Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Krzysztof B.:
Od lat używa się wyrazów napój czy nektar.

Ale jak się przyjrzysz w sklepie, to zobaczysz, że nad "Pomarańczowy" wcale nie jest napisane "Napój". Być może gdzieś z boku, małymi literkami.
Mnie się rozchodzi o intencje producenta. I mam niejasne wrażenie, że jak społeczeństwo widzi "Majonez Babuni", to przez swoje doświadczenie życiowe i wiedzę ogólną zdaje sobie sprawę, że żadna Babunia obok tego majonezu nawet nie stała. Znaczy owszem, pewnie robi przy nim niejedna babunia, ale akurat nie Babunia. Komunikat jest jasny i czytelny dla ewrybadego. Inna kwestia, że na głębszym poziomie, takie konotacje zapewne działają.
Natomiast, i tu dochodzę do klu, gdyby producent wykonał żółtą mazię, nazwał ją "Babuni" i ustawił na półce obok majonezów, to jego intencje byłby dość oczywiste, natomiast odbiór społeczeństwa już taki oczywisty by nie był i wielu by wpakowało rzecz do koszyka z radością jaką to przepyszną sałatkę sobie wieczorem upichcą z prawdziwym...
Jasne, mogli czytać, ale czy o to chodzi?
Grzegorz Wszelaczyński

Grzegorz Wszelaczyński Interim Product /
Project / Marketing
Manager

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Michał Spychalski:

No mi własnie też wychodziło - siedziałem nad co nieco podobnym projektem, nie wyszedłem poza wstępne kalkulacje finansowe - że to zawracanie głowy, jezeli nie ma się kilku milionów na start.

Co ciekawe jesteś kolejną osobą, od której uzyskuję informację o tym, że nisza jest w deklaracjach wielka ale w praktyce znika. Stąd śledzę uważnie ten wątek.

Ogólnie - z chęcią przyłącze się do pomocy zaproponowanej przez Agnieszkę. Nie macie na Kujawach jakiegoś klastra spożywczego? Stowarzyszeń, promocji tradycyjnych receptur? W pojedynkę może być trudno. Może współpraca z HoReCa - oferta wysłana do najlepszych firm/lokali powinna mieć odzew?

konto usunięte

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Radek Jakubiak:
Natomiast, i tu dochodzę do klu, gdyby producent wykonał żółtą mazię, nazwał ją "Babuni" i ustawił na półce obok majonezów, to jego intencje byłby dość oczywiste, natomiast odbiór społeczeństwa już taki oczywisty by nie był i wielu by wpakowało rzecz do koszyka z radością jaką to przepyszną sałatkę sobie wieczorem upichcą z prawdziwym...
Jasne, mogli czytać, ale czy o to chodzi?

Chwila chwila... Ale majonez TO JEST kremowa żółtawa mazia.

Zatem nie nazwa sprawi, że sałatka będzie udana, tylko ZNANA i sprawdzona receptura używana przez tego czy owego producenta.

i teraz klu.
Jeśli przy majonezie babuni jesteśmy sprawiedliwie zwolnieni z obowiązku zapoznania z etykietą, bo intencje są oczywiste, to skąd pomysł, że przy kremowej intencje NIE SĄ oczywiste.

Nadmienię tylko, że w kulinariach śmietana kremowa ma min 30%.
Więc określenie kremowa 18% nie wprowadza nikogo w błąd.Krzysztof B. edytował(a) ten post dnia 21.10.09 o godzinie 18:26
Grzegorz Wszelaczyński

Grzegorz Wszelaczyński Interim Product /
Project / Marketing
Manager

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Krzysztof B.:

Nadmienię tylko, że w kulinariach śmietana kremowa ma min 30%.
Więc określenie kremowa 18% nie wprowadza nikogo w błąd.

Ja Ciebie bardzo przepraszam ale pojmowanie rynku jako gry producenta z konsumentem gdzie "przeżyją" tylko ci konsumeni co czytają i wiedzą ile procent ma śmietana kremowa to z lekka wykrzywiony pogląd. Zakłada nie mniej nie więcej tylko wrogie relacje producenta z konsumentem.

