Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Jacek B.:
Właśnie w tej niejednoznaczności potocznego rozumienia rożnych terminów leży problem. Z całym szacunkiem dla słownika PWN, ale z przytoczonej definicji nie można wywnioskować co teorią nie jest, ergo, każda wiedza , która coś tłumaczy (nawet mylnie) może zostać nazwana teorią, w tym dogmat.

Panie Marku,

Niestety wieloznaczność pojęcia "teoria" jest faktem, czy się to komuś z naukowego punktu widzenia podoba czy nie... Bez względu na to, jakie znaczenie ma słowo "teoria" w "naukowym" rozumieniu to w powszechnym jest niejednoznaczne. I tego raczej Pan nie zmieni. Słowa służą komunikacji pomiędzy ludźmi. Jeśli więc tak a nie inaczej (ale tak samo) jest rozumiane słowo "teoria" to może nauka, jeśli jej to nie odpowiada powinna, używać innego słowa?
I dlaczego na przykład teorią nie możemy nazwać każdej wiedzy, która coś tłumaczy, nawet mylnie ? I co to znaczy mylnie? Czy chodzi o mylne związki przyczynowo-skutkowe, czy o mylne założenia (paradygmaty)?
Ale zostawmy to, obawiam się że innych te rozważania po prostu nudzą.

Panie Jacku.
To, że powszechnie można zauważyć zjawisko braku "dyscypliny semantycznej", wcale nie upoważnia nas do tego, aby je akceptować. Brak dyscypliny semantycznej przekłada się na brak dyscypliny intelektualnej. Właśnie Pan , jako edukator, powinien być szczególnie na to wyczulony i przynajmniej starać się zaszczepić w swych słuchaczach dążenie do precyzji wypowiedzi i myślenia. Jeśli ta "dezynwoltura semantyczna" będzie się rozprzestrzeniać, jakikolwiek poważny dyskurs stanie się niemożliwy albo co najmniej bezproduktywny. Nie przypadkiem w naszej kulturze funkcjonuje przysłowie: gdzie 2. Polaków tam 3 opinie. Już dziś stanowimy swoistą wieżę Babel.
Aby unikać dalszych nieporozumień, jeszcze raz przytoczę definicję teorii (naukowej w szczególności):
zespół wiedzy o faktach i ich związkach, umożliwiający z informacji o jednych faktach pozyskać informacje o innych faktach. Tak rozumiana teoria, jeśli jest prawdziwa, ma oprócz walorów czysto poznawczych również walor praktyczności: pozwala pozyskiwać nową informację bez konieczności prowadzenia badań empirycznych, które często są trudne bądź niemożliwe do przeprowadzenia. Takie teorie pozwalają, drogą formalnych operacji przeprowadzonych na informacji o modelach obiektów, a nie obiektach rzeczywistych, np. zaprojektować most , który się nie zawali, lub samolot , który nie spadnie, albo przedsiębiorstwo, które "samo z siebie"nie zbankrutuje.
Jak pokazuje praktyka, jednak, sama dobra teoria nie gwarantuje sukcesu, bo pewne mosty się załamują, samoloty spadają a przedsiębiorstwa bankrutują - czyli, dobra teoria jest warunkiem koniecznym , ale nie wystarczającym.

Wykorzystanie dobrej teorii w praktyce zarządzania nie gwarantuje sukcesu biznesowego, ale zastosowanie wiedzy pozyskanych metodami pseudonaukowymi jest pseudowiedzą i jej stosowanie gwarantuje klęskę.

Szczerze wątpię, czy ludzie i firmy, które odniosły sukces opierały się na teoriach naukowych w Pana tego słowa rozumieniu... Czy myśli Pan, że sukces Apple, Facebooka, Allegro czy dawniej np. Forda wynikał z zastosowania teorii naukowych, w szczególności cybernetyki? Nie wiem, ale chyba nie. A może Pan może wskazać te firmy, które swój sukces zawdzięczają zastosowaniu teorii naukowych, o których Pan pisze?
Poza tym prosiłbym o konkretne przykłady metod naukowych jakie według Pana doprowadziły jakieś firmy do sukcesu i tych, które uważa Pan za pseudonaukowe, które gwarantują klęskę? Co Pan na przykład myśli o koncepcji (teorii?) zarządzania wartością dla akcjonariuszy (m.in. Rappaport) opartej m.in. o twierdzenie Modiglianiego-Millera, za które obaj dostali nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii (to teoria czy doktryna?)?


Nie wiem czy wymienione przez Pana firmy odniosły "sukces", gdyż musimy wstępnie ustalić, jak rozumieć termin "sukces". Dla mnie o jakości zarządzania lepiej świadczy stopień realizacji celu. A może żadna z tych firm nie zrealizowała założonych celów? Może ich "sukces" to wcale nie sukces a "porażka", gdyż cele były zupełnie inne? Tego nie wiemy, więc powstrzymajmy się od jednoznacznych sądów.
Jedno jest pewne: z faktu, że wymienione firmy jeszcze istnieją wynika, że jak do tej pory nie działały wbrew zasadom, które gwarantują/umożliwiają ich dalszą egzystencję biznesową, w szczególności zasadom cybernetyki. Wcale nie jest pewne, że będą istniały nadal.
Kolejne kryzysy ekonomicznie są klasycznym przykładem ile szkód może spowodować bezkrytyczne stosowanie doktryn różnych „szkół” w ekonomii.

A jak Pan sądzi, dlaczego naukowcy tych kryzysów nie przewidzieli? Może rację ma Nassim Nicholas Taleb w swojej teorii opisanej w książce "Black Swan" (a może to nie teoria wg nauki, mimo że wszędzie na świecie teorią jest nazywana?)

Moim zdaniem przewidzieli, o czym świadczą różne działania "maskujące" i przygotowania do "pacyfikacji" ew. masowych niepokojów społecznych podejmowane przez szeroko rozumiany establishment.
Naukowców interesuje rzeczywistość, jaka jest. Doktrynerów interesuje rzeczywistość, jaka powinna być.

Łatwiej będzie mi zrozumieć kogo ma Pan na myśli jeśli wymieniłby Pan jakieś przykładowe nazwiska czy doktryny z dziedziny biznesu. Na przykład czy za doktrynerów uważa Pan takie osoby jak Norton i Kaplan (Strategiczna Karta Wyników, Mapy strategii itd), Kotler, W.Chan Kim i Renee Mauborgne, wspomniany wcześniej Rappaport? Czy takie koncepcje jak Ekonomiczna Wartość Dodana (EVA firmy Stern Stewart & Co), metoda DCF, czy wspomniny już wcześniej koszt kapitału własnego (o którym pisali nobliści) to doktryny czy teorie?
Może aby było konkretnie warto by też odnieść pozostałe różnice między doktrynami a teoriami o których Pan pisze do powyższych koncepcji? Choćby wybranych?


Ot pierwszy z brzegu przykład: tzw. ekonomia neoklasyczna. Jest to melanż różnych teorii ( w sensie naukowym) i doktryn przyjętych bez żadnych podstaw naukowych , tak "na wiarę". Perfidia tego zabiegu polega na tym, że "prosty lud" nie jest w stanie odróżnić co jest czym i obdarza zaufaniem całą koncepcję, w której ewidentne "mity" są uwiarygadniane przez skomplikowany aparat matematyczny, który robi wrażenia na prostym zjadaczu chleba , i który nie powinien być stosowany tam , gdzie nie zaistniały warunki formalne dla jego stosowania, o czy doskonale wiedzieli twórcy i/lub propagatorzy tych doktryn.


I jeszcze kwestia znaczenia słowa doktryna. Może tym razem nie sjp a słownik wyrazów obcych Władysława Kopalińskiego:
"doktryna: ogół założeń, twierdzeń, przekonań z określonej dziedziny filozofii, teologii, polityki itd., właściwy
danemu myślicielowi, danej szkole; teoria, nauka, system; polit. program.
doktrynerstwo: kurczowe trzymanie się formułek doktryny.
doktryner: gorliwy zwolennik, krzewiciel ciasnych, skostniałych formuł i prawideł jakiejś doktryny.
Etym. - łac. doctrina 'nauczanie; nauka; wiedza' od doctor, zob. doktor."

To tyle, nie chcę zanudzać innych osób, które czytają nasze przydługie wypowiedzi...

Całkowicie podpisuję się pod tą definicją. Czy zwrócił Pan uwagę, że jej autor nie odniósł definiowanego terminu do takich dziedzin, jak: matematyka, fizyka, chemia, biologia, astronomia i wielu innych, w tym do mojej "ukochanej" cybernetyki?
I na koniec jeszcze uwaga do Pana kolejnego wpisu:
Modlę się , aby Pańska myśl nie zainspirowała konstruktorów mostów, domów, pociągów albo samolotów.

Jaka moja myśl ma inspirować tych konstruktorów? Czy czasem Pan czegoś nie wkłada w moje usta? Nasuwa mi się tylko powiedzenie: "a co ma piernik do wiatraka?"

Przepraszam, że wyraziłem się niezbyt jasno. Chciałem „dowcipnie” powiedzieć, że nie chciałbym np. lecieć samolotem, konstruktor którego w trakcie projektowania samolotu spotkał się cyt:”z tyloma problemami praktycznymi, że do ich rozwiązywania potrzebnych jest wiele różnych inspiracji, nawet jeśli nie są one oparte na ścisłych podstawach naukowych.” Okazuję się jednak , że nie mam talentu do opowiadania dowcipów.
Pozdrawiam 


Pozdrawiam :)
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Jan D.:
Może to wynika z niedoinformowania, ale ja nie spotkałem spójnej teorii zarządzania - może jedną dowcipną Alternatywną Teorię Organizacji i Zarządzania - ATOiZ
Spotkałem metody, techniki, paradygmaty etc. organizacje procesów, sterowanie -
A tak na marginesie co by współcześni powiedzieli o podejściu systemowym Adamieckiego - teorii harmonizacji.
Co do prakseologii to ma się chyba dobrze :-)

Proponuje zapoznać się z teorią układów autonomicznych Marian Mazura.
Nie jest to "teoria wszystkiego" , ale jej uniwersalność zaskakuje.
Gorąco polecam.
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Jan D.:
Efekt zapominania tego co już było Amerykanie i Japończycy określili co najmniej 20 lat temu nazywając to zjawisko "eurosklerozą" - jest to ponoć typowe dla Europejczyków :-)
Całkowicie zgadzam się z ta opinią.
Mało tego, z naszej świadomości i pamięci wyparliśmy wielu wybitnych polskich teoretyków, którzy z powodzeniem mogliby ubiegać się nawet o nagrodę Nobla. Choćby właśnie prof. Marian Mazur.
Zaryzykuję twierdzenie, że czołowe współczesne koncepcje zarządzania (Lean, SixSigma, TOC i ich mutacje ) i metody wywodzące się z tzw. nurtu holistycznego można "wyprowadzić" z teorii systemu autonomicznego. Również Manifest Inżynierii Przedsiębiorstw (http://ciaonetwork.org/publications/EEManifesto.pdf ) wydaje się być inspirowanym myślami M.Mazura.
Jan D.

