Temat: Zwrotnice finansowe
Bartosz Kramek:
Przepraszam, czy Panowie tęsknicie za socjalizmem?
Nie. Broń Boże.
Przepraszam za skrót myślowy, za - być może - spłycenie dyskusji, ale to mi wygląda na jakąś idealistyczną socjalną utopię...
To skrót i dodatkowo błędny.
Znaczy, że kapitalizm jest zły?
Kapitalizm w wersji z jego początków - tak. Kapitalizm rozumiany jako nowoczesna gospodarka wolnorynkowa - nie.
Że trzeba walczyć z Systemem? Że altergobaliści mają rację? Że nie ma wolności?
Zbyt ogólne, więc odpowiedź może być tylko i Tak i Nie. To jest "prawie co robi różnicę".
Poruszony przeze mnie tamat, to sprzeciw przeciwko przyzwoleniu na niezajmowanie się życiem gospodarczym przez polityków. Nie, na wchodzenie nowych ludzi (np: PIS) w stare buty szyte jeszcze przez PZPR. Niestety prawda jest taka, że politycy zarządzają gospodarką w skali makroeknomicznej. Politycy zarządzają gospodarką nawet wtedy kiedy "nic nie robią"!
Managerowie, nawet międzynarodowych korporacji, swoimi decyzjami oddziałowywują tylko na jakiś wycinek rzeczywistości. Poziom płaconych pracownikom przez ich pracodawców wynagrodzeń zależy od wskaźników makro, bardziej niż to się na pierwszy rzut oka może wydawać. Nie jest tak, że tylko od sprawności managera zależy ile zarabia on i jego pracownicy.
Choćbyśmy więc nie wiadomo jak orali, jeżeli politycy będą marnowali zarabiane przez społeczeństwo pieniądze, jeżeli politycy nie będą pomagali gospodarce rozwijać się, to siła nabywcza pieniądza będzie nędzna.
Mechanizmy wolnorynkowe muszą być dopuszczone również do świata polityki. Kombinowanie ordynacją wyborczą, spisywanie porozumień, w których realizacja społecznie potrzebnych celów bezwzględnie uwarunkowana jest wcześniejszą realizacją postanowień korzystnych dla jakiejś opcji politycznej, niedopuszczalne.
Wpływy polityczne sięgają zbyt głęboko w życie gospodarcze, ciągle powiększając deficyt budżetowy. Politykom zależy na utrzymywaniu olbrzymiej armii ludzi uzależnionych od pomocy społecznej w postaci ulg podatkowych, przywilejów emerytalnych, branżowych bo to elektorat, który może przeważyć zwycięstwo dowolnej opcji i prawda praktykowana od lat. Politycy biednym społeczeństwem mogą zarządzać dużo łatwiej niż bogatszym, bo towarzyszy temu wzrost świadomości społecznej i niezależność. Brak zależności finansowej społeczeństw niesie poważne konsekwencje dla świata polityki i podnosi poprzeczkę wymagań oraz kompetencji na poziom nie do przeskoczenia dla zbyt wielu.
Cynizm w polityce, aż nadto widoczny. Tak samo jak rozdwojenie jaźni i lawirowanie pomiędzy obietnicami, a szczerą chęcią i potrzebą nie realizowania ich. Zrealizowanie obietnic przez większość polityków to "ukręcenie przez nich bata na samego siebie". Oni w większości to wiedzą więc "rżną głupa" tak długo jak tylko się da.
http://www.goldenline.pl/forum/filozofia/379744
Powtórzę, choć już kiedyś o to pytałem i nie było ani jednej odpowiedzi, czy ktokolwiek zna przykład przedsiębiorstwa, które było w kłopotach i z nominacji politycznej skierowani ludzie wyprowadzili firmę na prostą, czyniąc ją dochodowym, cieszącym się dobrą reputacją przedsięwzięciem?
Co za bzdura, kiedy słyszę z ust zasiadających w parlamencie, a nie pełniących funkcji w rządzie, my za nic nie odpowiadamy a to tylko oni nic nie robą. To tak jakbym słyszał od pracownika, że on nie ma wpływu na jakość produktów i usług, które jego firma wypuszcza na rynek, bo on nie jest ani kierownikiem ani szefem. To niby, każdy produkowany drobiazg przechodzi przez ręce właściciela i on ocenia jego jakość, czy pracownicy? Anonimowość, marzenie! Na szczęście firmy wprowadzając nowoczesne formy zarządzania zmuszone są, lub chcą same, tę anonimowość likwidować.
W polityce, jak ktoś nie zajmuje stanowiska to jest jak szeregowy pracownik w firmie. A jak polityk jest w rządzie, to tak jakby był w zarządzie firmy. Za jakość zarządzania gospodarką w skali makro odpowiadają wszyscy czynni politycy, każdy w zakresie odpowiedzialności zależnych od zajmowanego stanowiska. A na stanowiska aby awansować zobowiązani oni być czymś więcej niż tylko własnym sumieniem i własnym przekonaniem, że posiadają stosowne kompetencje.
I nie jest to zamach z mojej strony na demokrację zmierzający do zablokowania możliwości bycia parlamentarzystą przez absolwenta podstawówki, tylko zwykła odpowiedzialność za losy kraju w którym się mieszka. Absolwent zawodówki wieczorowo lepiej niech zrobi najpierw "maturę i kursy niektóre", a później niech stara się o pracę w zakładzie nazwywanym PARLAMENT, czyli mandat posła, na tej samej zasadzie jak każdy z nas, podejmując pracę w dowolnym innym miejscu zatrudnienia. A ci, którzy już pracują w polityce, niech będą zobowiązani do pracy zgodnie z nowoczesnymi standardami zarządzania. Ale o kręceniu bata już pisałem. :-(
Szukam wspólnego mianownika, dla wyrażonych tu poglądów
Nie dla głupoty, manipulacji, cwaniactwa, chciwości, bezwzględności, .., itd., itp. .
- czy mogę przylepić Wam jakąś łatkę? ;)
Wypowiadając się od jakiegoś czasu zapewne i podpadłem i nie podpadłem, więc łata jak się patrzy zapewne już jest. ;-)))