Jacek Straszak

Jacek Straszak Szef działu HR

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

o co chodzi?

O porządek - wiele ostatnio dyskusji na temat imprez/szkoleń/spotkań survivalowych, ich sensu, wartości, sposobów organizacji itp. Dyskusje momentami mniej, a momentami bardziej ogniste, czasem mniej, czasem bardziej sensowne, ale z całą pewnością utrudniające dostęp do informacji.

Na ten przykład ostatni nasz post o warsztatach i 63 wypowiedzi, z czego 2-3 tak naprawdę dotyczące samych warsztatów. Jak tak dalej pójdzie to ktoś, kto będzie szukał informacji o manierce, będzie musiał przeczytać trzy tomy polskiej poezji i filozofii współczesnej zanim znajdzie interesującą go odpowiedź.

Może zatem, skoro temat jest tak bardzo ciekawy i frapujący, poruszymy go w osobnym wątku?

Nie czekając na aprobatę przystąpię do dzieła i zaszczepię jedynie tematy, w obszarze których interesuje mnie wasze zdanie. Które podejmiecie?

- poziom - no właśnie, jak to jest? Da się tego survivalu nauczyć? A może się nie da?
Czy trzeba na to 60 godzin czy 600? Jasne że im więcej tym lepiej, jednak trzeba też pamiętać że uczyć można na różnym poziomie. Możemy zrobić szkolenie dla ekspertów którzy chcą być jeszcze bardziej zajefajni, ale możemy zrobić też szkolenie dla "żółtodziobów" którzy chcą poznać temat sprawdzić czy survival to zabawa dla nich czy też nie.

- komercja - czy wypada brać pieniądze (tfu!) za organizację imprez survivalowych? Czy te imprezy komercyjne mają sens? A może to tylko podły sposób na dorabianie się kosztem innych?
Czytając niektóre wypowiedzi mam wrażenie, że można, ale pod warunkiem, że to autor tej wypowiedzi będzie te pieniądze brał :) Jak w tym dowcipie o euro - zapytano Polaków, czy są za przyjęciem euro - 5% było przeciw, natomiast 95% przyznało że chętnie przyjmie euro w każdej ilości. A bez złośliwości - Czym różni się impreza komercyjna od nie-komercyjnej?
Czy ktoś kto robi imprezę komercyjną "robi to tylko dla kasy" czy może "jeśli płacę to mogę spodziewać się lepszej jakości"?

- "w grupie raźniej" czy "troje to już tłok" - są wśród nas tacy, którzy z obrzydzeniem patrzą na wszystkie imprezy masowe, głosząc że tylko w małym gronie można się czegoś nauczyć, a jak jest 3+ to już jest biba a nie nauka.

- "pół żartem, pół serio" - szczególnie po konwentach, ale nie tylko, pojawiają się głosy że albo się bawimy, albo się uczymy. Moim jednak zdaniem jedno drugiego nie wyklucza. Naukę wyklucza jedynie brak chęci. Rozmawiałem ostatnio na naszych warsztatach z Jackiem Drabarczykiem na ten temat - strasznie mnie ucieszyło że zgodził z moją tezą, że jeśli ktoś chce się czegoś nauczyć to z nawet najbardziej rozrywkowej imprezy wyniesie coś dla siebie. A swoją drogą będę na rzęsach stawał żeby Jacka na następny konwent ściągnąć - bo wspaniale stymuluje do myślenia, rzuca problemy do przemyślenia, dzieli się wiedzą. Takich osób powinno na konwenty przyjeżdżać jak najwięcej. Wtedy nawet najbardziej swawolna balanga staje się świetną okazją do nauki.