Jan D. nie wszystko na raz
- mam ochotę na
zmiany

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Marek B.:
Jacek B.:
Właśnie w tej niejednoznaczności potocznego rozumienia rożnych terminów leży problem. Z całym szacunkiem dla słownika PWN, ale z przytoczonej definicji nie można wywnioskować co teorią nie jest, ergo, każda wiedza , która coś tłumaczy (nawet mylnie) może zostać nazwana teorią, w tym dogmat.

Panie Marku,

Niestety wieloznaczność pojęcia "teoria" jest faktem, czy się to komuś z naukowego punktu widzenia podoba czy nie... Bez względu na to, jakie znaczenie ma słowo "teoria" w "naukowym" rozumieniu to w powszechnym jest niejednoznaczne. I tego raczej Pan nie zmieni. Słowa służą komunikacji pomiędzy ludźmi. Jeśli więc tak a nie inaczej (ale tak samo) jest rozumiane słowo "teoria" to może nauka, jeśli jej to nie odpowiada powinna, używać innego słowa?
I dlaczego na przykład teorią nie możemy nazwać każdej wiedzy, która coś tłumaczy, nawet mylnie ? I co to znaczy mylnie? Czy chodzi o mylne związki przyczynowo-skutkowe, czy o mylne założenia (paradygmaty)?
Ale zostawmy to, obawiam się że innych te rozważania po prostu nudzą.
Aby unikać dalszych nieporozumień, jeszcze raz przytoczę definicję teorii (naukowej w szczególności):
zespół wiedzy o faktach i ich związkach, umożliwiający z informacji o jednych faktach pozyskać informacje o innych faktach. Tak rozumiana teoria, jeśli jest prawdziwa, ma oprócz walorów czysto poznawczych również walor praktyczności: pozwala pozyskiwać nową informację bez konieczności prowadzenia badań empirycznych, które często są trudne bądź

Zgodnie z tą definicją teorii zarządzania jako takiej nie ma lub jest ich wiele
Przykładem mogą być dwie firmy które stosują tą samą technologię, mają taką samą strukturę, stosują te same techniki etc. oraz mają takie same cele. Co więcej można założyć, że pracują na tych samych maszynach, używają tego samego podproduktu, papieru.
Jedna może odnosić sukces druga zbankrutować. Jedyna różnica to ludzie, którzy w niej pracują, choć mają tą samą wiedzę, umiejętności manualne. Niby ich jest tyle samo, wykonują te same zadania.

Zarządzanie, zakładając :-), że jest dyscypliną naukową, to korzysta z wielu dziedzin nauki - czy jest interdyscyplinarna i co więcej - w większości to z praktyki powstaje teoria, a nie odwrotnie. Z mojej skromnej wiedzy, w innych dziedzinach w większości najpierw powstaje teoria, a później jest sprawdzana w praktyce.

niemożliwe do przeprowadzenia. Takie teorie pozwalają, drogą formalnych operacji przeprowadzonych na informacji o modelach obiektów, a nie obiektach rzeczywistych, np. zaprojektować most , który się nie zawali, lub samolot , który nie spadnie, albo przedsiębiorstwo, które "samo z siebie"nie zbankrutuje.
Jak pokazuje praktyka, jednak, sama dobra teoria nie gwarantuje sukcesu, bo pewne mosty się załamują, samoloty spadają a przedsiębiorstwa bankrutują - czyli, dobra teoria jest warunkiem koniecznym , ale nie wystarczającym.

Jako inżynier śmiem twierdzić, że przyczyną załamania mostu czy katastrofy lotniczej jest zwykły błąd ludzki, a nie wina np. zasad mechaniki. To człowiek nie przewidział zachowania innych ludzi,zjawisk przyrody lub dobrał złe parametry do swoich wyliczeń.
To jakbym chciał budować dom zaprojektowany tutaj np. w Japonii. Po pierwszym trzęsieniu by się zawalił. Czy czasem nie w Polsce kupowano gotowe projekty hal przystosowanych do warunków włoskich i budowano w Polsce ? I jaki był tego efekt ?
Wykorzystanie dobrej teorii w praktyce zarządzania nie gwarantuje sukcesu biznesowego, ale zastosowanie wiedzy pozyskanych metodami pseudonaukowymi jest pseudowiedzą i jej stosowanie gwarantuje klęskę.

Ross. A. Weber twierdzi iż mając wiedzę (naukę) bez umiejętności kierowania (sztuki) to klęska
mając umiejętności bez wiedzy (nauki) to stagnacja.
Od siebie dodam, że dokładając do wiedzy i umiejętności wyobraźnię realizuje się zamierzone cele :-)
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Jan D.:
Marek B.:
Jacek B.:
Właśnie w tej niejednoznaczności potocznego rozumienia rożnych terminów leży problem. Z całym szacunkiem dla słownika PWN, ale z przytoczonej definicji nie można wywnioskować co teorią nie jest, ergo, każda wiedza , która coś tłumaczy (nawet mylnie) może zostać nazwana teorią, w tym dogmat.

Panie Marku,

Niestety wieloznaczność pojęcia "teoria" jest faktem, czy się to komuś z naukowego punktu widzenia podoba czy nie... Bez względu na to, jakie znaczenie ma słowo "teoria" w "naukowym" rozumieniu to w powszechnym jest niejednoznaczne. I tego raczej Pan nie zmieni. Słowa służą komunikacji pomiędzy ludźmi. Jeśli więc tak a nie inaczej (ale tak samo) jest rozumiane słowo "teoria" to może nauka, jeśli jej to nie odpowiada powinna, używać innego słowa?
I dlaczego na przykład teorią nie możemy nazwać każdej wiedzy, która coś tłumaczy, nawet mylnie ? I co to znaczy mylnie? Czy chodzi o mylne związki przyczynowo-skutkowe, czy o mylne założenia (paradygmaty)?
Ale zostawmy to, obawiam się że innych te rozważania po prostu nudzą.
Aby unikać dalszych nieporozumień, jeszcze raz przytoczę definicję teorii (naukowej w szczególności):
zespół wiedzy o faktach i ich związkach, umożliwiający z informacji o jednych faktach pozyskać informacje o innych faktach. Tak rozumiana teoria, jeśli jest prawdziwa, ma oprócz walorów czysto poznawczych również walor praktyczności: pozwala pozyskiwać nową informację bez konieczności prowadzenia badań empirycznych, które często są trudne bądź

Zgodnie z tą definicją teorii zarządzania jako takiej nie ma lub jest ich wiele
Przykładem mogą być dwie firmy które stosują tą samą technologię, mają taką samą strukturę, stosują te same techniki etc. oraz mają takie same cele. Co więcej można założyć, że pracują na tych samych maszynach, używają tego samego podproduktu, papieru.
Jedna może odnosić sukces druga zbankrutować. Jedyna różnica to ludzie, którzy w niej pracują, choć mają tą samą wiedzę, umiejętności manualne. Niby ich jest tyle samo, wykonują te same zadania.

Pełna zgoda.
Jest dyscyplina naukowa zajmująca się zarządzaniem, a dokładnie sterowaniem – cybernetyka. Zarządzanie to szczególny przypadek sterowania, więc można twierdzić, że cybernetyka to nauka zajmująca się również zarządzaniem.
Zgrabnie to ujął Marek A. Jędrecki:
„Zarządzanie w swej istocie nie jest niczym innym, jak jednym z rodzajów sterowania, a więc podlega wszystkim prawom tego typu działalności (jako że ze słuszności twierdzenia ogólnego wynika słuszność wszystkich dotyczących go twierdzeń szczegółowych - i jest to zupełnie niezależne od faktu, czy się to komuś podoba; podobnie słuszność matematyki jest niezależna od tego, czy jej twierdzenia podobają się księgowym).”
Jak każda dyscyplina NAUKOWA , cybernetyka obejmuje WIELE TEORII NAUKOWYCH, które można stosować w PRAKTYCE, w oparciu o które wymyślono szereg METODYK I TECHNIK zarządzania. W zależności od obszaru stosowania cybernetyki można wyróżnić cybernetyke techniczną (automatyka, robotyka), socjocybernetykę, psychocybernetykę i inne sub dyscypliny. Ostatnio „modna” stała się np. kogniwistyka, która nie jest działem cybernetyki, ale niewątpliwie z niej się wywodzi.

Zarządzanie, zakładając :-), że jest dyscypliną naukową, to korzysta z wielu dziedzin nauki - czy jest interdyscyplinarna i co więcej - w większości to z praktyki powstaje teoria, a nie odwrotnie. Z mojej skromnej wiedzy, w innych dziedzinach w większości najpierw powstaje teoria, a później jest sprawdzana w praktyce.

