Temat: oczekiwania wobec agencji reklamowej
Barbara Pczycka:
Jak myślicie, czego potencjalni klienci oczekują od agencji reklamowej?
Myślę, że my (czyli agenszje) nie myślimy, my wiemy ;) Inaczej, by nas już nie było ;)
Jakie są ich wyobrażenia o "dobrej" agencji?
Niestety, klient Ci tego chyba nie powie, a na pewno nie warto wierzyć klientowi w to, co mówi o Tobie w trakcie współpracy lub przed nią. Co innego może mu siedzieć w głowie, a co innego może mu nakazywać biznesowy rozsądek i wola pozyskania Ciebie, niskiej ceny itd. Warto natomiast słuchać, co klient ma do powiedzenia, gdy się rozstajecie. Albo usłyszysz coś, co warto rozpatrzyć, albo coś takiego, co Cię wyleczy ze współpracy z podobnymi ludźmi w przyszłości.
Żartobliwie o oczekiwaniach to na sąsiednim wątku o branżowych kawałach i jeszcze jednym o anegdotach, wyraźnie pokazuje tendencję, którą też wskazuje Igor. Już poważnie.
Maciej Rychlik:
Z mojego doświadczenia zdecydowanie to drugie.
Maciej, ale to nie w pl na pewno, a nie wiem czy i w ogóle nie. Igor bliżej prawdy.
Taka postawa, jak piszesz, wymaga pewnego obycia i tradycji biznesowej. Biznes w pl nie ma 180 lat, raptem 18, a wciąż jak się ma do czynienia z polskim biznesem, to się ma często wrażenie, jakbyśmy znów mieli do czynienia z odkrywaniem koła. Przynajmniej nie ma już mokasynów i białych skarpetek, ale za długie mankiety marynarki i naszywki producenta na nich, to wciąż codzienność.
Każda potwora znajdzie swego amatora - i te kreatywne i te stawiające na serious look. Bo też są różni szukający. Tym kreatywnym w pl oczywiście trudniej (sam jestem zwolennikiem inności), bo u nas bez napuszonego ogona i kilku wykresów zmanipulowanych, nawet nieumiejętnie, byle były, chyba wciąż się nie da.
Z mojego doświadczenia, tyczącego stawiania na kreatywność: zagraniczne zlecenia płyną do nas nieprzerwaną rzeką, polskie najczęściej kończą się niczym, brak przygotowania po prostu. Cieszę się, jeśli zszokowana panienka z marketingu zakończy kontakt lekką inwektywą, bywają i cięższe. Najczęściej bowiem sa to propozycje "biznesu w jedną stronę".
Jeśli biznes jest biznesem tylko dla jednej ze stron, to żaden biznes, to oszustwo. Dziwię się, że klienci się dziwią, gdy po stronie agencji pojawia się opór przed stawianiem dictum i nie chcą akceptować sytuacji, które biznesowo są nie dla nich, a często są zabójcze.
PRZYKŁAD: Gdybym kazał skoczyć klientowi do basenu pełnego wygłodniałych rekinów, puknąłby się w czoło. Gdy on mi każe zgodzić się na sfinansowanie jego działalności finansowej i propozycję oczekiwania na zapłatę nieokreślony czas, okraszoną inwektywami, jaki to jestem przereklamowany i przeceniony, to wszystko jest w porządku. A gdy się pukamy w czoło, robi nam się opinię.
Chyba właśnie to oznacza dobrą agencję u nas, da się wodzić za nos, zaszantażować, weźmie udział w finansowaniu ryzyka gospodarczego i na koniec da się obrazić i weźmie na siebie całe odium nietrafionej współpracy. Przynajmniej przerzucanie ryzyka prowadzenia działalności gospodarczej ma odpowiedni paragraf w przepisach, szkoda, że nie wszystkie takie żądania.
Stara biznesowa prawda mówi, że nie z każdym Ci po drodze i nie każde zlecenie jest dla Ciebie - cała dziedzina marketingu poświęcona jest unikaniu i zniechęcaniu tzw. trudnych klientów. Z tego wynika, że agencja jak każdy biznes, powinna stosować praktyki segmentacyjne. Dziwne, akurat agencji nie wolno, takie odnoszę wrażenie.
Ze zdziwieniem stwierdzam, że wciąż pokutuje pogląd, objawił się on także tu w wątku, że agencja jest popychadłem, niewolnikiem, który ma robić, co mu się każe. Otóż, usługi usługami, ale pamiętać też trzeba, że agencja to biznes i jak każdy biznes, powinien mieć fundamentalne ekonomiczne podstawy, skakanie na tylnych łapach nie jest jedną z tych zasad. Chwytanie wszystkich srok i wróbli tez nie.
A właśnie taka postawa wydaje się dominować w pl. Żądanie bycia spolegliwym i dostępnym na każde żądanie i za każdą cenę.
Pytam, gdzie jest miejsce na własne zdanie, pogląd na sprawę, zlecenie, doradztwo, a wreszcie własny styl pracy? Byle pracownik ma to wpisane w KP. Gdzie się podział zwyczaj negocjacji, zastąpiony dyktatem.
Zbyt wielu klientów traktuje agencje jak przedłużenie swojej firmy, kolejny zamiejscowy wydział, zapominając się, skrajna postawa, to traktowanie zew. firmy jak kolejnego pracownika, albo szantaż, finansowy czy psychologiczny. Te same praktyki wobec pracowników podpadły by pod KP! (sic!)
Wchodzimy w biznes z kimś, bo potrafi zrobić coś lepiej od nas, szybciej, taniej itd. czyli z powodu jakiejś afirmacji partnera, tu się przydaje kreacja. Wśród nudnych autopromocji ta kreatywna rzuci się w oczy z większym prawdopodobieństwem.
Ale potem trzeba być wiarygodnym i rzetelnym, by sprostać wizerunkowi i tu się przydaje wiedza ekonomiczna i obróbka skrawaniem kreacji do strategii.
Czyli odpowiedź na pytanie jest zgodne z pkt. widzenia Igora, najpierw kreacja (pozycja, postrzeganie, fama itd.), potem reszta. I obydwa razem, nigdy z osobna.
P.S. nie wszystkie cele to sprzedaż, a mówiąc precyzyjnie nawet nie jej zmiana, tak na marginesie ;)
Barbara Pczycka:
bo niby każdy świadom jest celu (czytaj: sprzedaż)