- merytoryczna krytyka czy złośliwość - martwi mnie to, że tak wiele jest tu głosów krytycznych, negatywnych opinii, wzajemnych docinek. Krytyka jest potrzebna i ważna, dzięki niej można mówić o jakimś poziomie. Dzięki krytyce wiem co warto, a czego nie. jednak nie podoba mi się gdy widzę głosy typu "nie, bo nie". Konstruktywnej krytyce mówię tak, durnemu czepialstwu nie...
Np. Gdy ktoś kto uważa się za eksperta krytykuje imprezę dla nowicjuszy, przypomina to trochę sytuację, w której Kubica wyśmiewałby warsztaty bezpiecznej jazdy dla emerytów. Nie wnikam czy "Kubica" to rzeczywiście "Kubica" czy raczej Walduś w starym golfie pod GS'em.
Albo ktoś ma problem, że na jakimś zdjęciu ze szkolenia, ktoś czapki nie miał a mieć powinien - skandal! Przecież to młodzież ogląda! A co będzie jak sobie potem przyszłe pokolenia uszy poodmrażają! Trybunał stanu, albo lepiej gilotyna od razu...
Wiem że przejaskrawiam, przesadzam i dramatyzuję - robię to świadomie, bo za chwilę nie będzie można na tym forum znaleźć żadnej informacji o jakiejkolwiek imprezie.

- off topic - to już nie temat do dyskusji, to prośba. Jeżeli chcesz drogi forumowiczu porozmawiać o ulubionym kolorze, porze roku, sposobie przyrządzania kurczaka, wyższości skarpetek ze ściągaczem nad tymi bez, lub nawet sposobach wykonywania otworów w preclach -
to nie jest właściwe miejsce.


Hubert Dziadczykowski

Hubert Dziadczykowski Sekretarz Gminy
Opatów

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Racja Jacku. Jak się chcę czegoś dowiedzieć np. o sposobach gotowania w lesie, to niekoniecznie przy tym mam ochotę przewijać pięć stron emocjonalnej dyskusji o etyce, filozofii i komercji zupełnie nie związanej z tematem wątku. Ale dobrze, by było miejsce i na takie dyskusje, bo na pewno mają wartość.
Co do tematów poruszanych przez Ciebie:

Poziom: moje spostrzeżenia są takie, że w Polsce dopiero buduje się system organizacji i firm zajmujących się bytowaniem w terenie. Jak dawno temu SPSS zebrał się w sobie i zaczął jakieś bardziej dynamiczne działania? Kiedy powstały firmy większości z Was, którzy udzielacie się na tym forum? Więc powiedzmy sobie szczerze: świeże to wszystko jest, uciera się dopiero i nabiera kształtów. I jak dla mnie fajnie, że coraz więcej, że różnorodne, że z różnym podejściem. Jako potencjalny klient chętnie spróbowałbym tych różnych podejść i dopiero wtedy mógłbym się wypowiadać: kto lepiej, kto gorzej, co mi się podobało, co nie. Na podstawie zdjęć i krótkich relacji ze szkoleń moim zdaniem nie można żadnych wniosków wyciągać - za mało danych. Firmy komercyjne robią szkolenia według swojego wyczucia rynku - jeśli uważają, że jest zapotrzebowanie na szkolenia dla początkujących, to robią, jeśli widzą możliwość zarobienia na szkoleniach doskonalących/dla zaawansowanych - proszę bardzo. SPSS jako stowarzyszenie próbujące integrować wszystkich także ma wolną rękę i mnóstwo sposobów realizowania założeń statutowych - popularyzacja - szkolenia podstawowe dla początkujących - moim zdaniem świetną inicjatywą są otwarte konwenty - można przede wszystkim poznać ludzi. Swoją drogą dziwię się, że firmy nie traktują ich jako możliwości pokazania się - "target" sam przyjeżdża na miejsce. Może to jest pomysł na formułę konwentu: każda z chętnych firm komercyjnych przygotowuje w porozumieniu z organizatorami mini szkolenie/prezentację z jakiegoś tematu. Uczestnicy mają troszkę nauki za darmo (może zechcą zgłębić temat), firma się reklamuje. A poza tym integracja środowiska gwarantowana - tylko trzeba trochę dobrych chęci i wyłączenia na chwilę rywalizacji. Zaś doskonalenie surwiwalowych "kadr" - SPSS z tego co wiem robi szkolenia i seminaria dla "wyjadaczy". Nie widzę problemu.
Co do komercji - jest kapitalizm, wiedza kosztuje i jeśli tylko są chętni zapłacić, to nad czym tu dyskutować? Była już kiedyś na tym forum mowa o jakiejś formie nazwijmy to: certyfikacji przez SPSS firm, aby klient wiedział, że solidnie szkolą. Resztę załatwią reguły rynkowe: jesteś dobry - zarabiasz. I tyle.
Co do imprez masowych... Ja bardzo lubię klimat obozowisk leśnych, spotkania z różnymi ludźmi i dlatego podobają mi się np. konwenty, gdzie kilkadziesiąt osób przyjeżdża. Fajnie jest i tyle. A kiedy mam nastrój bardziej kameralny - nikt mi nie broni pójścia tu, czy tam samemu, czy w mniejszym gronie. Jestem w końcu wolny (teoretycznie) dokonuję wyborów i robię to, co chcę (teoretycznie) ;) O czym w takim razie dyskusja?
A co do swawolenia w czasie szkolenia - jestem za. Dla mnie wszelka aktywność leśna jest formą wypoczynku i odskocznią od codzienności a uczę się wyłącznie przy okazji - nie mam aspiracji do zostania zawodowym surwiwalowcem. Ale fajnie, jak się łączy przyjemne z pożytecznym. Ostatnie warsztaty o roślinach jadalnych Projektu Bushcraft były w mojej subiektywnej opinii prawie idealne w proporcjach pod tym względem. Było bardzo luźno, a przy tym jednak merytorycznie. Wypocząłem, sporo się dowiedziałem. I o to chodzi ;)