Pełna zgoda.
Zarządzanie nie jest dyscyplina naukową, ale praktyką , która może być oparta o dorobek dyscypliny naukowej – cybernetyki i innych dyscyplin, takich jak logika, matematyka, fizyka, biologia , w szczególności fizjologia. Może również nie być oparta o cokolwiek i też dawać efekty, jeśli zarządzający działa racjonalnie. Człowiek z natury jest racjonalny i działa zgodnie z jakimiś ogólnymi zasadami, przynajmniej do czasu, gdy ktoś lub coś nie „zabełta mu w głowie”.
Jak rzekł M.Mazur:
„Właśnie to, że człowiek jest, świadczy, że jest zbudowany według zasad potrzebnych do jego przetrwania w otoczeniu. Gdyby było inaczej, ludzkość już by wyginęła, a raczej nigdy by nie powstała. Z kolei nasuwa się pytanie, jakie są te zasady. Oczywiście takie, według jakich musiałby być zbudowany system, żeby jego działania przeciwstawiały się zagrożeniom jego trwania w otoczeniu.”
Należy przy tym jednak pamiętać, że pojęcie „tworzenie teorii” nie oznacza kreowania rzeczywistości. Teoria jest to wiedza, która opisuje rzeczywistość, ODKRYWA i opisuje jakieś zasady, według których działa rzeczywistość, w przeciwieństwie do doktryn , które POSTULUJĄ jakąś rzeczywistość. W skrócie TEORIA ODKRYWA ZASADY, A DOKTRYNA JE TWORZY.
Rodzi się pytanie: czy istnieją jakieś ogólne zasady zarządzania przedsiębiorstwami? Okazuje się, że tak. Co ciekawe są to te same zasady, które rządzą egzystencją organizmów żywych i ich zbiorowości, również człowieka, rodziny czy społeczeństwa. Część z nich poznano, inne dopiero czekają na odkrycie.

niemożliwe do przeprowadzenia. Takie teorie pozwalają, drogą formalnych operacji przeprowadzonych na informacji o modelach obiektów, a nie obiektach rzeczywistych, np. zaprojektować most , który się nie zawali, lub samolot , który nie spadnie, albo przedsiębiorstwo, które "samo z siebie"nie zbankrutuje.
Jak pokazuje praktyka, jednak, sama dobra teoria nie gwarantuje sukcesu, bo pewne mosty się załamują, samoloty spadają a przedsiębiorstwa bankrutują - czyli, dobra teoria jest warunkiem koniecznym , ale nie wystarczającym.

Jako inżynier śmiem twierdzić, że przyczyną załamania mostu czy katastrofy lotniczej jest zwykły błąd ludzki, a nie wina np. zasad mechaniki. To człowiek nie przewidział zachowania innych ludzi,zjawisk przyrody lub dobrał złe parametry do swoich wyliczeń.
To jakbym chciał budować dom zaprojektowany tutaj np. w Japonii. Po pierwszym trzęsieniu by się zawalił. Czy czasem nie w Polsce kupowano gotowe projekty hal przystosowanych do warunków włoskich i budowano w Polsce ? I jaki był tego efekt ?
I znowu pełna zgoda.
Mosty zawalają się najczęściej z powodu błędów ludzkich, które są niczym innym jak odstąpieniem, świadomym lub nie, od jakichś zasad budowy mostów, które to zasady muszą być zgodne z prawami przyrody opisanymi np. przez kilka teorii zwanych łącznie mechaniką.
Z walącymi się mostami nie ma problemu. Most się zawalił – wszyscy widzą. Komisja posługując się zasadami mechaniki mierzy, waży, liczy – słowem bada- diagnozuje przyczyny, znajduje błąd i wie jakie zasady zastały naruszone. Proste.
W przypadku źle działających lub bankrutujących przedsiębiorstw czy „kryzysów ekonomicznych” już tak prosto nie jest. Co „szkoła", to inna „teoria”, co „ekspert” , to inna opinia na temat przyczyn. Dlaczego? Czyżby tzw. "teorie" zawodziły?

Wykorzystanie dobrej teorii w praktyce zarządzania nie gwarantuje sukcesu biznesowego, ale zastosowanie wiedzy pozyskanych metodami pseudonaukowymi jest pseudowiedzą i jej stosowanie gwarantuje klęskę.

Ross. A. Weber twierdzi iż mając wiedzę (naukę) bez umiejętności kierowania (sztuki) to klęska
mając umiejętności bez wiedzy (nauki) to stagnacja.
Od siebie dodam, że dokładając do wiedzy i umiejętności wyobraźnię realizuje się zamierzone cele :-)
A jak nazwać brak wiedzy połączony z brakiem umiejętności?

I jeszcze jeden fajny cytat z Arie De Geusa:

“Companies die because their managers focus on the economic activity of producing goods and services, and they forget that their organizations' true nature is that of a community of humans. The legal establishment, business educators, and the financial community all join them in this mistake.”

Pozdrawiam.

Czeslaw Kowalczyk

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Drodzy Dyskutanci.
Jestem winien pewne wyjaśnienie, dlaczego często cytuje Arie De Geusa i Mariana Mazura.
Mariana Mazura, gdyż można śmiało powiedzieć , iż jest "ojcem" polskiej szkoły cybernetycznej. Jest twórcą jakościowej teorii informacji oraz teorii systemów autonomicznych, którą opublikował w 1966. W opinii wielu , którzy zapoznali się z jego dorobkiem (i zrozumieli), był jednym z najwybitniejszych polskich myślicieli.

Arie De Geusa cytuję dlatego, gdyż w czasie moich "poszukiwań" tematów dotyczących inżynierii przedsiębiorstw natknąłem się na jego publikacje i myśli, które wydały mi się zbieżne z poglądami M.Mazura, a konkretnie teorią systemów autonomicznych. Otóż w roku 1983 analitycy firmy Shell, pracownikiem której był/jest Arie De Geus, podjęli badania nad problemem sensu istnienia przedsiębiorstw. Celem badania była odpowiedź na fundamentalne pytanie: czym są przedsiębiorstwa i po co istnieją. Przy okazji badana była również kwestia długowieczności przedsiębiorstw. Próbowano znaleźć czynniki powodujące to, że jedne firmy potrafią trwać nawet setki lat , a inne znikają z rynku już po kilku latach. Plonem tych badań jest książka pt.” THE LIVING COMPANY: Habits for survival in a turbulent business environment” autorstwa właśnie Arie P. De Geusa .
Geus doszedl do wniosku, że przedsiębiorstwo trzeba rozpatrywać jakby było ono żywym organizmem i wskazał szereg czynników, które przy takim podejściu decydują o przetrwaniu przedsiębiorstwa. Mnie akurat takie podejście nie dziwi, gdyż nie jest one obce cybernetyce od lat. Zszokowała mnie natomiast jego wypowiedź, że spece Shella nie mają jeszcze "dobrej" teorii, na podstawie której mogli by opracować nowe techniki i metodyki zarządzania. Szok polega na tym, że badania Shella dotyczyły zjawiska już dawno rozpoznanego i opisanego właśnie przez M.Mazura jeszcze w latach 60, a mianowicie systemu autonomicznego. Oznacza to, że na "zachodzie" nic nie wiedzą o tej teorii, albo świadomie ją pomijają. Czyżby dlatego, że jej twórcą był Polak i opublikował ją jeszcze w czasach "głębokiego PRL-u"?
Pozdrawiam.
Jan D.

Jan D. nie wszystko na raz
- mam ochotę na
zmiany

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Marek B.:
(...)
Jak każda dyscyplina NAUKOWA , cybernetyka obejmuje WIELE TEORII NAUKOWYCH, które można stosować w PRAKTYCE, w oparciu o które wymyślono szereg METODYK I TECHNIK zarządzania. W zależności od obszaru stosowania cybernetyki można wyróżnić cybernetyke techniczną (automatyka, robotyka), socjocybernetykę, psychocybernetykę i inne sub dyscypliny. Ostatnio „modna” stała się np. kogniwistyka, która nie jest działem cybernetyki, ale niewątpliwie z niej się wywodzi.
(...)

Pełna zgoda.
Zarządzanie nie jest dyscyplina naukową, ale praktyką , która może być oparta o dorobek dyscypliny naukowej – cybernetyki i innych dyscyplin, takich jak logika, matematyka, fizyka, biologia , w szczególności fizjologia. Może również nie być oparta o cokolwiek i też dawać efekty, jeśli zarządzający działa racjonalnie. Człowiek z natury jest racjonalny i działa zgodnie z jakimiś ogólnymi zasadami, przynajmniej do czasu, gdy ktoś lub coś nie „zabełta mu w głowie”

Nie napisałem, że zarządzanie nie jest dyscypliną naukową. Również nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że racjonalne działanie daje zawsze zmierzony efekt. Punktem niezgody jest sędzia określający to "racjonalne działanie" z jakiego punktu widzenia. Tak samo nie zgodzę się, że w oparciu o teorie naukowe wymyślono wszystkie metody i techniki zarządzania. W oparciu o jaką teorię naukową wymyślono metodę np. advocatus diaboli, Benjamin'a Franklin' a i wiele innych. To zbyt duże uproszczenie. Zarządzanie to praktyka i jeżeli teorie wskazują na coś innego to tym gorzej dla teorii.

(....)

W przypadku źle działających lub bankrutujących przedsiębiorstw czy „kryzysów ekonomicznych” już tak prosto nie jest. Co „szkoła", to inna „teoria”, co „ekspert” , to inna opinia na temat przyczyn. Dlaczego? Czyżby tzw. "teorie" zawodziły?

Tak samo jak w przypadku "mostu" tylko tu nie zawsze naruszenie zasad, szkoły - przeważnie brak wyobraźni lub celowe działanie właściciela - to też może być cel - kto mu zabroni ?

(...)
Ross. A. Weber twierdzi iż mając wiedzę (naukę) bez umiejętności kierowania (sztuki) to klęska
mając umiejętności bez wiedzy (nauki) to stagnacja.
Od siebie dodam, że dokładając do wiedzy i umiejętności wyobraźnię realizuje się zamierzone cele :-)
A jak nazwać brak wiedzy połączony z brakiem umiejętności?
To 2500 lat temu zdiagnozował Platon lamentując nad jakością ówczesnych polityków. Stawiam, że nic się od tamtej pory nie zmieniło :-)
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Jan D.:
Marek B.:
(...)
Jak każda dyscyplina NAUKOWA , cybernetyka obejmuje WIELE TEORII NAUKOWYCH, które można stosować w PRAKTYCE, w oparciu o które wymyślono szereg METODYK I TECHNIK zarządzania.

Proszę zauważyć, że użyłem zwrotu "które można stosować". Nie ma formalnego przymusu.

zależności od obszaru stosowania cybernetyki można wyróżnić cybernetyke techniczną (automatyka, robotyka), socjocybernetykę, psychocybernetykę i inne sub dyscypliny. Ostatnio „modna” stała się np. kogniwistyka, która nie jest działem cybernetyki, ale niewątpliwie z niej się wywodzi.
(...)

Pełna zgoda.
Zarządzanie nie jest dyscyplina naukową, ale praktyką , która może być oparta o dorobek dyscypliny naukowej – cybernetyki i innych dyscyplin, takich jak logika, matematyka, fizyka, biologia , w szczególności fizjologia. Może również nie być oparta o cokolwiek i też dawać efekty, jeśli zarządzający działa racjonalnie. Człowiek z natury jest racjonalny i działa zgodnie z jakimiś ogólnymi zasadami, przynajmniej do czasu, gdy ktoś lub coś nie „zabełta mu w głowie”

Nie napisałem, że zarządzanie nie jest dyscypliną naukową. Również nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że racjonalne działanie daje zawsze zmierzony efekt.

