Grażyna C. mgr turystyki,
Temat: Czy cokolwiek patentować?
Posłuchajcie, jak wygląda ten temat w naszym kraju, z własnej autopsji.Mamy opatentowaną nazwę naszej firmy, oraz logo, oficjalnie od 2001 roku!. Na ścianie wiszą piękne „Świadectwa ochronne”.
Niedawno okazało się, ze nazwy tej uzywają też dwie inne firmy. Napisalismy więc do jednej z nich, powiadamiając o tym, że nazwa firmy, jakiej uzywają jest prawnie chroniona od roku 2001. W odpowiedzi firma ta, za posrednictwem swojego radcy prawnego, odpowiedziała nam, to znaczy w imieniu tej firmy odpowiedział nam prawnik, że ..... chcemy naciągnąć jego klienta, czyli firmę, która uzywa tej samej nazwy. Treść pisma była arogancka.
Zwrócilismy się do patentowca, który zajmował się opatentowywaniem naszej nazwy i logo, ale on odesłał nas do Urzędu Patentowego w Warszawie. Napisaliśmy zatem do Warszawy. Otrzymalismy odpowiedź, że oni tym się nie zajmują i skierowali nas na stronę;
http://rzecznikpatentowy.org.pl
abyśmy sobie wybrali rzecznika.
Wybraliśmy i zadzwoniliśmy. Okazało się, że:
najpierw należy uściślić wartość sporu, na przykład 100.000 zł, lub mniej czy więcej
Następnie od tej powyższej kwoty uiścić 4,500 zł
następnie opłacić tzw. pismo „ostrzegawcze” - 600,00
wszystkie rozprawy odbywają się w miejscu sporu, czyli, jeśli jest to firma na drugim końcu Polski, to właśnie tam. Zatem dodatkowe koszty wyjazdów.
procesowanie może trwac latami!!!!
i najważniejsze: nie znaczy to, że mając rację, można wygrać temat., bo wszyscy wiemy, jakie mamy sądy.
Ręce opadły.
Pytam zatem, za co zapłacilismy i co oznacza w rozumieniu prawa patentowego „ochrona znaku, czy nazwy”, czy czegokolwiek?. Przeczytaliśmy to prawa z góry na dół i z dołu do góry. Wszystko fajnie opisane, macie ochronę, ale jak przychodzi co do czego, to procesujcie sie latami.
Zastanawialiśmy się nad patentowaniem logo i nazwy innej naszej firmy, ale w świetle prawa wychodzi na to, że to my jesteśmy patentowanymi, ale durniami, ze wydaliśmy pieniądze na patent i wcale to nie gwarantuje wygrania sprawy. Paranoja!
Teraz rozumiemy arogancki styl wypowiedzi radcy prawnego owej firmy. On wie, że nic nie wskóramy...
Czy ktoś z Was miał już z tym do czynienia, bo może ja nic nie rozumiem. Może to jest kolejny rodzaj podatku, a prawa są patykiem na wodzie pisane... Ta druga firma NIE MA opatentowanej swojej nazwy, ani logo...
Na dzień dzisiejszy, zadaję sobie pytanie: „za co zapłaciłam” i PO CO!!
_________________
Pozdrawiam
Grażyna Czajka-Bartosik
ANASTAZJA
GUARDIAN
KINOTAKARA
FengShui
BLOG fengshui
Blog 2
PracowniaFengShuiGrażyna C. edytował(a) ten post dnia 17.06.07 o godzinie 10:30