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Jacek Straszak:
o co chodzi?
[...]
- komercja - czy wypada brać pieniądze (tfu!) za organizację imprez survivalowych? Czy te imprezy komercyjne mają sens? A może to tylko podły sposób na dorabianie się kosztem innych?
Czytając niektóre wypowiedzi mam wrażenie, że można, ale pod warunkiem, że to autor tej wypowiedzi będzie te pieniądze brał :) Jak w tym dowcipie o euro - zapytano Polaków, czy są za przyjęciem euro - 5% było przeciw, natomiast 95% przyznało że chętnie przyjmie euro w każdej ilości. A bez złośliwości - Czym różni się impreza komercyjna od nie-komercyjnej?
Czy ktoś kto robi imprezę komercyjną "robi to tylko dla kasy" czy może "jeśli płacę to mogę spodziewać się lepszej jakości"?
[...]

odpowiedź w pewnym sensie masz w tym cytacie z Warsztatów....
Darek Hajduk:
Soorki Wiesław
Ale to są warsztaty komercyjne i oczekiwania Klientów są dla mnie ważne. A ideologię możemy zastosować na Konwentach :-)

Można sobie zadać pytanie:czy to wciąż jest sztuka przetrwania, czy to już jest jest bardziej sztuka zarabiania?

Nigdy nie organizowałem imprez komercyjnych i nie mam takiego zamiaru. Nie zazdroszczę nikomu zarobków, to mnie nie interesuje.
Stworzyłem trochę projektów prywatnych - zawsze na zasadzie współudziału uczestników zarówno od strony merytorycznej, jak i finansowej. Jako organizator zajmowałem się wyłącznie logistyką przedsięwzięcia. Zresztą sama sztuka przetrwania zawsze występowała w tle i nie była głównym celem. Nie było też dylematu: uczyć, czy bawić. Wszyscy uczyliśmy się i bawiliśmy nawzajem.

pozdr.Vslv

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Natomiast ja łączę jedno z drugim.

Z moją ekipą się bawię,szkolę wtedy swoją kadrę.

Są młodzi,dobrze wyszkoleni,mają entuzjazm...i wiem,że w sytuacji trudnej mogę na nich liczyć.

A raz na jakiś czas robię szkolenie komercyjne - wtedy mam konkretną kasę na sprzęt dla mojej ekipy.

Czyli mieszczę się w tytule wątku -Bawiąc uczy...ucząc bawi.

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Nigdy nie tworzyłem konkretnej grupy. Każdy jednorazowy projekt tworzył swoją grupę mniej lub bardziej liczną. Po prostu zbyt duża różnorodność przedsięwzięć.
W tym sensie jest to zbliżone do działalności komercyjnej - nigdy nie wiemy, jaki klient nam się przytrafi.
Jest to jedyne podobieństwo. Cała reszta należała do poszczególnych uczestników.

