Temat: Content Marketing przyszłość reklamy?
Do tych schludnych nikt się nie czepia. Ale to zdecydowana mniejszość. Tablice, szmaty(pcv), koszmarne fasady etc tutaj nie zauważyłem jakiejś regionalizacji. Koszmar od morza aż do Tatr. To raczej wybór, estetyka i wiedza zamawiających oczywiście. Z drugiej strony jest to prawnie możliwe, wizualnie szkodliwe, że często nieskuteczne nie wspomnę. Bez nadzoru, wypłowiałe, poszarzałe, pordzewiałe....
Zupełnie nie chciałem dyskutować o konieczności wydatków, tylko przykład niemiecki skłonił mnie do zastanowienia się nad plusami i minusami tego rozwiązania w kontekście innych spraw i tego co czasem słyszę od rodzimych sprzedawców nazwijmy to offline'owych. Równie dobrze można odwrócić pytanie i zapytać co robić bez "polskiej szkoły outdooru" i bez dumpingu na aukcjach (próbując zadowolić tych offline'owych).
Wyprzedaż rocznika w kraju - nie mam wiedzy jak to jest za granicą, ale w ogólnym ujęciu jako hasło jest strasznym przeżytkiem. Importerzy z jakiegoś niewiadomego mi powodu stale sie tego trzymają.
Jest to stałe wydarzenie w kalendarzu, którego nie trzeba reklamować bo wiadomo kiedy jest.
Cyfra w dacie to nie tylko cyfra, to również starzenie pojazdu. Akurat ten aspekt nie jest bez sensu. Wsparcie sprzedaży tzw. "zalegatorów" jest bardzo istotne. Auto jak nie jeździ też się niszczy, czasem może nawet bardziej niż jeżdżąc. Czasem w grę wchodzą sprawy związane ze spełnianiem norm, ale generalnie auto traci na wartości wraz z rocznikiem to nie wynika tylko z daty na papierze ale kilku innych czynników. Klienci tez kupując chcą zazwyczaj nowe a nie nowe składowane. Wystarczy sobie uzmysłowić co się dzieje przez np. 2 lata z niejeżdżonym akumulatorem i tarczami hamulcowymi... Więc wsparcie takich aut promocją jest bardzo uzasadnione a do nazewnictwa to sie zgadzam, że bez sensu.
Albert W.:
Ale to przykład jakichś swojsko stawianych tablic a nie regularnego, wielkonakładowego outdooru.
Taki przaśny folklor tablicowy akurat najbardziej jest widoczny przy zachodniej granicy. I akurat odwzorowuje to raczej gusta klientów (bynajmniej nie krajowych) a nie "widzimisię" grafików, którzy to płodzili. Poza tym umówmy się, dobrzy projektanci nie pochylą się nad tablicą za grosze. To trochę tak, jakbyśmy oczekiwali, że wszyscy będą jeździli Porsche. Ale jak to w życiu bywa, kasy wystarcza na "tuning" Golfa IV. :)
Niekoniecznie. Producent mówi "mamy produkt" a dystrybutor "kupisz go u nas". Myślę, że dywagowanie na temat "zbędności" wydatków promocyjnych jest bez sensu, bo każdy produkt ma swoją specyfikę z różnorodnymi zawiłościami rynkowymi. Nie ma fizycznej możliwości określenia globalnego czy takie wydatki są potrzebne czy nie. :) Dajmy to ocenić samym zainteresowanym. :)
Bardzo dobrym przykładem są wyprzedaże rocznikowe samochodów w Polsce. Obniżanie ceny za nowy samochód tylko dlatego, że zmieniła się cyfra w dacie jest ewenementem w skali światowej. :) Ale skoro już tak jest i się opłaca, to po co to zmieniać?