Temat: PKB: Złoty cielec współczesnej ekonomii
pozwole sobie skopiowac z innego forum:
W Niemczech od kilku lat jest dyskusja na temat tzw. basic income. Czyli każdemu obywatelowi należy się kwota ok. 1000 euro, dzieci do 18 roku połowa. Inicjatorem jest Goetz Werner, założyciel sieci sklepów drogeryjnych dm (kto był w Niemczech, zna je).
Werner jest tego zdania, że kapitalizm w teraźniejszej formie jest przestarzały i służy przede wszystkim ludziom, którzy i tak już mają kapitał. Reszta ludzi musi się podporządkować kapitaliście, a odwrotnie nie. Poza tym jest zdania, że administracyjne wodogłowie zżera dużą część budżetu państwowego, co uważa za skandal. Zapomogi socjalne są tak minimalne, że ani przeżyć ani umrzeć. Tak jak kiedyś bezrobocie trafiało ludzi z tzw. "niższych sfer", tak teraz bezrobocie może spotkać praktycznie każdego. Pracodawca może dyktować bardzo niegodne warunki, pracownik musi się zgadzać. Dalej uważa, że agencje pracy/Arbeitsamt i Sozialamt pracują nie efektownie, po prostu nie mają pojęcia co robią a dużo kosztują.
Czyli likwidując wszystkie te niepotrzebne instytucje uwalnia się kapitał. Poza tym za pomocą expertów wyliczył, iż sfinansowanie jest proste: znieść podatek dochodowy (w niemczech jest mnóstwo różnych dziwnych podatków) i podwyższyć podatek tzw. konsumpcyjny. Czyli dopiero jak kupujesz, płacisz podatek. Werner ma wielu zwolenników w różnych partiach. Opcją dochodu niezależnego interesuje się przede wszystkim partia piratów. Werner argumentuje, że dopiero jeśli masz zapewnione spełnienie podstawowych potrzeb (dach, jedzenie, troche ciuchów etc) wtedy jako człowiek jesteś w stanie rozwinąć swoją kreatywność i "dać" coś rzydatnego sobie i społeczeństwu. Partie polityczne twierdząc, iż walczą z bezrobociem kłamią, ponieważ jest to niemożliwe. Nie po to rozwijało się przez dziesiątki lat maszyny zastępujące ludzkie ręce. Czyli pracy jest coraz mniej a nie więcej. Ponieważ przeciętny polityk nie ma wizji tylko z reguły administruje (często) spleśniały spadek, nie zauważa, że ludzośc się rozwija i coraz mniej ludzi chce harować tylko chce pracować godnie, zgodnie z sobą. Wielkim fanem basic income jest również wnuk Ferdinanda Porsche, Peter Daniel, który jest nauczycielem w szkole waldorf. On oczywiście ma basic income ze spadku (dał sobie wypłacić, nie chciał pracować zgodnie z tradycją w koncernie dziadka). "Oczywiście jest to wspaniale mieć zapewniony dach nad głową, wtedy zupełnie inaczej podchodzi się do pracy. Dokładniej i z całym sercem, nawet jeśli płaca nauczyciela nie jest najwyższa, ponieważ nie zagraża to mojej egzystencji." Rozgadałam się, ale interesuje mnie Wasza opinia na ten temat. Proszę nie argumentować tanio, czyli "kto będzie zbierał śmieci" itd, ponieważ pracodawca będzie musiał polepszyć warunki pracy, aby ktoś to robił. Czyli uzależnienie będzie z obu stron, a nie tylko z jednej, jak teraz. Poza tym ludzie którzy nie chcą już teraz pracować i tak ich się nie zmusi. Ze statystyk wynika, że jest to mniejszość, którą państwo bez wysiłku udzwignie. Większość zapytanych na ten temat założyła by własną działalność, pracowała trochę mniej, częściej udzielałaby się społecznie, czyli opiekowała by się n.p. za darmo starszymi ludźmi, którzy nota bene w tej chwili często wegetują w tzw. rezydencjach dla seniorów, gdzie nie ma czasu na rozmowę tylko na zmianę pieluch. Summa summarum chodzi o zwrócenie godności. Co wy na to?