Temat: Produkcja materiałów promocyjnych [przyjmę]
"Porozumiewanie się jest jednocześnie konfrontacją. To, co nam wiadome, nagle postrzegane jest z odmiennej perspektywy. To "ryzyko" wynikające z obcowania z ludźmi."K.Janda
Nie chodzi o to, że moja prawda jest "prawdziejsza" od Pani prawdy i na odwrót. Obie prawdziwe, ale jedynie wtedy, kiedy funkcjonują w przypisanych dla siebie wszechświatach. Zaglądając na Pani profil można stwierdzić, że uniwersum, w którym działa Pani prawda to m.inn. różnego rodzaju fundacje.
Mój kosmos to grafika, identyfikacja wizualna, PR, marketing.
"Pro bono" ma dwa znaczenia, różnie funkcjonujące w tych rzeczywistościach. W kwestii działania wokół fundacji to mogą być usługi rzeczywiście specjalistyczne, do których w jakiś sposób dana fundacja przepisowo może mieć jakieś prawa.
Innym światem jest sprawa identyfikacji wizualnej i jej celowości. Podam przykład z którym sie spotkałam i gdzie moja "prawda" nie obowiązuje.
Nie ma w tym nic złego, jeśli np. schronisko dla zwierząt pobierze sobie pro bono usługi identyfikacji. Większość schronisk nie ma charakteru czysto komercyjnego (np. hoteli dla zwierząt). W takim wypadku identyfikacja jest jedynie formą możliwości zaistnienia, pełni rolę raczej zapotrzebowania na byt, niż nakreślania jakości i poprzez to reklamę. Do stworzenia materiałów promocyjnych nie potrzebny jest specjalista, który wie, jak formą wizualną zachęcić do korzystania z usług i zakorzenić dany wizerunek działaności.
Co innego firma o statusie typowo komercyjnym. Wtedy już działa moja prawda i słabo mi się robi, jak widzę, że szuka się jak najtańszych dróg do zdobycia sukcesu. Żeby go łatwiej osiągnąć warto jest czytać ekonomię bardziej na zasadzie "jak najtaniej zdobyć zadowalającą jakość", a nie "jak najtaniej zrobić". Liczy się JAKOŚĆ, a nie JAKOŚ.
Usługa identyfikacji firmy i stworzenia materiałów promocyjnych skrojonych idealnie pod zapotrzebowanie to już specjalistyczna usługa. Związana ze znajomością trendów, rynku, zapotrzebowaniem na korzystanie z legalnego i odpowiedniego jakościowo oprogramowania, już nie mówiąc o zmyśle estetycznym, umiejętnościach, znajomości zagadnień poligrafii, etc...etc...
Nie robi sie też tego na odległość. Można, ale dla efektywności lepiej mieć możliwość spotkań kreatywno-projektowych. Wymaga to czasu i nieraz własnych inwestycji. Trzeba dojechać, skorzystać z kawiarenki internetowej, miec laptop, zużyć prąd. Różne takie.
Obie strony powinny coś z tego mieć-inaczej nie ma żadnego sensu. Nikt o zdrowych zmysłach nie robi w życiu rzeczy od tak. Pomoc też ma swoje granice.
Jasne, że można się sfrustrować, kiedy na własnych oczach widzi się, jak z biegiem lat ten nasz kapitalizm zamienia się w jedną wielką fundację. Jak mimo zmniejszającego się bezrobocia, ludzie narzekaja na brak pracy, lub kiepskie zarobki. Dzieje się tak głównie z uwagi na to, że ludzie czytają kapitalizm jako "Znajdziemy taką niszę, która nam zrobi za darmo, lub za grosze". W ten sposób powstają teledyski, reklamy których się wstydzimy jako naród. Filmy pisane i montowane na kolanie i jeszcze gorsze seriale. W ten sposób powstają kolejne firmy "Polciuchex", "Polpralniex".
W ten sposób to sobie kwitnie. Jak pod starą dobrą, zaściankową strzechą. Jak byśmy byli ciągle jakąś wyspą za żelazną kurtyną.
Na razie nam w tym wygodnie. Zamykać oczy na jakość, otwierając się na darowiznę, czy nieraz wyzysk. Bo do tego to prowadzi. Jeden zrobi za darmola, wiec drugiemu się mówi "ciesz się, że w ogóle cos zarobiłeś-patrz, tamten zapierdzielał za darmo i nie narzeka".
Za jakiś czas jednak ten rozłam pomiędzy tym co dają inne kraje, a co my, zrobi się tak wielki, że zginiemy w tym swoim syfie jakości widoku Heńka bez trzech zębów spod budki z piwkiem, pod jakąś Warką.
Zaraz nas zeżrą. Zobaczcie statystyki. Kim jesteśmy dla innych rynków. Poza rynkiem zbytu, jesteśmy śmieciem. Ewentualnie wyrzutnią eksportową specjalistów, którzy mają dosyć i wolą godziwe zarobki za godziwą robotę.
PSUJEMY RYNEK.
Nie mówię tu z ramienia usługodawców. Boli mnie widoczny, darmowy, czy groszowy wizerunek firm. Świadczy to o sytuacji w kraju.
Zaczyna się od loga za darmola, przechodzi przez "parasol jedynie dla Komorowskiego", a kończy na katastrofach lotniczych.
Wszystko z jednego powodu "Byle szybko, byle tanio, byle po trupach do celu, byle jak najmniej włożyć, a jak najwięcej wyjąć" .
Byle, byle...BYLE JAK!!!
---------------------
Dziś mamy wciąż ten sam problem. Jak spowodować, żeby ludziom chciało się TU żyć i TU pracować.
To nie jest pierwsze takie ogłoszenie jakie widzę. Żyję i funkcjonuję w stolicy. Widzę jak działa ten niby "kwiat" i "kaganek" naszego rynku i kultury. Ten mały przykład tego ogłoszenia, można przełozyc na tysiące zjawisk o identycznej w sumie budowie.
Kiedy na koncercie wstaje z krzesła ktoś, by lepiej zobaczyć, by sobie uwygodnić życie, natychmiast wstaną ci w rzędach za nim, żeby widzieć to co on zasłania. Wtedy niektórzy się przemieszczą do sąsiednich rzędów, a tam domino zadziała identycznie. Jeśli jeden chce za darmo, nagle wszyscy tak chcą. Kiedy jeden stwierdza, że obciachowa reklama mu wystarcza, drugi przynosi ulotkę tej firmy swojemu szefowi i mówi "Po co się starać, patrz Pan, oni mają tak i jakoś funkcjonują".
Jak stworzyć kraj, z którego będziemy dumni i który będzie coś znaczył, jeśli motywuje sie BRAKIEM zarobku, zamiast dobrami materialnymi?
Kocham ten kraj, jak kocha się dziecko, które targając za uszy i wrzeszcząc przeprowadza się na drugi koniec jezdni. I jak ta matka chciałabym wierzyć, że coś z tego dziecka urośnie. Tyle mądrych ludzi, wybitnych, mimo masowego wybijania inteligencji. Tyle mądrych.
A taki głupi kraj. Piękny, głupi kraj...
---------------------------
Pozdrawiam- elegancko.
Dorota S. edytował(a) ten post dnia 11.02.11 o godzinie 02:14