Ja nie chcę uczestniczyć w grze, co więcej - nie chce zajmowac sobie pamięci informacjami ile ma masło a ile śmietana, ba - ja w ogóle nie chcę angażowac zasobów poznawczych podczas zakupów.

I jeżeli ktoś na tym żeruje to ja się czuję źle. I jako marketingowiec powienieneś wiedzieć, że to czy sam się w to wkopuje czy jestem wkopywany nie ma najmniejszego znaczenia dla brand experience - po prostu czuję się robiony w konia i zmuszany do angażowania umysłu w zakupy (przez sklep i przez producenta) i tyle.

p.s. to jest wprowadzanie w błąd i to dosyć chamowate.Grzegorz Wszelaczyński edytował(a) ten post dnia 21.10.09 o godzinie 18:35

konto usunięte

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Grzegorz Wszelaczyński:
Ja Ciebie bardzo przepraszam ale pojmowanie rynku jako gry producenta z konsumentem gdzie "przeżyją" tylko ci konsumeni co czytają i wiedzą ile procent ma śmietana kremowa to z lekka wykrzywiony pogląd. Zakłada nie mniej nie więcej tylko wrogie relacje producenta z konsumentem.

Ja ciebie bardzo przepraszam, ale jak ktoś NIE UMIE czegoś a chce kupować ku temu narzędzia czy składniki to raczej gra sam ze sobą.

Jeśli się nie znam na wierceniu dziur w betonie to nie kupuję które ładniejsze, tylko PYTAM fachowców co powinienem kupić by sobie krzywdy nie zrobić.

Ale łatwiej jest zwalić winę na producenta...

W zoo jest napisane, żeby nie karmić zwierząt, ale oczywiście NIE MA obowiązku czytania tablic więc winien jest dyrektor, który nie wita przy wejściu i nie tłumaczy...
Ja nie chcę uczestniczyć w grze, co więcej - nie chce zajmowac sobie pamięci informacjami ile ma masło a ile śmietana, ba - ja w ogóle nie chcę angażowac zasobów poznawczych podczas zakupów.
Dlatego producent NIE NAZWAŁ tego śmietaną.
Przypomnę, że to jest NADINTERPRETACJA dwojga uczestników dyskusji.
którzy wywiedli taki wniosek.
Dlatego też, producenci którzy w ten sposób oszukują są karani.
(całkiem niedawno producent pseudomasła).
p.s. to jest wprowadzanie w błąd i to dosyć chamowate.
Chamowate jest przypisywanie komuś intencji na podstawie własnych projekcji.

Proponuję wytoczyć proces Orange, za to że niezgodnie z nazwą nie sprzedaje pomarańczy tylko usługi telekomunikacyjne.

Bo przecież oczywistym jest, że powinien sprzedawać pomarańcze skoro się tak nazywa.

Z myślenia NIC nie zwalnia. Nawet głupia reklama czy nazwa produktu.

konto usunięte

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

.Michał Spychalski edytował(a) ten post dnia 19.11.12 o godzinie 09:23
Renata Ż.

Renata Ż. Marketing Manager

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Myslę, że tego rodzaju zywność nie jest też dla każdego, a na pewno nie dla tego klienta, który bezkrytycznie zjada marketowe byle co. To oferta dla klienta świadomego i wyrobionego, a przynajmniej umiejącego odróznic wędliny byle jakie od tych, które trzymają wyższe standardy.Renata Żybura edytował(a) ten post dnia 21.10.09 o godzinie 20:37
Grzegorz Wszelaczyński

Grzegorz Wszelaczyński Interim Product /
Project / Marketing
Manager

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Krzysztof B.:

Wybacz ale uczysz ojca dzieci robić - doskonale znam heurystyki i automatyzmy umożliwiające omawiane oszustwo. Bardzo wygodne jest stwierdzenie, że powinniśmy przestać być ludźmi a zacząć być komputerami i wtedy nikt do nikogo żalu nie będzie miał. Ludzie nadinterpretują, dopowiadają itd. a marketerzy to wykorzystują.

