Temat: Czy scenariusz jest "rozpowszechniony" jeśli film jest...
Agnieszka D.:
Itd. Ktory jacht jest "jachtem Tezeusza"?
To zależy kto pyta.
Nie. To zależy, o co się pyta.
1. Istnieje rzeczywistość obiektywna – jakkolwiek mechanika kwantowa wskazuje, że rzeczywistość zmienia się zależnie od roli obserwatora, to na poziomie makro, w świecie mechaniki Newtonowskiej, istnieje realność substancji. W tym znaczeniu nie ma czegoś takiego jak "pierwszy", "oryginalny" czy "prawdziwy" jacht Tezeusza, jak również nie istnieje w ogóle "jacht Tezeusza". Istnieje jacht, a dokładnie – istnieją dwa obiekty, które mają cechy jachtu. I to wszystko – tylko odbiór/definicja człowieka nadaje tym obiektom sens w postaci nazwy, własności, przeznaczenia itd. Arystoteles powiedziałby, że to substancja ujęta w formę jachtu, Platon – że przedstawienie idei jachtu. Tak czy owak – coś istnieje, ale własność czy oryginalność jest pozaobiektywna, jest wynikiem świadomości umysłu człowieka, a nie rzeczywistości obiektywnej (bez względu na jej strukturę).
2. Z punktu widzenia prawa własności pierwszy jacht jest "pierwszy", "prawdziwy", "oryginalny" itd. To chyba jedyna kwestia, w której się zgadzamy.
3. Z punktu widzenia prawa autorskiego ten jacht nie istnieje – ani pierwszy, ani oryginalny, ani w ogóle. Projekt jest utworem (nie wchodźmy w szczegóły, czy może nie być, przyjmijmy dla ułatwienia prostszą wersję, że zawsze jest), ale jacht – nie. I nie jest ani emanacją, ani desygnatem, ani nośnikiem, ani inną cholerą – jest obiektem skonstruowanym w oparciu o konkretny utwór. Ale gdyby nawet projekt nie był utworem, dla bytu i charakteru jachtu NIC to nie zmienia – jest wciąż tak samo "jachtowaty". Tak jak dla fali dźwiękowej obojętne jest to, czy niesie szum wiatru, czy muzykę Chopina – to tylko kwestia długości, natężenia, częstotliwości itp. właściwości dźwięku.
Jesli chodzi o relację utwor / opracowanie, to jest to bardziej złożone, niż decyzja o tym, ktory z dwóch tezeuszy jest utworem niezależnym lub opracowaniem lub ewentualnie decyzja o tym, że bydwa są utworami niezależnymi lub opracowaniami.
Wciąż powtarzam to samo – przykład "Tezeusza" zupełnie nie przystaje do tematu.
Wynika to stąd, że pojawia się pytanie o to, co tak naprawdę jest utworem.
Statek?
Nie.
Czy może raczej projekt statku?
Tak.
I tu dochodzimy do sedna. Jest tylko jeden utwór pt. "projekt jachtu Tezeusza". Ale może być milion produktów stworzonych na podstawie tego utworu, a żaden nie będzie utworem. Ale każde z nich jest "oryginalne", "prawdziwe" itp.
Otóż budynek nie jest utworem, tylko desygnatem utworu. Ucieleśnieniem utworu, mowiąc językiem ustawy.
Hm, jakoś nie spotkałem się z takimi pojęciami na gruncie prawa autorskiego. Nie chodzi mi nawet o konkretne słownictwo, ale ideę.
Paweł B.:
Statek nie jest utworem - jeśli zależy nam na jego "oryginalności", to tylko ze względu na zachowanie oznaczenia przedmiotu własności. W tym sensie rzeczywiście pierwszy jacht jest "oryginalny", ale wyłącznie z punktu widzenia prawa rzeczowego. Z punktu widzenia prawa autorskiego (dopuszczając takie rozważania) - żadna z tych "kopii" nie jest oryginałem.
Natomiast w rozumieniu prawa autorskiego obie są równoprawnymi desygnatami utworu ucieleśnionego jako projekt jachtu Tezeusza.