Nieformalna grupa przyjaciół i nieformalne projekty mają swoje zalety:
- każdy odpowiada za siebie i troszczy się o siebie,
- nie ma problemu z: płacę i wymagam.

Istnieją też projekty, gdzie pod płaszczykiem "grupa przyjaciół" prowadzi się działalność komercyjną. Takich unikałbym najbardziej, ponieważ łączą wady pozostałych rozwiązań, poza niższymi kosztami nie dając nic w zamian.

pozdr.Vslv

konto usunięte

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Jacek Straszak:
o co chodzi?

O porządek - wiele ostatnio dyskusji na temat

Większość internautów potrafi używać wyszukiwarek i przeszukać forum. Kto powiedział że właściwe i sensowne jest czytanie wszystkich wypowiedzi. Pomijając już fakt że forum internetowe i inne wytwory popkultury nie są najlepszym sposobem na zdobywanie informacji...Zawsze można też zapytać jeszcze raz. Tylko na kilku forach zadawanie tego samego pytania jest grzechem co ogranicza rozwój....
Jeśli chodzi o temat o warsztatach. Darek zamiast odpowiadać merytorycznie na moje pytania zaczął próbować być złośliwy. Dyskusja mogła być ciekawa. Co z tego że z dyskusji pod tytułem warsztaty ktoś dowie się czegoś o wyprawach w Kazachstan? Spójżmy na inne uporządkowane fora-tactical i reconnet... To fora trupy na których moderatorzy to cenzorzy. To temat filozoficzno skarpetkowy. Które forum jest lepsze-to w którym się dobrze czujemy? Czy to w którym się rozwijamy...??
Może zatem, skoro temat jest tak bardzo ciekawy i frapujący, poruszymy go w osobnym wątku?

Nie czekając na aprobatę przystąpię do dzieła i zaszczepię jedynie tematy, w obszarze których interesuje mnie wasze zdanie. Które podejmiecie?

- poziom - no właśnie, jak to jest? Da się tego survivalu nauczyć? A może się nie da?
Da się nauczyć konkretnych umiejętności. Problem polega na tym że część szkoleń, szkół, a nawet uczelni koncentruje się na zarobku. Pomija w ten sposób sprawdzenie konkretnych informacji w boju.
Są szkoły które uczą lepienia garnków a są które tylko je pokazują...


- komercja - czy wypada brać pieniądze (tfu!) za organizację

Tak brać...Jeśli ktoś organizuje szkolenie z robienia łuków to oczekuję że nauczy mnie tego i samodzielnie zrobię łuk. Jeśli organizuje szkolenie z przetrwania z sytuacji ekstremalnych to oczekuję że po takim szkoleniu przetrwam sytuacje ekstremalne...Komercja w każdej dziedzinie powoduje rynek w polskich warunkach i indywidualnościach jakimi są "instruktorzy" . może powodować (powoduje) nerwowe zachowania.

- "w grupie raźniej" czy "troje to już tłok" -
Ważne jest aby w dziedzinach które noszą miano sztuki wiedza była przekazywana z mentora i sztukmistrza na ucznia. Tak aby nauczyciel mógł osobiście dopilnować swojego ucznia. Jeśli mówimy o działalności w warunkach ekstremalnych trudno jest zapanować nad grupą, paniką...
- "pół żartem, pół serio" - szczególnie po konwentach, ale nie tylko, pojawiają się głosy że albo się bawimy, albo się uczymy.
- merytoryczna krytyka czy złośliwość - martwi mnie to, że tak wiele jest tu głosów krytycznych, negatywnych opinii, wzajemnych docinek.
Gdy ktoś jest i stara się być złośliwy wobec drugiej osoby i niezależnie czy to jest madonna, grylls czy inny harcerz to daje nam prawo do złośliwości wobec niego...Mnie akurat bardziej rażą chwilowe i groźne wazeliniarstwo która ogranicza rozwój.

