Temat: pomoc - praca mgr
Grzegorz Wszelaczyński:
Hmmm... zgłębiaj. Sam nie mam do końca wyrobionego zdania.
To będziemy razem zgłębiać i może coś z tego wyjdzie, może wspomniana wcześniej nagorda Nobla?:P
Jaki jest poziom relewancji pomiędzy występowaniem reklamy zinstytucjonalizowanej w różnych mediach a decyzjami zakupowymi i zmianą w sprzedaży?
Ja bym prawdopodobnie odpowiedział: CO????
Zaraz, zaraz... Nie znasz sytuacji komunikacyjnej. W była ona taka, że Ohme prezentował wykład na konferencji naukowej, gdzie leciały takie sformułowania, jak operatywnie zamknięta fikcja, dostępność realności III obserwatora, więc moje pytanie to pikuś, uwierz mi :) Zresztą, Ohme został (nie wiem dlaczego) jako Profesora tytułu takiego nie posiada...
To nie jest język, którym posługują się normalni ludzie, nie posługuje się nim tez Ohme, dostałeś więc odpowiedź godną pytania. Pomijając już fakt, że pytanie o związek logiczny pomiędzy reklamą a decyzjami zakupowymi to pytanie ekonomisty, nie przychologa. Psycholog raczej neguje istnienie homo economicus'a.
Dziwne, że jak na tej samej konferencji zasypano Fleischera, Dolińskiego i innych to potrafili odpowiedzieć na pytania, bez jak to ująłeś chowaniem się za ludzki język, co w tym przypadku zrobił O.
Oczywiście nie chcę negować tego Pana jako osoby, podziwiam jego dorobek naukowy i mnie do takiego ho ho i jeszcze troche. Ja po prostu nie zgadzam się z traktowaniem neuromarketingu jako leku na wszystkie problemy reklamodawców :)
>
A do rzeczy wracając. Nie wdaję się w dyskusję na temat badania behawioru po ekspozycji na przekaz reklamowy - to wydaje się być metodologicznie poprawne. Ohme ma jeden poważny argument nie tylko za poprawnością ale tez trafnością takiej metody. Mianowicie dodatnią, istotną korelację pomiędzy zmianą stanu kampanii (przed i po sugestach) a wynikami sprzedaży. FMCG więc dosyć wiarygodne. A z cyfrą się nie dyskutuje.
Slyszałem już ten argument i powiem Ci, że taki stan rzeczy może mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości ale nie musi. Nie wiemy. Nie chcę się mądrzyć, bo nie do końca mi to wychodzi. Jednak chodzi o fakt, że jako osoby nie mamy dostępu do realności. (maturana) a tylko do konstrukcji rzeczywistości, którą konstruujemy za pomocą komunikacji lub jak to socjolodzy mówią procesu socjalizacji. Ohme tego faktu nie uwzględnia w swoich badaniach a gdyby to zrobił, może wyszłoby z tego coś ciekawego.
Wracając jeszcze do przytoczonego przez Ciebie Grzegorzu argumentu, można go łatwo zbić (co jest tylko retorycznym zagraniem i nie ma odzwierciedlenia [mam nadzieję] w rzeczywistości), mianowicie wiemy tylko o porażkach CIA a nic o ich sukcesach :)
Doliński z tego co ja wiem napisał, że neuromarketing nie stanowi odpowiedzi na wszystkie pytania, nie zanegował go jako takiego. Takie też jest mniej więcej moje stanowisko. Chciałbym móc badac moje kreacje na tomografie, widzę zastosowanie tegoż w badaniach usability. Tyle tylko, że to chcenie ukrytego we mnie naukowca, dla profesjonalisty to raczej strzelanie z armaty do wróbla.
Cytat z Dolińskiego: (prawie 100%cytat, mogę się machnąć) "...uważam neuromarketing za mocno nadmuchany balon, z którym wiadomo co się stanie, neurokognitywistyka, natomiast, to nauka, która stale się rozwija a o jej osiągnięciach będziemy w niedalekiej przyszłości mogli powiedzieć więcej"
Ja mam do neuromarketingu właśnie taki stosunek. Traktuję go raczej jak kiedyś NLP. Fajnie wszystko super ale do czasu. Kiedyś za kurs NLP płaciło się 7000zł teraz za 400zł można złapać kurs połączony z cateringiem :)Szkoda, tylko, że neuromarketing i cała metodologia jest pilnie strzeżona przed naukową weryfikacją (to moje prywatne zdanie).
nie wziął niestety pod uwagę innych czynników, np. wyglądu opakowania
o grupie kontrolnej słyszał?
słyszał, ale jakoś nie mogę znaleźć związku, możesz precyzyjniej ?(z góry dzięki)
samego faktu, że badanie prowadozne jest w stricte laboratoryjnych warunkach, które ni jak się mają do rzeczywistych decyzji zakupowych
To jest nieco zabawne stwierdzenie w obliczu faktu, że w Polsce jakościówka sprowadza się głównie do focusów i IDI.
Niestety ale pełna zgoda... Jednak taka sytuacja nie zabrania mi krytykować faktu, że przyczepianie do skroni palców i mam nadzieję że na tym koniec, jest konotowane wysoce naukowo(laboratoryjnie) a nie praktycznie, czy może jako bardziej przyziemną sytuację, codzienną - brakuje mi słowa.
A z innej beczki. Rozmawiałem ostatnio z osobą, która pracuje w niemieckim instytucie badawczym w Bielefeld i ona stwierdziła, że robienie w polsce badań telefonicznych jest pozbawione sensu, gdyż ponad 30% spoeczeństwa nie ma tel, co o tym myślicie?
Mariusz Wszołek edytował(a) ten post dnia 05.08.08 o godzinie 20:23