Temat: Kobiety w reklamach - stereotypizacja i uprzedmiotowienie...
Eliza S.:
No tak, mężczyźni w reklamach to też dobry temat... Nie wiem co te reklamy mają na celu. Akcent humorystyczny, dowartościowanie odbiorcy - "o, a ja wiem co to jest konserwant i umiem włączyć piekarnik", czy uzmysłowienie mu "nie znasz się na tym, zaufaj ekspertowi"?
Mniej więcej.
Reklama ma być, niejako w pigułce, narzędziem, które wywoła u odbiorcy ten mechanizm, który odpowiada za pozytywną decyzję o zakupie. Ma klienta przekonać, że jest taki produkt X - i on/ona tego produktu potrzebuje i/lub z grupy dostępnych produktów X należy wybrać produkt firmy/marki Y - bo jest najbardziej odpowiadający potrzebom klienta. A robi się to właśnie poprzez wywołanie pozytywnych emocji, pozytywnego nastawienia etc. Oczywiście zawsze jest tak, że coś, co jednego cieszy czy śmieszy, innego będzie wkurzać (vide te roznegliżowane kobiety - wielu facetom się podoba, wiele kobiet uważa to za seksizm, instrumentalne traktowanie etc.). Złoty środek często ciężko tu znaleźć - więc wykorzystuje się schematy, któe działają. Szczegół, że często idzie to wręcz w absurd.
Ze stwierdzeniem, że reklama jest odbiciem rzeczywistości nie jestem w stanie się zgodzić. Oczywiście musi się na niej silnie wzorować i podążać za przemianami społecznymi, trendami, aby trafić do odbiorcy. Lecz moim zdaniem za bardzo tę rzeczywistość spłyca i stereotypizuje, aby móc stwierdzić, że jest jej odbiciem.
Tylko jak chcesz w filmiku, który trwa czy pół minuty minutę, zawrzeć jakieś głębokie treści?
Reklama ma pewien konkretny cel. I jej konstrukcja jest temu celowi podporządkowana. A czas antenowy czy miejsce w billboardach, gazetach czy na portalach jest drogie.
Ale czy aż tak bardzo różnimy się pod tym względem od społeczeństwa zachodniej Europy? Być może zbyt silnie patrzę na to z perspektywy mojego pokolenia, nie wiem. Mam wrażenie, że jest u nas znikoma liczba reklam, które nadążają za przemianami społecznymi.
Jarek Ci już częściowo sprawę naświetlił - ja dołożę kawałek od siebie. Na przykładzie.
Poprawność polityczna promuje dzisiaj związki osób tej samej płci (jak najbardziej pasuje to do przemian społecznych, na które kładziesz nacisk). Oczywiście wmawia się i tłumaczy wszem i wobec, że to jest jak najbardziej normalne, że nie jest to nic złego itede - a ci, którzy uważają inaczej, to zacofańcy, ciemnogród, klęcznikowi zaślepieńcy (i w ten deseń generalnie). Tylko producenci reklam oraz ich pomysłodawcy generalnie zdają sobie sprawę z tego, że - pomimo tego, co się wszystkim wokół wmawia - zdecydowana większość społeczeństwa uważa, że te związki i ich legalizacja to jednak nie jest nic normalnego ani dobrego. I wywalenie grubych setek tysięcy czy milionów zł na kampanię reklamową, przedstawiającą dwóch uśmiechniętych i trzymających się za ręce panów, którzy np. kupują rodzinny samochód i sadzają w fotelikach adoptowane przez siebie dzieci, może i będzie jakimś ewenementem, czymś nowoczesnym - ale pozytywnego efektu, w postaci wzrostu sprzedaży rodzinnych samochodów, raczej nie przyniesie (za to prawdopodobieństwo tego, że wielu dotychczasowych klientów odejdzie, może bardzo wzrosnąć). Wartość oczekiwana może i będzie taka sama, jak przy zastosowaniu innych obrazów (szczęśliwa rodzina w postaci mamy, taty i dzieci w rodzinnym samochodzie), ale wariancja będzie znacznie wyższa - a to już będzie oznaczało, że ten sam wynik osiągnie się pewniej przy zasosowaniu narzędzi mniej ryzykownych. Bo gdyby droga kampania pt. "dwóch panów" nie wypaliła (co jest znacznie bardziej prawdopodobne niż gdyby np. pokazano studentke i studenta kupujących pierwszy samochód) - szefostwo zaczęłoby robić dochodzenie na co poszły ciężkie pieniądze. I zaczęłyby się dyskusje (w stylu: "przecież każdy głupi wie że to się ludziom nie spodoba - więc po co było robić takie reklamy?!?"), których konsekwencją mógły być wylot z roboty dla twórców kampanii. Chyba, że chodziłoby o tzw. "ogłoszenia społeczne", gdzie twórcy spotów nie kierują się (przynajmniej teoretycznie) kwestiami dochodowymi. Ale tu mamy też dwie kwestie - na pierwszy ogień idą tematy znacznie bardziej chwytliwe (głodne czy chore dzieci, biedne zwierzęta, przemoc w domu czy w pracy tudzież problemy ludzi niepełnosprawnych w życiu, ale pełnosprawnych w pracy), a poza tym o wiele mniejsza jest liczba ludzi czy organizacji "przy kasie", żeby chcieć finnsować takie spoty (koszt produkcji to jedno - ale tv raczej nie zrezygnuje z kasy za czas antenowy).
Ten post został edytowany przez Autora dnia 02.02.15 o godzinie 13:03