I wszystko fajnie jeżeli rzecz w pchaniu sprzedaży - nikt do nikogo pretensji mieć nie może, dla marki jednak to samobójstwo, nieunikniona afiliacja negatywnych emocji z marką . Oczywiście zgodne z prawem samobójstwo.

konto usunięte

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Grzegorz Wszelaczyński:
Wybacz ale uczysz ojca dzieci robić
Wybacz, ale Twoje samozwańcze twierdzenia, że coś wiesz lepiej, nie robią na mnie wrażenia.

Miej też na uwadze, że publicznie zarzucasz komuś oszustwo, więc NA TOBIE ciąży przedstawienie dowodu.

Bardzo wygodnie jest zrzucić odpowiedzialność za swoją głupotę na innych, tu na producenta. Producent makaronów będzie winien, bo nie napisał na swoich produktach że nie są śmietaną, producent skarpet, że skarpety to jednak nie spodnie, a on bezczelnie o tym nie napisał na metce.
ja rzecz nazywam po imieniu. jak ktoś nie umie czytać, to niech robi rzeczy, które nie wymagają tej umiejętności. Tylko tyle i aż tyle.

Jest takie przysłowie. Głupich nie sieją, sami się rodzą.
Z sufitu się nie wzięło...
Grzegorz Wszelaczyński

Grzegorz Wszelaczyński Interim Product /
Project / Marketing
Manager

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

@ Krzysztof, ja nie twierdzę że wiem coś lepiej jak mi imputujesz, ja tylko usiłuję Tobie wykazać, ze tłumaczysz mi jak dziecku, że oszustwa w sensie prawnym i logicznym nie ma - to wszyscy wiemy i nikt się o to nie spiera. Ja Tobie mówię, że nie jest to ważne, ważne jest że konsument CZUJE się oszukany i że popychając "niewinnym" trikiem sprzedaż zabijamy w ten sposób markę. A Ty mi jak kataryna swoje.

@ Michał
Co do lokali, hoteli itp pracuje nad tym, ale ciężko się przebić bez znajomości. Jakość jest na drugim miejscu przy tego typu rozmowach.

Think big. Te lokale gdzie jakośc jest na drugim miejscu to nie są Twoi klienci, szukaj tych, gdzie jakość jest na pierwszym miejscu. Oferta, próbki, kontakty z szefami kuchni - choćbyś miał na ogólne - firmowe gazetowe czy wydawnicze kontakty słać.

Inny biegun - słuchaj w Gdańsku domowy chleb sprzedaje się na targowiskach, tam gdzie świeże i dobre warzywa i owoce. Może to jest pomysł na dotarcie do klienta? Stoisko w takim miejscu - powiedzmy obok domowego chleba własnie, albo wprost wspólne. Potraktowane nie jako kolejny punkt sprzedaży tylko punkt promocji (jak zrobi obrót to tylko lepiej). Hmm? Do tego objazdówka po wszystkich festynach i jarmarkach w dużych miastach - masz nieopodal Toruń, Gdańsk, Poznań, Warszawę - święta idą jarmarków będzie wbród.

Jeszcze inny pomysł - na grupie Gdańsk/Trójmiasto co jakiś czas pojawia sięfacet sprowadzający oliwę wprost od chłopa, z Włoch - zbiera multum zamówień na jedną wizytę w 3m. Może wędliny 2.0 zatem?

I jeszcze inny - w Gdańsku fukcjonuje coś takiego jak Pomorska Żywność. To kiełkująca inicjatywa klastrowa, mają stoisko w jednym z marketów - ładne, z obsługą sprzedające lokalne wyroby (głównie wędliny) - trzyma się już ponad rok więc raczej się pyli.

@ Renata
To oferta dla klienta świadomego i wyrobionego, a przynajmniej umiejącego odróznic wędliny byle jakie od tych, które trzymają wyższe standardy.

