Temat: Emo - o co chodzi?
Rafal Wolk:
Hardcore juz jest wystarczajaco "emotional" bez doczepiania do niego jakies tam ksywki,
A rock jest wystarczająco hard, a metal jest wystarczająco heavy albo power. Po prostu wymyślono nazwę taką a nie inną i czepianie się jej dosłownego znaczenia, jest lekko pozbawione sensu. Przed powstaniem indie muzyka nie była "niezależna"?
Hardcore to "25 ta life", "E-town concrete", "one4one", "bulldoze" i wiele innych TEGO typu kapel...
Na przykład Moss Icon, Rites of Spring czy Fugazi. Czyli zespoły do którego styl emo rości sobie prawa; czy to inspiracji, czy wpływu, czy innych wzorcow. Emo "szuka" swoich korzeni, tak jak wszystkie świeżutkie nurty to robiły.
prosze Cie nie myl Hardcore z Emo po to sa dwie FUNDAMENTALNIE rozne sprawy, nie miejace ze soba absolutnie NIC wspolnego oprocz ciezkich bassowych riffow.
A ja bym prosiłbym jednak, żebyś posłuchał, jakichś zespołów, które reprezentują nurt emo, a potem pisał. Nie jestem jakimś wybitnym specjalistą i średnio się czuję w tym zagadnieniu, ale raczej spłycasz i operujesz stereotypami.
Byli to ludzie niezmiernie wyrozumiali, a ich grupy spiewaly o
sprawach niezmiernie emocjonalnych typu - polityka, nierownosc
klasowa, rasizm itp sprawy... a nie o tym jak rzucila ich
dziewczyna, albo jak szaro swiat wyglada... bo to ze szaro
wyglada to nie jest powod rzeby napisac piosenke..
Nie kumam, dlaczego nie miałyby powstać piosenki o tym, że rzuciła mnie dziewczyna, albo że świat szaro wygląda. W dupie mam rasizm w południowej części Stanów Zjednoczonych w obliczu faktu, że moja kobieta nie jest już moja i jest mi z tego powodu bardzo źle. Każda inspiracja, o ile powstaje coś godnego uwagi, jest dobra i twierdzenie, że polityka jest emocjonalna (co to w ogóle znaczy, że polityka jest emocjonalna? że wzbudza emocje? ja nad emocje w polityce przedkładam schłodzoną logikę) i o niej należy śpiewać w ogóle mnie nie przekonuje. Potrafię w środku nocy i po wyrwaniu z głębokiego snu, wymienić pół tuzina świetnych piosenek o bzdurach, pół tuzina piosenek o miłości i pół tuzina o szarym świecie, które także są niezłe.
A to ze EMO i EMO muzyka to sa dwie rozne sprawy... to tak jak bys powiedzial ze Hipsters i muzyka lat 80tych nie maja ze soba nic wspolnego.
To że są to dwie różne sprawy, nie oznacza, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Jednakże tak dziwnym trafem wypadło, że siedzimy na, spogladam w prawy górny róg monitora, grupie o nazwie "Muzyka", to rozmowa o subkulturze, modzie czy jak to tam nazwać jeszcze inaczej, jest off topic.
Tak jak wojciech bardzo slusznie zasugerowal, jest to na sile wciskany trend. Trend, ktory niestety nie zatrzymuje sie na EMO... w kazdej dziedzinie muzycznego "sportu" media i grupy typu MTV probuja wymyslec cos innego. Czy bylo by to nazywanie kapeli typu Green Day - punkiem, albo "Slipknot" - hardcore... bzdury medialne wytworzone w celu zarobku.
No ale to jest oczywista oczywistość. I nie tylko "muzycznego sportu", bo to dotyczy dość wielu sfer naszego życia. Próbuje nam się wciskać kit w wielu różnych sytuacjach. Począwszy od zakupów w sklepie, a skończywszy na wyborze pozycji seksualnej. To czy ten kit kupujemy i co z nim ewentualnie robimy, to już jest inna sprawa.
Na marginesie, w życiu nie spotkałem się z pomysłem, żeby Slipknota wrzucać w hardcore. Od początku wlepiono im metkę numetalową i dość konsekwentnie się jej trzymano. To że się momentami inspirują hardcorem, nie oznacza automatycznie, że do niego przynależą. Bo ostatnio sporo zżynają z nurtu death metalowego.
Te wszystkie nazwy roznych styli muzyki, kto to potrzebuje? Komu to potrzebne? Pod kategorie... to jest jedynie po to zeby zaspokoic potrzeby rynku, nic innego.
Ludzie mają naturalną skłonność do szufladkowania: Dąb -> Drzewo -> Roślina, Pies -> Ssak -> Zwierzę. Bez tych przegródek zapanowałby dość duży chaos w naszych głowach. Problem pojawia się, kiedy szufladki i schematy, zaczynają dominować nad krytycznym podejściem: Wieloryb -> Żyje w wodzie -> Ryba.
A w muzyce komu są potrzebne? Mi są. Lubię rozmawiać o muzyce, a bez odpowiedniego zestawu pojęciowego, bez ustalnowych i powszechnie akceptowanych znaczeń, byłoby to niemożliwe. Dla opisywania nowych trendów, czasami faktycznie sztucznie, wymyśla się kolejne pojęcia. To czy one się przyjmą to insza kwestia. Ja jestem optymistą wierzącym w zdrowy rozsądek i twierdzę, że nie da się słuchaczy, przynajmniej tych świadomych, urobić i przekabacić. Stąd moje dość krytyczne podejście do emo - sam nie jestem na 100% przekonany. Ale tak jest zawsze, jak się obserwuje zmieniającą rzeczywistość. Dopiero z perspektywy czasu widać dokładnie, czy coś nie zostało w brzydki sposób zmanipulowane.
Ja się wyprztykałem. Nie mam siły, ani potrzeby dalszego zabierania głosu w tym temacie. Nie czuję się zresztą dostatecznie kompetentny, aby to robić. Radziłbym jednak, aby przed kolejnymi kategorycznymi twierdzeniami nieco pogooglać, myspace`ować i wtedy coś o emo popisać.
Tylko jeszcze uwaga szybka na marginesie. Rozmowa emo jako muzyka vs emo jako moda, przypomina mi dyskusję, jaka kilka lat temu przewalała się odnośnie hip hopu. Wtedy też często i gęsto pisano, że hh to szerokie spodnie oraz ziomale jarający trawsko na ławce i deklamujący na temat ciężkiego życia na osiedlach. Wtedy też zarzucano, że popkultura promuje hip hop na siłę i że to ściema marketingowa oraz próba wyłudzenia kolejnych pieniędzy.
Michał Pycela edytował(a) ten post dnia 02.03.08 o godzinie 02:33