Piotr Michalak

Piotr Michalak 15 lat doświadczenia
w reklamie i
budowaniu wizerunku

Temat: zapomniana sztuka


Witam,
Jestem gorącym zwolennikiem wymiany poglądów, dlatego proponuję porozmawiać na temat erystyki, zapomnianej juz trochę sztuki dyskutowania. Temat troche filozoficzny, ale jak sie głębiej zastanowić, to filozofia i sztuka mają chyba największy wpływ na nasze człowieczeństwo, więc może warto od czasu do czasu sięgnąć do niej nie tylko dla rozważań akademickich, no bo skoro nasi przodkowie czerpali z niej wiele pożytku w życiu codziennym, to nie musimy być od nich gorsi.
Dla uniknięcia nieporozumień przytaczam definicję erystyki. A nuż komuś się przyda: erystyka
łc. eristica z eristiké téchne ‘sztuka toczenia sporów’ éris ‘spór, kłótnia’) 1. filoz. umiejętność prowadzenia sporów, dyskusji w sposób, który poprzez właściwie użytą argumentację i środki ekspresji prowadzi do przekonania strony przeciwnej i odrzucenia słuszności jej poglądów;

konto usunięte

Temat: zapomniana sztuka

Hmmm... dobry pomysł i bardzo ciekawy wątek.
(i na czasie ;))

Ja również jestem zwolenniczką wymiany poglądów,
ale... w y m i a n y - i na poziomie - oraz wnoszących "coś" do treści-wypowiedzi-czy owych poglądów Dyskutantów.

Tak rozumuję podstawy sztuki dyskusji, wymiany poglądów, argumentowania, etc.
"Niestety" - ale dla mnie osobiście, utrzymanie odpowiedniego poziomu dyskusji wyklucza np. powtarzanie oczywistości, argumenty bądź wypowiedzi nie na temat, wtrącanie wątków osobistych, czy podjudzających - lub spoza tematu, tylko dlatego, że ów dyskutantowi zabrakło wiedzy lub argumentów.

Nie widzę też większego sensu np. w dyskusji i wymianie pogladów - bez argumentów i określenia poglądów Dyskutantów (to niestety możliwe),
bądź wypowiadanie się nie zapoznawszy się dobrze z tematem :)

Takie sposoby i tego rodzaju "sztuka dyskusji" - potrafi popsuć nawet najciekawszą i najwyższych lotów wymianę poglądów, także tą o samej erystyce-wymianie poglądów :)

Nie od dziś wiadomo, że... do tanga trzeba Dwojga... (w tym przypadku - co najmniej Dwojga).

Warto też zaznaczyć podział i różnice w sposobie i toczenia sporów "na żywo", a dyskusji przez telefon, poprzez videokonferencje, czy po prostu internet-forum.

Niestety w internecie łatwiej o konflikty - i trudniej o faktyczne zasady "sztuki toczenia sporów" :)
Problem pojawia sie zwł. gdy poglądy-poruszane tematy
są specjalistyczne, bierze w nim udział duża grupa-różnych Osób lub/i temat jest po prostu kontrowersyjny, a mile widziana jest wiedza bądź w ogóle udział w dyskusji "na temat"...

Osobiście nie rozumiem też osób, mających problem w ogóle z zaakceptowaniem, że zwrócenie uwagi, odniesienie się do wypowiedzi - nie jest atakiem, tylko właśnie otwoera dyskusję - i daje szansę sztuce i umiejętnościom argumentacji, o konsekwencjach retorycznych nie wpominając (mieszanie stylów wypowiedzi, wieloznaczności, etc.).

Niestety, co dowodzi forum, wiele w tej materii jest do zrobienia...

Jest ciekawie i grzecznie dopóki wszyscy się klepią po ramieniu bądź powtarza to samo.
Często widze, że ludzie po prostu dodają na zasadzie "wpisów" swoje uwagi czy kwestie.
Niezależnie od tego, czy są one nowe czy kontrowersyjne, niewiele osób potrafi się do nich odnieść czyli podjać właśnie prawdziwą i rzetelną dyskusję, wymiane zdań, doświadczeń.

Mało tego - podjecie dyskusji, wychwycony błąd, uwaga, etc.
(moim zdaniem również podstawowy element sztuki dyskusji, pewnej wojny wręcz argumentów) - przez wiele Osób odczytywane jest jako "atak" i wojnę z tą Osobą.
Najgorsze są zaś reakcje, czyli podsycaniem sporów, bak odniesień do dyskusji, obnniżanie jej poziomu, etc. - zamiast wykorzystać pojawienie się rzeczowego kontrargumentu, jako powód do rzeczowych wypowiedzi, kontrargumentów, etc.

konto usunięte

Temat: zapomniana sztuka

Hmmm... dobry pomysł i bardzo ciekawy wątek.
(i na czasie ;))

Ja również jestem zwolenniczką wymiany poglądów,
ale... w y m i a n y - i na poziomie - oraz wnoszących "coś" do treści-wypowiedzi-czy owych poglądów Dyskutantów.