Wcale nie napisałem, że racjonalne myślenie jest gwarantem osiągnięcia zamierzonego efektu. Racjonalne z punktu widzenia "zarządcy" działanie jest warunkiem koniecznym, acz nie wystarczającym.
Punktem niezgody jest sędzia określający to "racjonalne działanie" z jakiego punktu widzenia. Tak samo nie zgodzę się, że w oparciu o teorie naukowe wymyślono wszystkie metody i techniki zarządzania.

Wcale tego nie twierdziłem. Stwierdziłem , że w oparciu o teorie "cybernetyczne" opracowano szereg metodyk i technik zarządzania. Nie wszystkie, niestety, nad czym boleję.
W oparciu o jaką teorię naukową wymyślono metodę np. advocatus diaboli, Benjamin'a Franklin' a i wiele innych. To zbyt duże uproszczenie. Zarządzanie to praktyka i jeżeli teorie wskazują na coś innego to tym gorzej dla teorii.
Obawiam się, że zrozumiałem ostatniego zdania. Na co innego mogą wskazywać teorie i dlaczego tym gorzej dla teorii ?

Pozdrawiam.
Grzegorz Wojcieszczyk

Grzegorz Wojcieszczyk Pełnomocnik ds
Jakości

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Witam Wszystkich,
Mam wrażenie że wszyscy zakładają z góry że działanie człowieka jest racjonalne. A co w przypadku gdy nie jest ? W jaki sposób zarządzać jeżeli uzna się że zarówno zarządzający jak i zarządzany nie są racjonalni i podejmują decyzje na podstawie "intuicji" ? Może tu jest klucz do tego że mosty się wala, firmy plajtują.... i jest miejsce na "wybitnych prezesów" którzy, po prostu, maja szczęście ?
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Grzegorz W.:
Witam Wszystkich,
Mam wrażenie że wszyscy zakładają z góry że działanie człowieka jest racjonalne. A co w przypadku gdy nie jest ? W jaki sposób zarządzać jeżeli uzna się że zarówno zarządzający jak i zarządzany nie są racjonalni i podejmują decyzje na podstawie "intuicji" ? Może tu jest klucz do tego że mosty się wala, firmy plajtują.... i jest miejsce na "wybitnych prezesów" którzy, po prostu, maja szczęście ?

Panie Grzegorzu.
Wrzucił pan wszystko do „jednego worka” i dlatego trudno odnieść się do pańskiej wypowiedzi.
Spróbuję , jednak.
Zacznijmy od wprowadzenia do naszej dyskusji definicji systemu autonomicznego wg. M.Mazura. System autonomiczny to system, który:
 ma zdolność „sterowania się” - czyli sterowania samym sobą - i możliwość przeciwdziałania utracie tej zdolności poprzez modyfikowanie własnej struktury i oddziaływanie na otoczenie,
 jest zdolnym do utrzymywania się w równowadze funkcjonalnej - stanie, w którym ryzyko utraty zdolności do sterowania się jest najmniejsze - pomimo zmian wewnętrznych i zachodzących w otoczeniu,
 dąży do utrzymywania swojej egzystencji,
 jest swoim własnym organizatorem i funkcjonuje we własnym interesie.
Istotne w zachowaniu systemu autonomicznego jest to, że potrafi on odróżnić to , co zakłóca jego równowagę funkcjonalną, od tego, co ją przywraca, czyli - mówiąc językiem potocznym – „pożądane: od „niepożądanego”, „użyteczne” od „szkodliwego”, "dobre" od "złego" itp.
Można odwrócić rozumowanie. Aby system funkcjonował we własnym interesie, powinien być swoim własnym organizatorem i musi dążyć do utrzymania swojej egzystencji. W tym celu powinien być zdolny do oddziaływania na otoczenie i utrzymywania się w równowadze funkcjonalnej pomimo zmian wewnętrznych i zmian otoczenia. Aby było to możliwe musi mieć zdolność sterowania samym sobą i przeciwdziałania utracie tej zdolności.
Jeśli system nie funkcjonuje we własnym interesie, lecz w interesie swego organizatora , nie jest systemem autonomicznym.
Aby system był systemem autonomicznym (i zachowywał się jak system autonomiczny) musi mieć określoną budowę. Musi posiadać określone podsystemy funkcjonalne powiązane w określony sposób. (http://pl.wikipedia.org/wiki/System_autonomiczny_(cybe... )
Właśnie dlatego, że system posiada takie a nie inne organy sprzężone w określony sposób , wykazuje cechy systemu autonomicznego.

Powyższe dotyczy organizmów żywych, w tym człowieka , ale może dotyczyć również systemów „sztuczny” , powoływanych do życia przez człowieka, np. rodziny, społeczeństwa i przedsiębiorstwa lub maszyn.
System autonomiczny, w tym człowieka, można „zniewolić” i np. pozbawić go „umiejętności” działania dla własnego dobra i zmusić do działania na korzyść innego systemu. Można to zrobić np. poprzez uszkodzenie/zmodyfikowanie homeostatu, korelatora lub akumulatora, albo zakłócić sprzężenia pomiędzy tymi organami. Tak właśnie działa propaganda czy reklama. Na tych mechanizmach opierają się dyktatury czy niewolnictwo. Te same mechanizmy wykorzystują treserzy zwierząt.
Wróćmy do Pana postu.
W przypadku zarządzania przedsiębiorstwem mamy do czynienia z następującymi grupami ludzi i interesów: właściciele , czyli „organizatorzy” firmy, menedżerowie, czyli „dozorcy” i „wykonawcy” , czyli zwykli pracownicy.
Wszyscy oni to ludzie , czyli systemy autonomiczne, które działają albo przynajmniej starają się działać dla własnego dobra. Wszyscy zachowują się "intuicyjnie racjonalnie” ze swojego własnego punku widzenia. Nie oznacza to jednak, że zachowując się „racjonalnie” ze swojego punktu widzenia zawsze działają racjonalnie z punktu widzenia interesu przedsiębiorstwa jako całości. Kierowanie się "intuicją" to w pewnych warunkach jak najbardziej racjonalne działanie, czasami jedyne możliwe.

Jeśli „organizator” firmy, czyli właściciel, postawi sobie za cel , aby firma była systemem autonomicznym i działała dla własnego dobra, to często taka firma działa pomyślnie przez długie lata. Korzysta na tym i właściciel i ludzie przez niego zatrudniani. Na tym polega tajemnica „długowieczności” firm rodzinnych, gdyż właściciel takiej firmywie, że „firma to ja i moja rodzina ” , więc nie ma sensu jej „zniewalać”. Są firmy rodzinne , i to potężne, które działają nieprzerwanie przez setki lat, generując ogromne zyski (patrz przykład firmy Porsche)
Są organizatorzy , którzy stawiają swoje dobro przed dobrem firmy i wtedy firma nie jest systemem autonomicznym, jest systemem sterowanym, i sama „nie wie” jak działać, aby przedłużać egzystencję dla własnego dobra. Takie firmy z reguły działają relatywnie krótko, w dłuższej perspektywie ze szkodą dla właściciela i pracowników.
Jeśli chodzi o „dozorców” i „wykonawców” sprawa wygląda podobnie. Jeśli „dozorca” traktuje siebie i podległy sobie zespół jako jeden system autonomiczny – ma szanse na długotrwały sukces. Jeśli nie - bywa różnie.
Pozostaje jeszcze problem harmonizacji interesów firmy, właścicieli i personelu. Udaje się to w przypadku, gdy wszystkie te „elementy układanki” są systemami autonomicznymi. Firma też !!!
Jeśli nie – bywa różnie.

Pozdrawiam,
Grzegorz Wojcieszczyk

Grzegorz Wojcieszczyk Pełnomocnik ds
Jakości

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Panie Marku,
mamy więc sprecyzowane pojęcie przedsiębiorstwa jako "system" - autonomiczny lub nie. Choć czy jest on autonomiczny czy nie, moim zdaniem a Pan to również napisał, zależy od celu postawionego przez "organizatora". Czy celem organizacji samym w sobie może być samo przetrwanie - utrzymywanie swojej egzystencji? (Oczywiście odrzucam od razu że celem jest autodestrukcja). Jeśli tak - to czy jest on zadowalający dla niego i jego podsystemów?

Sama definicja nakłada rygor zarówno na system jak i na jego podsystemy (w tym i na człowieka): potrafi odróżnić co jest dla niego"dobre" od tego co jest "złe" - czyli działa racjonalnie (logicznie - z chęcią osiągnięcia korzyści dla siebie) a nie "intuicyjnie" (np w oparciu o heurystyki) w tym również nie ponosi nadmiernego ryzyka podczas "sterowania się".
Pytanie które można zadać to czy jeżeli podsystem (człowiek-organizator) nie jest racjonalny (np nie potrafi zawsze dokonać korzystnego wyboru opartego np o teorię oczekiwanej użyteczności) to system również tego nie potrafi ?
Jeśli tak - to nie spełniony jest warunek a przez to przedsiębiorstwo nie jest "systemem" i sprawa się znowu komplikuje.....

Tak jak Pan napisał pozostaje również "problem harmonizacji interesów firmy, właścicieli i personelu" - czy to jest "zarządzanie" ?

Nie bardzo rozumiem co miał Pan na myśli w zbitce słów "intuicyjnie racjonalnie" - takie sformułowanie nie bardzo mi pasuje do cybernetyki.

PS Nie wiem czy przykład firmy Porsche jest w tym momencie dobry - wydaje mi się że firma miała jakieś duże kłopoty finansowe i teraz jest częścią koncernu VW - ale fakt VW jest kontrolowany przez rodzinę Porsche więc wszystko w rodzinie zostanie.....
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Grzegorz W.:
Panie Marku,
mamy więc sprecyzowane pojęcie przedsiębiorstwa jako "system" - autonomiczny lub nie. Choć czy jest on autonomiczny czy nie, moim zdaniem a Pan to również napisał, zależy od celu postawionego przez "organizatora". Czy celem organizacji samym w sobie może być samo przetrwanie - utrzymywanie swojej egzystencji? (Oczywiście odrzucam od razu że celem jest autodestrukcja). Jeśli tak - to czy jest on zadowalający dla niego i jego podsystemów?

