Jacek
Barcikowski
trener, wykładowca,
konsultant (Akademia
Praxe, Polish Op...
Temat: Teorie zarządzania w praktyce
Panie Jacku.
To, że powszechnie można zauważyć zjawisko braku "dyscypliny semantycznej", wcale nie upoważnia nas do tego, aby je akceptować. Brak dyscypliny semantycznej przekłada się na brak dyscypliny intelektualnej. Właśnie Pan , jako edukator, powinien być szczególnie na to wyczulony i przynajmniej starać się zaszczepić w swych słuchaczach dążenie do precyzji wypowiedzi i myślenia. Jeśli ta "dezynwoltura semantyczna" będzie się rozprzestrzeniać, jakikolwiek poważny dyskurs stanie się niemożliwy albo co najmniej bezproduktywny.
Panie Marku,
"Wypadłem " trochę z dyskusji, więc wrócę do "starych" jej wątków. Proszę powiedzieć, na jakiej podstawie pisze Pan, że powinienem przynajmniej starać się zaszczepić w moich słuchaczach dążenie do precyzji wypowiedzi? A skąd Pan wie, że tego nie robię? I jakie mam tego efekty? Czy dlatego, że zacytowałem definicję pojęcia "teoria" zamieszczoną w słowniku języka polskiego? I dlatego, że nie podzielam Pana entuzjazmu do sztucznej formalizacji języka i zauważam, iż jest ona często barierą w komunikacji między ludźmi? W tym popularyzacji nauki? Wieloznaczność wielu pojęć jest faktem. Nie zgadzam się, że uniemożliwia ona poważny dyskurs. Z wieloznacznością pojęć można radzić sobie na różne sposoby, choćby w sposób opisowy precyzować te znaczenia. Wprowadzanie sztucznej formalizacji częściej utrudnia przekaz niż ułatwia. Proszę powiedzieć na przykład, dlaczego Pańskim zdaniem cybernetyka czy prakseologia (która wprowadziła wiele nowych sformalizowanych pojęć dla owej jednoznaczności) są tak mało znane i świadomie stosowane?
Aby unikać dalszych nieporozumień, jeszcze raz przytoczę definicję teorii (naukowej w szczególności):
zespół wiedzy o faktach i ich związkach, umożliwiający z informacji o jednych faktach pozyskać informacje o innych faktach.
Czy jest pewien, że tak zdefiniowane pojęcie "teorii" jest bardziej precyzyjne niż to z SJP?
Tak rozumiana teoria, jeśli jest prawdziwa, ma oprócz walorów czysto poznawczych również walor praktyczności: pozwala pozyskiwać nową informację bez konieczności prowadzenia badań empirycznych, które często są trudne bądź niemożliwe do przeprowadzenia. Takie teorie pozwalają, drogą formalnych operacji przeprowadzonych na informacji o modelach obiektów, a nie obiektach rzeczywistych, np. zaprojektować most , który się nie zawali, lub samolot , który nie spadnie, albo przedsiębiorstwo, które "samo z siebie"nie zbankrutuje.
Zaprojektować dobry most pozwala wiedza z mechaniki czy szerzej fizyki (teoria z tego zakresu). I tyle. Dlaczego ten fakt ma być w sprzeczności, z tym, że teorią nazwiemy również koncepcję czy metodę oceny opłacalności inwestycji np. metodą NPV? Czy na przykład sposób wyceny przedsiębiorstwa metodą DCF? Obie te metody są oparte na pewnych założeniach, z których czyniony jest dalszy wywód. Prawdziwość tych założeń przesądza czy metody te są przydatne w danej sytuacji praktycznej czy nie. Na przykład w fizyce jest podobnie, dopóki założenia (aksjomaty) będące bazą danej teorii nie zostają obalone (zamienione innymi) teorię uznaje się za prawdziwą.
Szczerze wątpię, czy ludzie i firmy, które odniosły sukces opierały się na teoriach naukowych w Pana tego słowa rozumieniu... Czy myśli Pan, że sukces Apple, Facebooka, Allegro czy dawniej np. Forda wynikał z zastosowania teorii naukowych, w szczególności cybernetyki? Nie wiem, ale chyba nie. A może Pan może wskazać te firmy, które swój sukces zawdzięczają zastosowaniu teorii naukowych, o których Pan pisze?
