konto usunięte

Temat: Bezpośredni kontakt

„Tam zaufanie jest wyższe i służy temu między innymi długa kampania wyborcza, która jest czymś więcej niż tylko prezentacją poglądów kandydatów. Oni przez dwa lata jeżdżą po kraju, ściskają ręce tysiącom ludzi w małych miasteczkach, w wielkich metropoliach, wchodzą do ich salonów, siadają przy stole i rozmawiają.” – mówi o kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych socjolog Piotr Sztompka w wywiadzie dla dziennika „Polska”.

Po to „…by wytworzyć ten najsilniejszy element zaufania, który wynika z bezpośredniego kontaktu. Profesor Zbigniew Brzeziński powiedział, że już przy pierwszym spotkaniu z Barackiem Obamą wiedział, iż to ktoś nieprzeciętny. Pod tym względem kampania amerykańska jest unikalna. Nigdzie na świecie kandydaci nie spędzają tyle czasu w terenie, by pokazać, kim naprawdę są. Można kłamać przy pomocy technik telewizyjnych, obraz i słowo można montować, ale gdy stoi się twarzą w twarz albo na trybunie, tego nie da się zrobić. Wtedy trzeba być kimś”.

Źródło: Musimy nauczyć naszych polityków walczyć fair play, z Piotrem Sztomką rozmawia Monika Libicka, Polska, 10 listopada 2008.

Mój komentarz: http://poszukiwania.net/2008/11/10/45/

A jak sądzicie, jak to się przekłada na polskie warunki? Czy w polskich kampaniach wyborczych stosuje się takie narzędzia jak wiece wyborcze, spotkania, uściski dłoni, wizyty w domach. Czy mamy wolontariuszy?

Narzedzia te istnieją, ale na ile rozwinięte jest ich zastosowanie, na ile są decydującym czynnikiem?
Marek Przegaliński

Marek Przegaliński SEO/SEM Web Promocja
Bezpieczeństwo

Temat: Bezpośredni kontakt

Oczywiście, że i w Polsce funkcjonują takie "narzędzia", tak są tacy wolontariusze i tacy politycy. ale to trzeba wiedzieć więcej na temat mechanizmów i metod, badań ...... Sądzenie - ma tu nic wspólnego ;-) Pozdrawiam :-)

konto usunięte

Temat: Bezpośredni kontakt

Moim zdaniem taka forma marketingu politycznego jest w Polsce bardzo słabo rozwinięta. Przyczyn, dlaczego po tylu latach demokracji obywatelskiej nadal to tak kiepsko funkcjonuje jest na pewno wiele. Z jednej strony ludzie są do spotkać bezpośrednich - typu wizyty domowe- zupełnie nieprzyzwyczajeni i jak już ich ktoś nachodzi to zazwyczaj przeżywają wielki szok albo ze strachu w ogóle nie otwierają drzwi. Z pewnością forma wieców i spotkań z wyborcami jest bardziej powszechna w przypadku wyborów samorządowych, gdzie liczba głosów potrzebna do uzyskania mandatu nie jest tak duża, jak w przypadku wyborów parlamentarnych. Zdecydowanie łatwiejsze jest także dotarcie do wyborców. Szkoda tylko, że bardzo często jakość takich wieców i spotkań jest po prostu żenująca. No ale jak to w życiu bywa, nie każdego lokalnego polityka stać na doradcę od marketingu politycznego :), a nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że większa część z nich skąpi nawet na materiały promocyjne. To nie to, co w USA... Ale może to i dobrze, bo polskie społeczeństwo obywatelskie być może jeszcze samo nie jest do końca gotowe na pewne rzeczy. Mi osobiście brakuje większego zaangażowania, szczególnie lokalnych polityków. Za każdym razem, gdy idę głosować w trakcie wyborów samorządowych, znam najczęściej 1-2 nazwiska z listy. Reszta jest po prostu niewiadomą, a to dowód na to, że doradcy marketingu politycznego wciąż mają dużo do roboty.

Temat: Bezpośredni kontakt

W wyborach samorządowych działa i się sprawdza. Często kandydaci sami roznoszą swoje ulotki do mieszkań... chociaż jak zauważyłam raczej młodsi niż starsi -- ci starsi patrzą na to jak na dyshonor, że muszą sami chodzić i pukać...
Poza tym w Polsce trzeba mieć do tego mocne nerwy. Z doświadczenia moich znajomych, którzy skorzystali z tej formy kampanii, wiem, że wyzwiska są na porządku dziennym. Akurat kolega startował z PO --- moherowe berety zwyzywały go od diabłów wcielonych itp. a lewicowcy od wstrętnych liberałów co chcą wszystko sprzedać - oczywiście jedna i druga grupa używały niecenzuralnych słów. Dużo łatwiej miał ten co startował z PiS (ale Podkarpacie to dość charakterystyczny region).

