Temat: Ogłoszenia - szukam / dam lekcję z j. hiszpańskiego
Jak mówi staropolskie porzekadło: uderz w stół, a niedowiarek się odezwie.
1.
Jeśli chodzi o mój profil to jestem wykładowcą Uniwersyteckim,
więc z racji swego zawodu chcę pozostać w ukryciu.
Zdziwiło mnie słowo "więc" - na GL jest sporo wykładowców uniwersyteckich, którzy nie widzą żadnego powodu, żeby się ukrywać przed swoimi studentami.
2.
skończyłam prawo, uczę w tej chwili studentów ekonomii oraz prawa
Nie było i nie jest moim celem wgłębianie się w Twój życiorys, ale sama zaczęłaś, więc czuję się w pewien sposób upoważniony do wetknięcia nosa - tym bardziej, że to może być ciekawe dla Twoich potencjalnych uczniów.
Zacytowane powyżej zdanie jest nienajlepsze stylistycznie, bo jest niejednoznaczne: uczysz studentów studiujących na kierunku ekonomicznym i prawniczym, czy może studentów uczysz ekonomii i prawa? A jeśli to pierwsze, to: czego ich uczysz? I automatycznie pojawia się pytanie: czy Twój 10-letni staż to staż w nauczaniu hiszpańskiego czy w nauczaniu?
Nie są to pytania gościa, który nie ma nic do roboty w sobotni wieczór, to dość -myślę- istotne wyjaśnienie sytuacji: potencjalnych Twoich uczniów powinno interesować, skąd znasz hiszpański (bo, jak sama piszesz, jesteś z wykształcenia prawniczką - rozumiem zatem, że nie iberystką), a mnie interesuje osoba, która z równą swobodą może uczyć hiszpańskiego prawniczego, ekonomicznego, medycznego i innych, wedle życzenia uczniów - bo sam bym tak chciał. A zatem, jeśli to nie będzie zbyt duże wścibstwo: skąd znasz hiszpański, skąd tak szerokie horyzonty?
3.
Mój mąż natomiast, jest lekarzem więc w każdej chwili mogę
go poprosić o radę
O, tu pozwolę sobie zupełnie się z Tobą nie zgodzić. Moim zdaniem do nauczania języka fachowego nie wystarczy mieć kogo zapytać, to trzeba samemu wiedzieć. Oczywiście, mąż lekarz będzie bardzo przydatny do przgotowania słownictwa medycznego, ale przecież do wręczenia zestawu słówek nie może się ograniczyć proces nauczania: z uczniem trzeba to potem "przewałkować" i zobaczyć, czy świeżo nauczonych pojęć używa z sensem - a do tego mąż lekarz już nie wystarczy, trzeba po prostu znać się na temacie. (Gdybym był złośliwy, to bym pewnie zapytał: czy podjęłabyś się nauczenia kogoś języka informatycznego,
bo syn sąsiadki całymi dniami siedzi przed komputerem? Ale złośliwy nie jestem, więc nie zapytam.)
Bogdan Janusz edytował(a) ten post dnia 13.06.09 o godzinie 19:35