Np. Gdy ktoś kto uważa się za eksperta krytykuje imprezę dla nowicjuszy,
Tylko kiedy wiadomo że impreza jest dla nowicjuszy? Radzenie sobie z sytuacjami ekstremalnymi to nie jest coś dla nowicjuszy. Jeśli chodzi o wasze przyszłe szkolenie to nie wiadomo dla kogo ono jest przeznaczone....

Albo ktoś ma problem, że na jakimś zdjęciu ze szkolenia, ktoś czapki nie miał a mieć powinien - skandal! Przecież to młodzież ogląda! A co będzie jak sobie potem przyszłe pokolenia uszy poodmrażają! Trybunał stanu, albo lepiej gilotyna od razu...
Z tego powodu broniłem właśnie Beara Gryllsa którego programy są właśnie o SERE...Jeśli piszesz o szkoleniu dla formozy to wiem już że ta jednostka słabo radzi sobie w górach. Jeśli ktoś nie wie i nie potrafi ubrać się w teren to powinien wrócić do podstaw zanim zabierze się za wyższe cele i szkolenia. To jest podstawa. Jeśli ktoś nie ma ochoty na podstawy niech nie zabiera się ekspersko za "wyższe cele"

Skoro Wojsko ubiera się na Zielono w Zimie a w lecie na Biało. Nasza armia ma problemy tu.

- off topic
Drogi Jacku
To jest właśnie ograniczanie wolności wypowiedzi...Tak jak na balandze można się dowiedzieć czegoś o survivalu- czyli przy kielichu dowiedzieć się jak oprawić jelenia....Tak między wierszami można dowiedzieć się czegoś o rozmówcy...

Lubię to :-)Marek Bronisław H. edytował(a) ten post dnia 02.10.12 o godzinie 19:22

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Hej!

Moim zdaniem problem, a właściwie nie porozumienia wynikają z faktu, że każda dowolna aktywność człowieka z czasem podlega komercjalizacji. No i wszystkim skutkom z tego wynikającym.

Dotyczy to również surwiwalu. Początkowo był elementem różnych niekomercyjnych projektów realizowanych przez nieformalne grupy. Później doszła działalność misyjna: umiem i postaram się nauczyć innych. Z czasem ucząc, dlaczego nie miałbym na tym zarabiać - wiedza kosztuje.

Początkowe no risk, no fun zamieniło się na safety first. Grupa przyjaciół na układ mistrz-uczeń, aby dojść do klient nasz pan.
Naturalnym jest powstawanie różnych stowarzyszeń i organizacji. Tworzenie różnych certyfikatów: instruktor, ekspert itd....
Powstał też rynek sprzedawców tryliona gadżetów bez których nie uda się przeżyć. Mnożą się różne kursy, szkolenia, warsztaty.
Rosnąca konkurencja na rynku surwiwalowych usług siłą rzeczy wywołuje dyskusje, czyje kung-fu jest najlepsze.

Są jeszcze ostatni Mohikanie , którzy świadomie/z lenistwa/z braku biznesowych umiejętności (niepotrzebne skreślić) nie przeszli na komercyjną stronę surwiwalowej mocy. Ci zazwyczaj będą złośliwie komplementować różne rynkowe poczynania odmienne od ich doświadczeń.

Dołóżmy do tego internetowych surwiwalowców wyłącznie czerpiących swoją wiedzę z uprzejmości wujka Google.

Mając świadomość tego wszystkiego, najlepiej jest robić swoje w miejscu przez nas wybranym i nie przejmować się różnymi prztyczkami. Co przyznam nie jest łatwe.

pozdrowienia
ostatni Mohikanin VislavWiesław Mileńko edytował(a) ten post dnia 03.10.12 o godzinie 07:56

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Vislav...hmmm...sparafrazuję może to co napisałeś powyżej.

czyli :" rób swoje i resztę miej w dooopie"

:):):)

Tyle,że jeśli widzę/słyszę/czytam , że ktoś bierze kasę za ( nazwijmy to eufemistycznie)naukę/popularyzację/itp technik niebezpiecznych dla użytkownika,albo korzystając z hasła "survival" odwala kaszanę...no to mnie szlag trafia.
Nie piję teraz do nikogo konkretnego,ale miałem ileś tam przypadków,że ludzie przyjeżdżający do mnie twierdzili,że są po płatnych szkoleniach w różnych firemkach , tylko,że to co potem demonstrowali wprawiało mnie w przerażenie.
Począwszy od obsługi noża...aż do spożywania różnych dziwnych rzeczy.