Tak rozumuję - podstawy sztuki dyskusji, wymiany poglądów, argumentowania, etc. - i tak mnie tej sztuki "uczono".

"Niestety" - ale dla mnie osobiście, utrzymanie odpowiedniego poziomu dyskusji wyklucza np. powtarzanie oczywistości, argumenty bądź wypowiedzi nie na temat, wtrącanie wątków osobistych, aluzji - nie związanych z tematem.
Coraz częściej na forum właśnie da się zauważyć elementy "podjudzania" - lub wtrąceń spoza tematu, zwłaszcza przez osoby ze sobą sympatyzujące, popierające i odbiegające od tematu - tylko w ramach "obstawy" Ulubieńca, a jakości dyskusji, jej kierunku czy argumentów.
Widać to zwłaszcza w sytuacjach, gdy ów Dyskutantowi brakuje np. wiedzy, słów lub argumentów.

Nie widzę też większego sensu np. w dyskusji i wymianie pogladów - BEZ samych argumentów i określenia poglądów Dyskutantów (to niestety możliwe),
bądź wypowiadanie się nie zapoznawszy się dobrze z tematem :)

Takie sposoby i tego rodzaju "sztuka dyskusji" - potrafi popsuć nawet najciekawszą i najwyższych lotów wymianę poglądów, także tą o samej erystyce-wymianie poglądów :)

Nie od dziś wiadomo, że... do tanga trzeba Dwojga... (w tym przypadku - co najmniej Dwojga).

Warto też zaznaczyć podział i różnice w sposobie i toczenia sporów "na żywo", a dyskusji przez telefon, poprzez videokonferencje, czy po prostu internet-forum.

Niestety w internecie łatwiej o konflikty - i trudniej o faktyczne respektowanie zasad "sztuki toczenia sporów" :)

Problem pojawia sie zwł. gdy poglądy-poruszane tematy
są specjalistyczne, bierze w nim udział duża grupa-różnych Osób lub/i temat jest po prostu kontrowersyjny, a mile widziana jest wiedza bądź w ogóle udział w dyskusji "na temat"...

Osobiście nie rozumiem też osób, mających problem w ogóle z zaakceptowaniem, że zwrócenie uwagi, odniesienie się do wypowiedzi - nie jest atakiem, tylko właśnie OTWIERA DYSKUSJĘ - i daje szansę sztuce i umiejętnościom argumentacji.

Jest też okazją do wyjaśnień, kontunuacji wątku, konfrontacji, powołania się na widzę, argumenty, pzrzykłady
- o sztuce i umiejętnościom argumentacji, o konsekwencjach retorycznych nie wpominając (mieszanie stylów wypowiedzi, wieloznaczności, etc.).

Niestety, co dowodzi forum, wiele w tej materii jest do zrobienia...

Jest ciekawie i "grzecznie" - dopóki wszyscy się klepią po ramieniu bądź powtarza to samo, a są "kulutalni" co ozacza - nie sprzeciwiają się i nie zwracają uwagi na błędy, uhybienia.

Często widze, że ludzie po prostu dodają na zasadzie "wpisów" swoje uwagi czy kwestie, bez nawet próby nawiazania kontruktywnej dyskusji.
Niezależnie od tego, czy wpisy takie są nowe czy kontrowersyjne, niewiele osób potrafi się do nich odnieść czyli podjać właśnie prawdziwą i rzetelną dyskusję, wymiane zdań, doświadczeń, sprawić by wątek faktycznie "żył" i "coś dał" jego Uczestnikom.
Ja tylko takie dyskusje akceptuję - i niestety trafiłam na GL może na 3 w tym stylu.

Mało tego - podjecie dyskusji, wychwycony błąd, uwaga, etc.
(moim zdaniem również podstawowy element sztuki dyskusji, pewnej "wojny na argumenty", wiedzę, elokwencję) - przez wiele Osób odczytywane jest jako "atak" i "wojnę" z tą Osobą.

Najgorsze są zaś reakcje, czyli podsycaniem sporów, brak odniesień do dyskusji, obnniżanie jej poziomu, etc. - zamiast wykorzystać pojawienie się rzeczowego kontrargumentu, jako powodu do rzeczowej wypowiedzi, sensownej kontunuacji wątku, wyjaśnień, kontrargumentów, etc.