Poza tym prosiłbym o konkretne przykłady metod naukowych jakie według Pana doprowadziły jakieś firmy do sukcesu i tych, które uważa Pan za pseudonaukowe, które gwarantują klęskę? Co Pan na przykład myśli o koncepcji (teorii?) zarządzania wartością dla akcjonariuszy (m.in. Rappaport) opartej m.in. o twierdzenie Modiglianiego-Millera, za które obaj dostali nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii (to teoria czy doktryna?)?
Nie wiem czy wymienione przez Pana firmy odniosły "sukces", gdyż musimy wstępnie ustalić, jak rozumieć termin "sukces". Dla mnie o jakości zarządzania lepiej świadczy stopień realizacji celu. A może żadna z tych firm nie zrealizowała założonych celów? Może ich "sukces" to wcale nie sukces a "porażka", gdyż cele były zupełnie inne? Tego nie wiemy, więc powstrzymajmy się od jednoznacznych sądów.
Wiemy Panie Marku, wiemy, to niezbyt odległa historia Na przykład Jobs z Woźniakiem tworząc firmę Apple mieli niezbyt wielkie ambicje. Zakładali sobie (cel o którym Pan mówi), że będą sprzedawali kilka tysięcy obwodów, które stały się sercem Apple'a. Do września 1980 roku sprzedano jednak 130 tysięcy sztuk Apple II. W roku 1978 firma Apple była wyceniana na ok. 3 miliony dolarów, na koniec 1980 roku na ok. 1,8 miliarda dolarów. Wyniki te wielokrotnie przekraczały cele jej twórców. Czy według Pana to nie był sukces??? Czy była to porażka, gdyż osiągnęli inne cele od zamierzonych? Czy czasem nie stara się Pan trochę nagiąć rzeczywistości aby uzasadnić swoje tezy?
Jedno jest pewne: z faktu, że wymienione firmy jeszcze istnieją wynika, że jak do tej pory nie działały wbrew zasadom, które gwarantują/umożliwiają ich dalszą egzystencję biznesową, w szczególności zasadom cybernetyki. Wcale nie jest pewne, że będą istniały nadal.
Oczywiście nie wiadomo jak długo będą istniały wymienione przykładowo przeze mnie firmy. Ale raczej pewne jest to, że to co osiągnęły nie zawdzięczają znajomości cybernetyki. Proszę mi wierzyć, doceniam bardzo wartość intelektualną takich nauk jak cybernetyka czy bliższa mi prakseologia (może lepiej znana). Ale widzę też ich słabe strony, do których zaliczam m.in. ich hermetyczność do której niewątpliwie przyczynił się sztuczny język, jakim się posługują. I nie mam jak Pan przekonania, że są to koncepcje jedyne warte uwagi i niezastąpione.
Kolejne kryzysy ekonomicznie są klasycznym przykładem ile szkód może spowodować bezkrytyczne stosowanie doktryn różnych „szkół” w ekonomii.
O kryzysie przesądziły nie tyle doktryny, co ludzkie namiętności, emocje. Prawdziwym wydaje się gdzieś zasłyszane przeze mnie stwierdzenie,że: "rozum jest przereklamowany". Widzimy na codzień (a nauka próbuje to badać), że być może większe znaczenie u człowieka ma jego "prawa" część mózgu odpowiedzialna za emocje, namiętności (w tym chciwość). Emocje tworzą także masę mitów i stereotypów, które są w sprzeczności z działaniem "rozumnym".
>A jak Pan sądzi, dlaczego naukowcy tych kryzysów nie przewidzieli? Może rację ma Nassim Nicholas Taleb w swojej teorii opisanej w książce "Black Swan" (a może to nie teoria wg nauki, mimo że wszędzie na świecie teorią jest nazywana?)
Moim zdaniem przewidzieli, o czym świadczą różne działania "maskujące" i przygotowania do "pacyfikacji" ew. masowych niepokojów społecznych podejmowane przez szeroko rozumiany establishment.
Mówi Pan że establishment przewidział kryzys... A dlaczego mu nie zapobiegł? Znowu chyba trochę nagina Pan rzeczywistość do swoich przekonań...