Wedle zasady - nie szkodzić - jeśli mamy "survival" popularyzować, to dbajmy o to , aby jakiś dureń swoimi nieprzemyślanymi działaniami nie zrobił z nas bandy oszołomów,którzy pod płaszczykiem przekazywania wiedzy tylko wykorzystują nieświadomych niczego klientów.

Rozumiem,że doświadczonych w tej branży ludzi nie da sie nabić w butelkę, ale jeśli klientem są dzieci/młodzież/mieszczuchy/itp. to wskazane,abyśmy eliminowali osoby/firmy/itp , którzy/które dla kasy odwalą każdy nawet najbardziej kretyński projekt.

Może jestem przewrażliwiony,ale spotkałem się już z zarzutami,że :" jestem oszołom, bo każę jeść padlinę, spać w błocie i ganiać nago po śniegu". I to tylko dlatego,że moje działania są przeprowadzane w lesie.
Bo ktoś gdzieś tam słyszał,ze na tym własnie survival polega.

Reasumując - skoro robię to co lubię , to poprzez działania innych nie chcę być postrzegany jako wariat/czubek/psychopata/dureń/oszust/itp ( niepotrzebne skreślić.

I to by było na tyle.

Miłego dnia,bo zapowiada się słonecznie.

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

bywało, że sypiałem w błocie zimową porą bez śpiwora i namiotu. Piłem wodę z kałuży. Używałem śniegu, lub mchu zamiast papieru toaletowego. Jadłem stary chleb znaleziony w trawie po wędkarzach. Padliny nie jadałem. Nagość mnie nie gorszy. Obywałem się bez tryliona "niezbędnych" gadżetów. Etykietki mnie przypinane mam w .....
Tego nie da się sprzedać :-) i bardzo dobrze!

Niezbyt mnie interesuje poziom i uczestnictwo w rynku usług surwiwalowych. Niech sobie chłopaki robią, jak potrafią. Lubię jednak poczytać o poczynaniach innych. Czasami coś tam skomentuję i tyle.

pozdr.Vslv

konto usunięte

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Z survivalem spotkałem się w harcerstwie. W harcerstwie gdzie pielęgnuje się ideę nauki przez zabawę. (szczerze mówiąc myślałem że o tym będzie temat lecz założyciel o czym innym chce tu dyskutować) To świetna idea. Myślałem też że komercyjne szkolenia prezentują coś więcej, Okazuje się jednak że poziom szkoleń komercyjnych jest niższy od tych harcerskich. Co gorsza słyszę od tych survivalowych instruktorów że poziom survivalu w harcerstwie jest niski. Myślę że nie znają oni harcerstwa. Są takie drużyny których drużynowymi są żołnierze zawodowi. Wielu rzeczy nadal można za darmo nauczyć się w harcerstwie. To nie jest do końca za darmo bo polega na wymianie wiedzy. Nie jestem już w harcerstwie i szukam takich szkoleń i warsztatów które będą mnie rozwijać.Oczekuję od uczelni wyższej większego zaawansowania niż od średniej szkoły...

Widzę tu sytuację nieco analogiczną do tej na rynku oprogramowania komputerowego. Mamy drogiego Windowsa który oferuje nam gadżety słynną markę...Oraz otwarte oprogramowanie takie jak Linux. Pod wieloma względami to otwarte programowanie jest znacznie lepsze niż to płatne.

Samo to że się za coś płaci już wywołuje negatywne zachowania. Płacę to wymagam. Windows zamiast poprawiać niezawodność inwestuje w bajery...

Z jednej strony ktoś nabija się z Gryllsa że je pizzę w przerwie pomiędzy ujęciami a z drugiej strony organizuje survival w pensjonacie(bo klient nasz pan)...Jest to sytuacja którą trudno mi zrozumieć. Niestety Ci do których kieruję pytania nie ułatwiają mi tego zrozumienia...
Bo albo survival albo wczasy dla tych co sobie nie potrafią zorganizować wypoczynku na wolnym powietrzu?

