Temat: Czy scenariusz jest "rozpowszechniony" jeśli film jest...
Paweł Budrewicz:
Piotr S.:
Napisał Pan zatem, jako początkujący autor, genialny, rzewny, ściskający za serce scenariusz komedii romantycznej. Oczywiście brak Panu funduszy na stworzenie utworu audiowizualnego, ale trafia Pan do producenta pokroju Tarantino, który z Pana komedii romantycznej robi Kill Billa. Jest wkład w utwór audiowizualny?
Jesteś pewien, że to wciąż ten sam scenariusz?
Tu się pojawia zagadnienie pokrewne do "Jachtu Tezeusza".
Oto historyjka:
Klient zażądał od Raya Northa, "króla przestępców", aby ukradł dla niego Jacht Tezeusza, słynny, jako że z jego pokładu Lucas Grub, magnat prasowy wykonał skok samobójczy, a także zamordowano tam rapera Daddy'ego Iced Tea. Nort przybył do suchego doku, po wyremontowanego Tezusza i zobaczył dwa identyczne jachty. Zapytał strażnika, który jest prawdziwy. Ten odparł, że "to zależy" ponieważ kiedy zaczęli remont, okazało się, że wiele części musi iść do wymiany. Później okazało się, że do wymiany idą prawie wszystkie. Po skończonym remoncie ktoś wpadł na pomysł, by z tych starych części wykonać drugą wersję jachtu. I tak się stało. Teraz są dwa: ten, w ktorym wymieniono prawie wszystko i ten, który został złożony z wymienionych części.
Pytanie: ktory z tych dwóch jachtów to słynny jacht Tezeusz?
Ano jest. Czy to wciąż Pana scenariusz i Pana zamysł artystyczny? Gdyby przyjąć wąskie rozumienie, że skoro mamy art. 69 i 70 Pr.Aut. to stworzenie jakiegokolwiek utworu audiowizualnego w oparciu o luźno interpretowany scenariusz stanowiłoby rozpowszechnienie go, choć tak naprawdę końcowy efekt znacznie odbiegałby od pierwotnego założenia, to moim zdaniem prowadziłoby to do absurdu. I to właśnie chciałem zaznaczyć.
Tu są dwie wersje utworu. Ta pierwotna (nierozpowszechniona) i ta ostateczna (rozpowszechniona).
Ustawa Pr.Aut nie wspomina o "wersjach" utworów, tylko o "utworach" i ich "opracowaniach". Jest tu pewna zależność wertykalna - mamy utwór, a opracowując go i wspinamy się piętrow wyżej (lub schodzimy piętro niżej, jak kto woli) i stwarzamy utwór zależny.
Natomiast możliwa, ba, typowa - jest sytuacja, w której twórca stwarza kilka wersji tego samego utworu. Ponieważ PrAut nie przewiduje takiej opcji, trzeba sobie zadać pytanie, czy to są samodzielne utwory czy utwory zależne?
Na guncie ustawy można udowodnić każdą z tych tez.
- Zgadzacie się czy też uważacie, że można stanowczo bronić tylko jednej z nich? -
To ciekawe zagadnienie, znowu, do przedyskutowania, ale w odniesieniu do opisanej sytuacji "Tarantino", każda z tych tez prowadzić będzie do odpowiedzi na pytanie: mamy do czynienia z innym utworem.
I - jeśli ostatecznie ustalimy, że jest on rozpowszechniany poprzez film - to rozpowszechnionym będzie ten ostateczny scenariusz, a nie ten, z ktorym "startowali".
Innymi słowy popieram Twoje zdanie, Piotrze.
Nic z tego nie zrozumiałem, przykro mi. Może dlatego, że stworzenie utworu samo z siebie nie jest jego rozpowszechnianiem, a wszelki zamysły artystyczne nie mają żadnego znaczenia w ocenie tego, czy powstał utwór (por. 1 ust. 1 pr.aut.).
Paweł, ale nikt nie mowi, że stwoerzenie utworu jest jednoznaczne z rozpowszechnieniem. Mamy rozstrzygnąć, czy rozpowszechnienie filmu jest jednoznaczne z rozpowsechnieniem ostatecznego scenariusza, na podstawie którego został ów film zrealizowany.