Naukowców interesuje rzeczywistość, jaka jest. Doktrynerów interesuje rzeczywistość, jaka powinna być.
Ok. ale co z tego? Jakie ma znaczenie ta uwaga przy dyskusji problemu wykorzystywania teorii w praktycznym działaniu?
Łatwiej będzie mi zrozumieć kogo ma Pan na myśli jeśli wymieniłby Pan jakieś przykładowe nazwiska czy doktryny z dziedziny biznesu. Na przykład czy za doktrynerów uważa Pan takie osoby jak Norton i Kaplan (Strategiczna Karta Wyników, Mapy strategii itd), Kotler, W.Chan Kim i Renee Mauborgne, wspomniany wcześniej Rappaport? Czy takie koncepcje jak Ekonomiczna Wartość Dodana (EVA firmy Stern Stewart & Co), metoda DCF, czy wspomniny już wcześniej koszt kapitału własnego (o którym pisali nobliści) to doktryny czy teorie?
Może aby było konkretnie warto by też odnieść pozostałe różnice między doktrynami a teoriami o których Pan pisze do powyższych koncepcji? Choćby wybranych?
Ot pierwszy z brzegu przykład: tzw. ekonomia neoklasyczna. Jest to melanż różnych teorii ( w sensie naukowym) i doktryn przyjętych bez żadnych podstaw naukowych , tak "na wiarę". Perfidia tego zabiegu polega na tym, że "prosty lud" nie jest w stanie odróżnić co jest czym i obdarza zaufaniem całą koncepcję, w której ewidentne "mity" są uwiarygadniane przez skomplikowany aparat matematyczny, który robi wrażenia na prostym zjadaczu chleba , i który nie powinien być stosowany tam , gdzie nie zaistniały warunki formalne dla jego stosowania, o czy doskonale wiedzieli twórcy i/lub propagatorzy tych doktryn.
A co ma ekonomia neoklasyczna do pytania które zadałem? Bardzo niewiele. Która ze znanych Panu firm kieruje się (kierowała) zasadami tej ekonomii? Nie mówimy przecież tu o polityce ! Prosiłbym o odniesienie się do mojego pytania - które z wymienionych przeze mnie osób uważa Pan za doktrynerów? A wymienione przeze mnie koncepcje (teorie) za doktryny? A może wskaże Pan jakieś firmy, które stosując (świadomie) zasady cybernetyki odniosły sukces?
I jeszcze kwestia znaczenia słowa doktryna. Może tym razem nie sjp a słownik wyrazów obcych Władysława Kopalińskiego:
"doktryna: ogół założeń, twierdzeń, przekonań z określonej dziedziny filozofii, teologii, polityki itd., właściwy
danemu myślicielowi, danej szkole; teoria, nauka, system; polit. program.
doktrynerstwo: kurczowe trzymanie się formułek doktryny.
doktryner: gorliwy zwolennik, krzewiciel ciasnych, skostniałych formuł i prawideł jakiejś doktryny.
Etym. - łac. doctrina 'nauczanie; nauka; wiedza' od doctor, zob. doktor."
To tyle, nie chcę zanudzać innych osób, które czytają nasze przydługie wypowiedzi...
Całkowicie podpisuję się pod tą definicją. Czy zwrócił Pan uwagę, że jej autor nie odniósł definiowanego terminu do takich dziedzin, jak: matematyka, fizyka, chemia, biologia, astronomia i wielu innych, w tym do mojej "ukochanej" cybernetyki?
Nie bardzo rozumiem... Podpisuje się pan pod tą definicją mimo, że określa ona to, że doktryna też jest teorią, tyle tylko że "specyficzną" ? Oczywiście autor nie wymienia w swojej definicji wymienionych przez Pana nauk ścisłych, ale nie wymienia też całej masy różnych koncepcji czy metod z dziedziny biznesu, choćby tych o które przykładowo zapytałem wyżej.
Na ten komentarz chyba wystarczy tego mojego pisania... Może tylko jeszcze jedna uwaga... czy zauważył Pan, że od momentu jak podjęliśmy m.in problem czym jest teoria a czym nie przestało zabierać głos sporo wcześniejszych dyskutantów? W tym inicjator wątku " Teorie zarządzania w praktyce"?Ten post został edytowany przez Autora dnia 15.09.13 o godzinie 00:26