Problem w tym, że ten klient - pomimo deklaracji - w praktyce nie jedzie do sklepu specjalnie po wędlinę. Mi wychodzi na to, że ten popyt który jest jest pokrywany przez sieci. A że to nie ta jakość. Cóż, zakupy robimy w marketach.Grzegorz Wszelaczyński edytował(a) ten post dnia 21.10.09 o godzinie 22:49

konto usunięte

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Grzegorz.
O to, jak się czuje konsument, to moglibyśmy najwyżej zapytać i na podstawie odpowiedzi wysnuć wnioski. Najwyraźniej albo nie czuje się tak jak Ty myślisz, albo nikt o to nie pytał, stąd takie a nie inne nazwy produktów.
Pojedyncze oceny w tę czy wewtę, to za mało by jednoznacznie mieszać z błotem markę/koncern. Podobnie jak rozciąganie własnych projekcji na wszystkich konsumentów.
Gdybyśmy bowiem mieli być konsekwentni w reakcjach na tego typu tricki z nazwami, to jak pisałem wcześniej, 3/4 producentów poszło by z torbami...
Zabawne jednak jest, że "jak my to ok a jak nas to nieok".
Grzegorz Wszelaczyński

Grzegorz Wszelaczyński Interim Product /
Project / Marketing
Manager

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Jak się czuje konsument możesz przeczytać w tym wątku, nie tylko u mnie. Możesz też zrobić szybką sondę po znajomych. No i zerknąc do badań.

konto usunięte

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Sugerujesz, że jak ktoś dostrzegł różnicę to już nie jest konsumentem bo... ją dostrzegł i nie dał się zwieść?

Wiesz, kupuję śmietanę w miarę regularnie. Kilkukrotnie widziałem produkty śmietanopodobne i ANI RAZU się nie nabrałem. Czy to mnie wyklucza z grona konsumentów? nie sądzę.
To tylko nie pasuje do Twojej tezy...

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Krzysztof B.:
Dlatego producent NIE NAZWAŁ tego śmietaną.
Przypomnę, że to jest NADINTERPRETACJA dwojga uczestników dyskusji.
którzy wywiedli taki wniosek.
Dlatego też, producenci którzy w ten sposób oszukują są karani.
(całkiem niedawno producent pseudomasła).
p.s. to jest wprowadzanie w błąd i to dosyć chamowate.
Chamowate jest przypisywanie komuś intencji na podstawie własnych projekcji.

Nie jestem pewien czy należę do tej dwójki, natomiast doskonale sobie zdaję sprawę, że snuję tu opowieści dziwnej treści (zwane przez Ciebie projekcjami), bo nie jestem pracownikiem działu marketingu firmy, o której rozmawiamy. Zdaje się, że nikt z uczestników dyskusji tam nie robi.
Ale mogę wyeksplikować skąd moje fantazje. Otóż wydaje mi się bardzo dziwne (i szukam dla tej dziwności uzasadnienia), żeby nazywać produkt samym przymiotnikiem. To nie po polsku żeby coś się nazywało: "Kremowa 18% do zup i sosów". Kremówa, owszem, Kremowa, nie. Oczywiście, co jakiś czas pojawiają się na GL finezyjne zabawy typu: 50 zastosowań ołówka i potrafię podać 50 powodów, dla których ten produkt nazywa się tak, a nie inaczej: bo firma oszczędziła na copywriterze i wymyśliła to pani, która właśnie dopiero od miesiąca mieszka w Polsce, a jest Francuzką, albo im projekt opakowania nie dopuszczał więcej literek. Ale "wyprojektowałem" sobie odpowiedź o której wcześniej pisałem, jako najbardziej prawdopodobną, właśnie ze względu na językowe przesłanki.

konto usunięte

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Też nie pracuję tam gdzie napisałeś. To tak gwoli ścisłości.

Podałem kilka przykładów nazw przymiotnikowych, dziwne, pominąłeś ten fragment mojego posta.

Przypomnę.
Domowy, to przymiotnik.
Smakowita, Smaczna (obie do pieczywa, małym druczkiem) to także przymiotniki...
i wiele innych.

Najwyraźniej język polski jest giętki, skoro tych nazw już trochę jest.
Absolutnie nie oceniam zasadności ich powstania ani kwalifikacji copy.

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Krzysztof B.:
Przypomnę.
Domowy, to przymiotnik.
Smakowita, Smaczna (obie do pieczywa, małym druczkiem) to także przymiotniki...
i wiele innych.