Anna Szulwińska edytował(a) ten post dnia 07.10.06 o godzinie 20:04
Andrzej Ludwik Alw Włoszczyński

Andrzej Ludwik Alw Włoszczyński projektant, eagler i
orloger

Temat: zapomniana sztuka

I tą prostą metodą - objaśnienia poziomu niedorastania dyskutantów do poziomu AS - mamy temat z głowy.
Wszystko już jest jasno wyłożone.

konto usunięte

Temat: zapomniana sztuka

Anna S.:Takie sposoby i tego rodzaju "sztuka dyskusji" - potrafi popsuć nawet najciekawszą i najwyższych lotów wymianę poglądów, także tą o samej erystyce-wymianie poglądów :)
[/edited]

No tak... czemu mnie to nie dziwi?
Widzi Pan...? :)
a czy czy użyłam Pana nazwiska?
(nota bene przecież niedawno (2-krotnie) uznał Pan za słuszną inną formę odnoszenia się, pozostając przy: Anna Szulwińska - Andrzej-Ludwik Włoszczyński.
Proszę więc się określić i sprecyzować, bo widzę kolejny raz pewną niekonsekwencję, a żadnego/żadnej AS'a/AS'y tu nie widzę :)).

Prosze też sobie wyobrazić że poza GL sztuka dyskusji też ma swoje miejsce :)
- moze nawet ważniejsze niż na GL,
więc jak widać w moim poście jest to zupełnie ogólna wypowiedź i moje zdanie.
Tak właśnie postrzegam, rozumuję - i tak mnie uczono sztuki dyskusji.

Z chęcią poznam Pańskie zdanie na ten temat,
ewentualne uwagi do mojej wypowiedzi, z czym Pan się nie zgadza, etc.
- bo to jest OTWARCIE DYSKUSJI, a nie jej zamykanie i czas na podsumowania.

Chyba, że własnie w tej formie (Pana post) swoje zdanie Pan wypowiedział...



Anna Szulwińska edytował(a) ten post dnia 07.10.06 o godzinie 20:20
Helena Ebert

Helena Ebert brand design

Temat: zapomniana sztuka

Piotr M.:
Witam,
Jestem gorącym zwolennikiem wymiany poglądów, dlatego proponuję porozmawiać na temat erystyki, zapomnianej juz trochę sztuki dyskutowania. Temat troche filozoficzny, ale jak sie głębiej zastanowić, to filozofia i sztuka mają chyba największy wpływ na nasze człowieczeństwo, więc może warto od czasu do czasu sięgnąć do niej nie tylko dla rozważań akademickich, no bo skoro nasi przodkowie czerpali z niej wiele pożytku w życiu codziennym, to nie musimy być od nich gorsi.
Dla uniknięcia nieporozumień przytaczam definicję erystyki. A nuż komuś się przyda: erystyka
łc. eristica z eristiké téchne ‘sztuka toczenia sporów’ éris ‘spór, kłótnia’) 1. filoz. umiejętność prowadzenia sporów, dyskusji w sposób, który poprzez właściwie użytą argumentację i środki ekspresji prowadzi do przekonania strony przeciwnej i odrzucenia słuszności jej poglądów;

Kotarbinski uwazal, ze erystyka w duzym stopniu (w kazdym razie w stopniu, w ktorym jej zasady opisywal Schopenhauer) bazuje na hasle: cel uswieca srodki: przyznanie przez adwersarza, ze mam racje, jest istotniejsze niz prawda czy tez poprawnosc wywodu, chodzi o to, zeby to moje slowo bylo ostatnie (w gruncie rzeczy skads sie przeciez biora politycy;). Z drugiej strony, intencja autora "Erystyki..." bylo raczej wskazanie mechanizmu dzialania, a tym samym sposobu radzenia sobie z osobami, ktory naduzywaja wspomnianych praktyk, bezwzglednie (i z reguly -- bezmyslnie) dazac do celu.
O ile sztuka ta moze sie przydawac chocby w prowadzeniu negocjacji (hipotetycznie), o tyle gdy przedmiotem rzeczy jest swobodna wymiana pogladow, wiedzy czy tez po prostu wspolpraca (a wiec cel, przynajmniej w teorii jest wspolny dla wszystkich), korzystanie z podobnych forteli uwazam szczerze mowiac za dosc niskie.


