Lidia Zaręba

Lidia Zaręba emerytka,
właścicielka sklepów
odzieżowych

Temat: Skok pani minister na jajo

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/skok-pani-minister-na-...

na wszelki wypadek, wklejam całosć

Gdy okazało się, że prywatna fundacja dysponuje skarbami wartymi miliony, Ministerstwo Zdrowia wymieniło jej prezesa.

W grudniu 2007 roku w Paryżu prezes Fundacji im. Jakuba hr. Potockiego prof. Alfred Jerzy Meissner razem z księgową otworzyli skrytkę bankową, w której od lat przechowywane są pamiątki po fundatorze. Nie wiedzieli, co w niej znajdą. Musieli tę skrytkę otworzyć, bo zażądały tego włoskie władze Banku Pekao SA, w którego francuskim oddziale skrytka się mieściła.

Po otwarciu nie wierzyli własnym oczom. W skrytce leżały skarby ogromnej wartości, co nie budziło wątpliwości nawet laika, m.in. bezcenne jajko Fabergé. Przedmiot, który na aukcjach sprzedawany jest za miliony dolarów. Ale to tylko cząstka skarbca. Była też sowa Fabergé ze srebra patynowanego, srebra pamiętające epokę carycy Katarzyny II – większość pamiątek pochodzi właśnie z XVIII wieku. Po przewiezieniu ich kilka miesięcy później do Polski wyceny dokonali rzeczoznawcy. Potwierdzili, że skarby są unikatowe i wprost bezcenne.


Prezes Meissner za radą ekspertów zdecydował, by skarbów nie ubezpieczać, bo są tak cenne, że tym sposobem mogliby się o nich dowiedzieć potencjalni rabusie.

Jednak odnalezienie pamiątek po hrabim Potockim i przywiezienie ich do Polski ściągnęło kłopoty. Nagle tym, co się dzieje w prywatnej fundacji, zaczyna się bardzo interesować Ministerstwo Zdrowia. A przecież to tylko jedna z 2689 prywatnych fundacji kontrolowanych przez ten resort.

Zgodnie z wolą fundatora, polskiego arystokraty mieszkającego na przełomie XIX i XX wieku we Francji, Fundacja im. Jakuba hr. Potockiego ma służyć polskim lekarzom. Konkretnie ma opłacać wyjazdy i szkolenia specjalistów od chorób płuc i nowotworów. Robi to od lat, finansując rocznie stypendia około 100-150 lekarzy.

Prof. Meissner kieruje fundacją od 2001 roku. Przez lata harmonijnie współpracował z członkami siedmioosobowej rady fundacji, w skład której wchodzą tuzy polskiej medycyny. Wszystko zmieniło się w 2009 roku. Jesienią, po powrocie profesora Meissnera z urlopu, zastępujący go członkowie rady, profesorowie Kazimierz Roszkowski-Śliż i Edward Towpik, zażądali natychmiastowego zwołania rady. Miałaby ona zająć się wykrytymi przez nich nieprawidłowościami. W czasie urlopu prezesa obaj profesorowie – po raz pierwszy tak dokładnie – mieli możliwość zapoznania się z wartością pamiątek po hrabim Potockim.

Prof. Meissner próbował się dowiedzieć, o jakie zarzuty chodzi – wszak sytuacja finansowa fundacji była bardzo dobra, na koncie było sporo pieniędzy. Wtedy w sukurs obu profesorom przyszło Ministerstwo Zdrowia, popierając ich żądanie. Okazało się, że rzekome nieprawidłowości dotyczą nadmiernych wydatków na remont i wyposażenie siedziby fundacji, niesłusznej rzekomo nagany udzielonej głównej księgowej (m.in. za wykorzystywanie wyjazdów służbowych do celów prywatnych), a także wpłaty 70 tys. zł z konta fundacji do skrytki bankowej.

W piśmie do Meissnera resort zdrowia wyraźnie opowiedział się po stronie profesorów Roszkowskiego i Towpika. Powtórzył zarzuty i poparł postulat zwołania rady. Zajmujący się sprawą wiceminister zdrowia Cezary Rzemek nie odpowiedział jednak na odpierające zarzuty pismo prof. Meissnera ani na jego prośby o spotkanie, którego nie chcieli też profesorowie Roszkowski i Towpik.


