Marek
Bisztyga
Analityk
biznesowo-systemowy
IT / Architekt
Rozwiązań IT...
Temat: Teorie zarządzania w praktyce
Jacek B.:
Właśnie w tej niejednoznaczności potocznego rozumienia rożnych terminów leży problem. Z całym szacunkiem dla słownika PWN, ale z przytoczonej definicji nie można wywnioskować co teorią nie jest, ergo, każda wiedza , która coś tłumaczy (nawet mylnie) może zostać nazwana teorią, w tym dogmat.
Panie Marku,
Niestety wieloznaczność pojęcia "teoria" jest faktem, czy się to komuś z naukowego punktu widzenia podoba czy nie... Bez względu na to, jakie znaczenie ma słowo "teoria" w "naukowym" rozumieniu to w powszechnym jest niejednoznaczne. I tego raczej Pan nie zmieni. Słowa służą komunikacji pomiędzy ludźmi. Jeśli więc tak a nie inaczej (ale tak samo) jest rozumiane słowo "teoria" to może nauka, jeśli jej to nie odpowiada powinna, używać innego słowa?
I dlaczego na przykład teorią nie możemy nazwać każdej wiedzy, która coś tłumaczy, nawet mylnie ? I co to znaczy mylnie? Czy chodzi o mylne związki przyczynowo-skutkowe, czy o mylne założenia (paradygmaty)?
Ale zostawmy to, obawiam się że innych te rozważania po prostu nudzą.
Panie Jacku.
To, że powszechnie można zauważyć zjawisko braku "dyscypliny semantycznej", wcale nie upoważnia nas do tego, aby je akceptować. Brak dyscypliny semantycznej przekłada się na brak dyscypliny intelektualnej. Właśnie Pan , jako edukator, powinien być szczególnie na to wyczulony i przynajmniej starać się zaszczepić w swych słuchaczach dążenie do precyzji wypowiedzi i myślenia. Jeśli ta "dezynwoltura semantyczna" będzie się rozprzestrzeniać, jakikolwiek poważny dyskurs stanie się niemożliwy albo co najmniej bezproduktywny. Nie przypadkiem w naszej kulturze funkcjonuje przysłowie: gdzie 2. Polaków tam 3 opinie. Już dziś stanowimy swoistą wieżę Babel.
Aby unikać dalszych nieporozumień, jeszcze raz przytoczę definicję teorii (naukowej w szczególności):
zespół wiedzy o faktach i ich związkach, umożliwiający z informacji o jednych faktach pozyskać informacje o innych faktach. Tak rozumiana teoria, jeśli jest prawdziwa, ma oprócz walorów czysto poznawczych również walor praktyczności: pozwala pozyskiwać nową informację bez konieczności prowadzenia badań empirycznych, które często są trudne bądź niemożliwe do przeprowadzenia. Takie teorie pozwalają, drogą formalnych operacji przeprowadzonych na informacji o modelach obiektów, a nie obiektach rzeczywistych, np. zaprojektować most , który się nie zawali, lub samolot , który nie spadnie, albo przedsiębiorstwo, które "samo z siebie"nie zbankrutuje.
Jak pokazuje praktyka, jednak, sama dobra teoria nie gwarantuje sukcesu, bo pewne mosty się załamują, samoloty spadają a przedsiębiorstwa bankrutują - czyli, dobra teoria jest warunkiem koniecznym , ale nie wystarczającym.
Wykorzystanie dobrej teorii w praktyce zarządzania nie gwarantuje sukcesu biznesowego, ale zastosowanie wiedzy pozyskanych metodami pseudonaukowymi jest pseudowiedzą i jej stosowanie gwarantuje klęskę.
Szczerze wątpię, czy ludzie i firmy, które odniosły sukces opierały się na teoriach naukowych w Pana tego słowa rozumieniu... Czy myśli Pan, że sukces Apple, Facebooka, Allegro czy dawniej np. Forda wynikał z zastosowania teorii naukowych, w szczególności cybernetyki? Nie wiem, ale chyba nie. A może Pan może wskazać te firmy, które swój sukces zawdzięczają zastosowaniu teorii naukowych, o których Pan pisze?
Poza tym prosiłbym o konkretne przykłady metod naukowych jakie według Pana doprowadziły jakieś firmy do sukcesu i tych, które uważa Pan za pseudonaukowe, które gwarantują klęskę? Co Pan na przykład myśli o koncepcji (teorii?) zarządzania wartością dla akcjonariuszy (m.in. Rappaport) opartej m.in. o twierdzenie Modiglianiego-Millera, za które obaj dostali nagrodę Nobla z dziedziny ekonomii (to teoria czy doktryna?)?
Nie wiem czy wymienione przez Pana firmy odniosły "sukces", gdyż musimy wstępnie ustalić, jak rozumieć termin "sukces". Dla mnie o jakości zarządzania lepiej świadczy stopień realizacji celu. A może żadna z tych firm nie zrealizowała założonych celów? Może ich "sukces" to wcale nie sukces a "porażka", gdyż cele były zupełnie inne? Tego nie wiemy, więc powstrzymajmy się od jednoznacznych sądów.