Tak.
Według M.Mazura celem, „sensem życia”, systemu autonomicznego jest trwanie. Metodą na przetrwanie może być realizacja jakiejś strategii, zależnej od stanu systemu , jego „jakości” oraz parametrów środowiska w jakim się znajduje. O ile wydaje się to do przyjęcia w przypadku organizmów żywych, to takie stwierdzenie odnośnie przedsiębiorstw może budzić kontrowersje . Ale do takich samych wniosków , do jakich doszedł Mazur w swej teorii jeszcze w latach 60, w 40 lat po Mazurze doszli analitycy Shella na podstawie swoich badań empirycznych , o czym wspominałem w poprzednich postach. Arie De Geus, autor książki , w której znajduje się podsumowanie tych badań, powiedział (sorry za tak długi cytat , ale warto przytoczyć go raz jeszcze bo Polacy darzą zaufaniem zachodnie autorytety ):

„WHAT, THEN, DOES MANAGING A LIVING COMPANY MEAN ON A DAY-TO-DAY
BASIS? THE PATH TO THE ANSWER STARTS WITH ANOTHER QUESTION, THE
QUESTION OF CORPORATE PURPOSE:

WHAT ARE CORPORATIONS FOR?

FINANCIAL ANALYSTS, SHAREHOLDERS, AND MANY EXECUTIVES TELL US THAT
CORPORATIONS EXIST PRIMARILY TO PROVIDE A FINANCIAL RETURN. SOME
ECONOMISTS OFFER A SOMEWHAT BROADER SENSE OF PURPOSE.
COMPANIES, THEY SAY, EXIST TO PROVIDE PRODUCTS AND SERVICES, AND
THEREFORE TO MAKE HUMAN LIFE MORE COMFORTABLE AND DESIRABLE.
"CUSTOMER ORIENTATION" AND OTHER MANAGEMENT FASHIONS HAVE
TRANSLATED THIS IMPERATIVE INTO THE IDEA THAT CORPORATIONS EXIST TO
SERVE CUSTOMERS. POLITICIANS, MEANWHILE, SEEM TO BELIEVE THAT
CORPORATIONS EXIST TO PROVIDE FOR THE PUBLIC GOOD: TO CREATE JOBS AND
ENSURE A STABLE ECONOMIC PLATFORM FOR ALL THE "STAKE-HOLDERS" OF
SOCIETY.

BUT, FROM THE POINT OF VIEW OF THE ORGANIZATION ITSELF-THE POINT OF VIEW
THAT ALLOWS ORGANIZATIONS TO SURVIVE AND THRIVE-ALL OF THESE PURPOSES
ARE SECONDARY.

LIKE ALL ORGANISMS, THE LIVING COMPANY EXISTS PRIMARILY FOR ITS OWN
SURVIVAL AND IMPROVEMENT: TO FULFILL ITS POTENTIAL AND TO BECOME AS
GREAT AS IT CAN BE.

IT DOES NOT EXIST SOLELY TO PROVIDE CUSTOMERS WITH GOODS, OR TO RETURN INVESTMENT TO SHAREHOLDERS, ANY MORE THAN YOU, THE READER, EXIST SOLELY FOR THE SAKE OF YOUR JOB OR YOUR CAREER.

AFTER ALL, YOU, TOO, ARE A LIVING ENTITY. YOU EXIST TO SURVIVE AND THRIVE; WORKING
AT YOUR JOB IS A MEANS TO THAT END.

SIMILARLY, RETURNING INVESTMENT TO SHAREHOLDERS AND SERVING CUSTOMERS ARE MEANS TO A SIMILAR END FOR IBM, ROYAL DUTCH/SHELL, EXXON, PROCTER & GAMBLE, GENERAL MOTORS,
AND EVERY OTHER COMPANY.

IF THE REAL PURPOSE OF A LIVING COMPANY IS TO SURVIVE AND THRIVE IN THE
LONG RUN, THEN THE PRIORITIES IN MANAGING SUCH A COMPANY ARE VERY
DIFFERENT FROM THE VALUES SET FORTH IN MOST OF THE MODERN ACADEMIC
BUSINESS LITERATURE. SUCH A PURPOSE ALSO CONTRADICTS THE VIEWS HELD
BY MANY MANAGERS AND SHAREHOLDERS.

TO BE SURE, MANY MANAGEMENT FASHIONS RESONATE WITH THE IDEA OF A LEARNING COMPANYCOMPANY
FOR EXAMPLE, THE CONCEPTS OF THE "LEARNING ORGANIZATION" AND "KNOWLEDGE AS A STRATEGIC AS-SET." BUT THERE ARE SERIOUS DOUBTS THAT EVEN THE MOST ENTHUSIASTIC MANAGERS AND HAREHOLDERS HAVE FULLY EXPLORED THE RAMIFICATIONS OF THESE CONCEPTS.

THE RESULT: IN TODAY'S INCREASINGLY VOLATILE BUSINESS ENVIRONMENT, WITHOUT THE PRIORITIES OF THE LIVING COMPANY, MOST MANAGERS WILL FIND THAT THEIR COMPANIES DO NOT HAVE THE HABITS TO ACCOMPLISH WHAT THEY HOPE TO ACHIEVE.

ON THE OTHER HAND, EXPLORING THE RAMIFICATIONS OF MANAGING AN ENTITY THAT IS ALIVE, WITH THE INTENT OF HANDING IT OVER TO ONE'S SUCCESSORS IN BETTER HEALTH THAN WHEN ONE RECEIVED IT, IS DEEPLY GRATIFYING. THE OWNERS OF THE FIRMS IN LONDON'S TERCENTENARIAN CLUB AND THE MANAGERS OF THE SHELL STUDY SURVIVORS ARE USUALLY EXPONENTS OF A DEEPLY FELT CORPORATE PRIDE.

Arie, Panowie z Shella i inni "guru" zarządzania !!!
Nie odrobiliście lekcji !!!!
Czytajcie prace polskich cybernetyków, a oszczędzicie kupę czasu i kasy !!! Moglibyście to wiedzieć już 50 lat temu i nie "bełtać" niepotrzebnie w głowach setkom tysięcy studentów zarządzania. Teraz trzeba "to wszystko" odkręcać. A ile firm uniknęłoby bankructwa ?

Sama definicja nakłada rygor zarówno na system jak i na jego podsystemy (w tym i na człowieka): potrafi odróżnić co jest dla niego"dobre" od tego co jest "złe" - czyli działa racjonalnie (logicznie - z chęcią osiągnięcia korzyści dla siebie) a nie "intuicyjnie" (np w oparciu o heurystyki) w tym również nie ponosi nadmiernego ryzyka podczas "sterowania się".
Pytanie które można zadać to czy jeżeli podsystem (człowiek-organizator) nie jest racjonalny (np nie potrafi zawsze dokonać korzystnego wyboru opartego np o teorię oczekiwanej użyteczności) to system również tego nie potrafi ?
Jeśli tak - to nie spełniony jest warunek a przez to przedsiębiorstwo nie jest "systemem" i sprawa się znowu komplikuje.....

Na decyzję systemu o sposobie i sile reakcji w odpowiedzi na zaobserwowaną sytuację w otoczeniu wpływ ma działanie wszystkich trzech „organów” systemu autonomicznego: korelatora (czyli „mózgu”) , akumulatora (czyli podsystemu „energetyczny”) oraz homeostatu (czyli „regulatora”). Reakcja zależy zarówno od wiedzy systemu o sytuacji (stan korelatora), od jego stanu energetycznego (odpowiednikiem stanu „energetycznego” w przedsiębiorstwie może być jego stan finansowy) oraz reguł „regulacji” zakodowanych w homeostacie. Dlatego człowiek w odpowiedzi na tę sama sytuację inaczej reaguje w stanie zmęczenia niż w stanie wypoczętym (stan akumulatora) , albo w stanie stresu i relaksu (stan korelatora). Dzięki temu system autonomiczny , niejako automatycznie, przywraca swój stan równowagi w zróżnicowanych sytuacjach w otoczeniu, czyli działa dla swojego dobra. W procesie ewolucyjnym przetrwały tylko te organizmy, które tak funkcjonowały, i umiały tą zdolność podtrzymywać. Reszta wyginęła.
Można podobnie „skonstruować” podsystem decyzyjny w przedsiębiorstwie (czym zajmuję się na co dzień). Wtedy, choć w procesach decyzyjnych uczestniczą ludzie ze wszystkimi swoimi wadami, niedoskonałościami i „egoistycznymi” skłonnościami, w przedsiębiorstwie mogą zapadać decyzje „dobre” dla przedsiębiorstwa jako całości. Decyzje zapadają bowiem w wyniku sprzęgania decyzji kilku gremiów lub osób. Oczywiście jak wszyscy zwariują to i konstrukcja systemu autonomicznego nie pomoże, ale aby doprowadzić do destrukcji, to wszyscy musieliby „zwariować" w odpowiedni sposób, tak, aby procesy samoregulacji nie były w stanie przywrócić stanu równowagi.
Tak np. działają automatyczne systemy sterowania elektrowniami atomowymi lub systemy dowodzenia w niektórych armiach.

Na tych samych zasadach opiera się tzw. wojna cybernetyczna (nie mylić z atakami hakerów): agresor doprowadza do dysfunkcji jakiegoś organu biorącego udział w procesie decyzyjnym , np. homeostatu, a wtedy cały organizm (np. państwo) traci zdolność samoregulacji i upada. Można również zaatakować korelator, który działa poprawnie tylko i wyłącznie wtedy, gdy w jego pamięci są zarejestrowane odpowiednie wyobrażenia o sytuacjach i reakcjach. Na tym opiera się tzw. dywersja ideologiczna, propaganda i reklama.

Tak jak Pan napisał pozostaje również "problem harmonizacji interesów firmy, właścicieli i personelu" - czy to jest "zarządzanie" ?

W systemach czysto technicznych można "na sztywno" wprowadzić zasady samoregulacji.

W systemach socjotechnicznych, jakimi są przedsiębiorstwa, istnieje możliwość świadomego "obchodzenia" zasad samoregulacji. Można jednak, stosując odpowiednie rozwiązania IT (czym zajmuje się zawodowo), wprowadzić mechanizmy , które to uniemożliwią. Zależy to od woli organizatorów.