Nie. Są po prostu rzeczami, które stworzono na podstawie projektu, ale dla tych rzeczy jest obojętny prawny charakter projektu. Los prawny jachtu jako rzeczy jest CAŁKOWICIE niezależny od charakteru prawnego projektu.
Obiekt wykonywany na podstawie projektu będącego utworem (budynki, ew statki, instalacje artystyczne itp.) nie jest utworem tylko nośnikiem utworu. Podobnie jak ksiązka jako przedmiot nie jest utworem, tylko powieść w niej wydrukowana.
O tym właśnie piszę. Zaczynam powoli nie rozumieć, na czym polega spór w tej dyskusji…
Właśnie chodzi o to, że gość ma ideę, obraz maluje, a potem jeszcze kilkanaście "wersji" tego samego dzieła, z większymi lub mniejszymi zmianami. I moje pytanie stawione było - wobec braku "wersji utworów", a jedynie w związku z obecnością "utworów" lub"opracowań" w ustawie, czy te kolejne "wersje", nieidentyczne, to utwory niezależne czy utwory zależne.
Wniknij w to pytanie. Jest to perfekcyjne pytanie na granicy filozofii sztuki i prawa.
W przypadku obrazu trudno mówić o opracowaniu, jeśli powstaje drugi obraz. Są dwa utwory, nawet jeśli różnią się kolorem jednego elementu.
W przypadku muzyki dochodzi element wykonania artystycznego w kontekście interpretacji linii melodycznej i zapisu nutowego utworu. Można przyjąć, że kilka wersji jednej piosenki to różne wykonania artystyczne, ale można też przyjąć, że to opracowania. Zależy od realizacji.
W przypadku utworu literackiego oryginał zawsze pozostaje nietknięty, a opracowanie może mieć bardzo różną postać – od najprostszej (przekład – zachowanie medium, treści, układu itd., zmiana wyłącznie kodu językowego) po najbardziej złożoną (utwór sceniczny, słowno-muzyczny, eksponujący wybrane wątki w zmienionym układzie).
I tak dalej – mimo wszystko prawo to rodzaj matematyki. Tylko przedmiot prawa może być bardziej "inżynierski" albo bardziej "humanistyczny".
Napisałeś "rozpowszechnienie filmu oznacza, że r o z p o w s z e c h n i a się wszystkie utwory stanowiące wkład tworczy w powstanie filmu, ale tylko w ramach utworu AV".
I dobrze.
Definicja "rozpowszecheniania" stanowi, że chodzi o udostępnienie w j a k i k o l w i e k sposób.
STąd ponawiam pytanie: czy sceanriusz ropowszechniony za pośrednictwem filmu, spelnia przesłanki udostępnienia w jakikolwiek sposób?
Utwór AV to pewna całość. I jak to całość – składa się z części. Co więcej – ta całość jest czymś więcej niż sumą części (Arystoteles tak wymyślił i już zostało). Rozpowszechniając film, rozpowszechniasz pewną całość, jednolitość przedstawienia, uporządkowany zbiór działań o charakterze twórczym i indywidualnym. Możesz z tego korzystać do woli w ramach dozwolonego użytku, ale tylko z całości. Co do zasady twórcy poszczególnych "wkładów" zachowują odrębne prawa do dysponowania nimi, ale nie w ramach utworu AV. W tym sensie TEN SAM scenariusz staje się utworem/wkładem rozpowszechnionym w ramach utworu AV, ale wciąż zachowuje wszystkie cechy jako utwór sam w sobie.
Wracając do przykładu podanego dwa miliony posty temu – piosenka jest rozpowszechniona jako soundtrack filmu, niezależnie jako odrębny utwór muzyczny. Ta sama piosenka jest różnie eksploatowana w zależności od jej roli. Z faktu rozpowszechnienia piosenki w ramach utworu AV nie wynika, że przestała być przedmiotem odrębnego prawa autorskiego.
Paweł B.:
Wow! A myślałem, że rozmawiamy o tym, czy osoba niebędąca autorem ma prawo zmienić już istniejący utwór…
Nie, to jakiś poboczny wąteczek, ktory nawinął się przy okazji.
