Temat: Bez niego nie da się już praktycznie żyć...
Odkad mam komorke (a przekonywalem sie do nie dlugo - zdecydowalem sie na nia dopiero w 99) , wydawalo mi sie, ze bez niej nie da sie zyc. Potem byla sluzbowa, jako druga.
Do czasu, gdy wyjezdzajac na wies z mnostwem tobolow zapomnialem je wsadzic do kieszeni.
Zorientowalem sie na wsi.
Zdenerwowalem sie, ale pomyslalem - najblizsi sa ze mna, wiec o co chodzi?
W niedziele wieczor na telefonach okrylem po kilka nieodebranych rozmow. Na jednym i drugim.
I TYLKO JEDNA NAGRANA WIADOMOSC I JEDEN SMS!!! (o wypadku drogowym na sluzbowce).
A gdy dzien czy dwa pozniej w czasie rozmowy pytalem niedoszlych (w sobote i niedziele) rozmowcow, co chcieli ode mnie - najczesciej nie pamietali (!) lub był to bzdet.
Od tego czasu wyluzowalem.
A co do wylaczania rozmow/dzwonka w czasie WAZNYCH rozmow, to uwazam ze to kwestia:
a) wyczucia
b) warunkow
c) uszanowalnia wlasnej pracy
Sa ludzie uczuleni na nierozpraszanie przez SMS - trzeba to uszanowac.
Sa ludzie, ktorzy MUSZA byc na telefonie (lekarze, politycy, dziennikarze, prezesi0 ti trzeba to uszanowac
Sa ludzie, dla ktorych rozmowa z drugim czlowiekiem w danej chwili jest ROWNIE wazna jak rozmowa z trzecim czlowiekiem, ktory akurat zadzwonil. Przykład: rozmawiam w gabinecie dyrektora miejskiej spolki na BWT (bardzo wazny temat), nagle dzwoni do niego gabinet prezydenta miasta. Co mial zrobic? Inny przyklad: rozmawiam z prezydentem, mam zciszony telefon dostaje SMS od zony (wiedziala, gdzie jestem i co robie, poza tym nie dzwoni do mnie z pierdolami nigdy). WIedzialem, ze to cos WAZNEGO (skoro wiedzac, ze moge miec wylaczony telefon wyslala SMS). Przeczytalem go, przeraszajac prezydenta. Co mialem zrobic?