Jedno jest pewne: z faktu, że wymienione firmy jeszcze istnieją wynika, że jak do tej pory nie działały wbrew zasadom, które gwarantują/umożliwiają ich dalszą egzystencję biznesową, w szczególności zasadom cybernetyki. Wcale nie jest pewne, że będą istniały nadal.
Kolejne kryzysy ekonomicznie są klasycznym przykładem ile szkód może spowodować bezkrytyczne stosowanie doktryn różnych „szkół” w ekonomii.
A jak Pan sądzi, dlaczego naukowcy tych kryzysów nie przewidzieli? Może rację ma Nassim Nicholas Taleb w swojej teorii opisanej w książce "Black Swan" (a może to nie teoria wg nauki, mimo że wszędzie na świecie teorią jest nazywana?)
Moim zdaniem przewidzieli, o czym świadczą różne działania "maskujące" i przygotowania do "pacyfikacji" ew. masowych niepokojów społecznych podejmowane przez szeroko rozumiany establishment.
Naukowców interesuje rzeczywistość, jaka jest. Doktrynerów interesuje rzeczywistość, jaka powinna być.
Łatwiej będzie mi zrozumieć kogo ma Pan na myśli jeśli wymieniłby Pan jakieś przykładowe nazwiska czy doktryny z dziedziny biznesu. Na przykład czy za doktrynerów uważa Pan takie osoby jak Norton i Kaplan (Strategiczna Karta Wyników, Mapy strategii itd), Kotler, W.Chan Kim i Renee Mauborgne, wspomniany wcześniej Rappaport? Czy takie koncepcje jak Ekonomiczna Wartość Dodana (EVA firmy Stern Stewart & Co), metoda DCF, czy wspomniny już wcześniej koszt kapitału własnego (o którym pisali nobliści) to doktryny czy teorie?
Może aby było konkretnie warto by też odnieść pozostałe różnice między doktrynami a teoriami o których Pan pisze do powyższych koncepcji? Choćby wybranych?
Ot pierwszy z brzegu przykład: tzw. ekonomia neoklasyczna. Jest to melanż różnych teorii ( w sensie naukowym) i doktryn przyjętych bez żadnych podstaw naukowych , tak "na wiarę". Perfidia tego zabiegu polega na tym, że "prosty lud" nie jest w stanie odróżnić co jest czym i obdarza zaufaniem całą koncepcję, w której ewidentne "mity" są uwiarygadniane przez skomplikowany aparat matematyczny, który robi wrażenia na prostym zjadaczu chleba , i który nie powinien być stosowany tam , gdzie nie zaistniały warunki formalne dla jego stosowania, o czy doskonale wiedzieli twórcy i/lub propagatorzy tych doktryn.
I jeszcze kwestia znaczenia słowa doktryna. Może tym razem nie sjp a słownik wyrazów obcych Władysława Kopalińskiego:
"doktryna: ogół założeń, twierdzeń, przekonań z określonej dziedziny filozofii, teologii, polityki itd., właściwy
danemu myślicielowi, danej szkole; teoria, nauka, system; polit. program.
doktrynerstwo: kurczowe trzymanie się formułek doktryny.
doktryner: gorliwy zwolennik, krzewiciel ciasnych, skostniałych formuł i prawideł jakiejś doktryny.
Etym. - łac. doctrina 'nauczanie; nauka; wiedza' od doctor, zob. doktor."
To tyle, nie chcę zanudzać innych osób, które czytają nasze przydługie wypowiedzi...
Całkowicie podpisuję się pod tą definicją. Czy zwrócił Pan uwagę, że jej autor nie odniósł definiowanego terminu do takich dziedzin, jak: matematyka, fizyka, chemia, biologia, astronomia i wielu innych, w tym do mojej "ukochanej" cybernetyki?
I na koniec jeszcze uwaga do Pana kolejnego wpisu:Modlę się , aby Pańska myśl nie zainspirowała konstruktorów mostów, domów, pociągów albo samolotów.
Jaka moja myśl ma inspirować tych konstruktorów? Czy czasem Pan czegoś nie wkłada w moje usta? Nasuwa mi się tylko powiedzenie: "a co ma piernik do wiatraka?"
Przepraszam, że wyraziłem się niezbyt jasno. Chciałem „dowcipnie” powiedzieć, że nie chciałbym np. lecieć samolotem, konstruktor którego w trakcie projektowania samolotu spotkał się cyt:”z tyloma problemami praktycznymi, że do ich rozwiązywania potrzebnych jest wiele różnych inspiracji, nawet jeśli nie są one oparte na ścisłych podstawach naukowych.” Okazuję się jednak , że nie mam talentu do opowiadania dowcipów.
Pozdrawiam
Pozdrawiam :)