Temat: Partyzanci z książką w ręku atakują. Nowa moda - festiwal...

http://wyborcza.pl/1,75248,16052462,Partyzanci_z_ksiaz...

Wysypało się ich w całej Polsce, są coraz bardziej profesjonalne. Jak zamienić miasto w dyskusyjny klub książki? Trzeba tylko...
1. Zebrać grupę*

Nie musicie się dobrze znać, nie musicie mieć nawet wspólnych zainteresowań literackich. Ważne, żebyście mieli mocne postanowienie: rzucić się razem w nieznane.

REKLAMY GOOGLE
Astma wieku dziecięcego?
Rodzicu, dowiedz się więcej o nowym badaniu naukowym dotyczącym astmy
http://clinlife.pl/Astma
Na pomysł wpadli, narzekając wieczorem przy piwie, że w Częstochowie w kwestii literatury oprócz trochę drętwych spotkań autorskich nic się nie dzieje. Ona: Agnieszka Batorek, wtedy pracowniczka filii miejskiej biblioteki i naczelna lokalnego kwartalnika "Aleje 3", on: Adam Floczyk, pracownik Politechniki Częstochowskiej i Akademii Polonijnej. Uradzili, że spróbują zrobić festiwal literacki już w tym sezonie.

Dwa miesiące później, w październiku 2011 r., Festiwal Dekonstrukcji Słowa "Czytaj!" odbył się po raz pierwszy. - Planowaliśmy skromną, weekendową imprezę, ale całość rozrosła się do tygodnia. Na pierwsze spotkanie organizacyjne w kawiarni przyszło 40 chętnych do pomocy: animatorzy amatorzy, artyści z własnymi koncepcjami, właściciele klubów - wspomina Batorek. Każdy przyszedł z pomysłem na to, co chciałby zrobić. Ktoś znał jakichś muzyków, ktoś kolegował się z właścicielami pubu, ktoś miał kontakt do perfomera - hasło pierwszej edycji brzmiało: "Tajne spotkanie kulturalnego ruchu oporu".

- Nawet lepiej, jeśli grupa jest zróżnicowana - mówi Magda Majewska z kolektywu Warszawa Czyta, który od dwóch lat organizuje w Warszawie akcję wokół jednej książki składającą się z kilkudziesięciu wydarzeń (w tym roku były to "Niewidzialne miasta" Itala Calvino). W skład grupy wchodzą m.in. cztery graficzki, dzięki czemu odpadły troski o logo, plakaty, ulotki, stronę internetową - gdyby ich nie było, budżet festiwalu wzrósłby o minimum 2 tys. zł.

W Częstochowie identyfikacja wizualna festiwalu "Czytaj!" była... pracą zaliczeniową studentki grafiki. Na wagę złota jest też ktoś, kto nawet jeśli nie ma kursu z księgowości, potrafi np. rozliczać projekty unijne. Nawet ze zrzutki do kapelusza wypada się rozliczyć, a jeśli w grę wchodzi wsparcie finansowe od władz czy organizacji, to jest to konieczność.

Dobrze jest zaprzyjaźnić się też z lokalną biblioteką - udostępni miejsce na imprezy (przynajmniej w godzinach pracy), zna się też z moderatorami lokalnych dyskusyjnych klubów książki. A zaangażowanie DKK to jeden z kluczy do udanej imprezy. Jest ich ponad tysiąc - to armia zaangażowanych czytelników. Instytut Książki, który patronuje klubom, wspiera je np. poprzez kursy dla moderatorów imprez literackich.

- Zaczynamy od terminu. Trzeba się zastanowić, do kogo kierujemy działania, a potem - kiedy ci ludzie będą mieli czas. Jeśli mają przyjść studenci, warto sprawdzić, kiedy jest sesja, a jak zależy nam na dzieciach, trzeba albo zgrać się ze szkołami, które przyjdą w ciągu dnia, albo sprawdzić, kiedy kończą pracę rodzice publiczności - radzi Szymon Kloska, który w IK odpowiada za festiwale.