Helena P. edytował(a) ten post dnia 07.10.06 o godzinie 20:22
Piotr Michalak

Piotr Michalak 15 lat doświadczenia
w reklamie i
budowaniu wizerunku

Temat: zapomniana sztuka

Także odnosiłem wrażenie, czytając Kotarbińskiego, że bardziej chciał ukazać pewne mechanizmy, niźli je propagować poprzez wyrażanie expresis verbis.
Zgadzam się, że używanie żle pojętego makiawelizmu do osiągnięcia "zwycięstwa" w dyskusji jest niskie. Idę tu nieco dalej i nie ograniczę się jedynie do dyskusji rodzju, które Pani wymieniła, ale do wszelkiej dyskusji. To, że w pewnego rodzaju sporach (np. polityka) stosuje się niskie chwyty nie nobilituje tych praktyk w moich oczach, raczej świadczy o poziomie adwersarzy.
NAtomiast co do przydatności erystyki w negocjacjach biznesowych - uważam, że wcale nie jest hipotetyczna. Oczywiście, jeśli przywołać sposób francuski, czy turecki to rzeczywiście można odnieść wrażenie, że jedyna zasadą jest złupic ile można. Zawsze w takich razach zastanawiam się, co zrobią tego rodzaju negocjatorzy, gdy nikt juz nie będzie chciał z nimi rozmawiać.
Prywatnie nie negocjuję z kimś, kto próbuje mnie "zniszczyć", cóż należę do tego rodzaju naiwniaków, co wolą nie zarobić nic, niż dać się przyrównać do Pyrrusa.
ZAsady dobrej dyskusji zastosowane w negocjacjach pozwalają, taka mam nadzieję, stworzyć swego rodzaju więź, porozumienie, które procentuje owocną dla obu stron współpracą.
Karolina S.

Karolina S. "Niemożliwe" - to
nie jest słowo
francuskie"
/Napoleon/- ...

Temat: zapomniana sztuka

z definicji którą przytoczyłeś wynika, że erystyka nie zakłada kompromisu...chodzi o to aby przekonać stronę przeciwną albo odrzucić jej poglądy...Wydaje mi się, ze generalnie np. na forum zmierzamy do innego celu: dyskusji, która polega na wymianie poglądów, niekoniecznie występuje to próba przekonania drugiej strony. Wydaje mi się że naturalnym odruchem człowieka jest bronić swojej tezy i jeśli człowiek w nią wierzy, będzie chciał przekonać innych. Wtedy w dyskusji robi się "gorąco". Sztuką jest aby w tym "piekiełku" nie wykroczyć poza pewne zasady i pamiętać, że jest to dyskusja, a nie wojna.

Drugi aspekt jest taki, że zanim osiągniemy cel ( przekonanie strony, kompromis, jakikolwiek) toczymy dyskusję. I tutaj popieram aby taka sztuka "toczenia" istniała. Zasady są po to aby je łamać, ale są. Dzięki temu można wyznaczyć pewien poziom dyskusji, poniżej którego zejście nie jest wskazane.


Piotr M.:
Witam,
Jestem gorącym zwolennikiem wymiany poglądów, dlatego proponuję porozmawiać na temat erystyki, zapomnianej juz trochę sztuki dyskutowania. Temat troche filozoficzny, ale jak sie głębiej zastanowić, to filozofia i sztuka mają chyba największy wpływ na nasze człowieczeństwo, więc może warto od czasu do czasu sięgnąć do niej nie tylko dla rozważań akademickich, no bo skoro nasi przodkowie czerpali z niej wiele pożytku w życiu codziennym, to nie musimy być od nich gorsi.
Dla uniknięcia nieporozumień przytaczam definicję erystyki. A nuż komuś się przyda: erystyka
łc. eristica z eristiké téchne ‘sztuka toczenia sporów’ éris ‘spór, kłótnia’) 1. filoz. umiejętność prowadzenia sporów, dyskusji w sposób, który poprzez właściwie użytą argumentację i środki ekspresji prowadzi do przekonania strony przeciwnej i odrzucenia słuszności jej poglądów;
Piotr Michalak

Piotr Michalak 15 lat doświadczenia
w reklamie i
budowaniu wizerunku

Temat: zapomniana sztuka

rzeczywiście w definicji trudno dopatrzeć się kompromisu, zresztą po to sa prowadzone dyskucje, żeby przekonać do swojego stanowiska, ale jeśli tym założeniem jest osiągnięcie kompromisu...
Chodzi mi o to, że siadając do stołu rokowań każdy ma jakieś przekonania i zależy mu na ty, żebyadwersarz przyjął jego stanowisko.
Problemem, który chciałbym tu postawić jest cena, któą płaci się za użucie pewnych środkó: szantażu, ataku ad personam, chociażby. Czy warto dla ulotnej satysfakcji stosować środki, które pozostawiają niesmak.
Karolina S.

Karolina S. "Niemożliwe" - to
nie jest słowo
francuskie"
/Napoleon/- ...

