieżne i roztopiony śnieg powodujący, mało przyjemny, chlupot wody przy każdym stawianym kroku. Wspomnieć muszę o drodze krzyżowej i o towarzyszących nam biblijnych przesłankach. Gdy znajdujemy się na wysokości Szczyrku i mamy kompletnie przemoczone nogi, postanawiamy zakończyć naszą dzisiejszą wyprawę. Było ciężko ale daliśmy z siebie wszystko. Jeszcze tylko krótka mega stroma górka i jesteśmy przy samochodzie.
Drugi górski trening zakończony. Trasa, z powyższych przyczyn, zmieniona ale też było fajnie. Inwentaryzacja wykazała brak strat i darmowy peeling stóp :)
Podsumowanie 15.12.2012:
Start: 6:00
Czas: 3:39:49
Dystans: 23,17 km
Tempo: 9:29
Śr prędkość: 6,30 km/h
Przewyższenia: +1 379,0 / -1 354,9
Piotr R. edytował(a) ten post dnia 18.12.12 o godzinie 16:12