konto usunięte
Temat: zarzadzanie przez zastraszanie...
Paweł B.:
znam takich, którzy zastraszali skutecznie nie podnosząc głosu...
Spróbuję być adw. diabła i znaleźć argumenty za zarządzaniem przez zastraszenie.
Moja nauczycielka z technikum... malutka, filigranowa kobieta nauczająca j.polskiego. Bez bicia i krzyku potrafiła sterroryzować klasę męską, wielkich wysportowanych facetów.
Ciche brzęczenie muchy w klasie przeszkadzało mi się skupić, taka cisza, że słyszałem jak krew przepływa przez mój mózg.
Nauczyła nas pisać od siebie, nie zrzynać, planować, prezentować przy tablicy (nie odpowiadać, ale poprowadzić prezentację na temat, np. komunikacji międzyludzkiej) Anglicy powiedzieliby "structural writing, persuasive writing etc." kiedy inne polonistki nie miały o tym pojęcia i oczekiwały "Norwid wielkim poetą był etc."
Parę dotkliwych kar, sprowadzenie do parteru, złamanie na samym początku. A potem praca wg nowych, wypracowanych, sprawdzonych regół.
Zastraszenie jako forma ustalenia reguł, jak treser wobec tygrysa, by gadzi móżdżek nie rządził organizacją, by góry nie wzieło myślenie stadne, emocje, irracjonalizm etc...
Treserzy tygrysów nie mogą się mylić...
Dobrze kombinuję?Jacek K. edytował(a) ten post dnia 31.01.11 o godzinie 11:32