Temat: Zarządzanie ryzykiem śmierci.
Aneta M.:
Do słów dziadka: jeśli sie spodziewasz po śmierci dziecka straszliwego bólu dostaniesz śtraszliwy ból, jeśli sie spodziewasz, że Cię to prawie zabije, prawie umrzesz itd.
Hmmm .. temat nienowy o czym świadczą choćby zapisy na kartach "Starego Testamentu", .. religie odnoszą się do męk piekielnych vs anielski stan błogości, .. hmmm.
Można nie wierzyć, jak ktoś ateista, ale to nie ma tematu. Jeżeli dziadek się mylił, to też temat nie istnieje. Ale jeżeli nie mylił się, jeżeli "coś" w tym jest to co to może być?
Tiaa, Eliminowanie bólu to chleb powszedni anestezjologa (gr.
anaisthesia = znieczulenie)
Ból definiuje się jako nieprzyjemne odczucie związane z rzeczywistym lub oczekiwanym uszkodzeniem tkanek naszego organizmu. Śmierć zaś to koniec funkcjonowania tychże tkanek, czyli ich obumieranie to przede wszystkim ich uszkadzanie. Uszkodzone tkanki wyzwalają zaś różnorodne substancje chemiczne, które współuczestniczą w przenoszeniu impulsu drogą nerwową do mózgu.
Także do krwi dostają się przeróżne alergeny z przeciwciałami, co powoduje uwolnienie z komórek wielu substancji chemicznych, tzw.
mediatorów (bazofile lub komórki tuczne).
Mediatory zaś aktywują inne części układu immunologicznego organizmu. Najlepiej poznanym mediatorem jest
histamina i .. wiele jeszcze do odkrycia przed medycyną. Ostatnio odkryto, że w odczuwaniu bólu odgrywa rolę
hipokretyna - peptyd regulujący zapadanie w sen. Hmmm.
Jeżeli więc umieramy to powyższe dotyczy wszystkich komórek wg kolejności, czyli musi to boleć, cholernie boleć! Z drugiej strony znane są powszechnie sytuacje, w których silna emocja powoduje, że ból nie jest odczuwany. A tu emocje, kiedy człowiek jest świadomy, ogromne. Jakieś przeciwdziałanie,
analgezja czyli eliminowanie bólu więc jest.
Jeżeli działamy świadomie, w celu eliminacji bólu można blokować lub modyfikować przewodzenie bodźca bólowego. Do tego celu służą przede wszystkim leki. Ale czy one zadziałają w momencie śmierci? Chyba nie bo krążenie wysiada, a impulsy elektryczne chyba są przewodzone.
To teraz druga strona medalu. Odczuwanie przyjemności to efekt działania
endorfin, szczególnie
serotoniny. Kiedy jesteśmy zadowoleni, szczęśliwi gruczoły dokrewne wydzielają
adrenalinę, a pobudzająco i euforyzująco działa
fenyloetylamina. Nie można też zapominać o "hormonie szczęścia" człowieka, czyli o
dopaminie.
Za regulację wydzielania hormonów zaś odpowiedzialne jest podwzgórze, czyli część podkorowa mózgowia zaliczana do międzymózgowia. Od podwzgórza zależy więc homeostaza organizmu człowieka.
A śmierć? Jeżeli będziemy w stanie uwolnić odpowiednią ilość
amin katecholowych to zapewne nasze odczuwanie bólu będzie w skrajnym przypadku odczuwaniem przyjemności. Jeżeli nie, a proces będzie przebiegał powoli, to można przypuszczać, że ból może być ogromny.
Istotna chyba też jest jeszcze kolejność obumierania komórek. Jeżeli komórki wytwarzające związki poprawiające samopoczucie przestaną funkcjonować jako ostatnie w kolejce, to być może umierający uniknie bólu. Tylko czy można tym sterować? zarządzać? Stąd chyba taka ogromna rola nastawienia człowieka w chwili śmierci. Człowiek chyba rzeczywiście ma to co chce: ból i cierpienie albo radość i szczęście.
Ale czy tak jest? Myślę, że w przyszłości lekarze odkryją jeszcze niejedną niesamowitą prawdę. A religia, wiara czy utraci rację bytu, jak człowiek już będzie wszystko wiedział i na ten temat? Nie sądzę. Wiara potrafi przedstawić człowiekowi pewną wizję tego co dla niego istotne. Obrazy zaś przemawiają do naszej wyobraźni bardzo i są chyba esencją "normalnego" funkcjonowania naszego mózgu.
Tiiiaaa ..