Nie. Ten "wąteczek" powstał w odpowiedzi na twierdzenie, że w trakcie tworzenia filmu powstaje jakiś "drugi" scenariusz, a umowa o napisanie scenariusza zawiera cechy bliżej nieokreślonej umowy innej niż umowa o dzieło.
A ja wciąż nie znam odpowiedzi na pytania w zakresie tego "wąteczku":
1. kto jest autorem owego "drugiego" scenariusza?
2. jakie są prawne losy tego "duplikatu" (w kontekście wykorzystania "pierwszego" utworu)?
3. jakie przepisy (inne niż umowa o dzieło) stosuje się do umowy o napisanie scenariusza?
Rozmawiamy o tym, czy rozpowszechnienie filmu stanowi rozpowszechnienie scenariusza w rouzmieniu art. 6 ust. 3 Pr Aut.:)
Moim zdaniem kluczowe jest to, że rozpowszechnia się scenariusz wyłącznie jako wkład twórczy utworu AV. Scenariusz jako utwór odrębny nie jest rozpowszechniony.
To, czy inny twórca ma prawo "pozmieniać" cudzy scenariusz, nie jest takie frapujące. Jak udzielono praw zależnych w odpowiednim zakresie, to tak. Jak nie udzielono, to nie. A jeśli jest spór, to się porownuje scenariusz nabyty i scenariusz ostateczny i ustala, czy można uznać, że są to dwa rożne utwory, a jedynie ewentualnie oparte na tym samym pomyśle / historyjce etc. czy też ten drugi stanowi opracowanie pierwszego.
Niestety, ja wciąż nie wiem, jaki to jest ten "drugi" scenariusz. Pytania już zadałem – chyba z pięć razy. Teraz chciałbym poznać odpowiedzi.
Rozmawialiśmy o tym, czy można mowić o utworach niezależnych czy o utworach (zmieniających się w miarę prac nad nimi) czy o ich opracowaniach, jeśli tworcą obu jest ten sam autor (tu były przykłady scenarzystów i następnie malarzy czy rysowników).
Co to znaczy "o utworach zmieniających się w miarę prac nad nimi"? Albo utwór ma ustaloną postać, albo nie ma.
Jeśli ktoś napisał wiersz, nauczył się na pamięć, spalił kartkę i wyrecytowal sobie, to jest ustalenie czy nie?
Mam wrażenie déjà vu, a właściwie déjà lu. Już pytałem - czy opisana sytuacja rodzi jakiś problem prawny?
A jeśli zrobił to wobec tysiąca osób, które ów wiersz zapamiętały?
To mamy utwór w postaci ustalonej, uzewnętrznionej.
I powtórzyć warto wobec tych dwoch sytuacji pytanie (mając na uwadze skutki "ustalenia" w rozmieniu ustawy Pr Aut) CZY PAMIĘĆ LUDZKA JEST NOŚNIKIEM, na ktorym można dokonać ustalenia?
Jest?:)
"Przedmiotem prawa autorskiego są utwory wyrażone słowem (…)" – art. 2 pr.aut. Skoro można wyrazić słowem, to znaczy, że można odebrać uchem. Co zostaje jako nośnik?
A zatem seria mostów japońskich Moneta to wciąż ten sam utwór, tak? W końcu to praktycznie ten sam most, ot, trochę zmieniony...
O, proszę bardzo. Doskonały przykład "wersji utworu".
Kolejny raz odnoszę wrażenie, że niektóre pytania wracają jak bumerang. Trzeba uważać, bo to broń dość niebezpieczna.
Zatem uwaga! leci bumerang – czy most jest utworem?
Kolejne mosty to są utwory niezależnie czy też opracowania pierwszego jego obrazu? (tj. pierwszej "wersji" malarskiej mostu, tego samego autora - bo o stosunek tych obrazow względem projektu mostu to nie pytam nawet).
Facet tworzy projekt mostu = utwór.
Facet buduje most ≠ utwór.
Facet maluje widok mostu = utwór.
Facet maluje drugi widok tego samego mostu = utwór.
Facet maluje faceta malującego faceta budującego most, na którym stoi facet malujący faceta projektującego most = utwór.
I tak można w nieskończoność. Chyba wciąż nie rozumiem problemu.