Temat: Cienie sponsoringu (straty sponsora) -casus Tigera
O Tigerze jeszcze do niedawna mówiono "perfekcyjny ambasador marki sponsora". Jednak każdy sportowiec to po pierwsze człowiek - ze wszystkimi przywarami charakterystycznymi dla homo sapiens, co zawsze było dodatkowym zagrożeniem dla umów typu endorsement. I drugie zagrożenie - o tych kontraktach mówi się najczęściej, gdy coś pójdzie źle, a nie, gdy wszystko układa się dobrze. Kto potrafił wymienić choćby 3 sponsorów Woodsa przed aferą, a ilu z nas wskaże ich dzisiaj bez problemu?
W przypadku Woodsa zaskoczeniem jest nie tylko wybuch i skala afery, ale też sposób, w jaki sobie z tym kryzysem (nie) poradzono. Spóźniona reakcja z oświadczeniem Tigera oraz lakoniczność jego pierwotnych przeprosin tylko wzmogły plotki i domysły. Za Woodsem stoi przecież cały sztab doradców i menedżerów, a mimo to w sytuacji kryzysu popełniono proste błędy komunikacyjne. Kolejny wniosek do kolekcji - w marketingu sportowym nie wszystko da się zaplanować (oczywista oczywistość, o której jednak często zapominamy, komentując, doradzając i przedstawiając modele "gwarantujące" sukces), a w trudnej sytuacji często górę biorą ludzkie emocje, a nie wyuczone reakcje.
Sponsorzy zabezpieczają się, jak pisze Staszek, zawartością kontraktu. Instrumenty prawne nie niwelują jednak ryzyka, które w kontraktach endorsement wydaje się większe niż w innych rodzajach umów sponsorskich. Ryzyka, które wiąże się ze wspomnianym "elementem ludzkim". Aby je ograniczyć, trzeba dobrze poznać sportowca, jego otoczenie i przyjaciół. Niektóre firmy/agencje utrzymują nieformalne kontakty ze znajomymi zawodnika i jego rodziną, tak aby w razie potrzeby pomogli przemówić mu do rozsądku. Brzmi może naiwnie, ale warto zastanowić się, czy takiego działania nie zabrakło właśnie ze strony sponsorów Tigera czy agencji IMG, której jest klientem. Pasywność zawsze oznacza problem. Problemu Woodsa łatwo rozwiązać się nie da.