Temat: zapomniana sztuka

Piotr M.:rzeczywiście w definicji trudno dopatrzeć się kompromisu, zresztą po to sa prowadzone dyskucje, żeby przekonać do swojego stanowiska, ale jeśli tym założeniem jest osiągnięcie kompromisu...


ok piszesz o negocjacjach, w sumie to tak naprawdę zależy od dyskusji i jej celach. np. teraz chcesz mnie do czegoś przekonać?:)) a możesz chcesz a ja o tym nie wiem ;-))
dyskusja może mieć cel stricte edukacyjny? wymiana poglądów i ich rozszerzenie?



Problemem, który chciałbym tu postawić jest cena, któą płaci się za użucie pewnych środkó: szantażu, ataku ad personam, chociażby. Czy warto dla ulotnej satysfakcji stosować środki, które pozostawiają niesmak.




moje zdanie: nie warto! aczkolwiek dopuszczam sytuacje, kiedy użycie takiej argumentacji jest konieczne, ale nie po to aby kogoś obrazić i czerpać z tego satysfakcję. Po prostu są wyjątki które potwierdzają regułę.


Karolina A. edytował(a) ten post dnia 08.10.06 o godzinie 11:09
Piotr Michalak

Piotr Michalak 15 lat doświadczenia
w reklamie i
budowaniu wizerunku

Temat: zapomniana sztuka

Karolina A.:[author]
moje zdanie: nie warto! aczkolwiek dopuszczam sytuacje, kiedy użycie takiej argumentacji jest konieczne, ale nie po to aby kogoś obrazić i czerpać z tego satysfakcję. Po prostu są wyjątki które potwierdzają regułę. [/edited]

Właśnie, w jakich sytuacjach i co wtedy nami powoduje, jakie motywy, no bo skoro używamy środków obrażających nie dla obrazy. Arcyciekawy temat wywołałaś.
Leszek Dariusz S.

Leszek Dariusz S. dojrzałem do zmiany
pracy

Temat: zapomniana sztuka

Nie jestem pewien czy nie mylimy kłótni, konfliktu ze sporem. Kłótnia po prostu się odbywa - określa to pewien stan stron biorących w niej udział - spór to pewien proces w którym staramy się przekonać stronę do swych racji. Tak narazie bez zaglądania do słowników to sobie wyobrażam.
Definicja którą Piotr przytoczył określa: ...który poprzez właściwie użytą argumentację i środki ekspresji prowadzi do przekonania strony przeciwnej i odrzucenia słuszności jej poglądów;
- to rozumiałbym to w taki sposób, że w wyniku użytych przez nas argumentów AUTENTYCZNIE przekonujemy stronę czyli po tej dyskusji ona jest przekonana do słuszności naszych argumentów.
"Ulotne satysfakcje" o których pisze Piotr moim zdaniem można odnieść jedynie do kłótni - strona pozostaje nie przekonana, my jednak często nieuczciwie stwarzamy sobie przewagę (uwagi ad personam, niesłuszne uogólnienia, itp) Wprawdzie erystyka wg Schopenhauera pełna jest różnych kruczków i sztuczek (rzekomo w celu obrony) ale przytoczona definicja mówi wyraźnie o potrzebie przekonania drugiej strony.
Karolina S.

Karolina S. "Niemożliwe" - to
nie jest słowo
francuskie"
/Napoleon/- ...

Temat: zapomniana sztuka

atak ad personam niekoniecznie może byc obraźliwy.
czyli prostując: używamy środków nie obrażając.
Czy każdy z nas może powiedzieć sobie: nie obraziłem nigdy nikogo w dyskusji?

Piotr M.:
Karolina A.:[author]
moje zdanie: nie warto! aczkolwiek dopuszczam sytuacje, kiedy użycie takiej argumentacji jest konieczne, ale nie po to aby kogoś obrazić i czerpać z tego satysfakcję. Po prostu są wyjątki które potwierdzają regułę. [/edited]

Właśnie, w jakich sytuacjach i co wtedy nami powoduje, jakie motywy, no bo skoro używamy środków obrażających nie dla obrazy. Arcyciekawy temat wywołałaś.
Leszek Dariusz S.

Leszek Dariusz S. dojrzałem do zmiany
pracy

Temat: zapomniana sztuka

Karolino Schopenhauer wręcz zaleca:
"Doprowadzać przeciwnika do złości: albowiem w złości nie jest on w stanie prawidłowo rozumować i dopilnowywać swoich korzyści. Sprowokować do złości można przez jawnie niesprawiedliwe traktowanie, lub przez szykany i w ogóle przez bezczelne zachowanie się."
Według tego opisu obrażenie strony na pewno spowoduje złość a więc jest potrzebnym narzędziem :)
Karolina S.

