Temat: Zarządzanie pracownikami pokolenia Y.
Ewo,
Kokieterię zostaw na priv do Artura, w tym wątku się rozmawia na temat ;) c'mon....
Czesław,
W firmie państwowej - można by uznać coś takiego za "stosowne" (choć nierozsądne), gdzie prezes jest z namaszczenia pracowników (twory typu spółdzielnia - choć w sumie tak nawet jest już), natomiast w firmie prywatnej mocno wątpliwe. Ktoś poświęca np. 25 lat życia, rozwijając firmę od pracy po 16h na dzień, przez okres 10 lat, aby później, gdy firma się rozrośnie - praktycznie nowemu pracownikowi płacić prawie tyle co sobie? No prooooszę... To tak jakby wprowadzić przepis, że każdy kto kupi nowy samochód, żeby 10 użytkownikom starszych aut płacił kilka stów miesięcznie. Bo tak jest "sprawiedliwie". Absurd.
Zygmunt,
Przez takie teorie jakie prawisz, spora część tego "pokolenia XYZ" czy jak tam to zwiecie ma przerąbane. Od samego początku łatka bumelanta, debila, lekkoducha, itp. Oczywiście, widzimy środowisko wśród swoich znajomych, jednak to jest skala mikro, a nie makro. Pamiętać należy, że na GL raczej spotka się osoby odnoszące sukcesy, niż ludzi pracujących np. fizycznie. Ilu znasz pasujących do tych "Y" wśród przedstawicieli tej grupy wiekowej? Jak uważasz, gdyby zrobić badanie losowe, to jak by wynikło? Ilu byłoby "chronionych i wychuchanych"?
Aha, mówię to z praktyki. Gdy zaczynałem pracę w wieku lat 18, z góry byłem traktowany wg. schematów obecnych "Y", którzy wtedy mieli z 8-12 lat. Stąd, udowadnianie, że są jakieś zasadnicze różnice w zarządzaniu pracownikami na bazie literek... Są śmieszne.
Prędzej bym zrozumiał na podział na metody zarządzania pracownikami "przed założeniem rodziny", "z małymi dziećmi", "ze starszymi dziećmi", "po wychowaniu dzieci", i "z wnukami", a osobno "single młodzi", "single w średnim wieku", "single starsi". Tak, jest różnica, pomimo usilnych prób stanowienia poprawności politycznej, że tak nie jest (a XYZ to właśnie sposób jak ominąć takie niepoprawności). Takie coś miało by rację bytu, byłoby w jakiś sposób ponadczasowe i uniwersalne (jeśli by założyć jakiś stopień ogólności) oraz nie stygmatyzowałoby ludzi od samego początku kariery, tylko określało, co się zmienia, co wpływa na ich późniejsze zachowania i podejście do pracy.
--------------
Dygresja ode mnie. 5 lat temu pokolenie "X" było opisywane tak jak teraz "Y". Wróćcie do tematu za kolejne 5 lat, dostrzeżecie różnicę, że "Y" wtopi się w "X", starsze "X" będą miały nową nazwę, a jakieś "Z" czy jak to się tam nazwie będzie miało cechy obecnych Y.
Jednak widzę, że zamiłowanie do gospodarki centralnie planowanej i plakietkowania ludzi zależnie od wieku, płci, koloru włosów, krzywizny nosa, itp - silne dalej jest w narodzie. Najgorsze, że widzę, że w dyskusji całkiem młode osoby walczą o to, aby rozróżniać ludzi ze względu na wiek....
Swoją drogą - może by tak wprowadzić "jak zarządzać blondynami, rudymi"? Byli też kiedyś tacy co "zarządzali czarnymi" - nie chodzi oczywiście o kolor włosów.
PS. to ostatnie to była ironia :)