Jeśli uznać, że zarządzanie to oddziaływanie , to decyzja o wyborze sposobu "konstrukcji" systemu decyzyjnego w firmie jest decyzją zarządczą o charakterze strategicznym, a podejmowanie decyzji operacyjnych w środowisku decyzyjnym posiadającym cechy systemu autonomicznego jest "zarządzaniem" w czystej postaci.


Nie bardzo rozumiem co miał Pan na myśli w zbitce słów "intuicyjnie racjonalnie" - takie sformułowanie nie bardzo mi pasuje do cybernetyki.

„Intuicyjnie racjonalnie” oznacza, że człowiek podejmuje korzystne dla siebie decyzje w wyniku zastosowania jakiegoś schematu zakodowanego w swej podświadomości.
Np. gdy Polak podchodzi do krawężnika ulicy odruchowo zerka w lewo. Brytyjczyk zerka w prawo. Czyli, Polak na kontynencie zachowa się „intuicyjnie racjonalnie”, a to samo zachowanie na Wyspach będzie „intuicyjnie nieracjonalne” . Zerkanie w lewo ma Pan zakodowane w swym korelatorze, gdyż większość życia spędza Pan w środowisku, w którym zerkanie w lewo ratuje życie, a zerkanie w prawo grozi śmiercią (zakładam, że mieszka Pan w Polsce). Błagam. Proszę nie obalać tego twierdzenia eksperymentalnie!!!

PS Nie wiem czy przykład firmy Porsche jest w tym momencie dobry - wydaje mi się że firma miała jakieś duże kłopoty finansowe i teraz jest częścią koncernu VW - ale fakt VW jest kontrolowany przez rodzinę Porsche więc wszystko w rodzinie zostanie.....


I niech tak zostanie.
Pozdrawiam.
Jan D.

Jan D. nie wszystko na raz
- mam ochotę na
zmiany

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Moim zdaniem zarządzanie to nie tylko cybernetyka. Dziedzina "zarządzanie" jest dziedziną interdyscyplinarną. Bierze garściami rozwiązania z filozofii, geografii, socjologii, psychologii, mechaniki, fizyki, cybernetyki. Inspiruje się poezją, aktorstwem, malarstwem i wszystkim co jest według zarządzającego potrzebne do tego aby osiągnąć zamierzony cel. Tym celem może być trwanie ale niekoniecznie. Powoływane są firmy tylko w zamierzonym celu, aby przysporzyć korzyści np. właścicielom w określonym przez nich czasie i zakończyć swoją działalność.

Moim zdaniem nie ma jedynie słusznych rozwiązań i jedynie słusznych teorii. Jak mawiał jeden fizyk - może przyjść jeden człowiek, który nie zna ograniczeń i może zrobić to.
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Jan D.:
Moim zdaniem zarządzanie to nie tylko cybernetyka. Dziedzina "zarządzanie" jest dziedziną interdyscyplinarną. Bierze garściami rozwiązania z filozofii, geografii, socjologii, psychologii, mechaniki, fizyki, cybernetyki. Inspiruje się poezją, aktorstwem, malarstwem i wszystkim co jest według zarządzającego potrzebne do tego aby osiągnąć zamierzony cel.

Istnieje wiele definicji zarządzania, ale wszystkie one w zasadzie sprowadzają się do tego , iż jest to "sztuka" osiągania celu. A metod osiągania celu rzeczywiście może być wiele.

Tym celem może być trwanie ale niekoniecznie. Powoływane są firmy tylko w zamierzonym celu, aby przysporzyć korzyści np. właścicielom w określonym przez nich czasie i zakończyć swoją działalność.
Przedsięwzięcie , które jest podejmowane " na czas określony", które ma swój początek i koniec, w praktyce biznesowej najczęściej określa się terminem "projekt". "Przedsiębiorstwo" to jednak coś obliczone na dłuższą perspektywę.
Moim zdaniem nie ma jedynie słusznych rozwiązań i jedynie słusznych teorii. Jak mawiał jeden fizyk - może przyjść jeden człowiek, który nie zna ograniczeń i może zrobić to.

Zgoda co do rozwiązań. Może być wiele rozwiązań danego problemu. Brak, jednak, zgody co do teorii. Teoria jest albo prawdziwa, albo nie. Jeśli nie jest prawdziwa , czyli jest obalona, należny o niej zapomnieć. Nie mogą , przynajmniej przez dłuższy czas, jednocześnie obowiązywać dwie lub więcej rożnych teorii na temat tego samego fragmentu rzeczywistości, bo rzeczywistość jest jedna. Z doktrynami jest inaczej. Doktryn może być tyle ilu jest doktrynerów. Każdy może zgłosić swoja doktrynę i gromadzić wokół niej "wyznawców".

Pozdrawiam,
Jan D.

Jan D. nie wszystko na raz
- mam ochotę na
zmiany

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Marek B.:

Zgoda co do rozwiązań. Może być wiele rozwiązań danego problemu. Brak, jednak, zgody co do teorii. Teoria jest albo prawdziwa, albo nie. Jeśli nie jest prawdziwa , czyli jest obalona, należny o niej zapomnieć. Nie mogą , przynajmniej przez dłuższy czas, jednocześnie obowiązywać dwie lub więcej rożnych teorii na temat tego samego fragmentu rzeczywistości, bo rzeczywistość jest jedna. Z doktrynami jest inaczej. Doktryn może być tyle ilu jest doktrynerów. Każdy może zgłosić swoja doktrynę i gromadzić wokół niej "wyznawców".
Zapomina Pan o jednej rzeczy, o której napisałem w zarządzaniu w przeciwieństwie do innych nauk najpierw coś jest weryfikowane w praktyce, później uogólniane - staje się teorią.

japońskie techniki zarządzania skalowane 1:1 nie sprawdzają się w praktyce amerykańskiej czy europejskiej z tego prostego powodu - inna jest kultura w tych krajach i przenoszenie praktyk i sprawdzonych teorii w jednym kraju nie daje takich samych rezultatów i to nie jest teoria, a praktyka - ludzi nie da się zaprogramować - mają uczucia, przyzwyczajenie etc.

Czy ich teorie są błędne ? Wątpię.

Co do definicji zarządzania to w moim pojęci nie odnosi się ona tylko do sztuki (umiejętności) ale i do wiedzy (nauki) . Tak jak napisałem wcześniej jedno bez drugiego daje w większości przypadków mierne efekty.

Pozdrawiam

Czeslaw Kowalczyk

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora
Grzegorz Wojcieszczyk

Grzegorz Wojcieszczyk Pełnomocnik ds
Jakości

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Witam
Marek B.:
Tak.
Według M.Mazura celem, „sensem życia”, systemu autonomicznego jest trwanie. Metodą na przetrwanie może być realizacja jakiejś strategii, zależnej od stanu systemu , jego „jakości” oraz parametrów środowiska w jakim się znajduje. O ile wydaje się to do przyjęcia w przypadku organizmów żywych, to takie stwierdzenie odnośnie przedsiębiorstw może budzić kontrowersje . Ale do takich samych wniosków , do jakich doszedł Mazur w swej teorii jeszcze w latach 60, w 40 lat po Mazurze doszli analitycy Shella na podstawie swoich badań empirycznych , o czym wspominałem w poprzednich postach. Arie De Geus, autor książki , w której znajduje się podsumowanie tych badań, powiedział (sorry za tak długi cytat , ale warto przytoczyć go raz jeszcze bo Polacy darzą zaufaniem zachodnie autorytety ):
ciach

Arie, Panowie z Shella i inni "guru" zarządzania !!!
Nie odrobiliście lekcji !!!!
Czytajcie prace polskich cybernetyków, a oszczędzicie kupę czasu i kasy !!! Moglibyście to wiedzieć już 50 lat temu i nie "bełtać" niepotrzebnie w głowach setkom tysięcy studentów zarządzania. Teraz trzeba "to wszystko" odkręcać. A ile firm uniknęłoby bankructwa ?

Wydaje mi się że tu jest pewne drobne choć istotne rozszerzenie celu. Nie tylko egzystencja ale i rozwój. Ten rozwój to pomnażanie dóbr (cokolwiek się pod tym kryje) - czyli działanie systemu nie jest tylko "samoregulacją" ale działaniem celowym nastawionym na "zysk". Czy z tego powodu wiele firm uniknęłoby bankructwa - niekoniecznie - prawdopodobieństwo przetrwania małej firmy na rynku amerykańskim przez pierwsze pięć lat wynosi ok 35%. Wydaje mi się również że nie bierze Pan pod uwagę szerszego kontekstu, statystyki i prostego "szczęścia".
Przykład: Dwóch doktorantów zakłada firmę, uzyskują dofinansowanie, podejmują parę trafnych decyzji i po roku działalności postanawiają sprzedać firmę za milion..... Decyzja podjęta firma pozamiatana - jednak inwestor się wycofuje z powodu zbyt wysokiej ceny. Pytanie: Czy sprzedający mieli jakikolwiek wpływ na decyzję inwestora bez zmiany ceny? Czy ich decyzja była słuszna? Co by się stało z przedsiębiorstwem gdyby jednak transakcja się powiodła ? - nie jestem pewien czy istniało by teraz Google.......
Na decyzję systemu o sposobie i sile reakcji w odpowiedzi na zaobserwowaną sytuację w otoczeniu wpływ ma działanie wszystkich trzech „organów” systemu autonomicznego: korelatora (czyli „mózgu”) , akumulatora (czyli podsystemu „energetyczny”) oraz homeostatu (czyli „regulatora”). Reakcja zależy zarówno od wiedzy systemu o sytuacji (stan korelatora), od jego stanu energetycznego (odpowiednikiem stanu „energetycznego” w przedsiębiorstwie może być jego stan finansowy) oraz reguł „regulacji” zakodowanych w homeostacie. Dlatego człowiek w odpowiedzi na tę sama sytuację inaczej reaguje w stanie zmęczenia niż w stanie wypoczętym (stan akumulatora) , albo w stanie stresu i relaksu (stan korelatora). Dzięki temu system autonomiczny , niejako automatycznie, przywraca swój stan równowagi w zróżnicowanych sytuacjach w otoczeniu, czyli działa dla swojego dobra. W procesie ewolucyjnym przetrwały tylko te organizmy, które tak funkcjonowały, i umiały tą zdolność podtrzymywać. Reszta wyginęła.