Karolina S. "Niemożliwe" - to
nie jest słowo
francuskie"
/Napoleon/- ...

Temat: zapomniana sztuka

nie to tak serio: to prawda. Pod wpływem emocji tracimy zdolność jasnej oceny sytuacji. I owszem pewnie takie techniki można stosować....

teraz w onecie w słowniku znalazłam definicję obrażania:

"naruszać słowem lub czynem czyjeś poczucie własnej wartości, czyjąś godność’ "
zobaczcie jakie to jest względne, bo każdy ma inne poczucie własnej wartości i tak naprawdę nei wiemy kiedy obrażamy naszego interlokutora...

czy można więc wnioskować, że nie używając chamskich środków zawsze możemy kogoś obrazić?

konto usunięte

Temat: zapomniana sztuka

Helena P.:Kotarbinski uwazal, ze erystyka w duzym stopniu (w kazdym razie w stopniu, w ktorym jej zasady opisywal Schopenhauer) bazuje na hasle: cel uswieca srodki: przyznanie przez adwersarza, ze mam racje, jest istotniejsze niz prawda czy tez poprawnosc wywodu, chodzi o to, zeby to moje slowo bylo ostatnie (w gruncie rzeczy skads sie przeciez biora politycy;).

Taki poziom dyskutantów najbardziej mnie przeraża i odraża, najczęściej obniżając poziom samej dyskusji i ważność tematu.
U takich osób ich "pomysł na dyskusje" powiedziałabym jest dlatego niski, bo najcześciej nie mają argumentów po swojej stronie, czasem nawet pojęcia o temacie - a kurczowo trzymają się swojej "racji", czy chęci wypowiedzi - często dla samej zasady.

Bazują więc na odciąganiu od tematu, przeinaczaniu faktów (stąd gdy nawet one są poprawione-jeszcze silniej dążą do KONFLIKTU), odciąganiem uwagi od faktycznych i rzeczowych uwag, argumentów.
Łatwo rozpoznać takich "adwersarzy" (bardziej kojarzą mi sie z chłopcami z mafii :)), bo właśnie ich zdanie musi być ostatnie niezależnie od wszystkiego, choćby nawet nie na temat, obwarowane wnioskami bez poparcia i przełożenia w rzeczywistości, czy nawet (najczęściej świadomie) bazując na wywróconych i przeinaczonych faktach, danych, etc.
Liczy się właśnie samo zwcięstwo.
Mnie tacy "dyskutanci" (dla mnie to już przeczy zasadzie dyskusji i wymianie poglądów, bo poglądów po prostu brak, a tworzy się papka niskich lotów) nie interesują i staram się ich unikać.

Niestety funkcjnują oni - i zarówno w polityce, w ogóle u osób publicznych - i niestety na necie to najgorsza jak dla mnie grupa dyskutantów, bo o ile w normalnym życiu z takimi osobami nie ma się "przyjemności" bądź wychodzi się i jest po dyskusji,
o tyle w internecie, czy własnie w polityce, mediach - temat tak naprawde żyje dalej, a dany niespełniony dyskutant wciąż prowadzi swoją filozofię "dyskusji".
Próba zamknięcia nawet faktami, argumentami, czy (też rzeczowym, a nie dla samego przytaknięcia) KOMPROMISEM (to juz jest wyciągnięcie ręki i ostateczność, jak "dyskutanta ma się po prostu dość albo widać że z danego miejsca się nie ruszy), kończy się i tak dalszą próbą najczęściej bezpodstawnej walki - bez argumentów.
Takie osoby często nawet udzialają sie właśnie w tematach - nie na temat, mam wrażanie że czasem pojawiają się tylko po to - aby wywołać konflikt, bądź po zwierzęcemu ZAZNACZYC SWOJĄ OBECNOŚĆ, przynależnosć do jakiejś grupy (wiece, parady, strajki). Szkoda że kończy się tylko na zaznaczaniu obecności i dążeniu do sporów, przeinaczania faktów, etc.

Po ich wypowiedziach, przywoływaniu do tematu, ściąganiu rzeczowymi argumentami na ziemię - gdy na powietrzem napompowanych wnioskach - wzlecą za wysoko ;)
- widać, jakie są INTENSJE i ich CEL udzielenia się w temacie.

