Temat: VITASTERON - nie mogłam się oprzeć!
Piotr L.:
Ona jest cały czas otwarta... dajesz takiemu szansę życia, wyciskasz ile się da i mówisz dziękuję :) Nie bez powodu mówi się "albo zjadasz, albo jesteś zjadany", co gorsza siła przebicia ma różne formy :P
Wiesz, znam takich, którzy chętnie by zjedli i jeszcze poprosili o dokładkę. Takie czasy nastały, że trzeba się bić o swoje. Ale bić się można jeśli
przeciwnik zechce z Tobą pogadać... A cały problem polega na tym, że jakoś się nie zbiera.
Co do braku kreatywności, miałem na myśli braki inwencji - niemal wszystko co u nas jest przełomem to średnio udane twory inspirowane zagramanicznymi kampaniami, nawet czasem humor ten sam się zdarza - który w Polsce jest kompletnie nieśmieszny :)Piotr L. edytował(a) ten post dnia 08.02.11 o godzinie 01:20
Weź pod uwagę, że Polska wciąż trochę ma czkawkę po transformacji. Po latach tworzenia siermiężnych reklam z gadającymi proszkami czy maluchem, który jest lepszy niż auta agenta 007, bo tak nakazywała propaganda, tak naprawdę nie wiedzieliśmy co mamy począć z tą wolnością słowa. Umówmy się, reklama
Ojciec, prać? była hitem nie dlatego, że miała nie wiem jak nowatorski produkt, ale dlatego, że sama jej idea była jakimś novum. A pamiętasz reklamy frugo? Te początkowe, to była jakaś połowa lat 90. Ludzie ubrani jak żywo wyjęci z okresu 10 lat wcześniej, ale to nikomu nie przeszkadzało. Z kolei to co próbowaliśmy w miarę po swojemu robić (przykład dla mnie niezły to Czerwony Kapturek w wersji Heyah) było krytykowane przez samo środowisko, że nie jest mainstreamowe.
Poza tym jak czytam wypowiedzi ludzi związanych z reklamą (tu i tam) to dochodzę do wniosku, że amerykański rynek reklamowy jest wyznacznikiem wszystkiego: oni zaczęli, oni wszystko co się da osiągnęli, rozwinęli ten cały cyrk więc teraz należy iść ich tropem żeby odnieść sukces. W Polsce planując kampanie często zapomina się o specyfice polskiego klienta. Nie mówię, że nie ma dobrych reklam na naszym podwórku powstałych, bo byłaby to obraza dla tych wszystkich, którzy robią naprawdę świetne rzeczy. Ale niestety jest to mniejszość. Z czego to wynika? Moja prywatna diagnoza jest potwierdzeniem tego co napisałem w poprzednim poście: ludzie, którzy się tym zajmują, są zbyt przesiąknięci, związani ze starą szkołą żeby mieć jakieś nowatorskie podejście. Ale jednocześnie ci sami ludzie trzymają sobie pod tyłkami siedziska i nie mają zamiaru odpuścić.