Temat: Czy cena to jedyne kryterium podejmowania decyzji o zakupie
Dużo pytań :).
Z moich obserwacji wynika, iż aktualnie na rynku mamy do czynienia z dwoma schematami. W pierwszym, firmy zacisnęły zęby i są nastawione na przeczekanie. W tym oczekiwaniu na wyklarowanie sytuacji w macierzystej firmie (bardzo często zlokalizowanej poza granicami RP), czy też uruchomienie nowych budżetów, firmy te ograniczają swoje zakupy do absolutnego minimum. Często tym minimum bywają produkty nieco gorszej jakości, choć w powszechnej opinii "nie stać nas na kupowanie tanich rzeczy".
Jednakowoż, mamy na rynku również podmioty, które absolutnie nie liczą się z funduszami, natomiast cenią sobie wysoką jakość obsługi (termin i warunki doręczenia, dostępne narzędzia do administracji zakupów). Właśnie wysoka jakość coraz częściej jest stawiana w rankingu ponad atrakcyjnymi promocjami, czy programem lojalnościowym - choć właśnie ta pozycja notuje najbardziej dynamiczny wzrost wskazań. Oczywistą oczywistością jest, że tak wymagający Klient nie będzie oczekiwał cen z gazetek promocyjnych punktów cash&carry.
Problem tzw. chińszczyzny był, jest i będzie. Zastanawiałbym się jednak nad redefinicją słowa "problem". Z natury słowo "problem" ma wydźwięk pejoratywny, a obecnie tylko osoby ograniczone wrzucają zagadnienie do jednego dużego worka z napisem "chińszczyzna". Produkty wyprodukowane w kraju środka dominują nie tylko w Polsce. Wystarczy popatrzeć na tabliczki znamionowe elektroniki, agd, metki na ubraniach, zabawkach i setkach innych kategorii także w innych krajach. Zgadzam się, że problemem jest notoryczne łamanie rozwiązań patentowych, czy - zwłaszcza w przypadku osób moralnie wrażliwych - wykorzystywanie i niewolnicze traktowanie pracowników. Ale z drugiej strony, ile osób korzystających z długopisu zastanowi się nad tym dłużej niż sekundę? Artykuł biurowy musi być tani i dobry. Teoretycznie oksymoron, jednak prawda jest bolesna. Z roku na rok produkty, o których piszemy, zyskują na jakości a i - wielokrotnie spotkałem się z takim stawianiem sprawy zaraz po igrzyskach - coraz więcej osób patrzy na Chiny już nieco przychylniejszym okiem.
Nie będę posługiwał się konkretnymi markami, ale nawet te najbardziej korporacyjne, o złotym PR firmy oferują na rynku produkty tam produkowane. Dlaczego pewnemu niemieckiemu koncernowi samochodowemu nie przeszkadza, że z taśm w CHRL zjeżdża auto bliźniaczo podobne do ich sztandarowego modelu? :-)