Tomasz M. keep it simple
Temat: Blackburn - Arsenal (sezon 2011 - 2012)
Wyniki meczów w wykonaniu drużyny z północnego Londynu w tym sezonie należało by określić jako boskie. Bóg jeden wie kiedy wygramy, kiedy poniesiemy klęskę (to już bardziej prawdopodobne), a kiedy przyjdzie podzielić się nam punktami. Jako nowe hasło reklamowe dla Arsenalu proponuję: Expect the unexpected - ono jak ulał pasuje do tego czego jesteśmy świadkami podczas weekendowych popisów Kanonierów. I to raczej expect porażki, gdy prowadzisz 1, albo 2 bramkami. Szczerze mówiąc, to doszło do takiego paradoksu, że widząc prowadzenie Arsenalu, jakoś ogarnia mnie lęk o ostateczny rezultat potyczki. Te obawy nie są bezpodstawne, jako że już w meczu przeciwko BVB w LM po wyjściu na prowadzenie, gra, mówiąc delikatnie, nie kleiła się, czego efektem było oddanie prowadzenia na minuty przed końcem. Ale to co zobaczyłem w dniu wczorajszym na Ewood Park, woła o pomstę do nieba... Kumpel, zagorzały sympatyk Liverpoolu, po meczu z kpiną zapytał: jak to jest możliwe, żeby strzelając 5 goli w meczu, przegrać? Otóż, gdyby ów pytanie padło przed wspomnianym meczem, wskazałbym mu palcem na czoło i kazał sprawdzić, czy aby na pewno nie starł mu się bieżnik na oponach mózgowych. Rzecz jednak w tym, że znając końcowy wynik 4-3 dla gospodarzy, pytanie to było o tyle retoryczne, co jak najbardziej realne. A już myślałem, że nie jest w stanie mnie nic zaskoczyć :]Niestety gra nie wygląda za dobrze. Gdzie się podział Arsenal, którym wszyscy w Europie się zachwycali, określając angielską Barceloną? Kreatywność, mnóstwo krótkich podań, szybkość w rozgrywaniu, akcje oskrzydlające, w końcu - dziesiątki sytuacji podbramkowych... ale tych pod bramką rywali! Póki co straciliśmy 14 goli w 5 spotkaniach P'ship i chociaż pod tym względem możemy poszczycić się mianem lidera. W najważniejszej z klasyfikacji liderowanie nam niestety nie grozi.