Temat: Era Logo, jak nowe
Witam. Wiele już powiedziano na tym forum na temat wyróżnionego znaku, teraz czas na zbiorczą i dlatego przydługą odpowiedź autora.
Zacznę od kilku słów na temat projektu. Po pierwsze, jest to jeden z dwóch wysłanych projektów, drugi nie zawierał kuli (co oczywiście nie znaczy, że by się zaraz Szanownym Krytykom spodobał, znaczy natomiast, że się mniej spodobał Jurorom). Po drugie, nie jestem zwolennikiem nieograniczonego upiększania znaków przez stosowanie gradientów, przeźroczystości, cieni, błysków itp., czemu zresztą nieraz dawałem wyraz, także na forach publicznych. Projektuję na ogół znaki sprowadzające się do dwuwymiarowych, płaskich sylwetek, przedstawiających bądź nie.
Dlaczego więc zaprojektowałem taki znak, który jest raczej wyjątkiem w moim portfolio? Decydując się na udział w tym konkretnym konkursie, nie mogłem nie wziąć pod uwagę takich okoliczności, jak a) dotychczasowa ewolucja logo Ery, b) sytuacja u konkurencyjnych operatorów komórkowych. Dotychczasowe modyfikacje znaku Ery polegały na nadaniu pierwotnemu dwuwymiarowemu znakowi pozornej przestrzenności poprzez zamknięcie go najpierw w ściętej u dołu przeźroczystej „bańce”, a następnie umieszczenie tejże bańki na niebieskim kwadracie (który czasem występuje, a czasem nie), co sprawiło, że sygnet wraz z napisem stał się bardzo mały w proporcji do całego logo. Nienajlepszy to moim zdaniem kierunek, ale uznałem, iż nie można tych zmian ignorować, lecz należy pójść krok dalej: całkiem zrezygnować z pierwotnych skrzyżowanych „dróg” czy „rogów”, a pozostawić jedynie "przestrzenną" kulę, tyle że nie spłaszczoną u dołu, i – niebieską. Dopracowania wymagał też napis „era” – zmierzałem do nadania mu większej czytelności, prostoty, a przy okazji – formy quasi-ambigramu. Sądzę, że taki znak wyróżniałby się na tle znaków konkurencji (Plus: znak tradycyjny, „dwuwymiarowy”, w zasadzie „przedstawiający”, wieloznaczny; Play: logo przestrzenne o zmiennym kształcie; Orange – skrajna prostota pomarańczowego kwadratu).
Oczywiście każdy ma prawo dać wyraz swojemu niezadowoleniu z wyników konkursu, podobnie jak każdemu może się jakaś praca podobać albo nie podobać i jest to po prostu kwestia gustu, która może być poparta obiektywnymi racjami bądź nie. Myślę też, że normalną reakcją każdego uczestnika każdego konkursu jest porównywanie pracy nagrodzonej z własną (no, chyba że przypadkiem to ta własna została nagrodzona), a kto nie brał udziału w konkursie ma święte prawo uważać, że „sam by to zrobił lepiej”. I na tym się dyskusja kończy, a właściwie powinna zakończyć, bo dalej można się już tylko wzajemnie licytować swymi rzeczywistymi lub potencjalnymi osiągnięciami. Znalazłem jednak wśród Państwa komentarzy kilka opinii wykraczających poza proste stwierdzenie w rodzaju: „nie podoba mi się”, opinii, z którymi się nie zgadzam, ale które warte są polemiki.
Problem 1: „Zawężanie uczestników konkursu do grup związanych z ASP” (P. Piotr Lewandowski). Proszę jednak zwrócić uwagę, że ogłaszane są też konkursy w pełni otwarte, dostępne dla każdego. Czy taka formuła jest lepsza? Każde rozwiązanie ma swoje dobre i złe strony. Konkurs otwarty niesie niebezpieczeństwo otrzymania zbyt wielu prac amatorskich (w złym tego słowa znaczeniu), wśród których owszem, może się znaleźć pomysł świetny, a nawet genialny, ale też taka pełna „otwartość” może skłonić wielu profesjonalistów do zrezygnowania z udziału w konkursie. Więc coś za coś. Na szczęście konkursów jest tak dużo, że każdy chętny znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.
Problem 2: „Kulę z gradientem robi się w 5 sekund” (P. Asia Hornowska). Ale czy to trafny argument? Czy czas przygotowania projektu powinien w jakikolwiek sposób wpływać na jego ocenę? A przy okazji zapytam: jak długo „robi się w Corelu” pomarańczowy kwadrat z napisem „orange”?
Problem 3: „Duże pieniądze wkładane w kolesiowską portmonetkę” (P. Artur Anuszkiewicz). Nie powiedziane wprost, ale intencja jasna: w tym konkursie „też” nie wszystko było w porządku. No cóż, to już zarzut poważny. Zatem proszę o dowody. Proszę o bilingi. Proszę o zapisy rozmów. A tak naprawdę proszę o powstrzymanie się od oskarżeń, które – zapewniam Pana – przynajmniej w wypadku tego konkursu nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Problem 4: „Ludzie zróbcie miejsce dla młodych” (P. Asia Hornowska). Doprawdy nie wiem, jak rozumieć ten Pani postulat, nie wiem też, czy jest on kierowany do mnie, czy do kogoś innego. Są przecież konkursy przeznaczone wyłącznie dla studentów albo dla młodych projektantów, zamknięte dla „starych”. W większości biennale czy triennale plakatu funkcjonuje kategoria „studencka”. Wszystko to właśnie po to, żeby młodzi mogli się wykazać swoimi zdolnościami i umiejętnościami. A w przypadku innych konkursów, gdzie ograniczeń wiekowych nie ma: czy naprawdę sądzi Pani, że jury ocenia prace pod kątem wieku uczestników i faworyzuje tych starszych? Proszę też zwrócić uwagę, że biorąc udział w tego typu konkursach każdy uczestnik bierze pod uwagę możliwość, że jeśli nie wygra, to zostanie „pokonany” przez kogoś młodszego albo starszego, że nie będzie miał przy tym znaczenia żaden stopień czy tytuł naukowy bądź jego brak. Dalsza kwestia. Pracuję na Wydziale Sztuki UR i prowadzę ćwiczenia i seminaria ze studentami. Traktuję swoją pracę właśnie jako przygotowanie ich do zajęcia mojego miejsca na „rynku” projektowograficznym. Mam nadzieję, że „moi” studenci nie odczuwają braku zaangażowania z mojej strony w ich rozwój i promocję.
Problem 5: „Czyli jak to w końcu jest? Logo miało być nawiązaniem czy zupełnie nowym wizerunkiem?” (P. Asia Hornowska). Proszę zwrócić uwagę, że znaki nagrodzony i wyróżniony nie są zupełnie nowym wizerunkiem. Tak naprawdę margines interpretacji regulaminu był szeroki, obejmował zarówno nową stylizację (taką, jak nb. udana modyfikacja Pani autorstwa – gwoli jasności, projekty te zobaczyłem na Pani blogu), jak i zmiany dalej idące. Moim subiektywnym zdaniem należało „pójść dalej” i stąd taki mój projekt.
Liczę na to, że rozwiałem chociaż część Państwa wątpliwości.
Pozdrawiam
Wiesław Grzegorczyk, jeden z dwóch starszych panów