Spanie w błocie i jedzenie padliny też da się sprzedać....Tak samo co zrobić gdy zabraknie papieru toaletowego lub rozmrozić nawilżane chusteczki...Zresztą taka wiedza jest niezbędna w niektórych działalnościach cywilnych -np klubach wysokogórskich, klubach podróżników...Dlatego się ucieszyłem ze współpracy buszkraftowców z środowiskiem górskim. Bo potrzebna jest tu wymiana doświadczeń...Jedni od drugich mogą się wiele nauczyć...
Nie ma co się tu obrażać przy wymianie poglądów.
Podobnie i w bólach narodził się wojskowy survival i do dziś w wielu krajach korzysta on z cywilnych instruktorów...

sory za długą wypowiedź. Ja takich długich nie czytam bo nie mam czasu :-)Marek Bronisław H. edytował(a) ten post dnia 03.10.12 o godzinie 10:50
Jakub Dorosz

Jakub Dorosz UniversalSurvival.pl

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Niezależnie od działania, po jego realizacji wystarczy usiąść na spokojnie i odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: "czy sam chciałbym wziąć udział w takich zajęciach?"
Wojciech Jończyk

Wojciech Jończyk Przewodnik górski
tatrzański,
Instruktor
Narciarstwa Wyso...

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Marek Bronisław H.:

Z jednej strony ktoś nabija się z Gryllsa że je pizzę w przerwie pomiędzy ujęciami a z drugiej strony organizuje survival w pensjonacie(bo klient nasz pan)...Jest to sytuacja którą trudno mi zrozumieć. Niestety Ci do których kieruję pytania nie ułatwiają mi tego zrozumienia...
Bo albo survival albo wczasy dla tych co sobie nie potrafią zorganizować wypoczynku na wolnym powietrzu?
Może swoje komercyjne szkolenia organizują tylko dla kasy, a nie po to by kogoś czegoś na prawdę nauczyć? Może dostosowują je do potrzeb jakie dyktuje rynek?
Ludziom można bardzo dużo wmówić. Byleby organizatorzy szkoleń nie upodabniali się do polityków. ;)

konto usunięte

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Jakub Dorosz:
Niezależnie od działania, po jego realizacji wystarczy usiąść na spokojnie i odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: "czy sam chciałbym wziąć udział w takich zajęciach?"

A może lepiej przed? ;P

Nie mam za dużo doświadczenia w tej dziedzinie. Ale w Archeologi staramy się dość intensywnie ludzi wciągać do zabawy, naczelnym (chociaż nie koniecznie najlepszym) przykładem jest Biskupin. Ale nawet na zwykłych wykopaliskach spotykałem się z tym że prowadzący robili dzień lub dwa dni otwarte, zapraszali całą okolicę i organizowali szereg różnych pokazów. Czy to lepienia garnków czy rozpalania ognia czy mielenia mąki czy jeszcze czegoś tam. W trakcie tych pokazów małe dzieciaki łapią naprawdę solidną dawkę informacji o archeologii.

Teraz zacząłem studia z Geologii, to trochę inna dziedzina, nie najgorsza jeśli chodzi o zainteresowanie ludzi ale trochę trudniejsza w prezentacji. W naszym instytucie oprócz poważnych badań robi się też filmy dokumentalne, pokazy eksperymentów itd a nawet w tej chwili robią drugą wersję gry komputerowej której celem jest przekazanie dzieciom podstawowych zasad zachowania w trakcie kataklizmów (wybuch wulkanu, tsunami, trzęsienie ziemi czy powodzie). Naczelną zasadą tego wszystkiego jest to że trzeba "ucznia" zainteresować. Jaki element zabawy musi być...właściwie nie, nie musi, ale jeśli jest to dramatycznie podwyższa stopień przyjmowania informacji.

