Temat: Eskimoski śnieg
Pomieszanie z poplątaniem, postaram się trochę wyprostować.
Radek Jakubiak:
Mógłbym się założyć, że cokolwiek, bracia i siostry studiowaliście, to na pewno zetknęliście się z tekstem (który stanowi punkt wyjścia do wyjaśnienia dowolnego problemu, z sensem życia włącznie), że Eskimosi rozróżniają i mają osobne nazwy na 32 rodzaje śniegu(albo, zależnie od wykładowcy, jest to od 17 do 56). Bzdura kompletna, ale nie przeszkadza to nikomu jej na okrągło powtarzać.
Nie Eskimosi, ale mieszkańcy północy w ogóle. I rzeczywiście mają więcej określeń na rodzaje śniegu, tak samo jak Koreańczycy mają bodaj 7 (sic!) stopni szacunku dla rozmówcy – szacunek ten objawia się w manierach i lingwistyce. Badania te cytował m.in. Malcolm Gladwell w ostatniej książce „Outliers”. Sprawdziłem źródła, które cytował i to prawda :)
Piszę o tym, bo po raz kolejny spotkałem się z memem (Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego, poranny Tok Fm), że przeciętnie dociera do nas co dzień 3000 reklam. Słownie: trzy tysiące! To ja się pytam, gdzie i w jaki sposób one do nas docierają? Trzy tysiące?! Przeciętnie!
Zapewne taka teza świetnie się sprzedaje i da się nią wszystko wyjaśnić (łącznie z sensem życia), i wnioski istotne wyciągnąć, ale po mojemu umocowania w rzeczywistości nie ma żadnego.
Sam kiedyś szukałem odpowiedzi na ten problem, był mi potrzebny do pracy. Istnieją bardzo różne badania, a ich wyniki kształtują się od 300 do ponad 10.000 reklam, z którymi „stykamy się” codziennie (rozrzut wyników jest efektem różnych metod badawczych i różnej definicji tego, co uważamy za „reklamę”). Jednak nie chodzi tu o reklamę radiową, chodzi o jakikolwiek przekaz reklamowy, na jaki trafiamy w codziennej wędrówce – od szyldu nad sklepem, przez billboardy, plakaty, przez reklamy w radio, prasie (nawet jeśli przerzucamy strony). Myślę, że w takiej Warszawie oblepionej plakatami czy innym Nowym Jorku, 3.000 można zebrać podczas godzinnego spaceru po centrum :D
Badania te są najczęściej cytowane jako wstęp do rozważań o filtrowaniu reklam – nie ma fizycznie możliwości, żebyśmy zapamiętali chociaż połowę z tego, z czym się na co dzień stykamy. Ale do wyniku jestem w stanie się przychylić.
Na koniec specjalista od marketingu (politycznego) raczył stwierdzić, że czas koncentracji Europejczyka (przeciętnego zapewne) spadł ostatnio z 40 sekund do 17. Słownie: siedemnastu. Biedni Ci reklamodawcy produkujący 30 sekundowe spoty (znaczy bogaci, bo ich stać, ale niepotrzebnie kasę tylko marnują) i ci, którzy zapodają swoje spoty od drugiego w górę, w bloku reklamowym.
A tu podejrzewam przejęzyczenie/niedoczytanie :) Amerykańskie badania prowadzone m.in. przez MTV na nastolatkach pokazują, że tzw. „attention span”, czyli czas przykucia uwagi wśród amerykańskich nastolatków spadł z 30 (czy 40) do 17, ale MINUT! Winę za to ponosi po części internet, po części MTV (kiedyś programy w TV trwały godzinę, MTV wprowadziła krótkie, półgodzinne i krótsze kawałki) i jest to zmiana pokoleniowa. O podobnych badaniach w Europie nie słyszałem.