Uczy też, jak zaprosić pisarza (najbezpieczniej z kwartalnym wyprzedzeniem), jak gospodarować budżetem i skąd wziąć pieniądze na honoraria. Bo chociaż niektórzy pisarze nie biorą wynagrodzenia, to lepiej przygotować się na wydatki rzędu 300-1500 zł, plus nocleg i transport, które można obniżyć, zrzucając się np. z inną biblioteką w województwie i zamieniając przyjazd gościa w tournée po okolicy .

- Większość autorów lubi takie imprezy, zwłaszcza jeśli wie, że jest fajna publiczność i że będzie się tam odpowiednio "zaopiekowanym" - mówi pisarka Sylwia Chutnik. Lubi, gdy już w pierwszym e-mailu organizator pisze, jaki będzie temat spotkania, kto będzie w nim uczestniczył, jakie są warunki noclegu (minimum to pokój z łazienką, standard - hotel trzygwiazdkowy). Największe wrażenie zrobili na niej organizatorzy festiwalu, który odbywał się jednocześnie w Polsce, Czechach i na Słowacji, a zaproszeni przez kilka dni krążyli od miasta do miasta. - Zadbano o wszystko, od opisów pociągów i dworców, przez dykteryjki o miejscach, do których jechaliśmy, po ostrzeżenia przed lokalnymi wariatami, którzy upodobali sobie wieczorki autorskie. Sprawdzało się co do joty - wspomina Chutnik.

Warto też rozmawiać z wydawnictwami, hojnymi zwłaszcza przy okazji swoich premier. Nie należy się też bać zapraszania - najlepiej przez wydawnictwa - gwiazd zagranicznych, dla których taka impreza jest naturalną częścią pracy. Może się zdarzyć, że pisarz zażyczy sobie za przyjazd - jak zrobił pewien noblista - 40 tys. euro, ale może się skończyć tak jak w przypadku Jonathana Carrolla, gościa Poplitu w ramach festiwalu 4 Pory Książki, który podczas kolacji rzucił nagle, że skoro to taka fajna oddolna inicjatywa, to przekazuje swoją gażę na rzecz rozwoju festiwalu. Zwykle jednak w przypadku gwiazd zagranicznych trzeba się liczyć z równowartością ok. 3 tys. zł plus koszty przejazdu.

2. Wybrać książkę lub temat

Ważne, żeby w ciągu kwadransa burzy mózgów wymyślić 100 wydarzeń, które nawiązują do treści wybranej książki lub tematu: od dyskusji panelowej, przez wycieczkę rowerową, po wspólne sadzenie roślin. Potem z setki spróbujcie wybrać pięć, które na pewno chcecie zrobić.

Fachowo nazywa się to programowaniem. Są tacy, którzy robią to zawodowo jak Anna Król, krytyczka literacka i animatorka kultury, której zamarzył się w Warszawie festiwal literacki. Pierwsza, ubiegłoroczna edycja Big Booka miała w dwudniowym programie 70 wydarzeń, w tym roku (14-15 czerwca) liczba ta się podwoi. Idea przewodnia - odejście od "celebrowania literatury" i pokazanie, że towarzyszy nam ona w codziennym życiu, pozwala na szerokie pole interpretacji. Program bloku "Tranzyt" nawiązuje do 25 lat transformacji (m.in. oglądanie kaset wideo przyniesionych przez uczestników oraz rozmowa o tym, jak książki mogą zlepić światy miejski i wiejski), "Literatura dla kucharek" to m.in. spotkanie z japońskim komiksem kulinarnym, a nawiązujący do dwudziestolecia międzywojennego cykl "Retro i literatura" odbędzie w hotelu Bristol i w ogrodzie domu Iwaszkiewicza w Stawisku, gdzie będzie można zagrać w krykieta.

