konto usunięte
Temat: Czy Facebook się wypala?
"Asia, Piotrek, Krzysiek, Paweł. Przyjaciele chcą mnie w Google+. Problem w tym, że nie chcę się rejestrować w tej usłudze. Przynajmniej póki co.Moja prywatna skrzynka mailowa (nota bene Gmail) zaczyna pękać w szwach od zaproszeń do Google+. Dobrze, z tym pękaniem w szwach może odrobinę przesadzam, ale w zasadzie codziennie, kolejna osoba przypomina mi o nowym serwisie społecznościowym. A jeszcze niedawno, to mnie proszono o załatwienie zaproszenia do niego.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że nieprędko pojawię się w Google+. Albo zrobię to i nie będę aktywnym użytkownikiem usługi - martwą duszą, której wypada się zmaterializować. Dlaczego? Ma na to wpływ kilka istotnych czynników.
Pierwszy z nich to domatorstwo. Tak, szeroko rozumiane domatorstwo, które ktoś inny nazwie lenistwem. Jak się gdzieś zadomowię, to nie lubię tego miejsca opuszczać. Jeśli jeszcze wiążą się z nim jakieś miłe wspomnienia, mam w nim swoją przestrzeń, to przenosiny stają się bardzo trudne. A tak mam w przypadku Facebooka. Opublikowałem w nim pokaźną ilość wpisów. Odbyłem wiele ciekawych i długich rozmów. Trzymam tam wiele swoich fotek. Dowiaduje się z niego o wielu ciekawych wydarzeniach. Używam go w charakterze komunikatora internetowego (jak dawno z ciebie nie korzystałem, gadu-gadu). Przyzwyczaiłem się do niego. Najważniejsze jest jednak to, że na fejsie mam wielu znajomych, którzy póki co się nie wynoszą. Czemu miałbym robić to ja?
Drugi powód nazwałbym "wiecznymi przenosinami". Kilka lat temu korzystaliśmy z Grona i byliśmy zadowoleni. No, może nie wszyscy, ale na Grono i tak się zaglądało. Później przybyła Nasza Klasa i nagle przypomnieliśmy sobie o starych znajomych i równie starych, ale dobrych czasach. Rozpoczął się masowy exodus z Grona i umawianie się na spotkania po latach. Przed nadejściem Facebooka, sporo osób flirtowało z MySpace. Obecnie, wszyscy (nie licząc tych, którzy zawsze są "na nie") spędzają czas na fejsie, fejsiku. Google+ zaczyna jednak kusić. Ale nie mnie. Nie chcę się przenieść, żeby za rok dowiedzieć się, że swoje nowe dzieło szykuje firma X i już powoli możemy pakować graty.
Trzeci powód to nielubiany przeze mnie lans. Wydaje mi się, że spora część użytkowników Google+ założyło na nim konta, bo to takie fajne i modne. Dobrze być jednym z pierwszych, należeć do grona wybrańców, mieć coś, czego inni nie mają. To trochę jak z iPadem. Wielu go kupiło, choć nie do końca wiadomo do czego się on przydaje i czy rzeczywiście jest bardziej funkcjonalny od laptopa czy netbooka. Wiadomo natomiast, że przyjemnie mieć iPada, a nie tego staroszkolnego przenośnego peceta. Szczególnie w towarzystwie, które na takie rzeczy zwraca uwagę.
A mnie to jakoś nie rusza. Myślałem o iPadzie, przyniosłem go do domu, pobawiłem się nim i doszedłem do wniosku, że najlepsze jest w nim to, że świetnie przegląda się na nim strony internetowe. Równie wygodnie robi się to jednak na stacjonarnym komputerze (obsługującym flasha) z dużym wyświetlaczem i wygodną klawiaturą. Tylko do łóżka ciężko go zabrać.
Mógłbym jeszcze wymienić kilka innych powodów, dla których nie ciągnie mnie do Google+. Nie chcę Cię jednak, drogi czytelniku, ani zachęcać ani zniechęcać do tej usługi. Chcę jedynie zaznaczyć, że choć na co dzień żyje światem nowoczesnych technologii, to nie chcę przez niego zwariować. Może i Google+ jest nowym szeryfem w mieście, może ma tysiąc funkcji, które inni dopiero skopiują, może zaczyna z niego korzystać wielu moich przyjaciół. Nawet gdyby jednak rano robił pyszną kawę i przynosił gazetę z croissantem, to ja póki co mówię mu "dziękuję, nie potrzebuję".
A Ty? Czekasz na swoje zaproszenie? A może już je dostałeś? Podzielcie się swoimi myślami na temat nowej usługi Google."
http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104665,9954434...
Powyżej interesujący artykuł z GW. Nie będę na razie komentował, poczekam na waszą reakcję, jestem ciekawe czy opinie innych po przeczytaniu tego wpisu, który pojawił się na SG działu technologicznego Gazety, będą podobne do moich.