Chyba, że nastąpiło to w wyniku niespodziewanej (skrajnej wartości brzegowej) katastrofy...lub rewolucji.
Wydaje mi się, że systemy ewolucyjne też mogą posiadać pewną wadę - "progresywne nakładanie się technologii" (J.Allman) - stosowanie udoskonaleń które najczęściej są prowizoryczne - niestety tylko wystarczająco dobre a nie najlepsze z możliwych.
Można podobnie „skonstruować” podsystem decyzyjny w przedsiębiorstwie (czym zajmuję się na co dzień). Wtedy, choć w procesach decyzyjnych uczestniczą ludzie ze wszystkimi swoimi wadami, niedoskonałościami i „egoistycznymi” skłonnościami, w przedsiębiorstwie mogą zapadać decyzje „dobre” dla przedsiębiorstwa jako całości. Decyzje zapadają bowiem w wyniku sprzęgania decyzji kilku gremiów lub osób. Oczywiście jak wszyscy zwariują to i konstrukcja systemu autonomicznego nie pomoże, ale aby doprowadzić do destrukcji, to wszyscy musieliby „zwariować" w odpowiedni sposób, tak, aby procesy samoregulacji nie były w stanie przywrócić stanu równowagi.

Co w przypadku gdy 73 % grona uczestników popełnia błąd w wyniku "wąskiego kadrowania" np dwóch następujących po sobie decyzji finansowych, a tylko 3 % wybiera konsekwentnie z maksymalną korzyścią dla siebie i organizacji ? (niechęć do ryzyka w przypadku zysków i skłonność do ryzyka w przypadku strat) - ludzie nie tyle "zwariowali" co tacy już są (oczywiście statystycznie) - teoria zawodzi więc trzeba ją porzucić ? Czy też może jednak trochę zmodyfikować ?
Tak np. działają automatyczne systemy sterowania elektrowniami atomowymi lub systemy dowodzenia w niektórych armiach.

Zgadzam się (zdefiniowana Akcja - zdefiniowana Reakcja - choć pewnie w elektrowni Fukushima zdania są podzielone).
Na tych samych zasadach opiera się tzw. wojna cybernetyczna (nie mylić z atakami hakerów): agresor doprowadza do dysfunkcji jakiegoś organu biorącego udział w procesie decyzyjnym , np. homeostatu, a wtedy cały organizm (np. państwo) traci zdolność samoregulacji i upada. Można również zaatakować korelator, który działa poprawnie tylko i wyłącznie wtedy, gdy w jego pamięci są zarejestrowane odpowiednie wyobrażenia o sytuacjach i reakcjach. Na tym opiera się tzw. dywersja ideologiczna, propaganda i reklama.

Zgadza się - błędy ludzkiego "rozumowania" odkryto już dawno i są z powodzeniem wykorzystywane, tyle że "zarządzanie" powinno prowadzić do minimalizacji ich wpływu - ale żeby nad tym panować trzeba wiedzieć że istnieje nie tylko jako propaganda i reklama ale również jako normalne zachowanie ludzi.
W systemach czysto technicznych można "na sztywno" wprowadzić zasady samoregulacji.

W systemach socjotechnicznych, jakimi są przedsiębiorstwa, istnieje możliwość świadomego "obchodzenia" zasad samoregulacji. Można jednak, stosując odpowiednie rozwiązania IT (czym zajmuje się zawodowo), wprowadzić mechanizmy , które to uniemożliwią. Zależy to od woli organizatorów.

Zgadzam się w pełni, że systemy IT pomagają w podjęciu trafniejszych decyzji - choć w pewnych dziedzinach zawierzenie algorytmom nie jest akceptowalne przez ludzi - np diagnozowanie chorób....
Jeśli uznać, że zarządzanie to oddziaływanie , to decyzja o wyborze sposobu "konstrukcji" systemu decyzyjnego w firmie jest decyzją zarządczą o charakterze strategicznym, a podejmowanie decyzji operacyjnych w środowisku decyzyjnym posiadającym cechy systemu autonomicznego jest "zarządzaniem" w czystej postaci.
„Intuicyjnie racjonalnie” oznacza, że człowiek podejmuje korzystne dla siebie decyzje w wyniku zastosowania jakiegoś schematu zakodowanego w swej podświadomości.
Np. gdy Polak podchodzi do krawężnika ulicy odruchowo zerka w lewo. Brytyjczyk zerka w prawo. Czyli, Polak na kontynencie zachowa się „intuicyjnie racjonalnie”, a to samo zachowanie na Wyspach będzie „intuicyjnie nieracjonalne” . Zerkanie w lewo ma Pan zakodowane w swym korelatorze, gdyż większość życia spędza Pan w środowisku, w którym zerkanie w lewo ratuje życie, a zerkanie w prawo grozi śmiercią (zakładam, że mieszka Pan w Polsce). Błagam. Proszę nie obalać tego twierdzenia eksperymentalnie!!!

Tak jest, są takie intuicyjne zachowania oparte na doświadczeniu (G. Klein i grupa Naturalistic Decision Making), ale są również intuicyjne decyzje oparte na błędach poznawczych i heurystykach. ( np w teorii perspektywy D Kahneman)

I niech tak zostanie.
Pozdrawiam.

Pozdrawiam
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Grzegorz W.:
Witam
Marek B.:
Tak.
Według M.Mazura celem, „sensem życia”, systemu autonomicznego jest trwanie. Metodą na przetrwanie może być realizacja jakiejś strategii, zależnej od stanu systemu , jego „jakości” oraz parametrów środowiska w jakim się znajduje. O ile wydaje się to do przyjęcia w przypadku organizmów żywych, to takie stwierdzenie odnośnie przedsiębiorstw może budzić kontrowersje . Ale do takich samych wniosków , do jakich doszedł Mazur w swej teorii jeszcze w latach 60, w 40 lat po Mazurze doszli analitycy Shella na podstawie swoich badań empirycznych , o czym wspominałem w poprzednich postach. Arie De Geus, autor książki , w której znajduje się podsumowanie tych badań, powiedział (sorry za tak długi cytat , ale warto przytoczyć go raz jeszcze bo Polacy darzą zaufaniem zachodnie autorytety ):
ciach

Arie, Panowie z Shella i inni "guru" zarządzania !!!
Nie odrobiliście lekcji !!!!
Czytajcie prace polskich cybernetyków, a oszczędzicie kupę czasu i kasy !!! Moglibyście to wiedzieć już 50 lat temu i nie "bełtać" niepotrzebnie w głowach setkom tysięcy studentów zarządzania. Teraz trzeba "to wszystko" odkręcać. A ile firm uniknęłoby bankructwa ?

Wydaje mi się że tu jest pewne drobne choć istotne rozszerzenie celu. Nie tylko egzystencja ale i rozwój. Ten rozwój to pomnażanie dóbr (cokolwiek się pod tym kryje) - czyli działanie systemu nie jest tylko "samoregulacją" ale działaniem celowym nastawionym na "zysk". Czy z tego powodu wiele firm uniknęłoby bankructwa - niekoniecznie - prawdopodobieństwo przetrwania małej firmy na rynku amerykańskim przez pierwsze pięć lat wynosi ok 35%. Wydaje mi się również że nie bierze Pan pod uwagę szerszego kontekstu, statystyki i prostego "szczęścia".
Przykład: Dwóch doktorantów zakłada firmę, uzyskują dofinansowanie, podejmują parę trafnych decyzji i po roku działalności postanawiają sprzedać firmę za milion..... Decyzja podjęta firma pozamiatana - jednak inwestor się wycofuje z powodu zbyt wysokiej ceny. Pytanie: Czy sprzedający mieli jakikolwiek wpływ na decyzję inwestora bez zmiany ceny? Czy ich decyzja była słuszna? Co by się stało z przedsiębiorstwem gdyby jednak transakcja się powiodła ? - nie jestem pewien czy istniało by teraz Google.......

Poruszył Pan kwestie, wokół których narosło wiele nieporozumień.

Po pierwsze, kwestia rozwoju.
Każdy obiekt/twór materialny we wszech świecie podlega procesowi starzenia. Jest to jedna z naczelnych praw Natury. Dotyczy to również organizmów żywych, w tym ludzi , oraz systemów zbudowanych z tychże elementów.
Systemy autonomiczne mają taką cechę, że potrafią „kompensować” proces starzenia się. Nazwijmy ten proces rozbudową.
A więc w systemach autonomicznych przebiegają dwa niezależne procesy jednocześnie: starzenia się i rozbudowy. Na początku proces rozbudowy przeważa nad procesem starzenia się, by po okresie równowagi, procesy starzenia się przeważyły i system umiera. Wszyscy to obserwujemy w świecie organizmów żywych, ale również podobne cykle przebiegają w innych systemach autonomicznych: społeczeństwach, państwach i przedsiębiorstwach. Proces starzenia przebiega samoczynnie. Proces rozbudowy wymaga pobierania „energii” z zewnątrz. Rozbudowa może być czysto „ilościowa”, czyli „tworzywa” z którego zbudowany jest system może być coraz więcej , ale również „strukturalna” – system zmienia swą strukturę wewnętrzną.
W organizmach procesy te przebiegają samorzutnie. Dzięki takiemu mechanizmowi, człowiek teoretycznie (obliczył to Mazur i co później zostało potwierdzone badaniami) może dożyć wieku ok. 160 lat.
W przedsiębiorstwach procesy rozbudowy trzeba „zaimplementować”. Tzw. „rozwój” nie jest więc celem , a środkiem przedłużania egzystencji. Zaniechanie rozwoju przyspiesza moment „biznesowej” śmierci.
Po drugie, kwestia zysku.
Aby firma przedłużała swoją egzystencję, musi być zasilana z zewnętrz. Dlatego coś wytwarza, by potem sprzedać te wytwory i uzyskać przychód. Z przychodu musi pokryć koszty swego „bieżącego” istnienia oraz koszty wytworzenia tego „czegoś” co sprzedaje. Musi przy tym cały czas ponosić również koszty „odbudowy” , o której pisałem wyżej. Robi to właśnie z tzw. „zysku”. Oprócz tego firma nie działa w próżni, a w środowisku innych firm, które również chcą / muszą uzyskać przychody. Dlatego część „zysku” należy przeznaczyć na oddziaływanie na środowisko, by można było pobierać z niego „energię” (mierzoną pieniężnie). Jeśli firma jest wyjątkowo efektywna, generuje przychody, które pokrywają wszystkie jej potrzeby „energetyczne” i część zysku może zakumulować lub „wydalić” w postaci dywidendy. Zysk więc nie jest celem samym w sobie, a środkiem zapewniającym egzystencję i rozwój firmy. Firma , która nie generuje zysku, albo zysk której jest w całości 'odsysany" z firmy zginie szybciej. Jeśli wśród dyskutantów są pszczelarze, doskonale rozumieją o czym piszę.
Na decyzję systemu o sposobie i sile reakcji w odpowiedzi na zaobserwowaną sytuację w otoczeniu wpływ ma działanie wszystkich trzech „organów” systemu autonomicznego: korelatora (czyli „mózgu”) , akumulatora (czyli podsystemu „energetyczny”) oraz homeostatu (czyli „regulatora”). Reakcja zależy zarówno od wiedzy systemu o sytuacji (stan korelatora), od jego stanu energetycznego (odpowiednikiem stanu „energetycznego” w przedsiębiorstwie może być jego stan finansowy) oraz reguł „regulacji” zakodowanych w homeostacie. Dlatego człowiek w odpowiedzi na tę sama sytuację inaczej reaguje w stanie zmęczenia niż w stanie wypoczętym (stan akumulatora) , albo w stanie stresu i relaksu (stan korelatora). Dzięki temu system autonomiczny , niejako automatycznie, przywraca swój stan równowagi w zróżnicowanych sytuacjach w otoczeniu, czyli działa dla swojego dobra. W procesie ewolucyjnym przetrwały tylko te organizmy, które tak funkcjonowały, i umiały tą zdolność podtrzymywać. Reszta wyginęła.