Im wyżej na nich wzlecą, tym bardziej bolą - i denerwują ich ARGUMENTY czy rzeczowe uwagi, dane, fakty - ktróre sporowadzają na ziemię...
"Niestety"... ale dla mnie argumenty, fakty, dane, zawsze zwyciężają i mają najlepszą siłe przekonywania.
Powinny mieć...
Jak ktoś się uprze to i tak ich NIE WIDZI, manipuluje, a wręcz drażnią daną osobę przywoływane dane, cytaty, fakty, wiedza w temacie, etc. - co tez jest absurdem (nagle przechodzą w innym kieryunku, i nie dane fakty, odpowiedź - są powodem do ich interpretowania i odniesienia się, tylko: ich długość, w ogóle powoływanie się na nie (wyśmjiewanie celowości cytatów, próby wyjaśniania danych, rozkładanie na czynniki pierwsze skoro prostsza forma nie pomogla) - które oczywiście znowu niweczą trud takich osób wniosków z powietrza.
Ale najśmieszniejsze jest to, że drażnią takie osoby nawet cytowanie ich własnych wypowiedzi, bądź sam fakt że jest ona po prostu długa (poprzez wyjaśnienia, zytaty, argumenty - jako odpowiedź).
Wtedy - co też mnie zadziwia, mimo udokumentowa niektórzy dalej potrafią się "upierać" dla samego upierania, czasem znajdują nawet SOJUSZNIKÓW, którzy z różnych przyczyn wraz z daną osobą ciagną, a mam wręcz wrażenie "rozdzierają" temat, dalej prowadząc ten "styl dyskusji" - swój styl..., ale z siłą większości.
Co gorsza, wciąż nie dostrzega się argumentów, danych, kwintesensji wypowiedzi, a CELEM i KIERUNKIEM prowadzenia dyskusji staje się wówczas sam fakt, że jest ich po prostu WIĘKSZOŚĆ.
Wówczas, znowu w temacie i nie na temat - głównym argumentem staje się WIĘKSZOŚĆ - i ją uważają jako rację i powód do jej przyznania racji..., oczywiście wciąż stosując "argumenty" m.in. te wyzej wymienione (negowanie cytatów, długości, faktów, wiedzy, doswiadczenia).

O ile sztuka ta moze sie przydawac chocby w prowadzeniu negocjacji (hipotetycznie), o tyle gdy przedmiotem rzeczy jest swobodna wymiana pogladow, wiedzy czy tez po prostu wspolpraca (a wiec cel, przynajmniej w teorii jest wspolny dla wszystkich), korzystanie z podobnych forteli uwazam szczerze mowiac za dosc niskie.

Nie mogę się do konca zgodzić. Zależy oczywiście o jakich negocjacjach mówimy, jakie są ich koszta, szanse stron, argumenty, co jest ich celem (terrorysci i życie ludzi? biznes i pieniądze? praca - podwyżka?)
Zlaeży też od POZIOMU DYSKUTANTÓW, ich stopnia wiedyz, oczekiwań. Ja kiedy dostrzagam poziom poniżej tego, który dopuszczam, wolę z daną osobą nie mieć nic wspólnego - bo zazwyczaj ma to sie skonczyc po prostu jej własnie zwyciestwem bez bazy i zaznaczeniem obecności,
a w takich "dyskusjach", nie mam cywilnej odwagi ani chęci brać udziału.
Co do negocjaqcji.
W zależności od ceny jaką trzeba zapłacić za błędy w negocjacji, dyskutant ma większo poczucie że musi się starać i użyć najwyższych lotów argumentów, daru przekonywania, ewentualnie elementów sztuki kompromisu, żeby druga strona też coś z negocjacji wyniosła (wiedzę, wyższą kwotę, rekompensate, spełnienie prośby, przysługę, etc.).
Ale są osoby, z którymi NIE DA SIĘ NEGOCJOWAĆ.
Jeśli ktoś mi stawia warunki, których nie moge spełnić, np. kwota poniżej kosztów własnych, zgodzenia się z kimś kto nie ma racji, a jest ona wynikiem dyskusji i na wielu etapach dokuemtowana,
obraża i wchodzi na tematy o których nie chcę i nie mam obowiązku romawiać, udowadniać, etc., to niestety ale to już jest terrorysta a nie dyskutant - i każdy specjalista z AT Państwu powie że tak naprawde z terrorystą NIE MA SENSU NEGOCJOWAĆ, bo prędzej czy później przyniesie to wiecej szkód niz pożytku.
Nawet jesli "ofiarą" zawiesszenia takiego kompromisyu jest obrażenie się dyskutanta, zerwanie negocjacji, a nawet życie jednostek, etc. - to tak naprawde ratuje to dużo ważniejsze kwestie (taki terrorysta i inni, będą chcieli wiecej i jak raz im się pozwoli, to on i ludziom jego pokroju - apetyt rośnie i bedzie szukał innych miejsc do promowania i powielania swoich zachowań, poglądów bez argumentów, zabijania, sprzedawania złych produktów, etc.)
Ja na szczęście w biznesie ani w zyciu prywatnym nie mam problemów ani z dyskusją, ani z kompromisem.
A kiedy widze że ktoś prowadzi dyskusje a'la terrorysta, to nawet gdyby miało mnie to kosztować tylko machnięcie ręką i głupie przytaknięcie, nie robię tego, a z takiej "dyskusji" poziomu i "dyskutanta" rezygnuje.
W internecie, polityce, dla osób publicznych, jest to trudniejsze, bo takie osoby lubią po prostu manipulować i pozostawiać niesmak, które same wywołują...
- a rzeczowe ODPOWIEDZI na ich przeinaczenia, niezrozumienie, mające na celu wyjaśniać i atgumentować, traktują jak woljnę, którą powielają, polując czy to na inne osoby czy chąc po prostu pojawić sie by zaznaczyć swoją oebecność (brukowce, forum).
I tak takie osoby najczęściej - włąśnie mają potrzebę wywoływania sporów, kłótni, a nie rzeczowej dyskusji, opartej na faktach i argumentach.