Mam niejasne wrażenie, że produkty, które należą do "prawdziwej" kategorii zawsze oetykietowane są pełną nazwą: Majonez Domowy, Masło Extra, Margaryna Słoneczna (stosunek wielkości poszczególnych wyrazów to inna historia).
Te, które chciałyby się do kategorii zapisać, ale im ustawa tudzież UE nie pozwala, używają właśnie samych przymiotników jako nazw: Kremowa, Pomarańczowy (pozostawiając rzeczownik umysłowi/domysłowi konsumenta).
Oczywiście, mogę się mylić, może istnieją produkty pierwszego typu, a nazwane tylko przymiotnikiem (na głównej etykiecie), ale wtedy, hmmm... zdziwiłbym się, dlaczego akurat tak.

konto usunięte

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Myślę, że to nie jest domena tego czy innego producenta.
A rzeczownik w nazwie, nic nie gwarantuje jak widać niżej.

"Pyszny duet z masłem" zawartość masła 0,5%.
coś ten duet niezbyt równouprawniony

Myślę, że przymiotnik to kolejna tendencja. Przymiotników jest więcej i są "milsze w dotyku".

konto usunięte

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Agnieszka G.:
W cytowanym przypadku Kremowej, mixow udających masło itp. trudno
mi uwierzyć, że zamierzeniem producenta nie było wprowadzanie
klientów w błąd. A że robią to zgodnie z prawem, czy to naprawi
nadszarpnięte zaufanie do marki?

No ja myślę że to jest oczywiste, jeżeli daje się mały, ledwo czytelny napis, który owszem mówi co to jest, to jednak z jakiś powodów nie chce się tego akcentować, czyli próbuje się zatuszować. Jednak przeciętny konsument nie zwróci na to uwagi (bo i wcale nie czyta tych etykiet), za to taki który by zwrócił ma to utrudnione i to właśnie tego ostatniego próbuje się co nieco ściemnić. Ja sam jestem z tych bardziej świadomych i czytających etykiety, jednak przyznam, że na masłopodobny produkt już mi się zdażyło nabrać, tym bardziej, że miał łudząco podobne opakowanie i stał tuż obok tego, który chciałem kupić, czyli masła.
Grzegorz W.:
Ja Ciebie bardzo przepraszam ale pojmowanie rynku jako gry
producenta z konsumentem gdzie "przeżyją" tylko ci konsumeni co
czytają i wiedzą ile procent ma śmietana kremowa to z lekka
wykrzywiony pogląd. Zakłada nie mniej nie więcej tylko wrogie
relacje producenta z konsumentem.

No dla mnie też pojmowanie rynku jako gry w chowanego pomiędzy producentem a konsumentem jest co najmniej osobliwe. Konsument oczekuje wartości, a producent jej dostarcza i wtedy wszyscy są happy. Można się tak bawić i mieć sprzedaż w horyzoncie krótkoterminowym, jednak nikt nie lubi być kiwanym, dlatego taki konsument jak się połapie zmieni markę i to cała filozofia - ja obecnie widuję ten produkt masłopodobny, na który się złapałem i idąc kupić masło mam punkt jeden pt. "właśnie dokładnie tego nie kupuję , a innym się przyglądam". Także w horyzoncie długoterminowym sprzedaż tak czy owak spadnie, to już pomijam, że pewnie wtedy sobie wprowadzą kolejną markę pod koniec cyklu życia poprzedniej kanibalizując ją nawet trochę - i tak sobie będą działać. Skoro tak robią to albo im się to opłaca, albo tylko im się tak wydaje. Dla mnie to krótkowzroczność, bo tendencja jest taka, że segment tych świadomych i czytających etykiety konsumentów wciąż rośnie, ba myślę nawet, że nadejdzie taki moment, kiedy będzie dominujący i doskonale będzie pamiętał to cwaniactwo.
Grzegorz W.:
Jeżeli już o brand experience mówimy. Bo przecież nie o tym czy
producent jest ok w sensie prawnym czy nie.