Prof. Meissner zwołał w końcu posiedzenie rady na 26 marca 2010 roku. Jednak ani obaj profesorowie, ani przedstawiciel resortu zdrowia się nie pojawili. Zaś w czerwcu, na dzień przed planowanym kolejnym posiedzeniem rady, przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia dostarczył Meissnerowi pismo informujące, że minister Ewa Kopacz odwołała go w trybie nagłym ze stanowiska, mimo że nie miała jednoznacznych podstaw prawnych. Według ustawy o fundacjach minister co prawda powołuje prezesa, ale już w sprawie jego odwołania może jedynie wystąpić z wnioskiem do sądu. I mimo że prokuratura, zawiadomiona już w listopadzie 2009 roku o rzekomych nieprawidłowościach w działalności fundacji, odmówiła wszczęcia śledztwa "wobec braku znamion czynu zabronionego".

Nowym prezesem został prof. Jerzy Woy-Woyciechowski, dotąd zupełnie niezwiązany z Fundacją im. Jakuba hr. Potockiego. Do pracy wróciła zwolniona wcześniej główna księgowa, o której los tak troszczył się resort zdrowia. Operacja zakończyła się pełnym sukcesem.

Pozostaje oczywiście pytanie, po co szanowani profesorowie zdecydowali się na "pucz". Chcieliśmy zapytać wszystkie zaangażowane w odwołanie prezesa Meissnera osoby i instytucje, czy wykryte przez nich rzekome nieprawidłowości nie były przypadkiem tylko pretekstem. I czy naprawdę nie chodziło o przejęcie kontroli nad bezcennym skarbem hrabiego Potockiego. Tym bardziej że przejęcie pamiątek będzie możliwe także w sensie dosłownym, bo nic o nich nie wspomina testament fundatora. Oznacza to, że z punktu widzenia formalnego nie mają właściciela. Można więc je sprzedać, a uzyskanych pieniędzy nie trzeba przeznaczać na statutowe cele fundacji.

Prof. Kazimierz Roszkowski nie chciał jednak z nami rozmawiać. Uważa, że prasa nie powinna interesować się działalnością prywatnej fundacji. Na próby kontaktu nie zareagował też prof. Edward Towpik. Nie chciał z nami rozmawiać nowy prezes Jerzy Woy-Woyciechowski, twierdząc, że jeszcze nie wdrożył się w problemy placówki. Odmówiła rozmowy także główna księgowa Agnieszka Peszek.

Na nasze pytania odpowiedział jedynie rzecznik resortu zdrowia Piotr Olechno. Odpowiedź nie zawierała jednak uzasadnienia aż tak dużego zaangażowania ministerstwa w sprawy prywatnej fundacji, i to po jednej stronie sporu. Rzecznik tłumaczył bowiem, że prezesa należało odwołać, bo nie zwoływał posiedzenia rady i prowadził niewłaściwą politykę finansową. Za przejaw niewłaściwej polityki finansowej resort uznał np. zdeponowanie 70 tys. zł z kasy fundacji w skrytce bankowej i zbyt duże wydatki na sprzęty biurowe.

Rzecznik nie potrafił nam wytłumaczyć, czemu minister zdrowia Ewa Kopacz w trybie nagłym wymieniła władze fundacji, i to z podejrzeniem naruszenia prawa. Może zatem pani minister zamieniła się w poszukiwaczkę skarbów?
Bożena B.

Bożena B. instruktor kulturano
wychowawczy o
specjalności "Teatr
L...

Temat: Skok pani minister na jajo

Po długim milczeniu na forum witam,
Do artykułu należało by dodać, że Fundacja hr. Potockiego została pozwana do Sądu Okręgowego w Kielcach przez prawowitych właścicieli carskich precjozów i innych wartościowych przedmiotów, jak to nazwano skarbów, w tym jaja FABERGE.
Poinformowana o tym fakcie została Pani Minister Kopacz w celu zabezpieczenia wyżej wymienionych precjozów. Odpowiedź była lakoniczna. Pani Minister nie przyznaje się w ogóle do Fundacji hr. Potockiego pozbywając się problemu.

Następna dyskusja:

e-learning na polskich ucze...




Wyślij zaproszenie do