Anna Szulwińska edytował(a) ten post dnia 08.10.06 o godzinie 13:45
Leszek Dariusz S.

Leszek Dariusz S. dojrzałem do zmiany
pracy

Temat: zapomniana sztuka

Karolina:
No nie przesadzałbym - stnieje coś takiego jak etyka i z niej należałoby czerpać nadrzędne dyrektywy. Jeżeli nie masz świadomości, że czymś obrazisz interlokutora to w moim mniemaniu go nie obrażasz.


Leszek Dariusz Salomon edytował(a) ten post dnia 08.10.06 o godzinie 13:26
Leszek Dariusz S.

Leszek Dariusz S. dojrzałem do zmiany
pracy

Temat: zapomniana sztuka

Inną sprawą jest czy korzystanie ze wszystkich wskazówek Schopenhauera dotyczących tworzenia przewagi w dyskusji jest w 100% etyczne...
Helena Ebert

Helena Ebert brand design

Temat: zapomniana sztuka

Karolina A.:

"naruszać słowem lub czynem czyjeś poczucie własnej wartości, czyjąś godność’ "
zobaczcie jakie to jest względne, bo każdy ma inne poczucie własnej wartości i tak naprawdę nei wiemy kiedy obrażamy naszego interlokutora...

czy można więc wnioskować, że nie używając chamskich środków zawsze możemy kogoś obrazić?

IMHO -- jak najbardziej. Brak wiedzy chocby o sytuacji wyjsciowej, motywacjach czy wreszcie szeroko pojetej kulturze, w ktorej funkcjonuje osoba, z ktora negocjujemy moze do tego prowadzic. Przykladowo, probujac przekonac kogos do konkretnej decyzji mozemy odwolac sie do korzysci materialnych, a dla niego moze to byc w istocie decyzja moralna. W ten sposob sugerujemy mu, ze jest "sprzedajny", co jest przeciez dosc obrazliwe i moze prowadzic nawet do zerwania negocjaji.
Z drugiej strony mysle ze slusznym jest zalozyc, ze osoba z ktora dyskutujesz ma tak samo przeczulone wlasnej wartosci, jak ty sam:) (w koncu godnosc jest przede wszystkim wlasna;)


Helena P. edytował(a) ten post dnia 08.10.06 o godzinie 14:17
Helena Ebert

Helena Ebert brand design

Temat: zapomniana sztuka

Piotr M.:
ZAsady dobrej dyskusji zastosowane w negocjacjach pozwalają, taka mam nadzieję, stworzyć swego rodzaju więź, porozumienie, które procentuje owocną dla obu stron współpracą.

Obiawiam sie, ze to raczej "brak zasad". O ile pamietam, z technicznego punktu widzenia negocjacje z pozycji sily to takze, niejako "pelnoprawne" negocjacje.

[By doprecyzowac: proponuje oddzielic zasady dyskusji, ktory wywodze ze sfery etycznej, od sposobow dyskusji, ktore wywodze z erystyki, tak jest chyba ciut jasniej (pomijam przy tym zasady dobrego wychowania, umozliwiajace chyba w duzym stopniu komunikacje, przyjmujac je a priori)
PS A propos zasad dobrego wychowania: jesli sie chwile zastanowic, to trzasniecie drzwiami i wywalenie butow na stol takze jest sposobem na negocjacje. Osz, platam sie:)]


Helena P. edytował(a) ten post dnia 08.10.06 o godzinie 14:18

Następna dyskusja:

Marketing Manager czyli szt...




Wyślij zaproszenie do