A i właśnie dokładnie Brand Experience jest tematem, który powinniśmy tu omawiać, a nie jakieś pseudoprawne rozkminy, bo działanie zgodnie z prawem jeszcze nikomu raczej nie zagwarantowało sukcesu na rynku, a jest po prostu warunkiem koniecznym, aby móc na nim działać.
Michał S.:
Wydaje się wszystko pięknie... ale utarg mam kiepski. Zaczynam
wątpić czy faktycznie ludzie chcą jeść dobrze. W sklepach schodzą
głównie wędliny w zakresie cenowym 10-20 zł. Potem narzekania, że
sprzedaje się syf. Nie sposób wyprodukować czegoś dobrego w tak
niskiej cenie. Chyba, że pasztet lub pieczeń. Powoli zaczynam
tracić wiarę w mój biznes. Wiem, że towar smakuje klientom, ale
jest ich zbyt mało. Mam też dość ograniczone wydatki na reklamę i
po prostu boje się, że plajtnę. A przecież zapełniam niszę, która
PODOBNO istnieje.

Istnieje, istnieje - tyle, że rzeczywiście tak jak pisze Grzegorz większa jest w deklaracjach niż w zachowaniach - deklaracja wyboru produktu wyższej jakości jest w dobrym tonie, poza tym niektórym wstyd się przyznać, że nie stać ich na taki, dlatego część konsumentów tak właśnie deklaruje, a potem leci po jakiś syf. To wyłowienie tych których deklaracje są fałszywe wymagałoby bardziej dogłębnych badań. Myślę, że nie powinieneś się przejmować tym, że nie możesz produkować to niskiej cenie, to się rozumie samo przez się - produkt dobrej jakości jest drogi. Są na niego konsumenci, twoje wyzwanie to do nich dotrzeć. W sklepach o których piszesz schodzą głównie wędliny w takich cenach bo sklepy te mają głównie takich klientów.
Przyznam, że niewielkie inwestycje poczyniłem w kierunku reklamy.
Poszły głównie ulotki, dopiero teraz wynająłem billboard no i
cały czas walczę o przychylność prasy. Strona www dopiero w
budowie. Może tu jest problem...

Problem jest w tym, że podchodzisz do tego bardzo powierzchownie, to nie polega na tym, że standardem jest mieć ulotki, bilbordy i stronę (no to ostatnie akurat standardem jest ;). Tu chodzi o komunikację, to nie działa tak, że zwiększamy współczynnik obecności ulotek i czegoś tam w obiegu i proporcjonalnie zwiększa się współczynnik ilości nowych klientów, tego typu podejście było dobre w latach '50. To tak jak idziesz do lekarza, on Ci daje dajmy na to ładną wizytówkę i co? to Cię ma przekonać, że jest najlepszym fachowcem, który rozwiąże twój problem? Otóż nie, jednak przeczytałeś też kilka dobrych opinii o nim, dwóch znajomych Ci go poleciło, zajrzałeś na jego stronę, gdzie dowiedziałeś się o jego znakomitym wykształceniu i bogatym doświadczeniu, jak czekałeś na wizytę miła pielęgniarka dała Ci gazetkę, w której przeczytałeś artykuł tego doktora o problemie, z którym wpadłeś, widzisz też profesjonalny gabinet, porządne materiały informacyjne, może plakat, w końcu tą wizytówkę dostajesz, do tego dochodzi to, że lekarz gada z Tobą w taki sposób, że wzbudza twoje zaufanie, a na końcu rozwiązuje problem z którym wpadłeś. I teraz wpadniesz znów do niego jak będziesz miał problem.
Ostatnio rozdałem 2000 ulotek w pobliskich blokach i domkach. Na
ulotkach jak byk był napis - z ulotką 10% rabat na zakupy. Z
ulotką trafiło do nas 27 klientów :)
Myślałem o róznych sposobach niekonwencjonalnej promocji.
"przyprowadź 10 sąsiadów, a dostaniesz kupon na 50 zł gratis".
Zawsze entuzjazm kończył się na dokładnej analizie perspektywy
ewentualnego klienta "co zrobić, żeby go wykiwać i zrobić zakupy
za darmo". Niestety znajdowałem na siebie samego kilka sposobów
oszustwa:)