- Dzisiejsza publiczność oczekuje interakcji takich jak warsztaty oraz elementów zaskoczenia, np. niecodziennych lokalizacji. Dlatego podczas festiwalu "Czytaj!" poetyckie erotyki czytali kibicom futboliści drużyny Saints Częstochowa. A jeśli już zapraszamy publiczność do biblioteki, musi się dziać w niej coś niezwykłego, jak nocny maraton czytania prozy Edgara Allana Poego, gra fabularna, koncert albo słuchowisko na żywo inspirowane Białoszewskim - radzi Agnieszka Batorek.

Grupa Warszawa Czyta w ramach refleksji nad "Niewidzialnymi miastami" zrobiła spacer po Krakowskim Przedmieściu na wózkach inwalidzkich (pomogło stowarzyszenie Kulawa Warszawa), by pokazać, jak niewidzialną na co dzień grupą są niepełnosprawni. Katowicki festiwal książek elektronicznych Post Book uczy jak z książek robić przedmioty codziennego użytku. Miasto Poezji zachęcało lublinian, by zapraszali do domów obcych ludzi, z którymi wspólnie będą czytać wiersze. Warszawskie Imieniny Jana Kochanowskiego co roku w czerwcu urządzają w Ogrodzie Saskim mecz poetycki, podczas którego aktorzy ścigają się na interpretacje twórczości jednego autora (w tym roku Boya-Żeleńskiego, impreza 14 czerwca).

3. Zejść na ziemię

Podzielcie się zadaniami, znajdźcie miejsce, poszukajcie partnerów (biblioteki, księgarnie, domy kultury, kawiarnie, organizacje pozarządowe, dyskusyjne kluby książki), zorganizujcie rekrutację, rozpiszcie harmonogram.

Widząc wasz entuzjazm, wiele osób i instytucji będzie chciało współpracować. Tak przynajmniej twierdzą wszyscy fani czytania, którzy oddolnie postanowili zorganizować imprezę literacką.

Jednym z pierwszych błędów, które popełniają organizatorzy amatorzy, jest wybór miejsca. Anna Król proponuje motto: "Nie stać nas na oczywiste rozwiązania". Można wynająć salę teatralną (4-40 tys. zł) lub centrum konferencyjne, ale o organizatorach świadczy to jak najgorzej. - Miejsca oklepane są mało interesujące dla publiczności - mówi Król.

Pod swoje skrzydła przyjmą was klubokawiarnie, którym władze miejskie dały preferencyjne stawki czynszu w zamian za działanie na rzecz społeczności lokalnej czy biblioteki. Ale dobre są też dworce, fabryki, parki, wesołe miasteczka, miejski basen - im bardziej oryginalnie, tym większa szansa na tłumy.

Niestety, na zgodzie właścicieli miejsca się nie kończy. Bo plener to koszmar. Co prawda mało prawdopodobne, żebyście podlegali ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych (od tysiąca osób wzwyż), ale i tak warto uprzedzić policję. Jeśli nie jesteście pewni, kto powinien oficjalnie dowiedzieć się o imprezie, pomoże telefon do urzędu miasta.

- Gdy ostatnio w Krakowie organizowano Festiwal Literatury dla Dzieci i jego atrakcją miał być piknik w śródmiejskim parku, jedna osoba przez dwa dni fotografowała wszystkie krzesełka, kocyki i inne gadżety. Na wszystko musiał wyrazić zgodę miejski plastyk - wspomina Szymon Kloska.

4. Zataczać kręgi

Opracujcie jasny przekaz, czym jest wasza akcja i dlaczego ją organizujecie. Jakie książki wybraliście i dlaczego. Powtarzajcie, że czytanie najfajniejsze jest wtedy, gdy staje się punktem wyjścia do rozmowy i działania. Docierajcie z tym do organizacji non profit, osób, które chcą pomóc lub uczestniczyć.

Prawdopodobnie okaże się, że tych, którzy chcą się do was przyłączyć, jest całkiem sporo. Zwłaszcza jeśli fundacjom, instytucjom, kawiarniom, hotelom czy drukarniom zaproponujecie tytuł partnera festiwalu - trzeba to zaznaczyć potem w materiałach informacyjnych. Nawet jeśli partner nie wspomoże was finansowo, to może sfinansuje "swojego" akustyka czy ochroniarza albo przygotuje po kosztach materiały promocyjne.