Powiem krótko - film powstaje według scenariusza (tak jak dom powstaje według projektu architektonicznego, toutes proportions gardées). Utwór-scenariusz staje się częścią (twórczym wkładem) w utwór AV. Domniemywa się, że producent AV ma wyłączne prawo rozpowszechniania wszystkich utworów składowych AV w ramach utworu AV jako całości. Na innych polach eksploatacji utwór może żyć własnym życiem. Co tu jest niejasnego?
To jest jasne. Jak stado dzików-albinosów. Pisałam o tym na samym poczatku, że to jest jasne. I rzecz nie o to idzie. Rzecz idzie o to, czy ten scenariusz, użyty do filmu (ostateczna wersja tego scenariusza, żeby była jasność) jest ROZPOWSZECHNIONY czy nie. ZGodnie z definicją "ropowszechnienia", zawartą w PrAut.
Skrót myślowy. ...dla realizacji zadań dydaktycznych o których mowa w art. 27, o udostępnienie scenariusza należy się zwrócić do Filmoteki Narodowej.
Skrót myślowy? To może jednak rozwiń tę myśl.
Autorem scenariusza jest Jan Kowalski, FN ma wyłączne prawo do scenariusza jako części AV, uczelnia chce wydrukować na potrzeby własne naukowo-dydaktyczne scenariusz (art. 27 pr.aut.). Po co ma się zwracać do FN?
Uczelnia nie chce go sobie wydrukować (Bo i skąd i na jakiej podstawie?). Uczelnia chce wypożyczyć egzamplarz złożony w FN dla celow dydaktycznych, ktore sprecyzowałam wyżej już gdieś.
W przypadku gdy scenariusz istniał uprzednio jako samodzielny utwór, w trakcie prac nad utworem audiowizualnym różnica między pierwotnym i ostatecznym kształtem scenariusza może być tak znaczna, że będzie on stanowił opracowanie, a nawet całkiem nowy utwór.
Sugerujesz, że w trakcie tworzenia filmu można zmienić scenariusz? I kto tego dokonuje? Reżyser, operator dźwięku, aktorzy, montażysta...?
W tym kontekście faktycznie rozpowszechniony jest scenariusz utworu audiowizualnego, a nie utwór literacki powstały uprzednio.
I kto ma wówczas prawo do wynagrodzenia? Pierwotny twórca scenariusza w pierwotnej postaci czy tajemniczy twórca przeróbki?
Czy dobrze rozumiem, że Twoim zdaniem mogę sprzedać scenariusz producentowi, on pozmienia połowę treści bez mojej wiedzy i zgody, a na końcu nic mi nie zapłaci, bo "nowy" scenariusz to jest co innego niż "utwór literacki powstały uprzednio"?
A jeśli mi zapłaci, to za co, skoro utwór rozpowszechniony jest de facto zupełnie innym utworem niż mój scenariusz, w dodatku utworem nie mojego autorstwa?
Tu chodzi o nabycie scenariusza wraz z usługą autora, wykonywaną przed lub w trakcie realziacji, obejmującą korekty. O tym będzie szerzej w poście dotyczacym kwestii utworu, jako przedmiotu umowy o dzieło.
Paweł B.:
Pytanie, od którego trzeba by w zasadzie zacząć, jest takie - co uczelnia zamierza robić z tym scenariuszem? Bo wchodzimy w dyskusję nt. szczegółów, a w sumie nie znamy zamierzeń.
Ma Pan rację. Choć przyjąłem, iż "cel dydaktyczny" o jakim była mowa w pytaniu nie będzie znacząco odbiegał od przyjętej w piśmiennictwie definicji tego pojęcia.
Ja nic nie przyjąłem. Po prostu pytam, bo po prostu nie wiem. Zapytam, to się dowiem. Zgadywał nie będę.
To już wyjaśniłam wyżej w moich postach. Studenci na ćwiczeniacg będą analizować scenariusz i odpowiadać, na podstawie tej analizy, na rożne pytania. Czysto dydaktyczny cel.