Człowiek uczy się sytuacjami, kombinacjami różnych zmysłów. Nie jesteśmy przystosowani do suchego klepania. Nawet w terenie godzinne przemówienie o robieniu szałasu nie sprawdzi się tak dobrze jak godzinna próba zrobienia szałasu. Dobrą książkę napisał na ten temat John Medina "Brain Rules". W książce tłumaczy jak funkcjonuje nasz mózg, nie fizycznie czy chemicznie (to też ale bardzo zwięźle) ale jak przyswaja informacje, co nas ogranicza a co wręcz odwrotnie. Książka po angielsku, ale jeśli ktoś z was zajmuje się edukacją ludzi, szczególnie jeśli jest w tym dość świeżo to powinien tą książkę przeczytać wiele uczy i tłumaczy z rzeczy które częściowo są oczywiste, ale nie do końca zrozumiałe dlaczego tak jest.

Więc moim zdaniem w szkoleniach zdecydowanie powinien być element zabawy, nie koniecznie z klockami lego, bardziej jakieś praktyczne sprawdziany, niespodzianki trochę współzawodnictwa pomiędzy grupami szkolonych itd.

Ps: co do schodzenia z tematu itd. W wątkach najbardziej przeszkadzają mi nie te wypowiedzi które schodzą z tematu tylko strony pyskówek. Myślę że można być krytycznym wobec czegoś jednocześnie uzasadniając swoje racje i wymieniając się argumentami.
Jakub Dorosz

Jakub Dorosz UniversalSurvival.pl

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Jedrzej M.:
Jakub Dorosz:
Niezależnie od działania, po jego realizacji wystarczy usiąść na spokojnie i odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: "czy sam chciałbym wziąć udział w takich zajęciach?"

A może lepiej przed? ;P

Oceniając PO mogę odnieść się i do planu i do faktycznego wykonania.
Oceniając PRZED odnoszę się jedynie do planu.
;pJakub Dorosz edytował(a) ten post dnia 09.10.12 o godzinie 11:30

konto usunięte

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Jakub Dorosz:
Oceniając PO mogę odnieść się i do planu i do faktycznego wykonania.
Oceniając PRZED odnoszę się jedynie do planu.

Tak tylko żartowałem. Po oczywiście też należy się odnieść, z tym że najpierw jest pytanie: "co zrobić żeby zrozumieli?" a dopiero po tym jest pytanie: "czy zrozumieli? I dlaczego tą część dobrze a tamtej ni w ząb?" Bez połączenia planowania z nanoszeniem poprawek system by po prostu nie działał.

konto usunięte

Temat: Bawiąc uczy, ucząc bawi.

Jedrzej M.:
" Bez połączenia
planowania z nanoszeniem poprawek system by po prostu nie działał.
Dlatego wybieram sprawdzone szkoły, kursy, szkoleniowców...Nie oszukujmy się niezależnie od tego czy to jest szkolenie dotyczące wykopywania mamuta, przycinania drzewa, czy też nurkowania...Każdy szkoleniowiec uczy się na klientach (nanosi poprawki)...W jednych dziedzinach błędy są mniej widoczne a w drugich bardziej...Dlatego dobrze jest przeprowadzić wywiad o uczelni, szkole, szkółce, kursie i ludziach którzy je prowadzą...W dzisiejszych czasach łatwo jest to sprawdzić i dojść do tego kto, po co i od jak dawna prowadzi jakąś działalność...Często początkujące firmy wychwalają swoje zasługi i działania...
Jeśli chodzi o działalność górską i ekstremalną łatwo jest sprawdzić kto i jakie miał straty. Czy organizuje wyprawę dla klienta czy tylko po to aby sfinansować własne cele a los klienta jest od początku przesądzony...W dzisiejszych czasach niezależnie czy to jest Koperski, Pawłowski czy Baranowska możemy ich zaczepić, zobaczyć jaki mają stosunek do drugiego człowieka no i czy chcemy robić z nimi interesy...Zdarza się że stare i sprawdzone firmy(szkoły) zatrudniają młodą kadrę która na opinni poprzedników ładnie wszystko partaczy...Marek Bronisław H. edytował(a) ten post dnia 09.10.12 o godzinie 15:40



Wyślij zaproszenie do