Temat: Wynagrodzenia - mity a rzeczywistość
1.
Nieprawdą jest, że ludzie pracują głównie dla pieniędzy.
Owszem, pieniądze są ważne, czasem nawet, przez jakiś czas, bardzo ważne - ale co najmniej równie ważne są: przyjazne środowisko pracy, interesująca, dająca możliwości rozwoju praca, korzystne świadczenia, zapewniające bezpieczeństwo egzystencjalne.
Ludzie pracują także dla pieniędzy - ale głównie po to, żeby nadać sens swojemu życiu. Chcą, aby praca przynosiła im satysfakcję.
Firmy, które ignorują te potrzeby, w rzeczywistości tylko przekupują swoich pracowników, ponosząc koszty ich braku lojalności i zaangażowania.
-----------------------------------------
Z tym mitem nr 1 skojarzony jest
mit nr 2:
że indywidualne zachęty płacowe motywują pracowników do lepszej pracy.
Taki pogląd jest bardzo naturalny, a opiera się na tym pierwszym micie - że ludzie pracują głównie dla pieniędzy.
Skoro tak jest, to trzeba pokazać im, że mogą zarobić więcej, za jakieś szczególne wyniki.
Tworzone są często bardzo skomplikowane i drobiazgowe systemy premiowania: za wydajność, za jakość, za efektywność, za punktualność, za niepalenie - a nagminne sa w Polsce tzw.
premie uznaniowe, które uzależniają wypłatę dodatkowych pieniędzy za bliżej nie objaśnione "uznanie" przełożonego.
Premia uznaniowa to potworek systemowy i nie powinna być stosowana, bo uznaniowa może być nagroda, zaś premia zawsze powinna być opisana regulaminem, konkretnie określającym, ile należy się za co.
Nie mam jednak złudzeń, że tu nie będzie protestów - ale to mniejsza.
Dlaczego jednak płacenie indywidualnych premii w rzeczywistości nie motywuje pracowników do lepszej pracy?
Katarzyna wspomniała na początku dyskusji pogląd Andrzeja Bliklego, który nie tylko jest "jakościowcem", ale i prezesem swojej firmy, w której
nie stosuje ani nagród, ani kar. Jak sam pisze, przed kilkoma laty stosował w swojej firmie dwa systemy motywacyjne: prowizyjny dla sprzedawców i premiowy dla pozostałych pracowników. Ponieważ żaden z nich nie przynosił spodziewanych rezultatów, poprawiał je (czyli uszczegóławiał, komplikował - jako matematyk, informatyk i specjalista TQM miał pole do popisu) - jednak bez pozytywnych rezultatów.
Jak wspomina, kierownicy co miesiąc spotykali się z zarzutami, że podział premii jest niesprawiedliwy.
Pan profesor (i prezes firmy) podkreśla, że skarżyli się także ci, którzy dostawali najwyższe premie, bo ich zdaniem nie odzwierciedlały one ich osiągnięć.
Znacie to ze swojej praktyki? - sądzę, że o podobnym zjawisku pisał pan Piotr.
Przełomem był wykład Alfiego Kohna, który opierając się na licznych badaniach zachęcał do likwidacji systemów motywacyjnych, a to dla uniknięcia ich wad.
Nowy system został opracowany - i wprowadzony w życie po 6 miesiącach prac - przy współudziale kierowników różnych szczebli, jako "nasz system".
Sprawdza się do tej pory.
Jak pisze A. Blikle, "
firma, której szefowie zrezygnują z premii i kar, osiąga dzięki temu znaczący wzrost zaangażowania i efektywności pracowników. Wymaga to jednak od szefów - poza wiarą w taki system - również wiedzy, umiejętności, determinacji i konsekwencji w stosowaniu go oraz przekonania do niego pracowników."
Przejście na system bez indywidualnych premii i nagród to wstrząs kulturowy - i oczywiste opory, które przynosi każda zmiana. To także specyficzne pułapki - bo niby jak zarządzać, kiedy nie ma nagród i kar?
O tym chcę napisać później, żeby tutaj nie przedłużać czytania.
Jeszcze tylko o jednym:
bezpośrednio po transformacji systemowej, w latach 1989-1990 (a i potem też...) zjechało do nas wielu szkoleniowców i menedżerów ze świata, głównie ze Stanów. Ciężko się napracowali, żeby wprowadzić stosowane tam zasady: utajnienie indywidualnych wynagrodzeń, likwidację zespołowych form wynagradzania i wprowadzenie bardzo agresywnych form prowizyjnych (na innym wątku ktoś przywołał wniosek Polaka wychowanego w Stanach, który cale swoje wynagrodzenie chciał otrzymywać w formie prowizyjnej). Namawiali naszych zastraszonych dyrektorów i zarządzających (a także związki zawodowe!) bardzo skutecznie - te formy dzisiaj dominują. Indywidualne premie i normy miały pobudzić współzawodnictwo między jednostkami, to zaś miało zwiększyć wydajność i elastyczność.
Przyniosło jednak rozłamy i utrudniło (a czasem wręcz uniemożliwiło) wzajemną pomoc i współpracę (a przynajmniej sprawiło, że stała się ona niepraktyczna), ograniczyło zamienność robotników w procesach produkcyjnych, co hamuje płynność produkcji. Premie indywidualne spowodowały, że ludzie przestali sobie wzajemnie pomagać.
Jest jeszcze jeden bardzo ważny minus takiej formy wynagradzania: pracownicy nabierają przekonania, że płaca nie zależy wcale od wyników pracy, ale od dobrych relacji z "właściwymi" ludźmi z nadzoru (zwłaszcza, kiedy stosowane są "premie uznaniowe"), którym po prostu trzeba się przypodobać.
'
'
Poprawiono BBCode
'
Janusz K. edytował(a) ten post dnia 13.08.10 o godzinie 05:34