Warto też pod kątem festiwalowym dokładnie przejrzeć listę znajomych na Facebooku - zwłaszcza tych, którzy mogą nam pomóc załatwić promocję wydarzenia. Przydadzą się też wolontariusze - będą rozwieszać plakaty, opiekować się gośćmi, pilnować, by na stoliku stała zawsze woda. Przy akcji grupy Warszawa Czyta pracowało 30 osób, do tegorocznego Big Booka zgłosiło się ponad 50 - większość to studenci, ale jest też np. szefowa dużej firmy, która ma za zadanie koordynować pracę wolontariuszy.

Żeby przyciągnąć publiczność, należy zaapelować do wirtualnych nawet znajomych na Facebooku - nigdy nie wiesz, kto z nich jest wśród swoich znajomych facebookowym autorytetem. - Podstawą promocji tego typu imprez w mediach społecznościowych jest stworzenie eventu, czyli wydarzenia o charakterze publicznym. Ważne też, by wybrać opcję, w której uczestnicy mogą zapraszać swoich znajomych. I dobrze jest przeznaczyć kwotę na promocję sponsorowaną. Za kilkanaście złotych można w ten sposób dotrzeć do kilku tysięcy osób - radzi Magdalena Moskal, strateg w agencji interaktywnej 180heartbeats+JvM.

5. Policzyć pieniądze

Jeśli robicie akcję po raz pierwszy, nie czekajcie na publiczne fundusze. Grantowa biurokracja zabije wasz entuzjazm. Starajcie się pozyskać nawet skromne środki przez crowdfunding, sprzedawajcie cegiełki wśród znajomych i przez portale społecznościowe.

Tegoroczny budżet Big Booka to 170 tys. zł z samych dotacji z Ministerstwa Kultury i od władz miasta (plus kilkadziesiąt tysięcy od partnerów), w ubiegłym roku było to 70 tys. od władz miasta. Ale ta impreza, choć oddolna, planowana jest z dużym rozmachem - Anna Król przez dwa lata prezentowała program licznym instytucjom, zanim urzędnicy stwierdzili, że Warszawie przyda się nowoczesna impreza literacka.

- Biblioteki mają skromne fundusze. Działy kultury urzędów marszałkowskich zwykle też. Poza tym wymagają wniosków złożonych do końca roku poprzedniego. Trzeba więc wykazać się inwencją, np. starać się w gminie o pieniądze z funduszu na walkę z alkoholizmem - mówi Szymon Kloska z IK. - W takim wniosku trzeba pomysłowo podkreślić, w jaki sposób impreza może odwieść od nadmiernego sięgania po kieliszek. Zorganizowany z takich środków festiwal prozy Bukowskiego czy Pilcha raczej więc odpada, ale pod "promocję odmiennego stylu życia" można już podciągnąć sporo pomysłów.

Zanim przed trzecią edycją organizatorzy częstochowskiego "Czytaj!" założyli stowarzyszenie, które ułatwia pozyskiwanie środków, opierali się na tym, co między sobą zebrali do kapelusza - zwykle kilkaset złotych.

Nowoczesną formą "co łaska" są internetowe strony crowdfundingowe, takie jak PolakPotrafi.pl albo WspieramKulture.pl. Z tej drogi korzysta grupa przygotowująca imprezę Warszawa Czyta - w tym roku poprosili darczyńców o 6 tys. zł, zebrali ponad 7 tys. (jak było rok temu, patrz w ramce).

6. Wymyślić coś trwałego

Poza debatą i spacerem z przewodnikiem - coś, co zostanie po akcji. Nowy DKK, działający blog o czytaniu, zrewitalizowane podwórko. Ślad, który zachęci do myślenia o powtórce.