Chyba, że nastąpiło to w wyniku niespodziewanej (skrajnej wartości brzegowej) katastrofy...lub rewolucji.
Wydaje mi się, że systemy ewolucyjne też mogą posiadać pewną wadę - "progresywne nakładanie się technologii" (J.Allman) - stosowanie udoskonaleń które najczęściej są prowizoryczne - niestety tylko wystarczająco dobre a nie najlepsze z możliwych.

Trafne spostrzeżenie.
Można podobnie „skonstruować” podsystem decyzyjny w przedsiębiorstwie (czym zajmuję się na co dzień). Wtedy, choć w procesach decyzyjnych uczestniczą ludzie ze wszystkimi swoimi wadami, niedoskonałościami i „egoistycznymi” skłonnościami, w przedsiębiorstwie mogą zapadać decyzje „dobre” dla przedsiębiorstwa jako całości. Decyzje zapadają bowiem w wyniku sprzęgania decyzji kilku gremiów lub osób. Oczywiście jak wszyscy zwariują to i konstrukcja systemu autonomicznego nie pomoże, ale aby doprowadzić do destrukcji, to wszyscy musieliby „zwariować" w odpowiedni sposób, tak, aby procesy samoregulacji nie były w stanie przywrócić stanu równowagi.

Co w przypadku gdy 73 % grona uczestników popełnia błąd w wyniku "wąskiego kadrowania" np dwóch następujących po sobie decyzji finansowych, a tylko 3 % wybiera konsekwentnie z maksymalną korzyścią dla siebie i organizacji ? (niechęć do ryzyka w przypadku zysków i skłonność do ryzyka w przypadku strat) - ludzie nie tyle "zwariowali" co tacy już są (oczywiście statystycznie) - teoria zawodzi więc trzeba ją porzucić ? Czy też może jednak trochę zmodyfikować ?

System nie jest prostą "sumą" elementów, a zachowanie systemu nie jest "sumą" zachowań jego elementów.
Można uzyskać pożądane zachowanie systemu poprzez jego "sprytną" organizację, która niweluje lub eliminuje negatywne skutki zachowań jego poszczególnych elementów. Trzeba być tego świadomym oraz chcieć i umieć to zrobić.
Większość naszych menedżerów zna tylko jedną metodę osiągania celów: "kija i marchewki", bo myślą , że ludzie "z natury" są leniwi i chciwi. Kompletna bzdura. Zapraszam na inne forum na GL poświęcone zadowoleniu pracowników.

Tak np. działają automatyczne systemy sterowania elektrowniami atomowymi lub systemy dowodzenia w niektórych armiach.

Zgadzam się (zdefiniowana Akcja - zdefiniowana Reakcja - choć pewnie w elektrowni Fukushima zdania są podzielone).
Tam popełniono czyn wynikający z chciwości . Elektrownia powinna być zamknięta, bo skończył się jej resurs. Chciwi właściciele postanowili jeszcze coś "wycisnąć" i odłożyli moment zamknięcia , i tym samym spowodowali katastrofę. To nie był błąd automatyki, tylko świadome działania i zwykłe przestępstwo. Tak przynajmniej wyjaśniał mi facet z Państwowej Agencji Atomistyki.

Na tych samych zasadach opiera się tzw. wojna cybernetyczna (nie mylić z atakami hakerów): agresor doprowadza do dysfunkcji jakiegoś organu biorącego udział w procesie decyzyjnym , np. homeostatu, a wtedy cały organizm (np. państwo) traci zdolność samoregulacji i upada. Można również zaatakować korelator, który działa poprawnie tylko i wyłącznie wtedy, gdy w jego pamięci są zarejestrowane odpowiednie wyobrażenia o sytuacjach i reakcjach. Na tym opiera się tzw. dywersja ideologiczna, propaganda i reklama.

Zgadza się - błędy ludzkiego "rozumowania" odkryto już dawno i są z powodzeniem wykorzystywane, tyle że "zarządzanie" powinno prowadzić do minimalizacji ich wpływu - ale żeby nad tym panować trzeba wiedzieć że istnieje nie tylko jako propaganda i reklama ale również jako normalne zachowanie ludzi.
W systemach czysto technicznych można "na sztywno" wprowadzić zasady samoregulacji.

W systemach socjotechnicznych, jakimi są przedsiębiorstwa, istnieje możliwość świadomego "obchodzenia" zasad samoregulacji. Można jednak, stosując odpowiednie rozwiązania IT (czym zajmuje się zawodowo), wprowadzić mechanizmy , które to uniemożliwią. Zależy to od woli organizatorów.

Zgadzam się w pełni, że systemy IT pomagają w podjęciu trafniejszych decyzji - choć w pewnych dziedzinach zawierzenie algorytmom nie jest akceptowalne przez ludzi - np diagnozowanie chorób....

Nie chodzi o to, by "maszyny" podejmowały decyzję. Chodzi o to , by decyzje podejmowane przez ludzi były podejmowane według pewnych procedur, można nazwać je algorytmami, podejmowania decyzji, zachowanie których zwiększa prawdopodobieństwo podjęcia trafnej decyzji.
Jeśli uznać, że zarządzanie to oddziaływanie , to decyzja o wyborze sposobu "konstrukcji" systemu decyzyjnego w firmie jest decyzją zarządczą o charakterze strategicznym, a podejmowanie decyzji operacyjnych w środowisku decyzyjnym posiadającym cechy systemu autonomicznego jest "zarządzaniem" w czystej postaci.
„Intuicyjnie racjonalnie” oznacza, że człowiek podejmuje korzystne dla siebie decyzje w wyniku zastosowania jakiegoś schematu zakodowanego w swej podświadomości.
Np. gdy Polak podchodzi do krawężnika ulicy odruchowo zerka w lewo. Brytyjczyk zerka w prawo. Czyli, Polak na kontynencie zachowa się „intuicyjnie racjonalnie”, a to samo zachowanie na Wyspach będzie „intuicyjnie nieracjonalne” . Zerkanie w lewo ma Pan zakodowane w swym korelatorze, gdyż większość życia spędza Pan w środowisku, w którym zerkanie w lewo ratuje życie, a zerkanie w prawo grozi śmiercią (zakładam, że mieszka Pan w Polsce). Błagam. Proszę nie obalać tego twierdzenia eksperymentalnie!!!

Tak jest, są takie intuicyjne zachowania oparte na doświadczeniu (G. Klein i grupa Naturalistic Decision Making), ale są również intuicyjne decyzje oparte na błędach poznawczych i heurystykach. ( np w teorii perspektywy D Kahneman)

Pełna zgoda. To czy decyzja podjęta intuicyjnie jest korzystna czy nie , zależy od konkretnych okoliczności. Intuicyjność dotyczy sposobu podejmowania decyzji.

I niech tak zostanie.
Pozdrawiam.

Pozdrawiam

I ja pozdrawiam.
Marek Bisztyga

Marek Bisztyga Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...

Temat: Teorie zarządzania w praktyce

Jan D.:
Marek B.:

Zgoda co do rozwiązań. Może być wiele rozwiązań danego problemu. Brak, jednak, zgody co do teorii. Teoria jest albo prawdziwa, albo nie. Jeśli nie jest prawdziwa , czyli jest obalona, należny o niej zapomnieć. Nie mogą , przynajmniej przez dłuższy czas, jednocześnie obowiązywać dwie lub więcej rożnych teorii na temat tego samego fragmentu rzeczywistości, bo rzeczywistość jest jedna. Z doktrynami jest inaczej. Doktryn może być tyle ilu jest doktrynerów. Każdy może zgłosić swoja doktrynę i gromadzić wokół niej "wyznawców".
Zapomina Pan o jednej rzeczy, o której napisałem w zarządzaniu w przeciwieństwie do innych nauk najpierw coś jest weryfikowane w praktyce, później uogólniane - staje się teorią.
>
No właśnie to "coś" to albo hipoteza badawcza albo teoria.

japońskie techniki zarządzania skalowane 1:1 nie sprawdzają się w praktyce amerykańskiej czy europejskiej z tego prostego powodu - inna jest kultura w tych krajach i przenoszenie praktyk i sprawdzonych teorii w jednym kraju nie daje takich samych rezultatów i to nie jest teoria, a praktyka - ludzi nie da się zaprogramować - mają uczucia, przyzwyczajenie etc.

Czy ich teorie są błędne ? Wątpię.

Sam Pan użył zwrotu "przenoszenie praktyk" . Praktyka to praktyka, a teoria to teoria. Teoria opisuje zasady a praktyka je stosuje.

Co do definicji zarządzania to w moim pojęci nie odnosi się ona tylko do sztuki (umiejętności) ale i do wiedzy (nauki) . Tak jak napisałem wcześniej jedno bez drugiego daje w większości przypadków mierne efekty.
Pełna zgoda, Też jestem za tym, aby rozwijać umiejętności w ramach naukowo pozyskanej wiedzy.
Pozdrawiam

Następna dyskusja:

Spsoby zarządzania...




Wyślij zaproszenie do