Temat: Biuletyny wewnętrzne
To ja może podzielę się dwoma doświadczeniami z "prasą wewnętrzną", przyznam dość specyficznymi.
Pierwsza to gazetka szkolna w liceum, której pierwsze numery odbijane były na szkolnym ksero. Z początku częściowo undergroundowa, w nurcie lekkiej kontestacji wobec "władzy" z czasem udało się przekonać dyrekcję szkoły, ze jest to dobry kanał do lekkiego i zjadliwego dla wszystkich przekazywania informacji.
Drugie doświadczenie - to prowadzony przez 5 lat miesięcznik parafialny w skupisku 25 tys. ludzi. Moim zdaniem "Jest bosko!" miało cechy prasy wewnętrznej, tym bardziej , że oprócz informacji "z góry" których było ok. 25%, za pomocą tego kanału komunikowali się przedstawiciele rad osiedli (kilka razy podchodzili do własnego czasopisma, nie wyszło), domu kultury, telewizji kablowej, stowarzyszeń, organizatorzy konkursu na najpiękniejszy balkon, szkół i klubów sportowych. Udało mi się zmienić profil pisma z czytanego przez wyłącznie ludzi 60+ na takie po które sięgali również gimnazjaliści. Również, co nie jest powszechne, redakcją zajmowali się studenci, uczniowie szkół średnich, tematy napływały same...
Jakie bym wyróżnił przyczyny sukcesu?
1. Rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać...
2. Jeżeli obywatel X nie chce pisać o swoich rzeźbach struganych w drewna, nagrywamy "zeznania" i opisujemy sami. Obywatel czyta nasze wypociny i stwierdza, że niestety, tak zniekształciliśmy to co powiedział, że się zirytował, ale że ponieważ widział że poświeciliśmy mu dużo czasu, dlatego do następnego numeru sam napisze "ulepszoną" wersję. Obywatel jest już nasz!
2. Obiektywizm wymagany, pismo nie może być tubą propagandową jednej strony, bo wtedy zawsze ktoś powie - to nie "moje". Nie można czasem unikać sądów wartościujących, lub opowiedzenia się po jednej ze stron (co w małej społeczności może być na długo zapamiętane), ale ważne by odpowiednio to uargumentować i dać możliwość wypowiedzenia się.
3. Dać osobom zaangażowanym w powstawanie pisma odrobinę radości z tego co robią. Jeśli nie mają za to dodatkowego wynagrodzenia (choć w przypadku pism wewnętrznych lepiej żeby byli to pasjonaci a nie ludzie z łapanki) to niech mają możliwość decyzji - layout, wygląd, kolejne działy, szkolenia własne, udział w ciekawych inicjatywach.
4. Jestem gorącym zwolennikiem słowa pisanego na papierze,jak już ktoś wspomniał - fakt, że w internecie miejsc na zdjęcia więcej, ale ludzie wciąż większą wagę przywiązują do czegoś co mogą wziąć do ręki i zanieść by komuś przekazać. Przesłanie linka to już nie to samo. Zwłaszcza, że często formy elektroniczne są tylko w intranecie - nie ma więc możliwości by swoim zdjęciem na pierwszej stronie pochwalić się w domu. A gazetka firmowa może zostać również oprawiona na ścianie (widziałem kilka przypadków).
5. Nie można się zrażać. Czasem następuje "chwilowa przerwa w dostawie" newsów, wtedy nieocenione są zbierane mozolnie "portrety" pracowników, ich hobby.
6. Gazetka firmowa jest nie(d)ocenionym źródłem pozyskiwania talentów wewnątrz organizacji. Nie chodzi tylko o prezentowane hobby pana Wiesława,czy uzdolnionego syna pani Krystyny, zawsze się może okazać, że do niestandardowych projektów czy nagłych spraw wynikłych przy jakiejś okazji lepiej nada się własny pracownik zamiast drogiej i nie tak zaangażowanej firmy zewnętrznej. Na rozmowie kwalifikacyjnej możemy się nie dowiedzieć, że pan Krzysztof gra w zespole muzycznym, nie tylko do kotleta i może nam pomóc w oprawie muzycznej uroczystości, a już na pewno "zna" tania firmę nagłośnieniową. A pani Lucyna z księgowości zna kogoś kto może za małe pieniądze "po znajomości" zorganizować niezapomniany weekend firmowy w uroczym zajeździe nad jeziorem, a tak właściwie to jej syn jest właścicielem. Czyż nie o to chodzi?
7. W mniejszej organizacji niech będzie sobie np. blog firmowy, albo chociaż gazetka ścienna, nawet jeśli jedną z jej "rubryk" będzie tarcza z rzutkami ;)
8. Warto tworzyć gazetki, jednak, tutaj mam świadomość, że w pewien sposób narażę się zewnętrznym firmom, z całym szacunkiem dla ich działalności, ale czasopismo "wewnętrzne" powinno powstawać wewnątrz organizacji, a doradztwo powinno dotyczyć ewentualnie kwestii technicznych, kwestii redakcyjnych a nie "projektowania" uśmiechniętych twarzy i tego co Pan Prezes miłego powie w tym numerze a co w następnym. Pan Prezes też człowiek, sam będzie wiedział co w danym czasie nie będzie sztuczne ani naciągane. Bo pismo ma żyć :)