Temat: Reklama ucywilzowana?
Policzmy złotówki:
skoro legalnych nośników wielkoformatowych umieszczonych na gruntach miejskich jest w Warszawie 1680, to żeby uzyskać 8mln., wpływ z jednego powinien wynosić 400 zł miesięcznie.
Taka kwota wydaje się duża, ale tylko bez kontekstu. Tymczasem za sam blaszak KDT (dzierżawa 3,5 tys. m2) miasto otrzymuje 5 mln.
Budżet miasta na zeszły rok wynosił bodajże ok 10 mld. zł, z czego ok. 9% przeznaczono na budownictwo i remonty (ponad 10-krotnie więcej niż zyski z wielkiego formatu) a na samo planowanie przestrzenne (czyli temat wątku) 9 mln.
-------
"Ładne czy brzydkie" nie jest oczywiście kryterium biznesowym. Ale przecież nawet sam Milton Friedman bąknął raz, że architektury nie powinny obejmować mechanizmy "wolnego" rynku. Do pewnego czasu wydawało się że jedynym estetycznym elementem biznesowej konkurencji jest poszanowanie prawa. Rzeczywistość outdooru pokazuje jednak, że interesy można prowadzić nawet po przeobrażeniu środowiska tak, by "człowiek człowiekowi był wilkiem".
Wydarzenia z Sao Paulo to oczywiście skrajny przypadek. Przypadek, w którym amputacja była niezbędna. W Polsce wielki biznes trafił na próżnię, która kusiła możliwościami: rozpad społeczeństwa obywatelskiego, brak uregulowań prawnych i niska świadomość estetyki. Plus bieda i korupcja. Stan obecny da się jednak jeszcze uporządkować.
Z przyjemnością obserwuję kryzysową mobilizację tych małych społeczności, które przed pojawieniem się ekipy "remontowej" były anonimowymi "sąsiadami". Myślę że pomocne im narzędzia prawne pojawią się wkrótce po pierwszym spektakularnym pożarze.
Reklama ucywilizowana to nie brak reklamy. To reklama estetyczna. Ale nie wizualnie (bo tego że wszystko wygląda jak etopiryna, nie da się zmienić) a po prostu medium które zna umiar, złoty środek.
Nie widzę przeszkód, żeby stolicę pokrywały tysiące nośników. Chciałbym, żeby przy tym nie była jak dotąd, Kabulem Północy.
Mamy do wyboru mieszkanie w mieście z wizji kierowcy mikrobusu ze Szczebrzeszyna ("panie, jeszcze do Garwolina jest życie; same bilbordy!") albo mieszkanie w przyjaznym środowisku Miasta - "najfajniejszego wynalazku człowieka".
Model, w którym określone są plany miejscowe z warunkami ekspozycji chronione przez łatwo egzekwowane kary, powinien rozwiązać kwestię. Ślepi na kolory czy kształty szorują do gabloty na parterze albo w administracji, gdzie obok zakazu gry w piłkę, palenia na klatkach i hałasu po 22.00 wisi rozpiska z bezpiecznymi formatami, materiałami i kolorystyką. Nie pasuje do wizji? Opiniujesz w urzędzie, gdzie usłyszysz "ale to straszne, pomyśl jeszcze" albo "bardzo fajnie podkreśla linię gzymsów, zgoda!".
W Szwajcarskiej wsi byłem świadkiem sceny, kiedy do właściciela nowo zbudowanego z choinkowych badyli padoku przyjechali goście z gminy. Rozmowa była krótka: "Dzień dobry, popatrz dokoła jak tu ładnie, a ty co zrobiłeś? To jest brzydkie i niebezpieczne. Chcesz inspekcję? Zrób porządnie".
Mаrсіn F. edytował(a) ten post dnia 24.03.09 o godzinie 14:52