Temat: Z Lanosa na czerwony dywan...
Niektórzy się chyba w tej dyskusji nieco zagalopowali.
Ja akurat na codzień współpracuję z branżą reklamową i uwierzcie mi, nie wyglądam przez okno, żeby zobaczyć kto jaką furą podjechał, albo od jakich cyferek zaczyna się mu numer telefonu. Dla mnie- akurat tutaj liczy się przede wszystkim pomysł, inwencja, fachowość, portfolio wcześniej zrealizowanych projektów. To jest wyznacznik wartości i wiarygodności człowieka z którym rozmawiam.
Zdarzały mi się spotkania z Bardzo Poważnymi Agencjami, które wysyłały odpicowanych przedstawicieli z megalaptopami, oferujących wysoce korupcjogenne obiadki. To jest dopiero obciach, kiedy później przychodzi projekt, z którego wyziera totalna pustka, zero pomysłu i naśladownictwo.
Natomiast zgadzam się, że istnieją pewne sfery biznesu, gdzie trzeba utrzymywać pewien poziom, świadczący o wiarygodności partnera z którym się rozmawia. Na przykład branża finansowa, inwestycyjna. Jeżeli przyjeżdża się do inwestora rozmawiać o ciężkich milionach, to tani, wytarty garnitur, sterane buty, czy komórka u taniego operatora może świadczyć o małej wiarygodności partnera.
Osobna sprawa to wizerunek gwiazdy, osoby publicznej. Tutaj są jednak pewne niuanse, aktorzy, którzy idą pod prąd, awangarda- która właśnie dlatego mocno zapada w świadomość, że ma odwagę robić coś czego wstydzi się gwiazdorska tłuszcza. Nie mówię tutaj o Telekamerach, bo to właśnie feeria pustactwa jest. I akurat ta kiepska taksówka to symbol naszego powiatowego gwiazdorstwa.