I tu masz kolejny punkt problemu - produkujesz produkt drogi, wysokiej jakości i rozdajesz 2000 tanich ulotek z 10% rabatem w pobliskich blokach. Przyczyn dla których z tych wszystkich 2000 skuteczne było jedynie 27 i przyciągnęły głównie cwaniaków może być wiele, jednak podstawową jest niespójność komunikacji. Jeżeli masz porządny produkt, to musisz mieć też porządną komunikację. Wyobraź sobie, że Porsche roznosi tanie ulotki, maluch może se roznosić, ale nie Porsche. W skrócie - Lidl albo jest tani albo ceni jakość.
Druga kwestia to podstawowe pytanie - KIM JEST TWÓJ KLIENT? Produkt, który oferujesz po części na nie odpowiada, bo będzie to klient, którego np. stać na ten produkt (taki nie koniecznie mieszka w bloku, choć jest to całkiem możliwe), będzie to też klient dla którego priorytetem jest jakość, klient świadomy o wyrobionych gustach, który jest mało wrażliwy na cenę, ponieważ tania padlina nie stanowi dla niego alternatywy. To tak bardzo ogólnie, jednak jak chcesz zdobyć więcej klientów, to musisz dobrze wiedzieć do jakiego klienta chcesz dotrzeć, wiedzieć gdzie go znaleźć, itd. i pod to układasz cały marketing-mix w tym komunikację.
Sklep mam w dość nietypowej lokalizacji. Wydawałoby się dobrej,
wokół mnóstwo mieszkańców, jednak w miejscu gdzie nikt
przypadkiem nie przechodzi. Po prostu trzeba wiedzieć po co się
idzie. Muszę więc władować duuużo więcej kasy na reklamę.
Potencjalnych klientów mam sporo, bo samo osiedle na jakim jest
sklep liczy 80 tys mieszkańców. W samej okolicy jest kilkanaście
bloków oraz małe "getto" stomatologów, ginekologów i innych
lekarzy, którzy zamieszkują całkiem pokaźne domki. Na mój
asortyment stać ich na pewno. Klientów jednak cały czas za mało.

To czy lokalizacja jest dobra to zależy, dookoła mnóstwo mieszkańców, pytanie czy te mnóstwo należy do twojej grupy docelowej, bo jeżeli większość nie należy, to lokalizacja jest średnia. Czasem jest lepiej zmienić lokalizację niż ładować duuużo kasy w reklamę. To że tych z "getta" stać na to, jeszcze wcale nie musi znaczyć, że ich preferencje i gusta pozwolą im się zainteresować twoimi produktami (bo mogą jeździć drogą furą, nosić rolexa, a na śniadanie kłaść na kanaśkę pasztet za 1,90pln i na obiad lecieć do fastfooda), z drugiej strony może to właśnie twoi potencjalni klienci, jednak dla nich twoja "tanioulotkowa" komunikacja nie jest wiarygodna. Także jeszcze raz jasno określony target i odpowiednia dla niego spójna komunikacja.
Jasne, że jakbym zbudował sieć sklepów jak Stokłosa czy Gzella to
miałbym obroty niebotyczne. Ale mając taką produkcje nie byłbym w
stanie produkować już uczciwie. Wszystko co robimy pieczemy w
piecu, w którym jeden cykl (ok 2h) mieści jedynie 80 kg
towaru:)Moglibyśmy kupić co prawda drugi piec, ale żeby
inwestować, trzeba mieć utarg.
Staramy się wrzucać towar do innych lokali, ale tam towar
luksusowy stanowi mniej więcej 10% ogółu. Zamówienia są więc małe.

