Temat: Dress Code-kiedy łamać zasady?
Maria B.:
to powiem inaczej - ubior nie robi profesjonalisty sam z siebie.
Ale z pewnoscia czyni owego profesjonaliste bardziej wiarygodnym.
A to - w wiekszosci zawodo, ktore polegaja na relacja profesjonalista - klient kupujacy (produkty/uslugi) jest niezwykle
istotne, prawda?
Zdecydowanie sie zgadzam i myślę, że Ty też się zatem zgodzisz, że w zawodach które nie mają w zakresie obowiązków kontaktów z klientem, kwestia wizerunkowa ma mniejsze znaczenie. No chyba że wrażenie chcemy robić na szefie i współpracownikach ;)
Och, bylo mnostwo badan oraz artykulow dotyczacych korupcji i
lapowkarstwa w tym wlasnie zawodzie - repow.
Dam Ci szansę i wspaniałomyślnie nie będę drążył tego tematu :)))
Mam wrażenie że kierujesz się tu obiegową opinią a niekoniecznie własnym doświadczeniem.
Jak Twoim zdaniem powinien się nosić handlowiec w FMCG, bo rozumiem że realia są dalekie od ideału ?
Jak kazdy. W czasie pracy - w stroju biznesowym. Poza godzinami
pracy - jak sobie winszuje.
Tak na poziomie ogólnym ok. Tyle że moim zdaniem wiele zależy od branży, od oczekiwań jego klientów. Jeśli mówimy o przedstawicielu z dziedziny ubezpieczeń, finansów itp. - sprawa jest oczywista.
Podobnie w branży powiedzmy dóbr czy usług wysokiej klasy.
Zgoda jeśli chodzi o repów medycznych i farmaceutycznych.
Ale raczej nie będzie dobrze postrzegany na budowie przedstawiciel z tej branży wystrojony w garnitur. I podobnie w FMCG, wystrojony naprawdę biznesowo PH, nie będzie traktowany jako partner przez swoich klientów. Przykleją mu etykietkę "sztywniaka" i będą go traktować bardzo oficjalnie. A jeśli już go znają to po prostu zapytają go czemu się tak dziwnie ubrał.
Myślę, że nie zgadzamy się głównie dlatego, że Ty podajesz przykłady skrajne, ja natomiast mam na myśli niuanse, jednakowoż w obrębie uznawanego szerzej DC.
Zgadzam się, że wszędzie można w dalszym ciągu spotkać osoby, które o zasadach DC nie mają pojęcia, ba nawet nie mają pojęcia o zwykłym dobrym guście. Widywałem nie tylko handlowców w białych skarpetkach ale do dziś można gdzieniegdzie natknąć się nawet na dyrektorów ubranych jak "włoski mafioso". I to jest jedna skrajność. Druga skrajność to dla mnie osoby, które z kolei przesadzają w drugą stronę i bezkrytycznie przyjmują pewne kanony jako jedynie słuszny i obowiązujący bez względu na wszystko standard. Taki ktoś z góry zakłada, że ma prawo czuć się lepszym i mądrzejszym od innych głównie dlatego, że rękaw koszuli wystaje mu o przepisowe 2cm spod marynarki.
Można i tak ale ja takich osób nie rozumiem i nie chcę się z nimi utożsamiać. Innym przykładem bezkrytycznego braku autorefleksji, są dla mnie zdjęcia większości kobiet związanych z branżą Komunikacja i PR - wszystkie wyglądją identycznie, w identycznej pozie z identycznymi fryzurami i przepisowym wcięciem w dekoldzie i obowiązkowym wabikiem na łańcuszku. Bez względu na to, czy owa poza i fryzura komponują się korzystnie dla onej damy czy mniej. I wszystkie wyglądają jak koszmar z fabryki klonów tylko dlatego, że takie zdjęcie uznano za najbardziej profesjonalne.
Nieco przejaskrawiony przykład tego, co złe w unifikacji.
Reasumując, jestem zwolennikiem "złotego środka" - ubierajmy się świadomie i ze smakiem ale może bez przesadyzmu, prowadzącego do absurdów. I poziom akceptacji dla zasad DC chyba musi być związany po prostu z profesją i jej charakterem. Nie zmuszajmy informatyków aby pracowali w garniturach skoro lepiej jest im w dżinsach i t-shirtach.
pozdrawiam,
Paweł