Najczęściej po wystawie zostają materiały na stronach internetowych i książki w wersji elektronicznej i drukowanej. W tym roku Warszawa Czyta przygotowała "Przewodniczkę dla czytelników i czytelniczek miejskich", gdzie umieszczono materiały pomocnicze do czytania "Niewidzialnych miast" oraz spreparowany wywiad z Italem Calvino. Organizatorzy chcą tę książkę przesłać do bibliotek, bo mają nadzieję, że w innych miastach trafi na nią ktoś, kto zarazi się sprowadzoną ze Stanów akcją "One book, one city", w ramach której mieszkańcy miasta wspólnie czytają jedną książkę.

Zdarzają się też murale - dzięki Miastu Poezji lubelskie chodniki i ściany budynków ozdabiają "tatuaże" z wierszami Krynickiego czy Hartwig. Najbardziej pomysłowi są chyba członkowie wrocławskiej Fundacji im. Tymoteusza Karpowicza, którzy do promowania poezji przez festiwale dorzucają coraz bardziej wymyślne wydania magazynu "Cegła": wiersze i proza dotycząca konsumpcjonizmu wydane zostały w formie notesu na zakupy, numer polsko-czeski powstał na tekturowych podkładkach pod kufle, a poezja miłosna zapisana była w formie kart do gry we flirt towarzyski.

Czasem jednak trzeba uważać. Miłośnicy twórczości Brunona Jasieńskiego, którzy od lat organizują w świętokrzyskim Klimontowie Brunonalia, doprowadzili do nadania imienia futurysty miejscowemu liceum oraz nazwania jednej z ulic. Trzy lata temu musieli się z tego tłumaczyć, bo rada powiatu uznała, że awangardowy poeta ze względu na sympatię dla rewolucji proletariackiej "nie może być autorytetem dla młodzieży". I w mieście została ulica imienia jego słynnego obywatela, ale szkoła już nie.

7. Zamknąć oczy

Dzień przed sprawdźcie jeszcze raz, czy za każde wydarzenie odpowiada ktoś konkretny. Wyślijcie jeszcze raz mailing z programem.

Zamknijcie oczy i obudźcie się w środku własnej imprezy.

*Śródtytuły na podstawie poradnika "Jak zmienić swoje miasto w dyskusyjny klub książki w siedmiu niepraktycznych krokach" Krzysztofa Cibora, jednego z organizatorów oddolnej akcji literackiej Warszawa Czyta (ukazał się w jednodniówce "Kurier Kultura" nr 4)

ILE TO KOSZTUJE I DLACZEGO TAK MAŁO?

W ubiegłym roku grupa Warszawa Czyta zebrała na swoją imprezę 4975,84 zł. Dzięki temu, że dokładnie rozliczyła się z każdej złotówki, wiemy, że:
668,31 zł kosztowały plakaty, pocztówki, znaczki przypinki (byłoby drożej, gdyby nie wsparcie papierni i drukarni);
345 zł - domena internetowa i szablon bloga;
23,65 zł - grafiki zawieszone w witrynie jednego z lokali;
1778,33 zł - materiały na warsztaty, wydruki, przekąski i honoraria dla prowadzących;
150 zł - nagroda w slamie;
1254 zł - muzycy, akustyk i sprzęt na finałowy koncert karaoke;
617,29 zł - materiały do gry miejskiej;
143 zł - drobne upominki dla darczyńców (książki, stempel ekslibris).
Przychody to m.in.:
3155 zł - z akcji crowdfundingowej;
777 zł - ze sprzedaży przypinek;
140 zł - ze sprzedaży rowerowych szprychówek;
130 zł - zrzutka na nagrodę w slamie;
114 zł - zrzutka na przewodnika prowadzącego spacer po mieście.
Organizatorzy informują, że "akcja zakończyła się stratą 3 zł 72 gr, która została pokryta ze środków własnych członków i członkiń kolektywu. W istocie akcja kosztowała kilkakrotnie więcej, niż wynika z rozliczenia" - dodają i wyliczają liczbę godzin poświęconych na przygotowania (ponad 700) oraz pieniądze zaoszczędzone dzięki hojności sponsorów. "Gdyby usługi i produkty pozyskiwać po cenach rynkowych, koszty wyniosłyby 25 tys. zł".

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,16052462,Partyzanci_z_ksiaz...