Nawet nie myśl w tym kierunku, taka sieć to bardzo ryzykowny pomysł i ogólnie sklep z samymi wędlinami też, swój sklep powinieneś bardziej traktować jako wizytówka zakładu produkcyjnego i inwestować w rozwój sił produkcyjnych, przy zachowaniu tej jakości, bo to ona Cię określa (czyli kolejne piece na 80kg robiące w cyklu ok. 2h) oraz rozwój kanałów dystrybucji, cóż tak to już jest w zwykłym sklepie będzie to 10% udziału w wędlinach, dlatego potrzebujesz większej ilości odbiorców, tak naprawdę twoje działania marketingowe powinny być głównie skierowane w kierunku dystrybutorów, najlepiej sklepów o dużym utargu, w których wędliny luksusowe stanowią jak największy udział w sprzedaży wędlin oraz do hipermarketów i wszystkich lepszych hoteli i restauracji. Problem z małymi zamówieniami można rozwiązać poprzez dostarczanie hurtowniom, które dostarczają tym sklepom, oczywiście odbije się to na marży, za to będą niższe koszty logistyki - coś za coś, sam musisz ocenić co Ci się bardziej opłaca.
Mamy kilka festynów w okolicach wakacji. Byliśmy na wszystkich -
utarg niesamowity. Niby promocja zrobiona, ale byli tam ludzie z
całego regionu. Większości nie chce się jechać specjalnie do
sklepu, który jest załóżmy 10 km od ich mieszkania, po to zeby
kupic 40 dg wędlinki. Więcej i tak nie zjędzą.
Mógłbym oferować zakupy przez internet, ale żeby miało to sens
zakup nie może wynieść mniej niż 100 zł. W innym przypadku szkoda
paliwa.

"Niby promocja zrobiona" - i to jest to o czym mówię, to nie żadna promocja, którą należy odwalić bo tak się robi, tylko ciągły proces komunikacji z rynkiem ukierunkowany na budowanie marki.
Co do specyfiki zakupów, to właśnie dlatego musisz pchać to w inne kanały dystrybucji, bo mało kto idzie specjalnie po kawałek szynki, przy okazji chce też kupić chleb, masło, warzywa, makaron, itd. - produkty komplementarne. W to się np. wpisuje to o czym pisze Grzegorz - targowisko ze stoiskiem z domowym chlebem i wędlinami, to też opcja.
Co do różnego rodzaju imprez, to nie powinieneś się koncentrować na tym, że duży utarg, ale głównie na pozyskiwaniu nowych klientów i budowaniu wizerunku, dobry utarg w tym przypadku jest drugorzędny, jak jest dobry to tym lepiej, nie to jednak powinno być celem obecności na takich eventach.
Co do oferowania przez internet, to zawsze możesz postawić sklep, to jest tanie, więc dużo nie wtopisz, poza tym przez internet da się sprzedawać nie tylko konsumentom, pomyśl o serwisie B2B, przez który możesz obsługiwać mniejsze sklepy, które jednak zamawiają spore jak na sklep internetowy ilości.Ten post został edytowany przez Autora dnia 18.01.14 o godzinie 20:26

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Aleksander Dłużniewski:
Można się tak bawić i mieć sprzedaż w horyzoncie krótkoterminowym, jednak nikt nie lubi być kiwanym, dlatego taki konsument jak się połapie zmieni markę i to cała filozofia -

A Grzesiek wcześniej napisał:
Jak się czuje konsument możesz przeczytać w tym wątku, nie tylko u mnie. Możesz też zrobić szybką sondę po znajomych. No i zerknąc do badań.

Macie dostęp do takich badań, to rzeczywiście działa w ten sposób, że firma traci na omawianych tu mykach? Czy to raczej pobożne życzenia?
I jak to działa - konsument kupi raz wyrób produktopodobny i więcej nie, więc przegrywa ten konkretny brand, czy po tyłku dostaje cała marka-parasol?
Się dopytuję, bo pomyślałem, że jak duże firmy ładują się w takie akcje, to hmm... podejrzewałbym, że wiedzą, że na tym nie stracą (bo przecież sami dostęp do badań mają).Radek Jakubiak edytował(a) ten post dnia 22.10.09 o godzinie 10:44

konto usunięte

Temat: Dlaczego w Polsce brak dobrej żywności?

Jak wynika z opisanej sytuacji, niezamierzone badanie eksperymentalne na próbie N=1 dało wynik w postaci całkowitego bojkotu wszystkich wyrobów tej marki.

Następna dyskusja:

Hippika w Polsce - rynek ko...




Wyślij zaproszenie do