Może jako społeczeństwo nie dorośliśmy do kampanii bezpośredniej...

konto usunięte

Temat: Bezpośredni kontakt

Ewa Pokrywa:
W wyborach samorządowych działa i się sprawdza. Często kandydaci sami roznoszą swoje ulotki do mieszkań... chociaż jak zauważyłam raczej młodsi niż starsi -- ci starsi patrzą na to jak na dyshonor, że muszą sami chodzić i pukać...
Poza tym w Polsce trzeba mieć do tego mocne nerwy. Z doświadczenia moich znajomych, którzy skorzystali z tej formy kampanii, wiem, że wyzwiska są na porządku dziennym. Akurat kolega startował z PO --- moherowe berety zwyzywały go od diabłów wcielonych itp. a lewicowcy od wstrętnych liberałów co chcą wszystko sprzedać - oczywiście jedna i druga grupa używały niecenzuralnych słów. Dużo łatwiej miał ten co startował z PiS (ale Podkarpacie to dość charakterystyczny region).

Może jako społeczeństwo nie dorośliśmy do kampanii bezpośredniej...


Z całym szacunkiem ale czym różnisz się od przysłowiowych "moherowych beretów" jeśli w sposób bezpośredni wyśmiewasz jakąś grupę społeczną??

Bo dla mnie równie wartą szacunku jest grupa wyborców zarówno z Warszawy jak i "Pcimia Dolnego". Demokracja polega na tym, że głos przysłowiowego "Moherowego Beretu" jest równy głosowi "Wykształciucha".

Problem w Polskim PR (ale też i generalnie w Polsce) polega na zacietrzewieniu ludzi i niemożnośći oddzielenia sporów politycznych od życia prywatnego...

I tym różnią się profesjonaliści od "domorosłych" PR-owców...
Jeśli chcesz zostać politykiem - proszę bardzo - ale albo tworzysz PR (czyli na chłodno bez uprzedzeń analizujesz sytuację)albo "robisz" politykę.

Czy profesora Bralczyka, który szkolił Zbigniewa Ziobrę nazwiesz "Moherowym Beretem"??
Czy Piotra Tymochowicza, który szkolił Andrzeja Leppera nazwiesz "Burakiem"??

Szanuj troszkę ludzi o innyh poglądach niż Twoje....

Co do marketingu bezpośredniego - wspaniała forma "pracy na wynik", tylko jedno ALE - wymaga kultury osobistej, umiejętności wysłuchania wyborcy oraz GRUBEJ SKÓRY odpornej na różnej maści zaczepki - ale kilka głosów uszczknąć się da.

PZDRPaweł Kozłowski edytował(a) ten post dnia 19.11.08 o godzinie 16:54

Temat: Bezpośredni kontakt

Użyłam wyrażenia "moherowe berety", w ten sam sposób w jaki używałbym "wykształciuchy" -- by określić pewną grupę ludzi. Mam kolegów, którzy startowali z LPR -- i nie nazwę ich moherowymi beretami, ale część ludzi na nich głosujących tak. Podobnie jak niektórych znajomych z SLD nie nazwę komuchami, a część ich elektoratu tak.

Tak jak wykształciuchy, komuchy, moherowe berety, wstrętni liberałowi -- to potoczne określenia grupy ludzi z różnymi cechami i pozytywnymi i negatywnymi. Przykro mi, że wśród niektórych budzą jednoznacznie negatywne emocje.

A po drugie nie słyszałam, by jakiś PR się zastanawiał: "jak zdobyć poparcie naszego kochanego wyborcy alkoholika" tylko zazwyczaj: "jak dotrzeć do pijaczyny spod budki z piwem"...

nie przesadzajmy więc z tą poprawnością polityczną, rozmawiamy wśród swoich, chyba ze nie??

konto usunięte

Temat: Bezpośredni kontakt

Może jako społeczeństwo nie dorośliśmy do kampanii bezpośredniej...

Bez urazy, ale kampania bezpośrednia w 300 milionowym kraju, jakim są Stany, jest - najdelikatniej rzecz ujmując - nieszczera. Jest przedstawieniem ku uciesze gawiedzi. Jeżeli zatem umiejętność realizowania przedstawień, zdolności reżyserskie są przejawem dorosłości społeczeństwa, to istotnie - polskie jest jeszcze, w porównaniu do amerykańskiego - bardzo dziecinne.



Wyślij zaproszenie do