Temat: "Rolnik", "Surówka" i "Uszol" ...
Krzysztof K.:
Michał Gradzik:
Moim zdaniem klub komunikacyjnie mógł to rozegrać mądrzej, nie idąc na konfrontację, która była najgorszą opcją w tej sytuacji.
Mam alergię na wszechobecne chowanie się za parawanem wizerunku marki. Książkowe rozwiązania uznaję za półśrodki, a zasady marketingu i public relations mają dla mnie znaczenie podrzędne, gdy w grę wchodzą wyższe wartości związane ze sportem i kibicowaniem. Pierwsze komentarze fanów po decyzji klubu o rozwiązaniu umowy patronackiej z GW były jednoznaczne: "wybrali kibiców, nie wizerunek". Powtórzę - kibiców, bo GW nie prowadzi walki przeciw chuliganom - jak próbuje to przedstawić - lecz kibicom, dla których mecz piłkarski to coś więcej niż wizyta w kinie.
Czy można było znaleźć inne rozwiązanie? Uwzględniając tło tej całej sytuacji, nie sądzę. Politykę wysyłania sprostowań uważam za wysoce nieefektywną. Negatywny i agresywny artykuł czyni natychmiastowe spustoszenie w umysłach czytelników, a gdy za jednym takim tekstem idą kolejne (a tak było w omawianym przypadku), efekt jest zgodny z powiedzeniem, że kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą. Nie dość zatem, że gwarancja opublikowania sprostowania czy polemiki prasowej jest żadna, to jeszcze dowiedzenie swoich racji na drodze sądowej to proces czasochłonny, który nie zrekompensuje krzywdy wynikłej z nieodpowiedzialności i nierzetelności dziennikarza. Stanowcza reakcja zaś pomogła natychmiastowo postawić klub w silnej opozycji do komentarzy zawartych w artykule i nie była konsekwencją jednego tekstu, lecz rezultatem cyklu kłamliwych artykułów, które pojawiały się na łamach GW w ostatnich miesiącach.
Siła mediów jest wielka. To truizm. O sile kibiców wielu z Was będzie dopiero miało okazję się przekonać. Pierwsze efekty już są.
Moim zdaniem Lech nie miał innych możliwości, bo znalazł się sytuacja "albo-albo" i jedynym rozwiązaniem było skreślenie kibiców lub opowiedzenie się na "nie" wobec Wyborczej.
Krok podjęty przez Lecha w perspektywie biznesowej był moim zdaniem bardzo opłacalny.Dlaczego? Miłość do klubu, miłość do zarządu -> drogi kliencie, a może kupisz nowe gadżety? może karnecik? Pokaż całemu światu,że jesteśmy najlepsi mimo tego co piszą.
Podjęta decyzja nacechowana była tym, o czym pisał Krzysztof, czyli demonstracją silnego przywiązania do kibiców, ponad polityczno-promocyjną poprawnością.Ja absolutnie się z tym zgadzam i uważam ,iż często firmy inwestujące w sport zapominają, o tym ,że to nie jest to kolejna inwestycja, kolejny produkt, kolejny cash do wyciągnięcia. Teoretycznie tak jest i tak być poinno, ale...pokazało ITI jak "zwyciężać" mamy.
Nie oszacowano tego, że markę można lubić, można ją nawet kochać, ale w niewielu przypadkach oddałoby się za nią życie. Zupełne odwrotnie jest z miłością do klubu. To miłość na całe życie...
Lech akurat zdaje sobie z tego sprawę (ta decyzja również pokazuje ,że tak jest), a oprawy, pełny stadion, bezpieczeństwo buduje mu markę przede wszystkim u tych, którzy stanowią olbrzymią część przychodów Kolejorza.
Zasadne jest tu podnoszenie tej kwestii i sądzę, że zdania będą podzielone. Ja jednak wolę iść na stadion, na którym jest bezpiecznie, kibice kibicują, pojawiają się rodziny z dziećmi i nie dostaniesz cegłą , niż zastanawiać się czy strefa buforowa oddzielająca mnie od kibiców gości nie jest za mała.
Trzeba mieć na uwadze, że sytuacja w polskiej piłce jest patologiczna. A kibice-kibole-fani, zawsze istnieć będą. Pytanie czy wykorzystywać ich potencjał i zaangażowanie do budowy czegoś wielkiego, czy raczej krytykować i mieć ich w głębokim poważaniu?
Marka marką, ale tu chyba najważniejsze jest zidentyfikowanie kluczowego kapitału, kapitału kibicowskiego Zamiast burzyć lepiej budować - jeśli efekty są takie jak na Bułgarskiej, to mnie naprawdę mało interesuje czy ochronę stanowią kibole, chuligani, stasie, jasie czy grzesie. Ważne, że jest porządek i świetna przyjacielska atmosfera, Dlatego kluczem do rozwikłania są kibice, rodziny, małe dzieci będący prawdziwą rzeczywistą wizytówką klubu, a nie art. pełne nienawiści uzupełnione treściami od anonimowych informatorów, czy osób "blisko" związanych z klubem.