Katarzyna
R.
..one day, I am
gonna grow wings..
Temat: jakość obsługi w jednym ze sklepów z biżuterią (WAW)
Odwiedziłam dziś jeden ze sklepów w Warszawie z bransoletkami z tzw. wyższej półki. Chciałam wymienić sznurek w jednej z bransoletek i zakupić jeszcze jedną.Mając świadomość, że jestem przed samym zamknięciem sklepu zapytałam wchodząc, czy jeszcze mogę. Wpuszczono mnie do środka więc pomyślałam, że jednak ma szczęście. Obsługa była zajęta innymi klientkami, więc czekałam spokojnie. Gdy w końcu jedna z osób była wolna podeszłam i powiedziałam, po co przyszła. W odpowiedzi Pani za gablotką, po wcześniejszym wymownym spojrzeniu na zegarek na swoim komputerze, oświadczyła, że właśnie skończyła prace i nie ma szans, żeby mnie dziś obsłużyć.
Całkowicie odebrało mi mowę, bo takiej reakcji nie spodziewałabym się w najśmielszych snach w miejscu, które jednak chyba ma ambicje do bycia wśród tych z tzw. "wyższej półki".
Sama pracuję od kilku lat w obsłudze klienta i nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy na kilka minut przed końcem dzwoni do mnie klient a ja odbieram telefon tylko po to, żeby mu powiedzieć, że już skończyłam i nie mogę mu pomóc. Klienci z Europy Zachodniej czy USA nie zrozumieliby takiego postępowania i chyba właśnie wieloletnia praca z takimi właśnie klientami "spaczyła" moje dzisiejsze oczekiwania.
W całej dzisiejszej sytuacji nie miałabym żadnych uwag w przypadku dwóch sytuacji:
1/ nie wpuszczono by mnie wcale informując jednocześnie, że sklep już zamknięty
2/ obsłużono by mnie, skoro i tak już byłam w środku, i tak już zamkniętego od wewnątrz sklepu
Wielce zdziwiona wyszłam ze sklepu, z nadal niezałatwioną sprawą i ogromną niechęcią powrotu tam kiedykolwiek.
Co Wy na takie podejście do klienta?
Jak dla mnie to idealny materiał na skecz dla Laskowika i Smolenia z serii "Na zapleczu sklepu" albo scena jak z Barei. Duch komunizmu zmoknięty w starej kamienicy, gdzie mieści się sklep chyba udzielił się Pani stojącej za gablotką....